Biegiem do pracy
: 03 gru 2012, 01:11
Biegacie do pracy?
Wesprzyjmy się i podzielmy doświadczeniem: Łatwo Wam było zacząć? Z czym musieliście lub musicie sobie radzić? Jak sobie radzicie?...
Jestem nauczycielem szkolnym i lektorem akademickim. Między poniedziałkiem a piątkiem mam dwa stałe miejsca pracy, poza tym pracuję w co drugą sobotę i często mam zajęte popołudnia. Planowanie biegania na każdy kolejny tydzień nie jest proste, chociaż jakoś z tygodnia na tydzień udaje mi się zaplanować zadowalającą mnie ilość biegów.
Pewnego dnia, planując kolejny tydzień pomyślałem, że bieganie do pracy byłoby dużym ułatwieniem, a właściwie pomyślałem, że szkoda, że nie mogę biegać do pracy, bo pomysł wydawał mi się nierealny. Ale,…, dlaczego nie? Zaczęło się kombinowanie. Przypomniałem sobie powiedzenie: „Kto nie chce, szuka wymówek; kto chce, szuka sposobu.”
Wątpliwości? Wiele: Jak przyjmą to inni? Jak się przebrać i odświeżyć? Jak zabrać materiały dydaktyczne i ubrania? Co zrobić z przepoconymi ubraniami biegowymi (przechowanie i osuszenie)? A logistyka rodzinna (w niektóre dni pomagam córce, żeby zdążyła na swój trening)?
Powoli zacząłem zwalczać w myślach wątpliwości: Mogą patrzeć, jak na kosmitę, w końcu się przyzwyczają… Część materiałów będę zostawiał w pracy, żeby plecak był lekki… Ubrania jakoś się zmieszczą i jak złożę, to się nie wygniotą za bardzo. Zamiast koszul, będę brał polo… O! Przecież w jednej z prac mam prysznic!... W drugiej sobie jakoś poradzę... Super… Jest dobrze… Na ubrania znajdę jakiś kąt… Zobaczmy, co z logistyką… Poniedziałek OK. Wtorek da radę, choć pewnie ledwo zdążę psa wyprowadzić. Środa bez szans. Czwartek OK. Piątek niestety nie. Super. Trzy dni mógłbym biegać, jeśli bieganie wypali. Do dzieła...
I tak zaczęło się dwa tygodnie temu (czyli mam za sobą 6 dni przemieszczania się do pracy biegiem)…
W poniedziałek i czwartek mam 4,5 km najkrótszą drogą, we wtorek ok. 6 km. Droga do pracy zajmuje mi niewiele więcej niż samochodem. Trzy dni dają mi sześć biegów na łączną ilość ok. 30 km bez potrzeby gospodarowania dodatkowego czasu na bieganie (!) i łatwo mi do tego dołożyć coś w weekend.
Ludzie w pracy reagują raczej normalnie; w poniedziałek i czwartek czuję się komfortowo bo kąpię się pod natryskiem; we wtorek musi mi wystarczyć przetarcie ręcznikiem i umycie twarzy; ubrania się nie gniotą za bardzo; mokre ubrania biegowe rozwieszam tak, by schły nie rzucając się w oczy…
Nie wiem, co będzie dalej, ale bardzo chcę to utrzymać i mam nadzieję, że się uda nawet, jeśli będę musiał zrobić jakąś przerwę ze względu na zimę. Przemieszczanie się do pracy biegiem bardzo mnie cieszy, bo odkryłem naturalną, użytkową stronę biegania, ale cieszy mnie także, że kiedy biegam do pracy nie muszę spinać się z planowaniem tygodnia pod kątem biegania.
Wesprzyjmy się i podzielmy doświadczeniem: Łatwo Wam było zacząć? Z czym musieliście lub musicie sobie radzić? Jak sobie radzicie?...
Jestem nauczycielem szkolnym i lektorem akademickim. Między poniedziałkiem a piątkiem mam dwa stałe miejsca pracy, poza tym pracuję w co drugą sobotę i często mam zajęte popołudnia. Planowanie biegania na każdy kolejny tydzień nie jest proste, chociaż jakoś z tygodnia na tydzień udaje mi się zaplanować zadowalającą mnie ilość biegów.
Pewnego dnia, planując kolejny tydzień pomyślałem, że bieganie do pracy byłoby dużym ułatwieniem, a właściwie pomyślałem, że szkoda, że nie mogę biegać do pracy, bo pomysł wydawał mi się nierealny. Ale,…, dlaczego nie? Zaczęło się kombinowanie. Przypomniałem sobie powiedzenie: „Kto nie chce, szuka wymówek; kto chce, szuka sposobu.”
Wątpliwości? Wiele: Jak przyjmą to inni? Jak się przebrać i odświeżyć? Jak zabrać materiały dydaktyczne i ubrania? Co zrobić z przepoconymi ubraniami biegowymi (przechowanie i osuszenie)? A logistyka rodzinna (w niektóre dni pomagam córce, żeby zdążyła na swój trening)?
Powoli zacząłem zwalczać w myślach wątpliwości: Mogą patrzeć, jak na kosmitę, w końcu się przyzwyczają… Część materiałów będę zostawiał w pracy, żeby plecak był lekki… Ubrania jakoś się zmieszczą i jak złożę, to się nie wygniotą za bardzo. Zamiast koszul, będę brał polo… O! Przecież w jednej z prac mam prysznic!... W drugiej sobie jakoś poradzę... Super… Jest dobrze… Na ubrania znajdę jakiś kąt… Zobaczmy, co z logistyką… Poniedziałek OK. Wtorek da radę, choć pewnie ledwo zdążę psa wyprowadzić. Środa bez szans. Czwartek OK. Piątek niestety nie. Super. Trzy dni mógłbym biegać, jeśli bieganie wypali. Do dzieła...
I tak zaczęło się dwa tygodnie temu (czyli mam za sobą 6 dni przemieszczania się do pracy biegiem)…
W poniedziałek i czwartek mam 4,5 km najkrótszą drogą, we wtorek ok. 6 km. Droga do pracy zajmuje mi niewiele więcej niż samochodem. Trzy dni dają mi sześć biegów na łączną ilość ok. 30 km bez potrzeby gospodarowania dodatkowego czasu na bieganie (!) i łatwo mi do tego dołożyć coś w weekend.
Ludzie w pracy reagują raczej normalnie; w poniedziałek i czwartek czuję się komfortowo bo kąpię się pod natryskiem; we wtorek musi mi wystarczyć przetarcie ręcznikiem i umycie twarzy; ubrania się nie gniotą za bardzo; mokre ubrania biegowe rozwieszam tak, by schły nie rzucając się w oczy…
Nie wiem, co będzie dalej, ale bardzo chcę to utrzymać i mam nadzieję, że się uda nawet, jeśli będę musiał zrobić jakąś przerwę ze względu na zimę. Przemieszczanie się do pracy biegiem bardzo mnie cieszy, bo odkryłem naturalną, użytkową stronę biegania, ale cieszy mnie także, że kiedy biegam do pracy nie muszę spinać się z planowaniem tygodnia pod kątem biegania.