Jak Gutek zakupy w Decathlonie robił
: 23 gru 2003, 18:47
No, niby nic nadzwyczajnego, zwykłe zakupy, a tą historyjkę z wielką radością przeczytałem
Oto hirtoryjka:
Ja byłem w weekend w Decatlonie. Tłoku nie było, choć zdecydowanie więcej
ludzi, niż zwykle.
Obezsliśmy w koło sklep, kilka kozłów piłeczką siatkową, futbolówką dałem
główkę, jakieś skarpety wybrałem, 2 T-shirty po 10 zł (o przepraszam - po
9,99), 2 ręczniki kąpielowe po 4 dychy - i do kasy.
Pani liczy, kasa wydaje "kwiknięcia" niczym mały, zdrowy prosiak a sprytny
harcerz już pakuje towar do toreb (i zapewne liczy na to, że klient doceni
jego wysiłek). Ja doceniam i wrzucam mu 2 złocisze a on pyta, czy życzę
sobie coś zapakować, jako prezent (czyli w ładny paier). Ja sobie zyczę dwa
ręczniki w oddzielne paczki, więc harcerz przekazuje je do drugiego
harcerza, który stoi dalej przy stoliku i pakuje w papier.
Po chwili towar zapłacony, ale nie zapakowany jest. Harcerz-gapa nie
przeszkolony, do pakowania zabiera się "jak pies do jeża". Powoli robi - i
bojaźliwie, w końcu zmierza do końca z pierwszą paczką - papier ładny jest,
ale zapakowanie niezbyt, ale biore i czekam na drugą paczkę. W miedzyczasie
inni harcerze i harcerka donoszą mu nastepne artykuły i przekazują
instrukcje: "to razem a to oddzielnie". Wąskie gardło sie robi, więc
wkraczam do akcji i zaczynam im "pomagać"
-"Umiejętność zarządzania - to umiejętność podejmowania szybkich decyzji"
cytuję Nikodema Dyzmę i wyjaśniam od razu kogo zacytowałem. Oni tłumaczą
się, że "posiłki odeszły" a ja na to ripostuję, że "w nowych
okolicznościach powinni nowe decyzje podejmować" i mówię, jakie:
"zaangażować klientów do pomocy w pakowaniu" - mówię
"pakować na podłodze a nie tylko na stole" (bo na stole jest stanowisko
pracy dla jednej osoby)
"dziewczyna niech pakuje a chłopak niech donosi artykuły"
Mam trochę zabawy przy tym, jakaś klientka z córką nie komentuje, ale przychylnym okiem spogląda (może
ją to też troche bawi?)
W końcu kolejne 2 złocisze lądują w pudełku-skarbonce harcerzy i przenosimy
się do kawiarenki w sklepie.
Po drodze mijamy innego kwestującego chłopaka, obwieszony legitymacjami i
innymi "urzędowymi" pismami, niczym choinka.
Kolejne dwa złocisze (to już 6 w totalu) lądują w jego puszce a ja okazuję
zainteresowanie i pytam go domyślnie, czy "na pajacyka" zbiera.
"Skądże znowu" - protestuje chłopak i tłumaczy, że na jakieś chore
dzieci...
Oto hirtoryjka:
Ja byłem w weekend w Decatlonie. Tłoku nie było, choć zdecydowanie więcej
ludzi, niż zwykle.
Obezsliśmy w koło sklep, kilka kozłów piłeczką siatkową, futbolówką dałem
główkę, jakieś skarpety wybrałem, 2 T-shirty po 10 zł (o przepraszam - po
9,99), 2 ręczniki kąpielowe po 4 dychy - i do kasy.
Pani liczy, kasa wydaje "kwiknięcia" niczym mały, zdrowy prosiak a sprytny
harcerz już pakuje towar do toreb (i zapewne liczy na to, że klient doceni
jego wysiłek). Ja doceniam i wrzucam mu 2 złocisze a on pyta, czy życzę
sobie coś zapakować, jako prezent (czyli w ładny paier). Ja sobie zyczę dwa
ręczniki w oddzielne paczki, więc harcerz przekazuje je do drugiego
harcerza, który stoi dalej przy stoliku i pakuje w papier.
Po chwili towar zapłacony, ale nie zapakowany jest. Harcerz-gapa nie
przeszkolony, do pakowania zabiera się "jak pies do jeża". Powoli robi - i
bojaźliwie, w końcu zmierza do końca z pierwszą paczką - papier ładny jest,
ale zapakowanie niezbyt, ale biore i czekam na drugą paczkę. W miedzyczasie
inni harcerze i harcerka donoszą mu nastepne artykuły i przekazują
instrukcje: "to razem a to oddzielnie". Wąskie gardło sie robi, więc
wkraczam do akcji i zaczynam im "pomagać"
-"Umiejętność zarządzania - to umiejętność podejmowania szybkich decyzji"
cytuję Nikodema Dyzmę i wyjaśniam od razu kogo zacytowałem. Oni tłumaczą
się, że "posiłki odeszły" a ja na to ripostuję, że "w nowych
okolicznościach powinni nowe decyzje podejmować" i mówię, jakie:
"zaangażować klientów do pomocy w pakowaniu" - mówię
"pakować na podłodze a nie tylko na stole" (bo na stole jest stanowisko
pracy dla jednej osoby)
"dziewczyna niech pakuje a chłopak niech donosi artykuły"
Mam trochę zabawy przy tym, jakaś klientka z córką nie komentuje, ale przychylnym okiem spogląda (może
ją to też troche bawi?)
W końcu kolejne 2 złocisze lądują w pudełku-skarbonce harcerzy i przenosimy
się do kawiarenki w sklepie.
Po drodze mijamy innego kwestującego chłopaka, obwieszony legitymacjami i
innymi "urzędowymi" pismami, niczym choinka.
Kolejne dwa złocisze (to już 6 w totalu) lądują w jego puszce a ja okazuję
zainteresowanie i pytam go domyślnie, czy "na pajacyka" zbiera.
"Skądże znowu" - protestuje chłopak i tłumaczy, że na jakieś chore
dzieci...