chyba nie znasz zbyt dobrze angielskiego albo nie łapiesz ironii
Ironia ma to do siebie, że czasem można się nią zakryć, ukrywając swoje prawdziwe intencje (trochę jak słowo-wytrych "konwencja" - czyli luzik, bez spinki, to tylko konwencja) - kto nie był w sytuacji, by po to, aby załagodzić sytuację, przekonywał swojego rozmówcę, że wcześniejsza wypowiedź była "w oczywisty sposób ironiczna". Może i ten artykuł jest ironiczny, jednak ciekawi mnie, jak to udowodnisz, jeśli znajdzie się ktoś inny, kto zamiast ironii wyczuwa w nim niechęć. Wall Street Journal to nie blog, na którym można opublikować zabawny wpis w stylu "Każdy biegacz to dupek" - mimo iż artykuł jest w luźniejszej sekcji (op-ed), to jednak nie powinien zostawiać otwartej furtki do różnych interpretacji, bo można wówczas zacząć podejrzewać, że służy tylko wygenerowaniu jak największej liczby kliknięć w sekcji komentarzy z racji bycia kontrowersyjnym.
Tekst jest też niespójny. Po pierwsze, w USA istnieją dziesiątki tysięcy albo i więcej naklejek na samochodach, i to takich, które wydaje się, że są dużo bardziej irytujące - od polityki, przez religię i kwestie obyczajowe, po osiągnięcia własne - i wszystkie one obliczone są na zwrócenie uwagi (tylko i wyłącznie temu służą), więc jest kompletnie nieuzasadnione, dlaczego to akurat te sprowokowały ten artykuł - stąd też jest dla mnie słaby już w punkcie wyjścia. Dalej, pytanie w akapicie rozpoczynającym się od "Why would someone get up..." jest tak niedorzeczne, że zgadzam się, trudno zinterpretować je inaczej, niż jako ironię - ale w takim razie od czapy jest akapit "Ok, I know, this isn't the case for all runners." Jeśli ironia, to po co w takim razie w jednym jedynym akapicie brać w obronę "prawdziwych" biegaczy? Przecież to wszystko jest i tak z przymrużeniem oka, nie? Mógłbym napisać jeszcze więcej, ale muszę jeszcze pójść wymienić lusterko w samochodzie (nie żartuję!), które na pewno zahaczył i wyłamał jeden z tych samozwańczych fejsbukowych biegaczy, co to ich tyle lata ostatnio po ulicach (tu żartuję)
I na koniec wolałbym Qba, abyś powstrzymał się od ocennej analizy moich kompetencji językowych - nie znasz mnie, więc chyba jeden wpis to trochę mało, być stawiał takie diagnozy. Ja ze swojej strony nie powiem nic na temat Twojej znajomości języka angielskiego, natomiast będzie mi miło, jeśli przy kolejnej okazji po prostu się ze mną nie zgodzisz i wyrazisz swoją opinię, a nie ocenisz mnie.