Najgorszy bieg w waszej karierze
: 02 mar 2015, 22:08
Polacy lubią narzekać a i przy okazji niedzielnego wydarzenia, w którym prawie wziąłem udział chciałem zaprosić Was do dyskusji o najgorszym dla Was biegu.
Bieg może być najgorszy pod względem organizacji, słabego wyniku (z różnych przyczyn) w każdym razie taki, który zapamiętaliście i chcecie się pochwalić
Może to co najgorsze uda się finalnie "przekuć" w jakieś pozytywy - ktoś poczyta i się zastanowi na przyszłość
Dla mnie takim wydarzeniem był Bieg Tropem Wilczym 2015 (Bieg Pamięci Żołnierzy Wyklętych) w Woliborzu.
Miałem w tą niedzielę nic nie biegać bo choroby mnie męczyły i nie chciałem od razu po przerwie przegiąć ale tak mnie nosiło, że hej W lokalnej Nowo Rudzkiej gazecie wyczytałem, że w miejscowości Wolibórz przy okazji obchodów Pamięci Żołnierzy Wyklętych robią bieg na 1963 metry to uznałem, że muszę pobiec. Wioska ta blisko od moich teściów (jakieś 3-5 km) więc logistycznie żadna wyprawa. Ubrałem się, żonie nudziłem, że jedziemy i ma robić zdjęcia no i żeśmy pojechali.
Podejrzanie trochę wyglądał opis tego wydarzenia na oficjalnej stronie www bo nic poza nazwiskiem i numerem tel. nie było (a w innych miejscowościach ładnie rozpisane) ale ok. Skoro piszą w prasie znaczy wszystko jest/będzie.
Na miejscu okazało się, że jest stolik, facet z listą i reklamówką koszulek oraz trochę dzieci z rodzicami. Podchodzę i pytam czy można się zapisać a on do mnie, że w sumie on nic nie organizuje a tylko ma swoją listę dzieci (znaczy jakiś nauczyciel). Ale będzie zaraz organizator to czekać. No to czekamy. Zeszło się jeszcze trochę dzieci, o dziwo jedna dorosła kobieta w sportowym stroju i wszyscy stoją. Hmm... bieg coś mocno kameralny sie szykuje ale OK, przyjechałem to pobiegnę.
Pojawił się w końcu następny facecik - znaczy organizator. Żona moja jak go zobaczyła powiedziała, że nic z tego nie będzie bo to znany w okolicy "zakręt" (bez obrazy) i jak on coś organizuje to niemożliwe by wyszło (coś wspólnego ze sportem to on lokalnie ma bo ćwiczy niby młodzież, jakiś klub sportowy założył czy jakoś tak). No i oczywiście ów osobnik począł się miotać. Rozkładać jakiś pachołki przy starcie, czyścić trasę z wyimaginowanych gałązek. Oczywiście też miał swoją listę dzieci, koszulki im rozdawał a mnie obchodził szerokim łukiem.
Podobno w całej tej kompanii był jeszcze 3 organizator ale obaj powyżsi nawet nie wiedzieli kto to i czy wogóle będzie.
Ciśnienie mi wzrosło, myślę co ja tu robię ale ok jeszcze czekam bo mówił ten drugi, że jak już swoim rozda to będzie myślał co dalej. Zrobiło się za 10 minut do startu, pojawił się 1 (słownie jeden) dorosły startujący (już oczywiście w koszulce) znaczy, że ktoś lokalny i wiedział z kim gadać.
Przy okazji doszło do moich uszu jak ma wyglądać bieg czyli Organizator nr. 2 wszystkim głośno klarował, że do połowy trasy wszyscy biego-maszerują za nim a niech nikt go nie raczy wyprzedzić. Z powrotem do już można coś pobiec.
Niestety tu już nie wytrzymałem. Powiedziałem żonie, że robimy w tył zwrot idziemy do samochodu i do domu. I tak skończył się mój pierwszy bieg, w którym nie pobiegłem
Nie chciałbym wyjść na marudę ale ludzie, porażka na całego. Ja rozumiem, że miejscowość mała ale jak ktoś chce robić bieg to niech się za to zabiera z sensem (albo niech go nie robi jak nie umie). Do tej pory nawet jak biegłem w podobnej wielkości dziurach to zawsze ludzie potrafili się zorganizować na tyle, że bieg to zawsze przypominało. A tu nie wiem o co kaman. Była chyba możliwość wydrzeć od fundacji koszulki, medale to chłopaki skorzystali, wzięli.
Ani to świętowanie było, ani zachęcanie do sportowej aktywności. No ok, dla "ich" dzieci to może. Strasznie żałuję, że się tam wybrałem bo wystarczyło pojechać 15 km dalej do Wałbrzycha a tam bieg ten miał stosowniejszą oprawę i wyglądał jak powinien.
No i niedziela bez biegu. Świeżego powietrza zażyłem za to stojąc 40 minut wśród ludzi, którzy nic nie robią, nic nie widzą...
Bieg może być najgorszy pod względem organizacji, słabego wyniku (z różnych przyczyn) w każdym razie taki, który zapamiętaliście i chcecie się pochwalić
Może to co najgorsze uda się finalnie "przekuć" w jakieś pozytywy - ktoś poczyta i się zastanowi na przyszłość
Dla mnie takim wydarzeniem był Bieg Tropem Wilczym 2015 (Bieg Pamięci Żołnierzy Wyklętych) w Woliborzu.
Miałem w tą niedzielę nic nie biegać bo choroby mnie męczyły i nie chciałem od razu po przerwie przegiąć ale tak mnie nosiło, że hej W lokalnej Nowo Rudzkiej gazecie wyczytałem, że w miejscowości Wolibórz przy okazji obchodów Pamięci Żołnierzy Wyklętych robią bieg na 1963 metry to uznałem, że muszę pobiec. Wioska ta blisko od moich teściów (jakieś 3-5 km) więc logistycznie żadna wyprawa. Ubrałem się, żonie nudziłem, że jedziemy i ma robić zdjęcia no i żeśmy pojechali.
Podejrzanie trochę wyglądał opis tego wydarzenia na oficjalnej stronie www bo nic poza nazwiskiem i numerem tel. nie było (a w innych miejscowościach ładnie rozpisane) ale ok. Skoro piszą w prasie znaczy wszystko jest/będzie.
Na miejscu okazało się, że jest stolik, facet z listą i reklamówką koszulek oraz trochę dzieci z rodzicami. Podchodzę i pytam czy można się zapisać a on do mnie, że w sumie on nic nie organizuje a tylko ma swoją listę dzieci (znaczy jakiś nauczyciel). Ale będzie zaraz organizator to czekać. No to czekamy. Zeszło się jeszcze trochę dzieci, o dziwo jedna dorosła kobieta w sportowym stroju i wszyscy stoją. Hmm... bieg coś mocno kameralny sie szykuje ale OK, przyjechałem to pobiegnę.
Pojawił się w końcu następny facecik - znaczy organizator. Żona moja jak go zobaczyła powiedziała, że nic z tego nie będzie bo to znany w okolicy "zakręt" (bez obrazy) i jak on coś organizuje to niemożliwe by wyszło (coś wspólnego ze sportem to on lokalnie ma bo ćwiczy niby młodzież, jakiś klub sportowy założył czy jakoś tak). No i oczywiście ów osobnik począł się miotać. Rozkładać jakiś pachołki przy starcie, czyścić trasę z wyimaginowanych gałązek. Oczywiście też miał swoją listę dzieci, koszulki im rozdawał a mnie obchodził szerokim łukiem.
Podobno w całej tej kompanii był jeszcze 3 organizator ale obaj powyżsi nawet nie wiedzieli kto to i czy wogóle będzie.
Ciśnienie mi wzrosło, myślę co ja tu robię ale ok jeszcze czekam bo mówił ten drugi, że jak już swoim rozda to będzie myślał co dalej. Zrobiło się za 10 minut do startu, pojawił się 1 (słownie jeden) dorosły startujący (już oczywiście w koszulce) znaczy, że ktoś lokalny i wiedział z kim gadać.
Przy okazji doszło do moich uszu jak ma wyglądać bieg czyli Organizator nr. 2 wszystkim głośno klarował, że do połowy trasy wszyscy biego-maszerują za nim a niech nikt go nie raczy wyprzedzić. Z powrotem do już można coś pobiec.
Niestety tu już nie wytrzymałem. Powiedziałem żonie, że robimy w tył zwrot idziemy do samochodu i do domu. I tak skończył się mój pierwszy bieg, w którym nie pobiegłem
Nie chciałbym wyjść na marudę ale ludzie, porażka na całego. Ja rozumiem, że miejscowość mała ale jak ktoś chce robić bieg to niech się za to zabiera z sensem (albo niech go nie robi jak nie umie). Do tej pory nawet jak biegłem w podobnej wielkości dziurach to zawsze ludzie potrafili się zorganizować na tyle, że bieg to zawsze przypominało. A tu nie wiem o co kaman. Była chyba możliwość wydrzeć od fundacji koszulki, medale to chłopaki skorzystali, wzięli.
Ani to świętowanie było, ani zachęcanie do sportowej aktywności. No ok, dla "ich" dzieci to może. Strasznie żałuję, że się tam wybrałem bo wystarczyło pojechać 15 km dalej do Wałbrzycha a tam bieg ten miał stosowniejszą oprawę i wyglądał jak powinien.
No i niedziela bez biegu. Świeżego powietrza zażyłem za to stojąc 40 minut wśród ludzi, którzy nic nie robią, nic nie widzą...