Strona 1 z 1

Nie bój się własnego cienia!

: 31 sie 2003, 13:50
autor: Janusz
Środa 27-go sierpnia 2003r, Paryż, Mistrzostwa świata w LA

200m kobiet
zwyciężczynie:
1.Puruficacion Santamana (Hiszpania) 26,28
2.Assia El Hannouni 25,78
3.Adria Roche Santos 25,22


400m mężczyzn
zwycięzcy:
1.Carlos Lopes (Portugalia) 52,41
2.Jose Sayovo Armond (Angola) 53,05
3.Aladi Ba (Francja) 55,42

Na oczach milionów telewidzów i przy 70 tysięcznej publiczności Stade de France niewidomi biegacze i ich przewodnicy pokazali się znów światu. Patrząc na wyniki, przypomniały mi się słowa Lance Armstronga wypowiedziane o legendarnej już Marli Runyan startującej w kat. blind (4-ta w Maratonie Nowojorskim  2002r. z czasem 2:27:10).

Obrazek

Obrazek

"Blind? I think there's no doubt that Marla Runyan can see things much clearer than most of us with 20/20 vision." (Lance Armstrong)

Może teraz będzie łatwiej nakłonić kogoś aby pozwolił niewidomemu przyłączyć się do jego treningu, choćby raz w roku, tylko przyłączyć się, jak do maszerującego przez ulice przechodnia, nie potrzeba niczego więcej, zwłaszcza jakiejś wyjątkowej odwagi - wystarczy "nie bać się własnego cienia".

-[ODWAGI!]

Nie bój się własnego cienia!

: 31 sie 2003, 19:54
autor: Adam Klein
Napiszę tu kilka słów, bo temat jest taki dosyć - nie wiem jak powiedzieć - niewygodny chyba?

Ja akurat nie potrzebuję żadnej odwagi, moja mama jest niewidoma, często chodzę z nią ulicą, ona ma oprócz tego białą laskę.

Ale z biegaczem niewidomym biegłem tylko dwa razy (to znaczy, że tylko raz byłem z nim tak naprawdę umówiony) - z Grześkiem Powałką na Biegu Chomiczówki i drugi raz na SBBP.

Ale dlaczego nie częściej?
Bo - u mnie przynajmniej tak jest - zawsze biegam w swoim egoistycznym celu - wracam po pracy zmęczony, chcę się wyluzować to biegnę do lasu, żeby nie musieć o niczym innym myśleć, oprócz tego jak jestem zdrowy realizuje jakiś tam mój plan treningowy. Z niewidomym biegaczem nie mógłbym się ani wyluzować ani zrealizować mojego planu. Niebyłbym niezalezny. Nawet w weekendy - to bieganie też jest związane z jakimś planem - i jeśli mam kilka weekendów do jakiegos biegu to przedewszystkim myślę o tym jak je dla swoich celów wykorzystać.
Tu niestety wychodzi mój egozim - albo coś poświęcę albo zrealizuję mój plan.

To mi się wydaje Janusz - nie jest kwesti aodwagi - ale właśnie egoizmu. Wszyscy jesteśmy egoistami w większym bądź mniejszym stopniu i nie lubimy poświęcać jakichś naszych wygód, przyzwyczajeń i planów.

Ja mógłbym zadeklarować, że mogę czasem biegać z Grześkiem czy z Ryśkiem - ale nie mam czasu - albo muszę z czegoś zrezygnować i bez poświęcania czegoś nie mógłbym z nimi pobiec.

Więc reasumując - Janusz - tu nie chodzi o odwagę - ale o nasz wspólny, wszechogarniający egozim.

Nie bój się własnego cienia!

: 31 sie 2003, 21:50
autor: Janusz
Fredzio, czy myślisz, że miliony (bo już nie tysiące) ludzi na zachodzie, angażujących się w tkzw. wolontariacie to ludzie bez egoizmu, albo z za małym egoizmem? A Ci, jak Ziut, Janek, Kociemba, Przemek, Kingeri, Mifor, i inni, którzy poświęcili wiele godzin swojego wolnego czasu na propagowanie biegania z niewidomymi, co z nimi? - czyżby przeczyli Twojej teorii o wszechogarniającym egoizmie?
Dla mnie osobiście, pobiec w towarzystwie Ryszarda to sama przyjemność, z Grześkiem nie biegałem (słyszałem tylko że jako fachowiec masażysta chętnie odwdzięczyłby się zabiegiem, nie raz to robił). W czym widzisz to poświęcenie? Ja nie jestem specjalnie uzdolniony do poświęceń dla innych. Biegałem z Ryszardem wyłącznie dla swojej satysfakcji. Gdyby nie kontuzja nie wpadłbym na to żeby kogos prosić o zastępstwo, nie robiłem tego wcześniej! Niestety, nie mogę dziś biegać, i nie wiem czy będą mógł  jeszcze biegać, ale Ryszard i Grzesiek są sprawni, potrzebują tylko odrobinę  życzliwości, a nie żadnego poświęcenia! -tak ja to widzę. Biegałem o wygodnej dla siebie porze, startowaliśmy niedaleko mojego domu, na ogół mu odmawiałem, czasem dzwoniłem o nietypowej porze bo akurat miałem ochotę z nim pogadać podczas biegu, nigdy nie odmawiał. BYwało, że wracał godzinami po nocach do domu, łapiąc ostatnie nocne pociągi, bo akurat mnie sie zachciało zrobic jeszcze jedną pętlę po lesie. Ale nie mam specjalnych wyrzutów sumienia, że go tak traktowałem, bo  tych kilkanaście razy Ryszard nie siedział w domu, mógł wyjść i zrobic to co kocha najbardziej - pobiegać, jak wielu z nas. Nie mam żadnych zasług bo nie było żadnych poświęceń, czysty brutalny egoizm, nie wiem czy wszechogarniający, ale na pewno dość prymitywny.

Dziękuję, że odważyłeś się zabrać głos w sprawie.

Nie bój się własnego cienia!

: 07 lip 2004, 19:26
autor: Janusz
Po roku, nie otrzymawszy żadnego oddźwięku, znów pozwalam sobie przypomnieć O TYM