Jaki błąd popełnił Kowalski ???
: 13 maja 2002, 19:22
To miał być normalny trening. Kowalski z chęcią wyruszył z domu, by pokonać truchtem swoje 13km. Trasę znał doskonale, nic go nie mogło zaskoczyć. Wiedział gdzie będzie miał pod górkę, wiedział gdzie będzie mógł odpocząć. Dodatkowo wszystko się ułożyło do tego treningu "perfekt". Dobrze się ostatnimi dniami odżywiał, wszamał spaghetti 4 godziny temu, ba nawet się zdrzemną godzinkę przed biegiem. Nikt nie truł mu nad głową "gdzie lezie". Nie był przetrenowany, wreszcie niedawno kupił sobie nowy strój sportowy, który jeszcze bardziej upodabniał go do zawodowego sportowca, wzbudzając pojekiwania napotkanych na treningu dziewczyn. Pozytywnie usposobiny Kowalski marszem pokonał pare kilometrów, sumiennie sie w trakcie rozgrzewając. Był wieczór, słonecznego dnia, temperatura w sam raz, pogoda wręcz wymarzona do biegania. Rozgrzany Kowalski zamknął oczy, próbując się skupić i "zakodować" trasę. Trwał tak 30 sek, otworzył oczy i ruszył.....
Początek biegu - optymalny, dokładnie swoim 4:30m/km. Szybko złapał swój codzienny rytm. Pierwsze kilometry to zaciemniony lasek. Płynął lesnymi duktami. Nic ani nikt go nie rozpraszał. Wokół zero człowieka, tylko co jakis czas czmychające gdzieniegdzie sarny i polne myszy. Nie musiał świadomie podtrzymywać tempa. Nogi same rwały do przodu, przy czym biegły dokładnie to co powinny. 3 kroki wydech, 3 kroki wdech. Kowalski begł zespolony z naturą. Po pierwszych 3 kilometrach zerknął na zagarek. Czas idealny, nawet pare sekund szybciej. Kowalski biegł dalej. Dalej leciały kilometry, a on czył się wspaniale. 4km, 5km, kiedy mijał kapliczkę na 6km zdał sobie sprawę, że coś zaczyna rozpraszać jego dotychczasową harmonię biegu. To nie nogi go zaczęły boleć, to nie pragnienie nie pozwalało mu biec swoim codzinnym rytmem. To było coś innego, z czym spotkał się na teningu pierwszy raz. Biegło mu się ciężej. Czasy na to wskazywały. Nogi juz nie rwały tak ochoczo do przodu. Jednak Kowalski miał charakter i nie dawał za wygraną:"Zaplanowałem 13kilo w 58:30, to tak musi być" Teraz już na siłę musiał podtrzymywać swoje 4:30. Poczuł, że bardziej się męczy, ale na treningach biegał juz szybciej, więć był pewny, że zrobi to co zaplanował. Jednak "to coś innego" zdawało się być silniejsze. Biegł jeszcze pół kilometra, kiedy ostatecznie go pokonało.
Zaczął iść, do domu miał jeszcze ładnych 5 km. Szło mu sie jeszcze ciężej niż biegło. Pot wystąpił mu na skroni. Regulawał tempo marszu zwalniając od czasu do czasu. Zaczął sapać. Mijał napotkanych ludzi nie zwracając na nich najmniejszej uwagi. Droga do domu dłuzyła mu się niesamowicie. Miał parę kryzysów, kiedy prawie juz zrezygnował. Wreszcie, po długiej godzinie, rozradowany ujrzał róg swojego domu, który rozwiązywał wszystkie jego problemy, kończył najtrudniejszy trening w jego życiu.
...kiedy godzinie później, zrelaksowany i odprężony siedział w domu, drapiąc się po głowie zastanawiał się jaki błąd popełnił.
Jaki błąd popełnił Kowalski ?????
Początek biegu - optymalny, dokładnie swoim 4:30m/km. Szybko złapał swój codzienny rytm. Pierwsze kilometry to zaciemniony lasek. Płynął lesnymi duktami. Nic ani nikt go nie rozpraszał. Wokół zero człowieka, tylko co jakis czas czmychające gdzieniegdzie sarny i polne myszy. Nie musiał świadomie podtrzymywać tempa. Nogi same rwały do przodu, przy czym biegły dokładnie to co powinny. 3 kroki wydech, 3 kroki wdech. Kowalski begł zespolony z naturą. Po pierwszych 3 kilometrach zerknął na zagarek. Czas idealny, nawet pare sekund szybciej. Kowalski biegł dalej. Dalej leciały kilometry, a on czył się wspaniale. 4km, 5km, kiedy mijał kapliczkę na 6km zdał sobie sprawę, że coś zaczyna rozpraszać jego dotychczasową harmonię biegu. To nie nogi go zaczęły boleć, to nie pragnienie nie pozwalało mu biec swoim codzinnym rytmem. To było coś innego, z czym spotkał się na teningu pierwszy raz. Biegło mu się ciężej. Czasy na to wskazywały. Nogi juz nie rwały tak ochoczo do przodu. Jednak Kowalski miał charakter i nie dawał za wygraną:"Zaplanowałem 13kilo w 58:30, to tak musi być" Teraz już na siłę musiał podtrzymywać swoje 4:30. Poczuł, że bardziej się męczy, ale na treningach biegał juz szybciej, więć był pewny, że zrobi to co zaplanował. Jednak "to coś innego" zdawało się być silniejsze. Biegł jeszcze pół kilometra, kiedy ostatecznie go pokonało.
Zaczął iść, do domu miał jeszcze ładnych 5 km. Szło mu sie jeszcze ciężej niż biegło. Pot wystąpił mu na skroni. Regulawał tempo marszu zwalniając od czasu do czasu. Zaczął sapać. Mijał napotkanych ludzi nie zwracając na nich najmniejszej uwagi. Droga do domu dłuzyła mu się niesamowicie. Miał parę kryzysów, kiedy prawie juz zrezygnował. Wreszcie, po długiej godzinie, rozradowany ujrzał róg swojego domu, który rozwiązywał wszystkie jego problemy, kończył najtrudniejszy trening w jego życiu.
...kiedy godzinie później, zrelaksowany i odprężony siedział w domu, drapiąc się po głowie zastanawiał się jaki błąd popełnił.
Jaki błąd popełnił Kowalski ?????