Strona 1 z 1

Forrest Gump z Bochni

: 08 sty 2012, 18:24
autor: Raul7
Obrazek


Na Wp ukazał sie artykuł o Pawle.. znam gościa osobiście i poza tym że jest delikatnie szurnięty :P to wporzo gostek..


Biegnie boso poprzez świat, chce przebić Cejrowskiego. Może wiele dać, choć sam niewiele ma. Wykorzystuje swoją szansę na sukces najlepiej, jak może. Oto Paweł Mej – człowiek, który zmienił najpierw siebie, a potem zabrał się za świat.

„Widziałem już światełko w tunelu, ale głos powiedział mi „Gdzie idziesz? Twoja misja się jeszcze nie zaczęła” – mówi Paweł Mej, szerzej znany jako „bosy biegacz”. Trudno nadążyć za tym co mówi, trudno zrozumieć, jakim cudem tacy ludzie są jeszcze na świecie.

Zostawiony przez matkę w sierocińcu, podobnie jak jedenaścioro (sic!) jego braci i sióstr. Adoptowany i wychowany przez małżeństwo z Baczkowa pod Bochnią. Dwa razy występował w finale „Szansy na sukces”, chociaż śpiewać nie umie. Zdobył koronę maratonów polskich boso. Zablokował na półtorej godziny ruch uliczny w Warszawie, biegnąc do tyłu. Jednego dnia startuje w maratonie na Helu, drugiego w Krakowie. A poza tym: masuje ludzi za darmo, zbiera pieniądze na różne cele społeczne, remontuje szkoły, składa największe życzenia na świecie, skleja najdłuższe łańcuchy…

- Gdzie ja mam tą księgę rekordów? Wie pan, ciężko to wszystko spamiętać…

Nie wiadomo, czemu matka go zostawiła. Nie pytał. Po występie w „Szansie na sukces” pewna pani zadzwoniła i powiedziała mu, gdzie może szukać mamy i rodzeństwa. Odnalazł ich po ponad 30 latach. Gdy umarli jego adopcyjni rodzice, czuł się sam na świecie. Ale tylko przez chwilę. Teraz ma dziewczynę, rodzinę, a nawet fanów. Podziw okolicznych mieszkańców, nienawiść warszawskich kierowców, sławę. Człowiek sukcesu?
Siedzimy w pokoju niedużego domku we wsi Baczków.

- Herbaty? Proszę bardzo.

Jedną torebkę zaparzamy dwa razy, będzie oszczędniej.

- Z czego pan żyje?
- Mam trochę ponad 1000 zł renty. Z zawodu ślusarz jestem. Domek po rodzicach mi został.
- A okna plastikowe za co pan wstawił?
- U Michała Wiśniewskiego w programie byłem. Swoją historię opowiedziałem. Dostałem dziesięć tysięcy, dziewięć po potrąceniu podatku.

Okna trzeba było wstawić, bo wiatr hulał, a zimy w Małopolsce potrafią być ciężkie. Są też nowiutkie rury – przedmiot szczególnej dumy bosego biegacza. W grudniu 2009 Paweł startował w biegu na piętnaście kilometrów. Kilkanaście stopni mrozu, na ulicach śnieg, a on jak zwykle boso. Dwa dni po biegu zorientował się, że coś jest nie tak. Okazało się, że ma odmrożenia drugiego i trzeciego stopnia, w szpitalu w Bochni spędził kilka tygodni. W tym czasie w domu popękały rury, a on nie miał ich za co naprawić. Wtedy poszedł do telewizji, gdzie urzekł czerwonowłosego piosenkarza nie tyle swoją historią, ile pozytywnym nastawieniem do świata. A jak Paweł zmienił swoje życie? Po prostu:

- W 2007 były zawody biegowe w Bochni, no to wsiadłem na rower, przyjechałem na start i pobiegłem.
- Ale dlaczego boso?
- Pomyślałem sobie: „Aaa, to ściągnę buty. I pobiegłem.”

W ten sposób przebiegł już prawie 5000 km. Porównanie z prostodusznym Forrestem Gumpem nasuwa się samo i choć bardzo chcielibyśmy przezwać naszego biegacza inaczej, jest to po prostu niemożliwe. Tylko, że Forrest był zmyślony. Takie rzeczy tylko w Polsce?

- Nie przeszkadza mi, że mnie tak nazywają. Jak biegłem w Berlinie, to nawet w Austrii gazety pisały, że startuje Forrest Gump z Polski. Mam nawet w Niemczech swój odpowiednik – kolegę, który biega przebrany za klauna i programowo zajmuje zawsze ostatnie miejsce. Ja nie biegam dla zajęcia jakiegokolwiek miejsca, robię to w podziękowaniu dla Boga za moich adopcyjnych rodziców. We Frankfurcie nad Menem biegliśmy sztafetą. Na 999 drużyn zajęliśmy policyjne miejsce. 997.

- A nie jest to trochę przykre, być na szarym końcu? - pytam się głupio, a Paweł zaraz pokazuje mi zdjęcie, na którym trzyma wielką flagę Polski. Biegł z nią przez cały Maraton. Zdążył tez po drodze wpaść do kościoła na krótką modlitwę.

Paweł Mej swoją misję znalazł w pomaganiu innym. Dlatego w czasie maratonów często staje i masuje nogi biegaczom, którzy doświadczają skurczy. Dlatego za darmo wyremontował przedszkole w Baczkowie. Dlatego godzinami stał przy kasach w krakowskim Tesco, gdzie kwestował na rzecz dwóch szkół z okolicy. Dlatego codziennie przychodzi do wiejskiej świetlicy, gra z dzieciakami w ping ponga i szachy. Poza tym przebiegł maraton pchając wózek z niepełnosprawnym kolegą, biegał dla chorej dziewczynki z Łodzi. Dwa tygodnie temu ułożył największe na świecie życzenia z monet. W sumie zebrał ich na sumę 1000 zł. 10% z tej sumy ofiarował domowi dziecka w Bochni. 100 zł to niby niewiele, ale co znaczy tyle pieniędzy dla człowieka utrzymującego się z renty? „Ten co ma mniej, daje więcej” – mówi biegacz.

Dobrze, ale przecież bosy biegacz też chciałby coś z życia. Ma mnóstwo planów, a mało środków na ich realizację. Poszukuje sponsora. Udało mu się przebiec dwa maratony w Niemczech, teraz chciałby jechać do Rzymu. O najsłynniejszej imprezie w Nowym Jorku na razie boi się nawet myśleć. W marcu przebiegnie swój czterdziesty pełny maraton boso i pięciotysięczny kilometr bez butów. Planuje ślub. A co potem? Paweł chciałby stać się konkurencją nie tylko dla podróżników Wirtualnej Polski.

- Chcę podróżować „boso przez kraj”, jak Cejrowski. Pokazywać nieznane zakątki. Na przykład w Bochni, na osiedlu św. Jana, jest krystalicznie czyste źródełko, gdzie ludzie przyjeżdżają z dalekich stron czerpać wodę. A wielu miejscowych nawet o tym nie wie.

W Nowym Roku panu Pawłowi można życzyć spełnienia również innych marzeń, takich jak wspólny występ z zespołem Zakopower. W końcu podwójnemu finaliście „Szansy na sukces” bez wątpienia się to należy. Chciałby wykonać oczywiście ich największy przebój „Pójdę boso”. Póki co naszego śpiewaka, biegacza i społecznika usłyszeć będzie można na Krupówkach, gdzie przyjeżdża rokrocznie w czasie zawodów Pucharu Świata w skokach narciarskich.

A najbliższy start?

- 22 marca biorę udział w półmaratonie Warszawskim, z metą na Stadionie Narodowym. Wyobrażacie sobie? Wbiec na nasz Stadion Narodowy? Tylko czy mnie wpuszczą, tak boso…?

Jakub Rybicki


http://polskajestfajna.wp.pl/kat,103113 ... caid=1db43

Re: Forrest Gump z Bochni

: 08 sty 2012, 20:43
autor: Marteusz
Raul7 pisze:Obrazek


Na Wp ukazał sie artykuł o Pawle.. znam gościa osobiście i poza tym że jest delikatnie szurnięty :P to wporzo gostek..


Biegnie boso poprzez świat, chce przebić Cejrowskiego. Może wiele dać, choć sam niewiele ma. Wykorzystuje swoją szansę na sukces najlepiej, jak może. Oto Paweł Mej – człowiek, który zmienił najpierw siebie, a potem zabrał się za świat.

„Widziałem już światełko w tunelu, ale głos powiedział mi „Gdzie idziesz? Twoja misja się jeszcze nie zaczęła” – mówi Paweł Mej, szerzej znany jako „bosy biegacz”. Trudno nadążyć za tym co mówi, trudno zrozumieć, jakim cudem tacy ludzie są jeszcze na świecie.

Zostawiony przez matkę w sierocińcu, podobnie jak jedenaścioro (sic!) jego braci i sióstr. Adoptowany i wychowany przez małżeństwo z Baczkowa pod Bochnią. Dwa razy występował w finale „Szansy na sukces”, chociaż śpiewać nie umie. Zdobył koronę maratonów polskich boso. Zablokował na półtorej godziny ruch uliczny w Warszawie, biegnąc do tyłu. Jednego dnia startuje w maratonie na Helu, drugiego w Krakowie. A poza tym: masuje ludzi za darmo, zbiera pieniądze na różne cele społeczne, remontuje szkoły, składa największe życzenia na świecie, skleja najdłuższe łańcuchy…

- Gdzie ja mam tą księgę rekordów? Wie pan, ciężko to wszystko spamiętać…

Nie wiadomo, czemu matka go zostawiła. Nie pytał. Po występie w „Szansie na sukces” pewna pani zadzwoniła i powiedziała mu, gdzie może szukać mamy i rodzeństwa. Odnalazł ich po ponad 30 latach. Gdy umarli jego adopcyjni rodzice, czuł się sam na świecie. Ale tylko przez chwilę. Teraz ma dziewczynę, rodzinę, a nawet fanów. Podziw okolicznych mieszkańców, nienawiść warszawskich kierowców, sławę. Człowiek sukcesu?
Siedzimy w pokoju niedużego domku we wsi Baczków.

- Herbaty? Proszę bardzo.

Jedną torebkę zaparzamy dwa razy, będzie oszczędniej.

- Z czego pan żyje?
- Mam trochę ponad 1000 zł renty. Z zawodu ślusarz jestem. Domek po rodzicach mi został.
- A okna plastikowe za co pan wstawił?
- U Michała Wiśniewskiego w programie byłem. Swoją historię opowiedziałem. Dostałem dziesięć tysięcy, dziewięć po potrąceniu podatku.

Okna trzeba było wstawić, bo wiatr hulał, a zimy w Małopolsce potrafią być ciężkie. Są też nowiutkie rury – przedmiot szczególnej dumy bosego biegacza. W grudniu 2009 Paweł startował w biegu na piętnaście kilometrów. Kilkanaście stopni mrozu, na ulicach śnieg, a on jak zwykle boso. Dwa dni po biegu zorientował się, że coś jest nie tak. Okazało się, że ma odmrożenia drugiego i trzeciego stopnia, w szpitalu w Bochni spędził kilka tygodni. W tym czasie w domu popękały rury, a on nie miał ich za co naprawić. Wtedy poszedł do telewizji, gdzie urzekł czerwonowłosego piosenkarza nie tyle swoją historią, ile pozytywnym nastawieniem do świata. A jak Paweł zmienił swoje życie? Po prostu:

- W 2007 były zawody biegowe w Bochni, no to wsiadłem na rower, przyjechałem na start i pobiegłem.
- Ale dlaczego boso?
- Pomyślałem sobie: „Aaa, to ściągnę buty. I pobiegłem.”

W ten sposób przebiegł już prawie 5000 km. Porównanie z prostodusznym Forrestem Gumpem nasuwa się samo i choć bardzo chcielibyśmy przezwać naszego biegacza inaczej, jest to po prostu niemożliwe. Tylko, że Forrest był zmyślony. Takie rzeczy tylko w Polsce?

- Nie przeszkadza mi, że mnie tak nazywają. Jak biegłem w Berlinie, to nawet w Austrii gazety pisały, że startuje Forrest Gump z Polski. Mam nawet w Niemczech swój odpowiednik – kolegę, który biega przebrany za klauna i programowo zajmuje zawsze ostatnie miejsce. Ja nie biegam dla zajęcia jakiegokolwiek miejsca, robię to w podziękowaniu dla Boga za moich adopcyjnych rodziców. We Frankfurcie nad Menem biegliśmy sztafetą. Na 999 drużyn zajęliśmy policyjne miejsce. 997.

- A nie jest to trochę przykre, być na szarym końcu? - pytam się głupio, a Paweł zaraz pokazuje mi zdjęcie, na którym trzyma wielką flagę Polski. Biegł z nią przez cały Maraton. Zdążył tez po drodze wpaść do kościoła na krótką modlitwę.

Paweł Mej swoją misję znalazł w pomaganiu innym. Dlatego w czasie maratonów często staje i masuje nogi biegaczom, którzy doświadczają skurczy. Dlatego za darmo wyremontował przedszkole w Baczkowie. Dlatego godzinami stał przy kasach w krakowskim Tesco, gdzie kwestował na rzecz dwóch szkół z okolicy. Dlatego codziennie przychodzi do wiejskiej świetlicy, gra z dzieciakami w ping ponga i szachy. Poza tym przebiegł maraton pchając wózek z niepełnosprawnym kolegą, biegał dla chorej dziewczynki z Łodzi. Dwa tygodnie temu ułożył największe na świecie życzenia z monet. W sumie zebrał ich na sumę 1000 zł. 10% z tej sumy ofiarował domowi dziecka w Bochni. 100 zł to niby niewiele, ale co znaczy tyle pieniędzy dla człowieka utrzymującego się z renty? „Ten co ma mniej, daje więcej” – mówi biegacz.

Dobrze, ale przecież bosy biegacz też chciałby coś z życia. Ma mnóstwo planów, a mało środków na ich realizację. Poszukuje sponsora. Udało mu się przebiec dwa maratony w Niemczech, teraz chciałby jechać do Rzymu. O najsłynniejszej imprezie w Nowym Jorku na razie boi się nawet myśleć. W marcu przebiegnie swój czterdziesty pełny maraton boso i pięciotysięczny kilometr bez butów. Planuje ślub. A co potem? Paweł chciałby stać się konkurencją nie tylko dla podróżników Wirtualnej Polski.

- Chcę podróżować „boso przez kraj”, jak Cejrowski. Pokazywać nieznane zakątki. Na przykład w Bochni, na osiedlu św. Jana, jest krystalicznie czyste źródełko, gdzie ludzie przyjeżdżają z dalekich stron czerpać wodę. A wielu miejscowych nawet o tym nie wie.

W Nowym Roku panu Pawłowi można życzyć spełnienia również innych marzeń, takich jak wspólny występ z zespołem Zakopower. W końcu podwójnemu finaliście „Szansy na sukces” bez wątpienia się to należy. Chciałby wykonać oczywiście ich największy przebój „Pójdę boso”. Póki co naszego śpiewaka, biegacza i społecznika usłyszeć będzie można na Krupówkach, gdzie przyjeżdża rokrocznie w czasie zawodów Pucharu Świata w skokach narciarskich.

A najbliższy start?

- 22 marca biorę udział w półmaratonie Warszawskim, z metą na Stadionie Narodowym. Wyobrażacie sobie? Wbiec na nasz Stadion Narodowy? Tylko czy mnie wpuszczą, tak boso…?

Jakub Rybicki


http://polskajestfajna.wp.pl/kat,103113 ... caid=1db43
Miałem okazję poznać tego pozytywnego gościa! Pozdrawiam i powodzenia Paweł!


tutaj można znaleźć film o nim:
http://www.youtube.com/watch?v=_w-o_S2e ... re=related

Re: Forrest Gump z Bochni

: 08 sty 2012, 20:49
autor: Księżna
Na biegu sylwestrowym przebrany był za bosonogiego ministranta :-)

Re: Forrest Gump z Bochni

: 08 sty 2012, 20:54
autor: Raul7

Re: Forrest Gump z Bochni

: 08 sty 2012, 21:26
autor: rufuz
Pare lat temu spotkalem Pawla na trasie Poznanskiego Maratonu. Nie trudno bylo Go zauwazyc, biegl boso. Pamietam wtedy organizatorzy ufundowali Mu buty do biegania. Bardzo ciekawa postac, godna podziwu.