Czy trener powinien odpowiadać za zdrowie i wyniki zawodnika
: 04 maja 2012, 18:44
W ostatnim numerze BIEGANIA, nasz redakcyjny kolega, napisał artykuł na temat uwolnienia zawodu trenera pod tytułem, "Trenerze, mamy problem...". Sam temat został już na forum dokładnie "wytrzepany". Moją uwagę zwrócił fragment artykułu który dotyczył odpowiedzialności trenera za zdrowie i wyniki zawodnika. Ten fragment artykułu, na początku, Kulawy Pies starał się zobrazować przykładem ze świata przewodników górskich i podał przykład dwóch biegaczy-przewodników którzy w imię odpowiedzialności zawodowej poświęcili życie w służbie innym. Przykład tyle piękny ci nie adekwatny. Mam tu bowiem pierwszą wątpliwość. Po pierwsze, z całym szacunkiem dla profesji, trener to nie przewodnik. Przewodnik to inny rodzaj odpowiedzialności. Co więcej, to inni ludzie. Nie wielu nadaje się do tej "roboty". Nie chcę rozwijać swojej myśli aby trenerzy nie poczuli się dotknięci. To jednak są dwa światy. W dalszej części kulawy pisze,... "A jak kwestia odpowiedzialności za zdrowie zawodników/klientów w bieganiu ? Nie istnieje, przynajmniej tak długo jak trener wystrzega się nadużyć seksualnych. Nie wymagam aby trenerzy strzelali sobie w głowę po zerwaniu Achillesa u swojego zawodnika ale nieśmiertelna fraza,..."Niestety, nie zrealizowaliśmy celu, bo zawodnik nabawił się kontuzji"-doprowadza mnie do szału".
No cóż, kulawy będzie jeszcze długo musiał żyć na granicy szału.
Takie obarczanie trenera za kontuzje zawodnika jak i, jak pisze autor dalej, "W końcu absolutna większość kontuzji biegowych to sprawy przeciążeniowe, wynikające ze złego doboru obciążeń treningowych", są mocno dyskusyjne. Fajnie by było, gdyby organizm człowieka był jak książka obsługi samochodu. Trener bierze kajecik zawodnika, zagląda na stosowną stronę i wszystko już wie. Tak niestety nie jest. Każdy z nas jest inny a z wiekiem, co raz bardziej inny. Nie wiem jak to jest w treningu profesjonalistów ale realizując rozpisywane treningi dostrzegałem kilka spraw. Po pierwsze, tam gdzie trzeba było wolniej, było szybciej, tak gdzie miało być mniej było więcej ( w myśl zaszdy,...jak nie boli to nie działa ), po drugie kupując usługę pomocy trenerskiej miałem świadomość ryzyka(?), że to może nie zadziałać. Na szczęście, nigdy nie podchodziłem do sprawy w taki sposób, że jak nie ma wyniku to winny jest trener. Jak kontuzja to trener. Trener zawsze pisał, że mam wykonywać tzw "sprawność". Czy ją robiłem ? Bywało. Piszę to ponieważ trener nie mieszka z zawodnikiem, trener po analizie parametrów określa obciążenia i proponuje trening. To czy my go realizujemy i w jakim stopniu, to już inna kwestia. Praca z zawodnikiem, tak zawodowcem, jak i amatore, to w dużym stopniu eksperyment. To pewien trzon podstawowy, uniwersalny oraz szereg wariantów które trener próbuje zastosować. Odnosząc się do kwestii naszych maratończyków którzy ostatnio robili dobre wyniki. Czy ich poprzedni trenerzy do więzienia a Loni pomnik ?
W dalszej części czytamy,..."Szczerze mówiąc dziwię się, że ludzie w ogóle są skłonni trenerom płacić-skoro Ci drudzy i tak w większości przypadków nie odpowiadają ani za zdrowie swoich klientów/zawodników, ani za stopień realizacji celów". To oczywiście fakt chociaż,...tu i ówdzie jakiś trener jest wywalany na twarz z intratnej posady ( dotycz to zwykle trenerów kopaczy). W tym procesie zastanawiające jest to, że,
- zły w Krakowie, jest jak raz dobry w Warszawie,
- złego tak na drogę uposażają, że on specjalnie nie obawia się tego, że może być zły,
- w świecie rozwiniętych demokracji też sobie z tym nie radzą. Zwykle kopniak i kilka milionów Euro na drogę,...
Na koniec kolega pisze,...
"No i najważniejsze: głupio byłoby, gdyby klienci z dobrymi adwokatami doprowadzili do sytuacji w której, po "otwarciu" zawodu trenera-to właśnie trenerów zacznie się zamykać".
To byłaby prawdziwa rewolucja.
No cóż, kulawy będzie jeszcze długo musiał żyć na granicy szału.
Takie obarczanie trenera za kontuzje zawodnika jak i, jak pisze autor dalej, "W końcu absolutna większość kontuzji biegowych to sprawy przeciążeniowe, wynikające ze złego doboru obciążeń treningowych", są mocno dyskusyjne. Fajnie by było, gdyby organizm człowieka był jak książka obsługi samochodu. Trener bierze kajecik zawodnika, zagląda na stosowną stronę i wszystko już wie. Tak niestety nie jest. Każdy z nas jest inny a z wiekiem, co raz bardziej inny. Nie wiem jak to jest w treningu profesjonalistów ale realizując rozpisywane treningi dostrzegałem kilka spraw. Po pierwsze, tam gdzie trzeba było wolniej, było szybciej, tak gdzie miało być mniej było więcej ( w myśl zaszdy,...jak nie boli to nie działa ), po drugie kupując usługę pomocy trenerskiej miałem świadomość ryzyka(?), że to może nie zadziałać. Na szczęście, nigdy nie podchodziłem do sprawy w taki sposób, że jak nie ma wyniku to winny jest trener. Jak kontuzja to trener. Trener zawsze pisał, że mam wykonywać tzw "sprawność". Czy ją robiłem ? Bywało. Piszę to ponieważ trener nie mieszka z zawodnikiem, trener po analizie parametrów określa obciążenia i proponuje trening. To czy my go realizujemy i w jakim stopniu, to już inna kwestia. Praca z zawodnikiem, tak zawodowcem, jak i amatore, to w dużym stopniu eksperyment. To pewien trzon podstawowy, uniwersalny oraz szereg wariantów które trener próbuje zastosować. Odnosząc się do kwestii naszych maratończyków którzy ostatnio robili dobre wyniki. Czy ich poprzedni trenerzy do więzienia a Loni pomnik ?
W dalszej części czytamy,..."Szczerze mówiąc dziwię się, że ludzie w ogóle są skłonni trenerom płacić-skoro Ci drudzy i tak w większości przypadków nie odpowiadają ani za zdrowie swoich klientów/zawodników, ani za stopień realizacji celów". To oczywiście fakt chociaż,...tu i ówdzie jakiś trener jest wywalany na twarz z intratnej posady ( dotycz to zwykle trenerów kopaczy). W tym procesie zastanawiające jest to, że,
- zły w Krakowie, jest jak raz dobry w Warszawie,
- złego tak na drogę uposażają, że on specjalnie nie obawia się tego, że może być zły,
- w świecie rozwiniętych demokracji też sobie z tym nie radzą. Zwykle kopniak i kilka milionów Euro na drogę,...
Na koniec kolega pisze,...
"No i najważniejsze: głupio byłoby, gdyby klienci z dobrymi adwokatami doprowadzili do sytuacji w której, po "otwarciu" zawodu trenera-to właśnie trenerów zacznie się zamykać".
To byłaby prawdziwa rewolucja.