Łosie na Łosiowych Błotach
: 12 maja 2003, 13:48
Widziałem dziś łosie na Łosiowych Błotach !!!
Postanowiłem pobiegać dziś troszkę dłużej po Łosiowych Błotach. Wyszedłem z domu na Bemowie ok. godz. 11 i po 20 min byłem już na Łosiowych. Chciałem odnaleźć miejsce które już kiedyś mijałem, a nie bardzo wiedziałem dokładnie jak go szukać. Chodziło o charakterystyczne mokradła przy których jest umieszczona wielka tablica z opisem Łosiowych Błot. Szczęśliwie szybko odnalazłem to miejsce i nagle ok. 100m na lewo od ścieżki na drugim końcu mokradeł zobaczyłem wystający zza krzaków łeb łosia. Zamurowało mnie. Natychmiast się zatrzymuję, wytężam wzrok, staram się uwierzyć w to co widzę. Natychmiast przypominają mi się jakieś zasłyszane relacje o widzianych tu przez kogoś łosiach. Szukam argumentów, które potwierdzą prawdziwość tego co widzę. Zaczynają dopadać mnie wątpliwości. Patrzę na ten łeb już 2 lub 3 min , a on ani drgnie. Zaczynam wątpić . To jednak 100m, ja ze swoim marnym wzrokiem patrzę pewnie na jakiś stary pień łudząco podobny do łosiowego łba. Próbuję zajść go od innej strony, wszędzie krzaki które wszystko zasłaniają. Wracam na poprzednie miejsce. Najmniejszej zmiany, ani drgnie - zaczynam być pewny pnia. Jeszcze jedna próba obejścia krzaków bez włażenia do wody. Udaje się. Widzę olbrzymiego łosia w całej okazałości. Następna wątpliwość. Jest zdecydowanie za durzy i nadal ani drgnie. No tak ,to przecież ścieżka dydaktyczna, ale kto postawił makietę łosia w tak źle widocznym miejscu? 10 m na lewo od tego olbrzyma zauważam zad drugiego łosia. To jakoś jeszcze bardziej upewnia mnie do wersji z atrapami. Dla całkowitej pewności robię troszkę hałasu gwiżdżę, klaskam w dłonie. Atrapa większego łosia obróciła łeb. Czuje się tak szczęśliwy jak bym wygrał kupę szmalu w totolotka. Łoś zaczyna powolny spacer wzdłuż mokradeł. Obserwuję to wszystko już 10 min. Słyszę za plecami jakieś odgłosy ze ścieżki. Zbliża się jakiś biegacz. Macham do niego sycząc cicho, chce mu pokazać łosie nie płosząc ich. Nie zwraca na mnie uwagi i biegnie dalej. Nie wytrzymuję i krzyczę za nim "Łosie, łosie". Biegacz staje i łamaną polszczyzną mówi że nie rozumie po Polsku. Zaczynam machać rękoma nad głową udając rogi i muczę. Natychmiast zdaję sobie sprawę że nieźle człowieka wystraszyłem. Nawet jestem zdziwiony, że odważył się zejść ze ścieżki za gęste krzaki. Pokazuje mu ręką parę łosi. Gościowi opada szczęka i tak stoimy jeszcze ze dwie min aż łosie odchodzą. Biegacz wyrzuca z siebie cała masę zachwytów i podziękowań po angielsku. Nie możemy pogadać, ale obaj czujemy to samo. W drodze powrotnej jestem cały czas podekscytowany. Przecież to tylko 20 min truchtu od mojego domu, tuż na obrzeżach wielkiego, betonowego osiedla.
(Edited by Kociemba at 1:58 pm on May 12, 2003)
Postanowiłem pobiegać dziś troszkę dłużej po Łosiowych Błotach. Wyszedłem z domu na Bemowie ok. godz. 11 i po 20 min byłem już na Łosiowych. Chciałem odnaleźć miejsce które już kiedyś mijałem, a nie bardzo wiedziałem dokładnie jak go szukać. Chodziło o charakterystyczne mokradła przy których jest umieszczona wielka tablica z opisem Łosiowych Błot. Szczęśliwie szybko odnalazłem to miejsce i nagle ok. 100m na lewo od ścieżki na drugim końcu mokradeł zobaczyłem wystający zza krzaków łeb łosia. Zamurowało mnie. Natychmiast się zatrzymuję, wytężam wzrok, staram się uwierzyć w to co widzę. Natychmiast przypominają mi się jakieś zasłyszane relacje o widzianych tu przez kogoś łosiach. Szukam argumentów, które potwierdzą prawdziwość tego co widzę. Zaczynają dopadać mnie wątpliwości. Patrzę na ten łeb już 2 lub 3 min , a on ani drgnie. Zaczynam wątpić . To jednak 100m, ja ze swoim marnym wzrokiem patrzę pewnie na jakiś stary pień łudząco podobny do łosiowego łba. Próbuję zajść go od innej strony, wszędzie krzaki które wszystko zasłaniają. Wracam na poprzednie miejsce. Najmniejszej zmiany, ani drgnie - zaczynam być pewny pnia. Jeszcze jedna próba obejścia krzaków bez włażenia do wody. Udaje się. Widzę olbrzymiego łosia w całej okazałości. Następna wątpliwość. Jest zdecydowanie za durzy i nadal ani drgnie. No tak ,to przecież ścieżka dydaktyczna, ale kto postawił makietę łosia w tak źle widocznym miejscu? 10 m na lewo od tego olbrzyma zauważam zad drugiego łosia. To jakoś jeszcze bardziej upewnia mnie do wersji z atrapami. Dla całkowitej pewności robię troszkę hałasu gwiżdżę, klaskam w dłonie. Atrapa większego łosia obróciła łeb. Czuje się tak szczęśliwy jak bym wygrał kupę szmalu w totolotka. Łoś zaczyna powolny spacer wzdłuż mokradeł. Obserwuję to wszystko już 10 min. Słyszę za plecami jakieś odgłosy ze ścieżki. Zbliża się jakiś biegacz. Macham do niego sycząc cicho, chce mu pokazać łosie nie płosząc ich. Nie zwraca na mnie uwagi i biegnie dalej. Nie wytrzymuję i krzyczę za nim "Łosie, łosie". Biegacz staje i łamaną polszczyzną mówi że nie rozumie po Polsku. Zaczynam machać rękoma nad głową udając rogi i muczę. Natychmiast zdaję sobie sprawę że nieźle człowieka wystraszyłem. Nawet jestem zdziwiony, że odważył się zejść ze ścieżki za gęste krzaki. Pokazuje mu ręką parę łosi. Gościowi opada szczęka i tak stoimy jeszcze ze dwie min aż łosie odchodzą. Biegacz wyrzuca z siebie cała masę zachwytów i podziękowań po angielsku. Nie możemy pogadać, ale obaj czujemy to samo. W drodze powrotnej jestem cały czas podekscytowany. Przecież to tylko 20 min truchtu od mojego domu, tuż na obrzeżach wielkiego, betonowego osiedla.
(Edited by Kociemba at 1:58 pm on May 12, 2003)