Strona 1 z 2
(Z)męczenie (się)
: 31 lip 2001, 15:13
autor: ania
Nie bardzo wiem jak sformułować to pytanie i mam nadzieję, że zrozumiecie o co pytam.
Jak ma się zmęczenie podczas startów do tego co robicie na treningach? Czy startując dajecie z siebie wszystko?
Kiedyś Robert napisał (jeśli dobrze zrozumiałam), że ścigając się na 10 k ma tętno ok. 180. Mnie takie tempo, przez dłużej niż 20 min. wydaje się zabójcze (inna sprawa, to to, że nie lubię się BARDZO męczyć). Czy to kwestia przyzwyczajenia do męczarń startowych czy po wielu latach treningów już nie boli?
Jak jest z Wami Starzy Wyjadacze?
(Z)męczenie (się)
: 31 lip 2001, 15:36
autor: Ziut
Tak bardzo szybko, bo muszę uciekać.
Znam kolegów, którzy obojetnie jaki to dystans w zakresie 3 - 12 km, pokonują go z tą samą prędkością.
Inaczej nie umieją.
Myslę, że są to braki w treningu o zmiennym tempie.
Trzeba robić jakieś formy, w których tętno jest podwyższone.
Lecę!!!
(Z)męczenie (się)
: 31 lip 2001, 15:45
autor: ania
Czyli to kwestia przyzwyczajenia czy też wytrenowania, tak? I czy mam rozumieć, że potem to nie boli, bo o to mi chodziło?
(Z)męczenie (się)
: 31 lip 2001, 15:52
autor: Ziut
Może tak - przyzwyczajenie do ekstremalnego wysiłku.
Dla mnie start w biegu na 5 czy 10 km to wielka "męczarnia". W sensie fizycznym nie jest to nic przyjemnego. Ale osiągnięty czas jest wykładnikiem mojego stanu ducha po biegu.
Tętno wytrenowanego biegacza po biegu bardzo szybko spada. Np zaraz po biegu mam 180, a po minucie np 150, a po 5 min normalne.
Zmęczenie zawsze boli tak samo. Kwestia jak szybko mija.
(Z)męczenie (się)
: 31 lip 2001, 16:01
autor: RobertD
Był taki kolega, który zawsze na treningu był lepszy niż na zawodach. Ja kiedys też przesadzałem i na treningu robiłem taki sam "zachrzan". Wszystko biegałem "na maxa", oprócz zwykłego rozbiegania. Teraz już tak nie jest. Chociaż, żeby trening miał jakies efekty trzeba się pomęczyć. Jak bardzo - to już kwestia własnej oceny, czy opłaca się zrobić lżejszy trening, czy trzeba przycisnąć. Ocena oczywiscie musi być też oparta o jakis plan treningowy i cel jaki sobie postawisz. Generalnie jednak dużo prosciej zmusić się do dużego wysiłku na zawodach, gdzie jest się z kim poscigać. Dlatego teraz na treningu zostawiam sobię trochę luzu, za to staram się robić dużo startów. Jeszcze w zeszłym roku było odwrotnie, choć też nie była to zła droga, bo miałem "życiówki", ale w swoich własnych jednoosobowych biegach dookoła osiedla. Trochę kiepsko, bo nie ma się komu pochwalić takim wynikiem. Co do przyzwyczajenia do męczarni startowych - oczywiscie. Start uznaję za dobry, kiedy pod koniec dochodzi do momentu, że mówię sobie "już nie mogę". Jeżeli taki kryzys nie nadejdzie, oznacza to, że nie pobiegłem na maksimum możliwosci. A jesli chodzi o tętno - zależy od wieku, a także od treningu. W zeszłym roku osiągałem maksimum 182, w tym roku bez problemu 183, a biegałem same 10tki. Chodzi oczywiscie o tętno ustabilizowane, czyli to w srodkowej fazie biegu (trzeci-siódmy kilometr). Na początku tętno jest niższe, na koniec dużo wyższe.
(Z)męczenie (się)
: 31 lip 2001, 19:08
autor: Bartek Sz
Ja staram się na zawodach dać z siebie wszystko. Na mecie czuję się fatalnie. W większości przypadków na końcówie biegu modlę się żeby mieć już to za sobą. Na następny dzień jestem słaby, obolały. Dzień po zawodach odpoczywam. Wydaje mi się, że im lepiej się jest wytrenowanym tym lepiej znosi się zmęczenie. Najważniejsza jest systematyka. Jeżeli trenuję od czasu do czasu - to potem jest na prawdę ciężko.
Na zawodach zawsze łatwiej jest dać z siebie wszystko. Ta adrenalinka robi swoje

(Z)męczenie (się)
: 31 lip 2001, 19:16
autor: Janek
A ja powtórzę myśl Tomka Grabowskiego, wygłoszoną chyba po jednym z maratonów warszawskich: "Nogi są mądre". Dotyczy to chyba raczej biegów długodystansowych. Ja po prostu za pośrednictwem mózgu wrzucam do organizmu takie dane, jak dystans do przebiegnięcia, pogoda, wytrenowanie, samopoczucie, możliwość spotkania znajomych kibiców, szansa na życiówkę. Potem sprawa idzie w dół i nogi jakoś same wiedzą, jak szybko biec. Oczywiście na imprezach sportowych daję trochę więcej czadu. I jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się zejść z trasy - program nie uwzględnia takiego wariantu.
(Z)męczenie (się)
: 31 lip 2001, 19:36
autor: ania
Pytam, bo nie wiem czy ja właściwie tego chcę. Lubię biegać i lubię startować ale chyba boję się bólu. Jeśli ten ból startowy to normalna rzecz, to może jestem w stanie taki komunikat wysłać do oragnizmu, który nie będzie rozpaczliwie krzyczał, żebym natychmiast przestała.
He, he, a nie ma takiej metody treningowej, żeby biec szybko i się nie zmęczyć?
(Z)męczenie (się)
: 31 lip 2001, 21:16
autor: Janusz
Ania napisała: He, he, a nie ma takiej metody treningowej, żeby biec szybko i się nie zmęczyć?
Bardzo ciekawe pytanie . Stawiam je sobie od wielu lat i nie tylko przy okazji biegania. Zawsze kiedy mam stosowną okazję, pytam o to sportowych mistrzów i trenerów. Mistrz R. K., w jednym z wywiadów, powiedział o swoim zwycięskim wyczynie na ostatniej olimpiadzie, że od pewnego etapu, był to dla niego zwykły spacer. Chodziło, jeśli dobrze pamiętam, o tętno 172/min (jego ówczesne progowe) i bodajże 20 km do mety.
Lubię podawać przykłady z naszych GP W-wy. Otóż, na jednym z ostatnich biegów, na którym został uzyskany jeden z najlepszych wyników w historii tej imprezy, towarzyszyłem zwycięzcy na całym dystansie, (ja biegłem na kozie

). Obserwowałem jego długie sprężyste susy, a lekkość z jaką je wykonywał wskazywała na brak najmniejszego zmęczenia. Ciągle kontrolowałem tempo, i zachęcałem go do zwiększania wysiłku, marząc o ustanowieniu przez niego nowego rekordu trasy. Nagle na 9 km przeżyłem coś wstrząsającego. Oto doszło do mych uszu przeraźliwe: "uumieramm..."; ale wypowiedziane z taką sugestywnością, że sam o mało nie umarłem z wrażenia. Ten sam biegacz, który pokonując dystans 10km w niespełna 33 min, potrafi swobodnie konwersować nie mając cienia zadyszki, przy tym podkręconym wówczas tempie, nie było wątpliwości że dał z siebie maksimum.
33 minuty na 10km…, a więc tempo, które na ogół zapewnia w tych biegach miejsce na podium. Czy to tempo nie męczącej swobodnej przebieżki, czy morderczego wysiłku? Jak ktoś zauważył: wszystko jest względne. Dla mnie dziś, nawet 39 minut na tym dystansie, jest okazją do intymnego kontaktu z kostuchą.
Pamiętam jak podczas maratonu w Amsterdamie, słynny Abel Anton (aktualny mistrz świata), wystartował z planem przebiegnięcia tylko pierwszych 5 km, wyłącznie ze wzgl. komercyjnych. Okazało się jednak, że choć po 5 km wyłączył się z czołówki, kontynuował bieg nadal, towarzysząc najszybszym paniom. Zrobił sobie, ot taką przebieżkę, już całkiem free of charge, dla czystej przyjemności, oczywiście poniżej 2:30.
Myśląc o tym wszystkim, musi powstawać pytanie: czymże jest morderczy wyczyn, a czym nie męczące truchtanie...? he, he.

(Z)męczenie (się)
: 31 lip 2001, 21:23
autor: ania
Powstaje jeszcze jedno pytanie: czym jest to pośrodku?
(Z)męczenie (się)
: 01 sie 2001, 00:24
autor: Bartek Sz
Może dobrym, mocnym treningiem mającym na celu pobicie własnej życiówki

(Z)męczenie (się)
: 01 sie 2001, 07:46
autor: JacekZ
Tylko do jakiego wieku można tą życiówkę poprawiać
a kiedy jest to już tylko walka o utrzymanie stanu posiadania.
(Z)męczenie (się)
: 01 sie 2001, 10:51
autor: Cewuneta
Czy to oznacza, ze codzienne truchtanie nie pozwoli mi na swobodne przebiegniecie w przyszlosci 10 km? Bieganie sprawia mi wiele przyjemnosci, ale chyba podobnie jak Ania nie lubie sie przemeczac (tak do bolu). Na razie zadowalam sie biegami na 5 km, ale ...
(Z)męczenie (się)
: 01 sie 2001, 12:32
autor: ania
Takie uchtanie napweno rozwija. Truchtając i stopniowo zwiększałam dystans - do 20 km, które mogę w zasadzie bez strasznego wyczerpania, pokonać. Problemem jest tylko prędkość, taki bieg zajmuje mi ok. 2 godzin.
(Z)męczenie (się)
: 01 sie 2001, 12:52
autor: Ziut
Janusz
Uwzględniając problemy Ani można Twoje ostatnie zdanie przekonwertować na:
"Czym że jest niemęczący wyczyn i mordercze truchtanie".
Aniu
Śmiem twierdzić, że wszystko możesz wytrenować. Jeżeli lubisz biegać to wystarczy wpleść w Twój trening trening tempowy.
Mój pomysł dla Ciebie. Zakładam, że Twój trening polega na bieganiu iluś tam kilometrów w ulubionym tempie. Powiedzmy 5:30/km. Chociaż nie wiem czy to kontrolujesz. Musisz mieć jakąś trasę lub odcinek, na którym dokonujesz pomiaru w trakcie biegu. Najlepszym rozwiązaniem jest stadion. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby raz w tygodniu wejść na bieżnię. I pobiec np 3km lub 3x1km (na początek) w tempie o 5sek/km lepszym i potem to rozwijać. Ważne, aby bardzo delikatnie zmuszać organizm do większego wysiłku.