Pawel, ale czemu nie bierzesz, też pod uwagę jak wzorsły procentowo wynagrodzenia, te dane były podawane wczoraj.
Według mnie przez najbliższe miesiące jesteśmy skazani na inflację na poziomie kilku procent. Wiąże się to z dostosowaniem się cen w naszym kraju, do cen naszych partnerów z Unii. Z drugiej strony powinniśmy więcej zarabiać, bo przedsiębiorstwa w związku z tym będą mieć wyższe zyski. Wzrost zarobków jest jednak zawsze opóźniony z wielu powodów: przedsiębiorca nie jest pewny czy nie jest to zwiększony dochód jednorazowo, może chcieć dodatkowe pieniądze zainwestować, itp. itd.
Podatek od dochodów z lokat rzeczywiście jest dość śmieszny i jest ewenementem na skale światową.

No, ale np. przez długie lata nie było u nas podatku od dochodów z giełdy, gdzie na całym świecie obarczone są one podatkiem. W Wielkiej Brytani sięgającym nawet 40%. Mamy go też od tego roku, a najśmieszniejsze jest, to że ani banki, ani rząd nie wiedzą jak go naliczać i rozliczać.

Co do inflacji, to może skoro jest ona taka zła wolałbyś PAwel deflacje?

Wtedy ceny spadają.

Broń nas jednak od niej Panie Boże, bo skoro taka Japonia przez lata nie mogła sobie z nią poradzić, to u nas w kraju dopiero by się narobiło.
Pocieszę Cię jednak szef RPP, Pan Balcerowicz, jest zażartym zwolennikiem utrzymywania poziomu infalcji na poziomie około 0,3% i wpełni go popieram, bo jest to jeden z najkorzystniejszych poziomów. Będzie on więc stawał na głowie, żeby ją obniżyć, a ma ku temu odpowiednie możliwości. Po drugie nas kraj chce wejść do strefy Euro, a jednym z podstawowcyh wymogów jest tam utrzymanie infalacji na niskim poziomie, nie pamiętam dokładnie jakim.
Reasumując będzie dobrze.

Cieszmy się, że Belka na złość swojemu poprzednikowi Kołodzce, nie opodatkował biegaczy podatkiem od przebiegniętych kilometrów: stawka 20% na treningowe i 25% startowe.
