Dębno'2002 najlepsze
: 15 kwie 2002, 13:30
Dębno to najlepiej zorganizowany i "najuprzejmiejszy" maraton na świecie!!!
Trasa oznakowana co 1km, napoje izotoniczne, jedzenie, punkty odświeżania, masażu, fajna trasa, super pogoda (nawet niebiosa były łaskawe).
Ale najlepsze było za metą. Po minięciu linii mety (gdzie otrzymałem medal i komplet do biegania - super!!!) natychmiast pojawił się ktoś, kto zaprowadził mnie do "salonu masażu", wskazał prysznic. Ledwo zdążyłem się odświeżyć na korytarzu zostałęm zagadnięty przez bardzo miłą dziewczynę, która zapytała "Czy ma Pan może ochotę na posiłek?" - oczywiście miałem. Zaprowadzono mnie do stołówki, posadzono za stołem zadano pytania preferencje kulinarne - i za chwilę stał przede mną talerz pysznej grochówki, kiełbasa, chleb, herbata i... pełna niepodzianek torba. W trakcie spożywania strawy odnalazła mnie żona z dzieckiem. Nieśmiałe pytanie o możliwość podgrzania dzidziowego "obiadku", zakończyło się żywą reakcją Pani Profesor (której uczennice zajmowały się strudzonymi biegaczami) i za chwilę obiadek był podgrzany. Wszystkim smakowało. Przez cały czas dziewczyny, pod czujnym okiem Pani Profesor, krążyły pomiędzy stolikami pytając, czy aby czegośc nie brakuje.
Byliśmy naprawdę pod wrażeniem (nie omieszkaliśmy powiedzieć o tym Pani Profesor) obiecując, że za rok znów się zjawimy.
Aha...W trakcie biegu każdy był dopingowany po imieniu (organizatorzy musieli chyba porozdawać NA CAŁEJ TRASIE listy startowe!)
Pozdrawiam was i organizatorów maratonu w Dębnie!
Trasa oznakowana co 1km, napoje izotoniczne, jedzenie, punkty odświeżania, masażu, fajna trasa, super pogoda (nawet niebiosa były łaskawe).
Ale najlepsze było za metą. Po minięciu linii mety (gdzie otrzymałem medal i komplet do biegania - super!!!) natychmiast pojawił się ktoś, kto zaprowadził mnie do "salonu masażu", wskazał prysznic. Ledwo zdążyłem się odświeżyć na korytarzu zostałęm zagadnięty przez bardzo miłą dziewczynę, która zapytała "Czy ma Pan może ochotę na posiłek?" - oczywiście miałem. Zaprowadzono mnie do stołówki, posadzono za stołem zadano pytania preferencje kulinarne - i za chwilę stał przede mną talerz pysznej grochówki, kiełbasa, chleb, herbata i... pełna niepodzianek torba. W trakcie spożywania strawy odnalazła mnie żona z dzieckiem. Nieśmiałe pytanie o możliwość podgrzania dzidziowego "obiadku", zakończyło się żywą reakcją Pani Profesor (której uczennice zajmowały się strudzonymi biegaczami) i za chwilę obiadek był podgrzany. Wszystkim smakowało. Przez cały czas dziewczyny, pod czujnym okiem Pani Profesor, krążyły pomiędzy stolikami pytając, czy aby czegośc nie brakuje.
Byliśmy naprawdę pod wrażeniem (nie omieszkaliśmy powiedzieć o tym Pani Profesor) obiecując, że za rok znów się zjawimy.
Aha...W trakcie biegu każdy był dopingowany po imieniu (organizatorzy musieli chyba porozdawać NA CAŁEJ TRASIE listy startowe!)
Pozdrawiam was i organizatorów maratonu w Dębnie!