Strona 1 z 1

Zagadka poetycka

: 11 kwie 2003, 10:02
autor: stachnie
                                        Witam!

W związku ze zbliżającymi się startami zeskanowałem i zOCRowałem wiersz pewnego znanego poety. Ciekawe, czy ktoś rozpozna, o kogo chodzi...

Maraton

Biegnę, biegnę, biegnę, biegnę, biegnę - bardzo długo biegnę,
Bo muszę przebiec czterdzieści kilometrów -
Biegnę, biegnę, biegnę, słaniam się, potykam się o bieżnię,
Nie mogę jeść, nie mogę spać, kielicha wypić też nie,
A właśnie wypić miałbym chęć, niech to cholera weźmie,
Lecz nie - bez końca biec, potykać się o bieżnię.

A Gwinejczyk Sam Broke
Jakby skrzydła miał u nóg,
A jeszcze wczoraj kto tylko mógł
Zapewniał, że ten cały Broke
To nasz przyjaciel i nasz druh!

Ładny przyjaciel, nie ma co,
nie zwolni, nie pomoże,
Gdy złapię drugi oddech, to
Dogonię go być może!
Po drugim trzeci musi przyjść,
Przy czwartym wszystko będzie dobrze,
A już przy piątym to jak nic
Nadrobić straty zdążę!

A tymczasem Sam Broke
Formę ma jak młody bóg,
A jeszcze wczoraj kto tylko mógł
Zapewniał, że ten cały Broke
To nasz przyjaciel i nasz druh!

Maraton trwa, a ja mam dość, pot mi zalewa oczy,
Gwinejczyk ciągle gna, psiakość, i nawet się nie spocił,
Ciekawe, czyby też tak gnał gdzieś u nas na północy,
Ten Broke, czy jak go tam zwał, ech, dać by w dziób swołoczy!

Gdyby w nim tkwił sportowy duch,
Toby się razem ze mną wlókł,
Tak zrobiłby prawdziwy druh!
To nie Sam Broke, ale Sam - wróg!!!


Pozdrawiam,

Sławomir Stachniewicz.

Zagadka poetycka

: 11 kwie 2003, 13:10
autor: Pit
Wysocki ale nie Wojtek:)
???

Zagadka poetycka

: 11 kwie 2003, 13:32
autor: stachnie
Brawo! Włodzimierz (Władymir) Wysocki. Oprócz tego, napisał trochę wierszy o innych dyscyplinach. Najbardziej mi się podobają "O łyżwiażu-krótkodystansowcu któremu kazano biec na 10 km" oraz o szachach (w którym grać w szachy polecono bodajże bokserowi)  ;)

S.

Zagadka poetycka

: 13 kwie 2003, 20:28
autor: miroszach
Mógłbys je też zeskanować?

Zagadka poetycka

: 14 kwie 2003, 13:57
autor: Kiniak
Czy jest o dżokejce, co nie chciała Niemca?
A na poważnie, gdzie to można znaleźć?

Zagadka poetycka

: 14 kwie 2003, 15:02
autor: stachnie
Quote: from Kiniak on 2:57 pm on April 14, 2003
Czy jest o dżokejce, co nie chciała Niemca?
Nie przypominam sobie  ;)
A na poważnie, gdzie to można znaleźć?
Jeśli się ma szczęście, to w antykwariacie, na giełdzie lub jakiejś księgarni?

S.

Zagadka poetycka

: 14 kwie 2003, 16:27
autor: wojtek
Czy ma kto dostep do wierszy Wierzynskiego ?
To w koncu zloty medalista olimpijski !

Zagadka poetycka

: 17 kwie 2003, 11:39
autor: stachnie
Na życzenie Miroszacha:


Włodzimierz Wysocki

Królewska gra


Darłem się: "Czyście na łeb upadli?
Ja rozegrać mam szachowy mecz?!"
A w klubie mówią: "Inni też grywali
I twierdzili, że to łatwa rzecz.

Tylko wiedz, że Fiszer to arcymistrz,
On przez sen obmyśla ruchy wież
I wygrywa nawet z najlepszymi..."
"- Dobra nasza - mówię. - Zobaczymy.
Na Fiszera znajdę sposób też!"

Ech, muskuły wy stalowe,
Palce zwinne moje wy,
Ech, figury wy szachowe
Od G7 po D3!

Kumpel-piłkarz radził: - "Walcz, nie pękaj,
On o twoich planach nie wie nic,
Zabezpiecz sobie tył, skrzydłowych daj na centrum
I na pole karne środkiem idź!"

Ćwiczę ostro sprinty, krótki dystans,
Wylewam w łaźni pot i śpię jak głaz,
Cały dzień nie schodzę z lodowiska -
Z taką formą nawet arcymistrza
W proch rozniosę. Nie ma ze mną szans!

Ech, bicepsy wy wspaniałe,
Rozrośnięty karku mój,
Ech, wy laufry czarne, białe,
Czeka nas zawzięty bój!

"Nie spiesz się, osłaniaj lewą oko" -
Kumpel-bokser też nie szczędził rad.
"W korpus bij i w zwarcie wchodź z doskoku,
Potem haka w szczękę, żeby padł".

Tu honor klubu waży się na szali,
Przeciwnik nie uniknie ostrej gry,
Dwanaście partii z Talem rozegrałem:
W pokera, bilard, oczko i makao,
I orzekł Tal: "Zwycięzcą będziesz ty"

Ech, mocarne moje dłonie,
Prężnych mięśni giętka stal,
Ech, wy konie moje, konie,
Zaprawione w setkach walk!

A w bufecie, zresztą znakomitym,
Mówił kucharz: - "Żarcia trochę weź,
Ty ze swoim, bracie, apetytem,
Przeciwnika z kopytami zjesz!

Siądź na chwilę, pomyśl o jedzeniu,
To i owo do plecaka włóż,
Zaraz jakąś tzecz przygotujemy,
Fiszer, Szyfer, choć szachowy geniusz,
Pewnie lubi wrzucić coś na ruszt!"

Ech, dorodne moje członki,
Najwspanialsza w świecie broń,
Przed zaśnięciem - ledwie pionki,
Z rana każdy jak ten koń!

***

Cały jestem w strachu od tych szachów,
Ale siedzę twardo niby głaz,
Fotoreporterzy z aparatów
Raz po raz pstrykają mój en face.

Mnie tam byle co nie imponuje,
Fotoreporterów w nosie mam,
Dobrze, że w te szachy grać nie umiem -
Szyfer za cholerę nie skapuje,
Jaki ja wykombinuję plan!

Wybrał białe, właśnie grę otwiera,
W białych to podobno niezły spec,
Zrobił pionkiem ruch E2 - E4;
Jak to szło? Stąd - tu... Aha, już jest!

Teraz ja. Tu trzeba pogłówkować,
Jak przez tajgę nocą - w tę czy w tę?
Kurcze blade, która to królowa?
Wiem, że chodzi jak się jej podoba -
Za to koń jak nasze ruskie "G".

Dobrze, że mi koleś wyklarował,
Jak te pionki stawiać: chłopak - zuch!
Okazało się, że całkiem prawidłowo
Z przerażenia wykonałem ruch.

Myślę tylko, żeby nie dać plamy,
0 kucharzu myślę - ten się zna!
Zamiast laufrów dać by parę szklanek,
Z mistrzem świata wygrałbym raz dwa!

Pifer wszystkie puszcza w ruch figury,
Z lewa, z prawa, z boku, w tył i w przód,
A mój król mizerny coś i chudy...
Z takim królem grać? Daremny trud!

Patrzę, Szyper za widelec chwyta,
Będzie jadł. Ja bym przekąsił też,
Gdyby jeszcze wypić tak z pół litra...
Ale pić nie wolno, bo to mecz.

Głodny jestem, no zrozumcie sami,
Dali omlet, kawę - też mi wikt,
Szachownica lata przed oczami,
Wieże mylą mi się wciąż z asami,
Laufer plącze mi się z damą pik...

Widzę szansę, toteż ryzykuję,
Może do mnie się uśmiechnie los,
Już ja go, skubańca, zaszachuję,
Byle tylko do tej damki dojść.

Pocę się i nogi mam jak z waty,
Coś by trzeba bić - najwyższy czas,
Wieżę? Nie, natychmiast da mi mata.
W mordę go? Tak jakby nie wypada,
W końcu gram z człowiekiem pierwszy raz.

Pyszer chamsko mi obronę łamie,
Tę indyjską - pionem chce mnie bić,
Dawny konflikt Indii z Pakistanem
Mimowolnie przemknął mi przez myśl.

Kiedy gram, nie lubię głupich żartów,
Na obronę mam metody dwie,
Jeśli Fiszer pójdzie na zaparte,
Ja go siup za kark i przerzut barkiem,
Albo ruch wykonam - pionem w łeb.

Najważniejsza rzecz - zachować formę,
Nie wiadomo, co przyniesie los,
W szachach przecież nawet zwykły pionek
Może z czasem - no, trenując - do hetmana dojść.

Pifer za to jakby coś nerwowy,
Wstaje, siada, chce przerywać grę,
Inny termin mi zaproponował -
Już usłyszał, że bezproblemowo
Sto pięćdziesiąt kilo w sztandze rwę.

Popatrzyłem na tę lichą postać,
A gdy mego króla zagnał w kąt,
Marynarkę zdjąwszy dla pewności
Z wolna wstałem i poplułem w dłoń.

I zaległa w całej sali cisza,
Gdy potężną zacisnąłem pięść,
I wyraźnie każdy mógł usłyszeć,
Jak sam Fiszer, znakomity Fiszer
Zgadza się remisem skończyć mecz.



Wiersz pochodzi ze zbioru "Nie ma mnie..."
Tłum. Michał B. Jagiełło
Wydawnictwa Radia i Telewizji, 1991