Blizniacy na starcie
: 28 mar 2003, 21:20
Ultramaraton Comrades nalezy do najciezszych biegow tego typu w Afryce. Szczyci sie on tez dluga historia. Odbywa sie rokrocznie (z 5-letnia przerwa w czasie wojny) od 1921 roku. Bieg jest poswiecony pamieci zolnierzy poleglych w Afryce podczas pierwszej wojny swiatowej. 87-kilometrowa trasa prowadzi z Pietermaritzburga do Durbanu lub odwrotnie (tzn. co roku zmieniany jest kierunek biegu). Dokladnie dwukrotnie dluzszy odcinek pokonywac mial 150 lat wczesniej pewien Zulus, ktory 2 razy w tygodniu biegl z Pietermaritzburga do Durbanu po gazete dla swego pana. Droga tam i z powrotem zajmowala mu podobno 12 godzin.
Sergio Motsoeneng byl 16.06.1999 roku jednym z ok. 20-tu tysiecy biegaczy, ktorzy o 6-ej rano wystartowali w 74-ym juz z kolei ultramaratonie Comrades. Nalezal on do grupy faworytow. Jego zyciowka w "normalnym" maratonie to 2:13. Byc moze marzyla mu sie slawa jaka cieszyl sie genialny ultramaratonczyk Bruce Fordyce. W latach 1981-1990 tylko jeden jedyny raz nie wygral on wyscigu Comrades.
Po przebiegnieciu 20 kilometrow, Sergio wpadl na kilka sekund do przydroznej toalety. Z toalety wyszedl juz nie ten sam biegacz i to w doslownym tego slowa znaczeniu. Bieg kontynuowal bowiem juz nie Sergio lecz jego brat Sefako. Kolejna zmiana nastapila w toalecie na 40-ym kilometrze, do ktorej Sergio podjechal samochodem. Sergio tez byl tym z braci, ktory przekroczyl linie mety. Pula nagrod dla pierwszych 10 zawodnikow wynosila 610.000 randow (ok.100 tys. euro). Motsoeneng byl dopiero 9-ty i musial zadowolic sie tysiacem euro.
Osoba, ktora nabrala podejrzen byl Nick Bester, kolega z druzyny Sergio. Dotychczas byl on zawsze bez wyjatku szybszy, tym razem przybiegl jako 13-ty, krotko za Motsoeneng. Poczatkowo podejrzewal on, ze tajemnica tkwi w dopingu. Gdy jednak po miesiacu ogloszono wyniki kontroli antydopingowej, ktora wykazala, iz Sergio jest "czysty", Nick nie mogac pogodzic sie ze swa porazka, postanowil poszkac przyczyn niespodziewanego zwyciestwa swego klubowego kolegi. Zdobyl i uwaznie przegladnal tysiace zdjec, ktore byly zrobione podczas biegu. Jego uwage zwrocily dwa z nich. Na obydwu widnial Sergio, z tym ze raz mial rozowy zegarek, raz kremowy i w dodatku raz na lewej, a raz na prawej rece!
Sergio Motsoeneng musial oddac swoj medal i wygrana (zwrocil tylko medal, tlumaczyl sie, ze wygrana podarowl swemu schorowanemu ojcu, ktory zdziwil sie niezmiernie gdy przeczytal o tym w gazecie). Oszust zapewnia, ze gdy w 2009, po uplywie 10-letniego zakazu startow, pobiegnie znowu w Comrades, uczyni to juz na wlasna reke, tzn. bez pomocy brata.
kledzik
Sergio Motsoeneng byl 16.06.1999 roku jednym z ok. 20-tu tysiecy biegaczy, ktorzy o 6-ej rano wystartowali w 74-ym juz z kolei ultramaratonie Comrades. Nalezal on do grupy faworytow. Jego zyciowka w "normalnym" maratonie to 2:13. Byc moze marzyla mu sie slawa jaka cieszyl sie genialny ultramaratonczyk Bruce Fordyce. W latach 1981-1990 tylko jeden jedyny raz nie wygral on wyscigu Comrades.
Po przebiegnieciu 20 kilometrow, Sergio wpadl na kilka sekund do przydroznej toalety. Z toalety wyszedl juz nie ten sam biegacz i to w doslownym tego slowa znaczeniu. Bieg kontynuowal bowiem juz nie Sergio lecz jego brat Sefako. Kolejna zmiana nastapila w toalecie na 40-ym kilometrze, do ktorej Sergio podjechal samochodem. Sergio tez byl tym z braci, ktory przekroczyl linie mety. Pula nagrod dla pierwszych 10 zawodnikow wynosila 610.000 randow (ok.100 tys. euro). Motsoeneng byl dopiero 9-ty i musial zadowolic sie tysiacem euro.
Osoba, ktora nabrala podejrzen byl Nick Bester, kolega z druzyny Sergio. Dotychczas byl on zawsze bez wyjatku szybszy, tym razem przybiegl jako 13-ty, krotko za Motsoeneng. Poczatkowo podejrzewal on, ze tajemnica tkwi w dopingu. Gdy jednak po miesiacu ogloszono wyniki kontroli antydopingowej, ktora wykazala, iz Sergio jest "czysty", Nick nie mogac pogodzic sie ze swa porazka, postanowil poszkac przyczyn niespodziewanego zwyciestwa swego klubowego kolegi. Zdobyl i uwaznie przegladnal tysiace zdjec, ktore byly zrobione podczas biegu. Jego uwage zwrocily dwa z nich. Na obydwu widnial Sergio, z tym ze raz mial rozowy zegarek, raz kremowy i w dodatku raz na lewej, a raz na prawej rece!
Sergio Motsoeneng musial oddac swoj medal i wygrana (zwrocil tylko medal, tlumaczyl sie, ze wygrana podarowl swemu schorowanemu ojcu, ktory zdziwil sie niezmiernie gdy przeczytal o tym w gazecie). Oszust zapewnia, ze gdy w 2009, po uplywie 10-letniego zakazu startow, pobiegnie znowu w Comrades, uczyni to juz na wlasna reke, tzn. bez pomocy brata.
kledzik