Strona 1 z 2
Pytanie osobiste nr 4
: 03 cze 2003, 11:56
autor: krzysiekk
Cześć
Wczoraj miałem dzień urlopu. Byłem niańką, przez 9 godzin pilnowałem moją małą córeczkę. Ta banalna z pozoru!!! czynność pozwoliła mi zdystansować się od tego co ostatnio robię, przede wszystkim popatrzeć inaczej moje bieganie. Ale przejdę do rzeczy.
Czy zdarzyło ci się nie ukończyć biegu? Zejść z trasy? Jakie dramatyczne okoliczności były z tym związane? A może zrezygnowałeś tak po prostu?
Jak później odbierałeś tą sytuację?
Pytanie osobiste nr 4
: 03 cze 2003, 12:06
autor: Arti
Nie zszedłem nigdy jeszcze z trasy, zawsze dobiegam do mety i nawet gdybym miał się czołgać to i tak chcę ukończyć każdy bieg... W Krakowie w 2002 miałem dreszcze i mdłości..ten fajny napój izotoniczny się do tego przyczynił + upał..ale dotarłem do Mety a nawet wbiegłem na METĘ... nie chcę się poddawać..muszę być twardy !!! Skoro trenuję ciężko to sądzę ,że organizm jest przygotowany na pokonanie trasy...

I niech będzie tyle ukonczonych biegów co startów !!!

Pytanie osobiste nr 4
: 03 cze 2003, 12:47
autor: Adam Klein
nieeeee, no to sie nie kwalifikuje do pytań osobistych, krzysiekk - Ty informatyk - jak możesz wprowadzać taka niejedonordnosć w wyppełnianiu danych! Czy nie wiesz czym to grozi? Jak potem dokonac analizy tak niejednorodnego materiału badawczego!!!
Pytanie osobiste nr 4
: 03 cze 2003, 12:52
autor: DaB
Tak, zdarzylo mi sie zejsc z trasy. To bylo na Maratonie Solidarnosci w 1997 r. Do maratonu podchodzilem zielony jak szpinak - nie wiedzialem kompletnie nic o bieganiu tak dlugich dystansow. Oczywiscie bylem przekonany, ze jestem specjalista i pokaze zaraz tu na co mnie stac.
Bez problemu dotarlem do polmetka (1h42) ale dalej to juz byla meka. Na 26 km zaczalem zwalniac, na 29 zaczalem isc, na 31 musialem siasc. Miesnie, sciegna, stawy bolaly mnie potwornie. Glowa mi pekala bo upal panowal nieprzytomny - ponad 30C. Po chwili zjawila sie przy mnie dosc mila biegaczka z Niemiec (Emma z Hamburga - dzieki Emma

) i za punkt honoru postawila sobie, ze dociagnie mnie do mety. Przebieglem jeszcze z nia dwa kilometry no i tu juz pradu zabraklo na dobre. Zszedlem z trasy na 33km.
Dobrze sie stalo, ze pobieglem wtedy tamten maraton i dobrze sie stalo, ze go nie przebieglem, bo:
-wiem co to znaczy 42km i ze do tego dystansu trzeba z duuuuzym szacunkiem podchodzic
-wiem jak reaguje na taki wysilek moj organizm i wiem, ze tych samych bledow juz nie popelnie
-wiem ile wysilku trzeba wlozyc w przygotowania, zeby przebiec maraton
Pytanie osobiste nr 4
: 03 cze 2003, 14:01
autor: krzysiekk
Quote: from FREDZIO on 12:47 pm on June 3, 2003
nieeeee, no to sie nie kwalifikuje do pytań osobistych, krzysiekk - Ty informatyk - jak możesz wprowadzać taka niejedonordnosć w wyppełnianiu danych! Czy nie wiesz czym to grozi? Jak potem dokonac analizy tak niejednorodnego materiału badawczego!!!
Fredzio!
To jest pytanie szczególne, dotykające głębi naszego biegowego istnienia. Pozwala, jak ktoś napisał na forum, wpatrzyć się "otchłani" i zobaczyć, doświadczyć GRANICĘ albo stwierdzić, że jej nie ma. Tych spraw nie wypada obrabiać statystycznie.
Pytanie osobiste nr 4
: 03 cze 2003, 19:35
autor: Adam Klein
No ja oczywiście żartowałem.
Ale to nie jest pytanie o sprawy osobiste - wszystkie sprawy związane z bieganiem sa na tym forum publiczne - a nie osobiste. Nie wspomne już o jak duzo bardziej osobistych czynnościach wykonywanych w trakcie biegania tu rozmawiano

Trzeba było zatytuować temat - Czy zdażylo Ci się zejśc z trasy?.
Pytanie osobiste nr 4
: 03 cze 2003, 19:40
autor: wojtek
To bardzo trudne pytanie .
Kiedys trener mawial - kto raz zejdzie , ten zawsze bedzie schodzil . Jednak rozsadek zawsze powinien gorowac .
Pytanie osobiste nr 4
: 03 cze 2003, 20:00
autor: Arti
Właśnie to zdanie kiedyś Wojtek słyszałem i myślę ,że po takim zejściu już potem człowiek jest słabszy i łatwiej mu zejść z trasy... Ja w każdym razie walczę ze swoimi słabościami i wychodzę zwycięsko bo osiągam metę.. a rozsądek... cóż trzeba trenować wtedy nie popełnia się głupstw..

Pytanie osobiste nr 4
: 03 cze 2003, 21:08
autor: foma
Zaobserwowałem, że często schodzą z trasy bardzo dobrzy zawodnicy, kiedy widzą że nie mają szans w danym biegu na czołowe miejsce i kasę.Trochę ich rozumiem -traktują swoje bieganie zarobkowo i po prostu w ten sposób oszczędzają siły na następny bieg.
Najgorsze dla zawodnika to zejścia spowodowane kontuzją. Pewnie też są przykre takie, gdy zawodnik przekracza limit czasu i np na półmetku biegu organizatorzy go zdejmują, a pewnie jeszcze gorsze gdy pod koniec jego wysiłku/bo np.muszą już puścić ruch w mieście/
Pytanie osobiste nr 4
: 04 cze 2003, 00:29
autor: neutrino
Ja podobnie jak Arti uważam, że jak już się podejmuję startu to muszę dotrzeć do mety. W tym roku na maratonie we Wrocławiu było ciężko, bo jakoś po 30 km doznałem kontuzji, ale masażyści, dłużesz przerwy przy punkcie żywnościowym i jakoś udało mi się ukończyć ten bieg. Pewnie rekonwalescencja po doznanym urazie byłaby krótsza, gdzybym zszedł z trasy, ale musiałem walczyć, w końcu na mecie czekali na mnie tato i przyjaciele.
Pytanie osobiste nr 4
: 04 cze 2003, 08:37
autor: Mirkas
Temat jak wynika z wczesniejszych wiadomości ma 2 strony medalu.Zejdziesz raz to bedziesz schodził częściej.Nie zejdziesz,kiedy naprawdę potrzebujesz i kontuzja i problemy zdrowotne będą trwały dłużej.Pewnie niewielu jest takich którzy umieją to rozeznać. Ja sam jeden bieg skończyłem w karetce ale dobiegłem.Ale też jak raz w biegu zatrzymałem sie to potem łatwiej mi przychodziło tłumaczenie przy nastepnych. Nawet na treningu jak nie zrealizuję planu jestem rozgoryczony.Ale najbardziej przerażają mnie mysli które przychodzą na końcowych kilometrach biegu.Po cholerę ja się mecze? To juz ostatni raz.Gdzie ta chrzaniona meta. Musze biec bo bedzie obciach. Zero zadowolenia z biegu. Strasznie dołujące. Czy macie podobne odczucia?
Pytanie osobiste nr 4
: 04 cze 2003, 09:42
autor: krzysiekk
Mamy podobne odczucia (to znaczy ja też mam). Na szczęście mijają one zazwyczaj kilometr lub dwa przed metą. Często pod wpływem zmęczenia pojawia się pokusa zejścia z trasy. Trzeba ją odrzucić.
Pytanie osobiste nr 4
: 04 cze 2003, 14:19
autor: GiganT
W zasadzie nigdy nie zszedłem z trasy (ukończyłem m.in. 15 maratonów miejskich). Piszę w zasadzie, bo z zeszłym roku zapisałem się na Sudecką Setkę, a ukończyłem tylko maraton. Po prostu psychicznie byłem już tak wypalony, że nie chciało mi się kontynuwać biegu. W tym roku nie jest wykluczone, że postąpię podobnie.
To, że nie zszedłem jeszcze nigdy z trasy nie jest dla mnie powodem do dumy. Po prostu miałem szczęście i poważne kontuzje omijały mnie jak dotąd.
Tydzień temu biegłem maraton w Wiedniu i widziałem ludzi dosłownie mdlejących kilka kilometrów przed metą... Oni na pewno dali z siebie wszystko, a mimo tyo nie ukończyli.
PS. Jaki był cel zadania tego pytania?
Pytanie osobiste nr 4
: 04 cze 2003, 14:26
autor: miroszach
Panowie !!! Liczcie beze mnie. Ja na ostatnich kilometrach przed metą czuję coraz bardziej nasilające się ciarki. Zamiast bólu czuję właśnie coś takiego, nie czuję zmęczenia, o wszystkim wtedy zapominam, liczy się tylko bieg. Dla mnie jest to najważniejsza chwila maratonu (czy półmaratonu). Przyznam się jednak, że w zeszłym sezonie czułem się fatalnie na ostatnich okrązeniach biegu na 3km. Teraz jest juz jednak odwrotnie.
Dodam jeszcze, że czasem schodzę przedwcześnie z treningu. Jest to jednak spowodowane moimi błędami (oj naprawdę wiele można ich popełnić). Mimo, że biegam już 27 miesięcy to mi się nadal to przytrafia. Wczoraj przykładowo planowałem 35km. Musiałem jednak zejść po 23km. Powód śmieszny, nie wziąłem ze sobą żadnego picia, a biegałem przy żarówce od 18.00. W zimie zdarza mi się przykładowo, że ubiorę się zbyt "ciepło" lub zbyt "zimno", również wtedy schodzę przedwcześnie. Nie osłabia jednak to mojej psychiki i na zawodach jestem zawsze zdecydowany dobiec do mety za wszelką cenę z wyjątkiem oczywiście zdrowia. Jak narazie nie zszedłem jeszcze nigdy.
Pytanie osobiste nr 4
: 04 cze 2003, 16:45
autor: DaB
Jestem zdania, ze zejscie z trasy moze byc niekiedy bardziej sensowne niz dobiegniecie do mety za kazda cene. Jesli w perspektywie mamy przejazdzke karetka pogotowia, czy chocby kontuzje to uwazam, ze nie ma sie nad czym rozwodzic - z trasy trzeba zejsc. Dla scislosci dodam, ze nie mam zamiaru usprawiedliwiac wycofywania sie z biegu z jakichs banalnych powodow (bo mnie buty obcieraja, bo pic sie chce, bo za goraco jest, bo cos tam ). Jesli bieg uklada sie dobrze i czuje sie silny to oczywiscie wykorzystam to i nie bede oszczedzal nog bo tez zalezy mi na zyciowce. Ale zdrowia nie zaryzykuje. Mysle, ze po prostu nalezy nabrac do biegania zdrowego dystansu.
Spojrzmy trzezwo na bieganie w naszym wykonaniu. Mimo tego, ze wkladamy duzo wysilku w trening i podchodzimy do zawodow bardzo ambitnie to jest to jednak tylko amatorskie bieganie i nic wiecej. Nie wiem jak inni, ale moim celem jest uprawianie biegania jeszcze przez dlugie lata, bo ja sie bieganiem ciesze, bo kazdy przebiegniety kilometr to dla mnie przyjemnosc.
Znaj proporcjum mocium panie!
(Edited by DaB at 7:16 pm on June 4, 2003)