BIEGACZ
: 23 sty 2002, 15:48
Jako lodzianin nie moglem odmowic sobie wziecia udzialu w biegu sylwestrowym w Arturowku. Impreza bardzo udana itp, ale nie o tym chce pisac. Pragne opowiedziec Wam o BIEGACZU.
Wsrod uczestnikow biegu glownego (9 km), rozgrywanego na osniezonych druzkach, nie do konca przygotowanych do biegania (snieg na 1/4 dlugosci trasy byl ubity jedynie stopami uczestnikow) byl czlowiek poruszajacy sie na kulach. Niski, w tanim dresie i bardzo tanich butach, BIEGACZ dotkniety kalectwem. Pierwszy raz zobaczylem go na linii startu. Nastepnie mijalem go podczas biegu (poruszal sie oczywiscie wolniej od przecietnego runnera). Gdy sie zblizalem, akurat sie potknal i przewrocil. Natychmiast podbieglismy by mu pomoc, ale powstrzymal nas i wprawnym ruchem uniosl sie z kolan i wrocil do biegu. W koncu widzialem jego finisz, przybiegl oczywiscie ostatni.
Potem jeszcze zostal zaproszony przez prowadzacego zawody do mikrofonu, gdzie oswiadczyl, ze spieszy się, bo ma przed soba jeszcze jeden bieg tego dnia oraz dodal: "bieganie jest najwazniejsze w moim zyciu".
Już wtedy dalo mi to do myslenia i przyznam, ze BIEGACZ mocno mna poruszyl.
Nie dlatego, bym zazdroscil mu priorytetu. Ja tego o bieganiu powiedziec nie moge. Pomyslalem raczej, jak latwo jest mi w pelni sprawnemu, bawic się w bieganie. To, co dotad uznawalem za swoje mniejsze i wieksze zwyciestwa (pierwszy maraton, treningi podczas pogody, gdy nikomu nie chcialo się wychodzic z domu, wczesne wstawanie) stalo się blade i nieznosnie latwe.
Ale kolejna refleksja jest już bardziej optymistyczna. Ludzie, nie znamy swoich granic, albo prezyzyjniej mowiac wcale nie leza one tam, gdzie nam się wydaje. Nasze najwyzsze szczyty gina w cieniu wiekszych gor, ale je tez mozemy zdobyc. Trzeba tylko to uczynic, taj jak robi to BIEGACZ.
Wsrod uczestnikow biegu glownego (9 km), rozgrywanego na osniezonych druzkach, nie do konca przygotowanych do biegania (snieg na 1/4 dlugosci trasy byl ubity jedynie stopami uczestnikow) byl czlowiek poruszajacy sie na kulach. Niski, w tanim dresie i bardzo tanich butach, BIEGACZ dotkniety kalectwem. Pierwszy raz zobaczylem go na linii startu. Nastepnie mijalem go podczas biegu (poruszal sie oczywiscie wolniej od przecietnego runnera). Gdy sie zblizalem, akurat sie potknal i przewrocil. Natychmiast podbieglismy by mu pomoc, ale powstrzymal nas i wprawnym ruchem uniosl sie z kolan i wrocil do biegu. W koncu widzialem jego finisz, przybiegl oczywiscie ostatni.
Potem jeszcze zostal zaproszony przez prowadzacego zawody do mikrofonu, gdzie oswiadczyl, ze spieszy się, bo ma przed soba jeszcze jeden bieg tego dnia oraz dodal: "bieganie jest najwazniejsze w moim zyciu".
Już wtedy dalo mi to do myslenia i przyznam, ze BIEGACZ mocno mna poruszyl.
Nie dlatego, bym zazdroscil mu priorytetu. Ja tego o bieganiu powiedziec nie moge. Pomyslalem raczej, jak latwo jest mi w pelni sprawnemu, bawic się w bieganie. To, co dotad uznawalem za swoje mniejsze i wieksze zwyciestwa (pierwszy maraton, treningi podczas pogody, gdy nikomu nie chcialo się wychodzic z domu, wczesne wstawanie) stalo się blade i nieznosnie latwe.
Ale kolejna refleksja jest już bardziej optymistyczna. Ludzie, nie znamy swoich granic, albo prezyzyjniej mowiac wcale nie leza one tam, gdzie nam się wydaje. Nasze najwyzsze szczyty gina w cieniu wiekszych gor, ale je tez mozemy zdobyc. Trzeba tylko to uczynic, taj jak robi to BIEGACZ.