Strona 1 z 1

Rekordy życiowe w pechu

: 02 kwie 2011, 11:04
autor: misia
Jutro półmaraton w Dąbrowie Górniczej....Wszystko opłacone, przygotowywałam się 3 miesiące pod półmaraton.
W środę zachorowałam na rotawirusa. Dzisiaj pierwszy raz zjadłam coś innego niż sucharki i suche ziemniaki i napiłam się czegoś innego niż woda mineralna niegazowana czyli herbatę. Nie zdążę w ciągu jednego dnia zebrać tyle glikogenu i węgli w organizmie.Wszystko na marne poszło i raczej rozsądnie będzie kiedy nie wezmę udziału w półmaratonie. Wybaczcie ale mam naprawdę wyjątkowe szczęście.Nie mówiąc o innych przypadkach. Czy ktoś może pobić mój rekord życiowy w pechu??? Pochwalcie się.... :trup: :trup: :trup: :trup: :trup: :ojnie: Czy ktoś może mieć większego pecha ode mnie?hehe

Re: Rekordy życiowe w pechu

: 02 kwie 2011, 11:18
autor: pardita
Na pocieche - moze przejedz ten polamaraton na rowerze. Alexia np. przejechala maraton na rolkach. To nie to samo, ale jakas tam namiastka.
Moj maly biegowy pech sprzed jakichs 2 miesiecy: poszlam biegac, zlal mnie deszcz, podczas biegania dostalam okresu, a po powrocie okazalo sie, ze nie ma cieplej wody. Ale do Twojego pecha to sie nie umywa ... Trzymaj sie, biedaczko, cieplutko!

Re: Rekordy życiowe w pechu

: 02 kwie 2011, 11:22
autor: misia
Oj....naprawdę bardzo dziękuję za słowa otuchy. :taktak:
Mam taki uparty charakter, że lepiej kiedy będę z daleka od tego wydarzenia, gdyż raczej wiem jak by się to skończyło heh.
Dlatego pojadę sobie na jakąś wycieczkę rowerkiem, ale w inne miejsce.

Re: Rekordy życiowe w pechu

: 02 kwie 2011, 11:26
autor: pardita
No to juz zalezy od charakteru, ale mnie by tez bylo przykro i niefajnie pewnie. Moze sprobuj zrobic ten polamaraton truchtem jakims czy cos... Choc to spory dystans, wiec nawet trucht ryzykowny. Sama nie wiem, co Ci poradzic. Albo rzeczywiscie siup na roweros i jedz w fajne miejsce (moze do Slawkowa - to kawalek niby, ale mialsteczko ladne :)

Re: Rekordy życiowe w pechu

: 03 kwie 2011, 11:19
autor: DOM
Nie łam się. Ja już dwa razy w tym roku zmagałam się z rota, dwa tygodnie byłam na antybiotyku, przeszłam dwa przeziębienia.
Cóż - życie. Ale nie warto się poddawać, co najwyżej odkładać plany na później. Czasem nie ma innego wyjścia. Choć to boli - ale bieg będzie jeszcze nie jeden. Uszy do góry.