Strona 1 z 1

Smierc biegacza

: 28 lip 2003, 04:41
autor: lezan
Czasem trzeba napisac o rzeczach przykrych, chocby po to aby sie z tego otrzasnac. Nieczesto sie zdarza aby biegacz zmarl w trakcie biegu, tym bardziej ktos, kogo dobrze znalem.
Stewart Matley byl moim kolega z pracy, siedzial przy sasiednim biurku. Byl biegaczem od lat. W mlodosci biegal maratony ponizej 2:40. Teraz, w wieku 56 lat, nieznacznie tylko przekraczal 3 godziny. W czerwcu zaliczyl swoje trzecie Comrades w czasie 8:40.
Dzis rano dowiedzialem sie ze zmarl w sobote na trasie biegu przelajowego w Newcastle.
Postanowilem zamiescic te notke ku Jego pamieci.

Smierc biegacza

: 28 lip 2003, 09:03
autor: Arti
[`]   Bardzo mi przykro ... na pocieszenie dodam ,że dla biegacza to chyba piękna śmierć umrzeć na trasie..choć każdy chciałby żyć jak najdłużej...

Smierc biegacza

: 28 lip 2003, 14:46
autor: joycat
Le¿an, serdeczne wyrazy wspó³czucia.

.. czy znana jest przyczyna Jego ¶mierci?
Co¶ z sercem..?

Smierc biegacza

: 28 lip 2003, 19:04
autor: Ula
Szczere kondolencje lezan.

Smierc biegacza

: 29 lip 2003, 03:53
autor: wojtek
Moim zdaniem facet mial farta .Smierc i podatki sa nieuniknione a umierajac podczas wykonywania swojej pasji to rzecz niezwykla. Tylko wiek nazbyt niski . Facet mogl przebiec jeszcze wiele maratonow .
Ja tez chcialbym tak umrzec . Wcale mnie nie to nie przeraza . O wiele gorzej jest zostac zredukowanym do roli warzywka i czekac na laske Boska . Takiego konca szalenie sie boje ...

Smierc biegacza

: 29 lip 2003, 14:57
autor: Olek
  Fakt - piękna śmierć - tylko jakoś się za szybko zawinął.

Smierc biegacza

: 01 sie 2003, 04:32
autor: lezan
Dziekuje wszystkim. Wlasnie wrocilem z pogrzebu. Stewart zmarl na rozlegly atak serca na osmym kilometrze 25km biegu "King of the Mountains".
Trumna zostala wyprowadzona z kosciola przy dzwiekach muzyki z filmu "Chariots of Fire"...

Smierc biegacza

: 01 sie 2003, 11:25
autor: wojtek
Niedawno w grupie gorali omawialismy smierc dwoch kolegow , ktorzy bedac dobrze wytrenowani , zmarli na atak serca w dosc krotkich odstepach czasu .
Rozmowa zaczela sie od pewnego schematu . Ktos zaczal zalowac straty wspanialych kolegow i doszlo do pewnej demencji jak w Wodnikowym Wzgorzu Richard'a Adams'a . Po prostu ludzie zwykli rozmawiac o smierci jak o nieszczesciu , ktore zdarza sie tylko niektorym lub w ogole ignorowac jej naturalne nastepowanie .
Na koniec rozmowy doszlismy do jednego wniosku - lepiej jest umrzec w pelni sil , w pelni cieszac sie zyciem do ostatniej chwili niz tak jak w ksiazce Swift'a Podroze Guliwera , gdzie glowny bohater natrafil na kolonie ludzi niesmiertelnych i szalenie schorowanych , przeklinajacych swa niesmiertelnosc w obliczu utraconego zdrowia .