Pierwszy maraton - z jakich powodów?
: 08 maja 2018, 13:04
Jakie mieliście powody podejmując decyzję przebiegnięcia swojego pierwszego maratonu?
Zainspirował mnie temat z innego wątku -> https://bieganie.pl/forum/viewtopic.php ... 27#p939827
Pytanie jest skierowane do osób, które mają już choć jeden maraton biegowy za sobą, ale jeśli ktoś jeszcze go nie przebiegł, a taki ma plan i wie dlaczego chce to zrobić, to jak najbardziej może się wypowiedzieć.
***
Zacznę od siebie.
Biegam już sporo czasu, ale nie biegałem w ogóle zawodów - to temat odrębny.
pod koniec 2010 r. zacząłem pracę w Warszawie. Była tam ekipa truchtaczy, którzy przygotowywali się do maratonu we wrześniu. Nikt tam nie wiedział, że biegam.
Nie biegałem wtedy dystansów dłuższych niż 22-25 km. Postanowiłem po cichu przygotować się do tego maratonu i zaskoczyć "co niektórych" - tak więc był to pomysł typowo egoistyczny.
O swoim pomyśle powiedziałem koledze ze studiów, mieszkał w Warszawie, ale pracował w innej instytucji.
Swoje treningi wydłużyłem i wszystko szło dość ładnie, ale w okolicach maja zacząłem obserwować regres.
Zbyt dobrze znałem swój organizm i wiedziałem, że to nie przetrenowanie, aczkolwiek na początku zwalałem winę na zmęczenie: cotygodniowe dojazdy Szczecin-Warszawa-Szczecin.
Z czasem jednak było coraz gorzej. Sam wymusiłem serię badań lekarskich.
Przez kilka miesięcy byłem diagnozowany. Bieganie oczywiście zawiesiłem.
Niestety ale okazało się, że jestem poważnie chory. Leczenie wykluczyło mnie z biegania na kilka lat - zastąpiłem je innymi sportami wdrażanymi sukcesywnie, wszystko w porozumieniu z lekarzami.
Mój kolega, o którym wspomniałem wyżej, podjął decyzję w 2012 r., że skoro ja nie mogłem (walczyłem wtedy o swoje życie), to on się przygotuje i pobiegnie w Warszawie maraton w "mojej intencji" - nie wiem jak to inaczej nazwać.
Maraton pobiegł we wrześniu 2013 r. biegnąc z kartką "Biegnę dla Jarka". Nie był biegaczem, ale też nie był kanapowcem. Przygotowywał się ponad rok i by sobie krzywdy nie zrobić leciał spokojnie, kończąc z czasem ponad 4h. W roku 2014 pobiegł jeszcze raz już sam dla siebie z celem złamania 4h, który spokojnie zrealizował. Więcej maratonów nie biegał.
Taka była jego przygoda i motywacja połączona z moją osobą.
Ja od początku 2014 r. wznowiłem treningi biegowe - przeplatałem je z innymi sportami.
Postanowiłem w 2015 r. przebiec "zaległy" maraton. Miała to być też Warszawa, ale inny kolega namówił mnie wtedy na majowy maraton w Opolu.
Pobiegłem ten opolski maraton, tym razem ja miałem kartkę na plecach "Krzysiek - dziękuję" - dedykowałem ten bieg koledze z Warszawy.
Taka była historia mojego pierwszego maratonu. Trochę przydługa, ale taka też była - rozłożona na lata.
Powód pierwotny był trochę egoistyczny, ale finalnie już miałem inną motywację.
Może podzielicie się swoimi "powodami" przebiegnięcia pierwszego maratonu?
Edit:
Dodam, że w tym roku w końcu zapisałem się na wrześniowy maraton warszawski.
Będzie tam biegł mój kolega z Warszawy oraz kolega z Opola - dzięki mnie już wcześniej poznali się
Zainspirował mnie temat z innego wątku -> https://bieganie.pl/forum/viewtopic.php ... 27#p939827
Pytanie jest skierowane do osób, które mają już choć jeden maraton biegowy za sobą, ale jeśli ktoś jeszcze go nie przebiegł, a taki ma plan i wie dlaczego chce to zrobić, to jak najbardziej może się wypowiedzieć.
***
Zacznę od siebie.
Biegam już sporo czasu, ale nie biegałem w ogóle zawodów - to temat odrębny.
pod koniec 2010 r. zacząłem pracę w Warszawie. Była tam ekipa truchtaczy, którzy przygotowywali się do maratonu we wrześniu. Nikt tam nie wiedział, że biegam.
Nie biegałem wtedy dystansów dłuższych niż 22-25 km. Postanowiłem po cichu przygotować się do tego maratonu i zaskoczyć "co niektórych" - tak więc był to pomysł typowo egoistyczny.
O swoim pomyśle powiedziałem koledze ze studiów, mieszkał w Warszawie, ale pracował w innej instytucji.
Swoje treningi wydłużyłem i wszystko szło dość ładnie, ale w okolicach maja zacząłem obserwować regres.
Zbyt dobrze znałem swój organizm i wiedziałem, że to nie przetrenowanie, aczkolwiek na początku zwalałem winę na zmęczenie: cotygodniowe dojazdy Szczecin-Warszawa-Szczecin.
Z czasem jednak było coraz gorzej. Sam wymusiłem serię badań lekarskich.
Przez kilka miesięcy byłem diagnozowany. Bieganie oczywiście zawiesiłem.
Niestety ale okazało się, że jestem poważnie chory. Leczenie wykluczyło mnie z biegania na kilka lat - zastąpiłem je innymi sportami wdrażanymi sukcesywnie, wszystko w porozumieniu z lekarzami.
Mój kolega, o którym wspomniałem wyżej, podjął decyzję w 2012 r., że skoro ja nie mogłem (walczyłem wtedy o swoje życie), to on się przygotuje i pobiegnie w Warszawie maraton w "mojej intencji" - nie wiem jak to inaczej nazwać.
Maraton pobiegł we wrześniu 2013 r. biegnąc z kartką "Biegnę dla Jarka". Nie był biegaczem, ale też nie był kanapowcem. Przygotowywał się ponad rok i by sobie krzywdy nie zrobić leciał spokojnie, kończąc z czasem ponad 4h. W roku 2014 pobiegł jeszcze raz już sam dla siebie z celem złamania 4h, który spokojnie zrealizował. Więcej maratonów nie biegał.
Taka była jego przygoda i motywacja połączona z moją osobą.
Ja od początku 2014 r. wznowiłem treningi biegowe - przeplatałem je z innymi sportami.
Postanowiłem w 2015 r. przebiec "zaległy" maraton. Miała to być też Warszawa, ale inny kolega namówił mnie wtedy na majowy maraton w Opolu.
Pobiegłem ten opolski maraton, tym razem ja miałem kartkę na plecach "Krzysiek - dziękuję" - dedykowałem ten bieg koledze z Warszawy.
Taka była historia mojego pierwszego maratonu. Trochę przydługa, ale taka też była - rozłożona na lata.
Powód pierwotny był trochę egoistyczny, ale finalnie już miałem inną motywację.
Może podzielicie się swoimi "powodami" przebiegnięcia pierwszego maratonu?
Edit:
Dodam, że w tym roku w końcu zapisałem się na wrześniowy maraton warszawski.
Będzie tam biegł mój kolega z Warszawy oraz kolega z Opola - dzięki mnie już wcześniej poznali się