Komentarz do artykułu Bieganie przestało się opłacać
: 16 maja 2017, 03:54
Skomentuj artykuł Bieganie przestało się opłacać
Bieganie, Trening, Maraton, Plany Treningowe - największe biegowe forum w Polsce!
https://bieganie.pl/forum/
Moim zdaniem to nie tak, że bieganie przestało się opłacać - będąc Europejczykiem biegającym regularnie 2:08-2:10 naprawdę można sporo zarabiać. Wystarczy spojrzeć na Henryka Szosta. Z tego co słyszałem startowe, które swego czasu proponowano mu za starty w Japonii są naprawdę niezłe.To tylko przyczynek do dyskusji na temat tego czy jest szansa na to, żebyśmy mieli w Polsce mocnych zawodników. Raczej nie ma. Bieganie po prostu przestało się opłacać (dotyczy to tylko białych, bogatych społeczeństw). Musimy poczekać pewnie kilkaset lat aż wzrośnie poziom bogactwa w Kenii i Etiopii, czyli aż im się przestanie chcieć.
BLOG: https://bieganie.pl/blogi/danielmichalak/Start miałem późno bo o godzinie 15.10 (planowo!)
Przed-biegowe nerwy
Rano wstałem, wyszedłem na spacer z psem, zjadłem śniadanie, odpocząłem trochę i idę na autobus, nagle zapomniałem jednej rzeczy… wkradł się stres i złość, więc zawróciłem do domu, wziąłem zgubę i poszedłem ponownie na autobus. Dotarłem oławskim PKS-em do Wrocławia, następnie poszedłem na tramwaj, wsiadłem w tramwaj i pojechałem na stadion olimpijski o godzinie 13:10. Witam się z kolegami i słyszę: „Daniel start jest o 16:45″. Momentalnie mnie zamurowało… zacisnąłem pięść ze złości. Tak przesiedziałem rozmawiając z rywalami i kolegami do 14:45. Później kibicowaliśmy wspólnie znajomym na 1500 metrów, o 15:30 zacząłem rozgrzewkę na spokojnie, bo przecież i tak ponad godzina do startu, biegnę sobie truchcikiem 10 minut nawet niecałe i przychodzi trener, mówi: „Daniel mam nadzieję, że kończysz rozgrzewkę, zaraz biegniesz”. Po raz kolejny mnie zamurowało… Jak to? Przecież start za godzinę! A nie jednak znów przesuwamy czas ale o godzinę szybciej. Wchodzę więc ledwo rozgrzany na bieżnię, odhaczam się u organizatora, koledzy również nie zadowoleni z obrotu spraw. Po 3 przebieżkach słyszę od organizatora: „Startujecie za 30 minut”. Uwaga! Nie zamurowało mnie, tym razem zacząłem się śmiać, i myślałem „Jakieś jaja”… nie wspomnę o tym, że zegar nie działał, ale i wyniki mierzone ze stopera i nie zostaną wpisane do Domtela (baza wyników każdego zawodnika). W końcu o 16:10 wystartowały dziewczyny na 3000 metrów. Zakładam kolce jeszcze z 2 przebieżki jakieś skipy na luźniej nodze i o 16:30 ustawiam się na linii (w tym momencie mógłbym zakończyć ten wpis).
Owszem, Henryk Szost, jeden z najlepszych białych maratończyków na świecie, legitymujący się wybitnymi wynikami może liczyć na przychody ze sportu podobne do trzecioligowego piłkarza.Biegający Filozof pisze:Moim zdaniem to nie tak, że bieganie przestało się opłacać - będąc Europejczykiem biegającym regularnie 2:08-2:10 naprawdę można sporo zarabiać. Wystarczy spojrzeć na Henryka Szosta. Z tego co słyszałem startowe, które swego czasu proponowano mu za starty w Japonii są naprawdę niezłe.To tylko przyczynek do dyskusji na temat tego czy jest szansa na to, żebyśmy mieli w Polsce mocnych zawodników. Raczej nie ma. Bieganie po prostu przestało się opłacać (dotyczy to tylko białych, bogatych społeczeństw). Musimy poczekać pewnie kilkaset lat aż wzrośnie poziom bogactwa w Kenii i Etiopii, czyli aż im się przestanie chcieć.
Pewnie zarabiał trochę więcej, ale nie twierdzę, że to wystarczająco dużo.hatek pisze: Owszem, Henryk Szost, jeden z najlepszych białych maratończyków na świecie, legitymujący się wybitnymi wynikami może liczyć na przychody ze sportu podobne do trzecioligowego piłkarza.
Albo, przekładając na niesportowców, średniej klasy Dyrektora w polskiej firmie albo zupełnie szeregowego kierownika w zachodnioeuropejskiej.
Eee, z tym "multum wyrzeczeń" to bym polemizowała, po prostu niektórym taki styl życia opowiada, innym - nie, więc wybierają inny . Wielu ludzi żyje z punktu widzenia innych z "masą wyrzeczeń" - choć się są Szostem, i tę "masę wyrzeczeń" widzą tylko inni - ze swojego punktu widzenia.hatek pisze:Pytanie czy multum wyrzeczeń, których musi dokonywać takiej klasy zawodnik zrekompensuje mu te dochody i fakt, że będzie je miał przez 10-15 lat.
I z tym stwierdzeniem też bym polemizowała, bo aż tak dramatycznie w tych latach 90-tych to już nie było, żeby biegać w trampkach po lesie (w obawie przed sąsiadami), a z drugiej strony i dziś masa uprawiających sport ludzi wcale nie potrzebuje suplementów, pulsometrów i innych gadżetów a mimo tego całkiem dobrze biegają .Taka w której ambitny gość latał w trampkach po lesie, żeby go sąsiedzi nie widzieli i nakręcał 2:45 w maratonie nie mając pojęcia o suplementacjach, pulsach, taperingach i krioterapii.
Przepraszam, wyszła ze mnie niestety niechęć do "modnego tłumu" biegaczo-blogerów, których najbardziej widaćbeata pisze:Eee, z tym "multum wyrzeczeń" to bym polemizowała, po prostu niektórym taki styl życia opowiada, innym - nie, więc wybierają inny . Wielu ludzi żyje z punktu widzenia innych z "masą wyrzeczeń" - choć się są Szostem, i tę "masę wyrzeczeń" widzą tylko inni - ze swojego punktu widzenia.hatek pisze:Pytanie czy multum wyrzeczeń, których musi dokonywać takiej klasy zawodnik zrekompensuje mu te dochody i fakt, że będzie je miał przez 10-15 lat.
Dla mnie np. większym wyrzeczeniem jest konieczność chodzenia do pracy w stałym rytmie (a i tak nie chodzę na przepisowe 8h), więc wolałabym jednak mieć tryb życia zawodowego sportowca, tym bardziej, że kiedyś tam byłam blisko i wiem, jak to jest .
I z tym stwierdzeniem też bym polemizowała, bo aż tak dramatycznie w tych latach 90-tych to już nie było, żeby biegać w trampkach po lesie (w obawie przed sąsiadami), a z drugiej strony i dziś masa uprawiających sport ludzi wcale nie potrzebuje suplementów, pulsometrów i innych gadżetów a mimo tego całkiem dobrze biegają .Taka w której ambitny gość latał w trampkach po lesie, żeby go sąsiedzi nie widzieli i nakręcał 2:45 w maratonie nie mając pojęcia o suplementacjach, pulsach, taperingach i krioterapii.
Zgoda ale perspektywy w innych dziedzinach życia tysiąc razy mniejszeAdam Klein pisze:Zaprawdę powiadam Ci, w Kenii jest tysiąc razy większy burdel.