Adam, ale u amatora podstawowym problemem jest czas. Zrób kilkanaście godzin treningu przy rodzinie i pracy. Ja teraz trenuję 12-13h/tydz i się autentycznie wypruwam, nie intensywnością, ale permanentnym niedoczasem, mimo że godziny pracy mogę sobie ułożyć prawie jak chcę.
Wracając do tematu, kilka razy stałem na pudle i uczucie jest rzeczywiście... przyjemne

. Ale nie w ten sposób jak to jest opisane, że oto trenowałem sumiennie cały sezon i to jest Nagroda za wyrzeczenia. Po prostu cieszyłem się, że zająłem jedno z czołowych miejsc, więc wygrałem.
Bo przecież swoje miejsce w szeregu znam i wiem, że jakby przyjechał ktoś lepszy ode mnie, to bym na tym pudle nie stał. Ale udało się, i wygrałem. Jest się z czego cieszyć i można z dumą pozować fotoreporterom.
Ale to nie jest tak że celem jest pudło. Czasem jadę jakiś wyścig, wypruwam się, walczę i dojeżdżam trzydziesty. I cieszę się prawie tak samo, bo wiem że dałem z siebie wszystko, stawka była mocna, a ja pojechałem jak na swoje możliwości bardzo dobrze i wygrałem np z konkurentem w generalce.
Z nieudanego startu się nie cieszę

, ale robię tak jak Wojtek - jadę, bo nawet najgorszy wyścig to dobry trening.
Bieganie moim zdaniem za bardzo skupia się na cyferkach - życiówki, miejsca. Trasy są łatwe i łatwo to porównać, a MTB jest bardziej podobne do biegów górskich - każda trasa jest inna i czas przejazdu nie gra żadnej roli. Wystarczy deszcz i czasy są 15 minut gorsze.