Nie każdy narodził się aby biegać boso

...czyli wszystko co nie zmieściło się w innych działach a ma związek z bieganiem lub sportem.
Awatar użytkownika
Adam Klein
Honorowy Red.Nacz.
Posty: 32176
Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
Życiówka na 10k: 36:30
Życiówka w maratonie: 2:57:48
Lokalizacja: Polska cała :)

Nieprzeczytany post

New Balance but biegowy
gasper
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2876
Rejestracja: 20 sie 2001, 13:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Nieprzeczytany post

nie każdy urodził sie aby biegać - można też tak napisać ;)
co do biegania boso to jest ono dla każdego, tylko różne bywa podejście do niego.... część ludzi robi z tego religię a część doskonałe narzędzie do poprawy techniki i wyników; w wątku o bieganiu boso staramy się na to kłaść nacisk i nikt tam nie proponuje wyrzucania butów i biegania tylko boso !
Co do lądowania na śródstopiu a pięcie to nie jest to wybór między bieganiem boso a w butach tylko wybór między lądowaniem na pięcie a śródstopiu - bieganie boso ma tylko pokazać, że na śródstopiu da sie lądować przy każdej prędkości

Pozdrawiam
Awatar użytkownika
fotman
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1738
Rejestracja: 25 wrz 2008, 15:43
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Gdańsk

Nieprzeczytany post

Dobre artykuły, choć w pierwszym jest trochę demagogii.
Dwa kluczowe cytaty:
Epidemia kontuzji w Stanach jest między innymi wywołana także zwyczajnym ludzkim brakiem cierpliwości, szybko próbujemy biegać w sposób na który nas nie stać a może nigdy nie będzie stać. Jeśli lubimy biegać a okres przestawienia się na bieganie boso wymaga na przykład roku – kto ma cierpliwość żeby tyle czekać?
Uważam, że na przestawienie się dorosłego człowieka na bieganie boso, może być potrzebne więcej niż rok.
Naturalną konsekwencją zaprojektowania człowieka pod katem "znania się na wszystkim ale w niczym nie być mistrzem" jest to, że istnieją różne rodzaje indywidualnych specjalistów w ludzkiej populacji. Niektórzy z nas są mocni, inni słabi. Niektórzy z nas mają świetną koordynację ręka-oko, inni nie. Niektórzy z nas mogą być wielkimi maratończykami, inni nie mogą pobiec kroku.
Nie każdy dorosły powinien zmuszać się do biegania (szerzej: uprawiania sportu). Długie spacery i praca w ogrodzie mogą dawać lepsze efekty zdrowotne. I tym bardziej kuszenie takich osób cudownymi butami z systemami jest wątpliwe.

We wszystkim potrzebne jest zachowanie zasady złotego środka.
Ale aby określić gdzie leży złoty środek, muszą pojawić się ludzie penetrujący skrajności, poszerzający granice doświadczenia, obalający marketingowe mity.
Nie lubię człapać kilometrów. Wystarczy 400m.
'anything over 400m, I take a taxi' Jimson Lee www.speedendurance.com
O MOIM TRENINGU
KOMENTARZE NA TEMAT MOJEGO TRENINGU
rosomak
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 599
Rejestracja: 29 maja 2008, 09:20
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Ech ... Nie podoba mi się to.

Chi running, Born to run ...

Zamiast przetłumaczenia pewnej bazy - książek Danielsa, Lydiarda, Noakesa, Pfitzingera, Coe i innych (jest sporo naprawdę wartościowych, różnorodnych książek, a ja z powodów językowych znam tylko te angielskojęzyczne) do tłumaczenia wybierane są pozycje będące na marginesie, osiągające sukces w społeczeństwie nasyconym (czy wręcz przesyconym) pozycjami tworzącymi "bazę", na swój sposób modne, ale mające (tam) swoje miejsce.
Kopiowanie takiego układu u nas, bez zaistnienia całej struktury, kontekstu - to jak upowszechnianie "Rosencrantz i Guilderstern nie żyją" wśród osób, które nie znają Hamleta.

Najpierw niech zostanie przetłumaczony i przyswojony Noakes, Daniels, Lydiard, - a potem dopiero Chi running czy Born to run.
Nie mówiąc o tym, że nadal brakuje nam solidnej pozycji podsumowującej "szkołę Mulaka". To wprawdzie przeszłość, ale to była nasza przeszłość. Solidna dokumentacja - żadne dawnych wspomnień czar, ale konkrety, konkrety i jeszcze raz konkrety, treningi poszczególnych zawodników, przyczyny określonych decyzji, w końcu o wielu sprawach teraz można już jak sądzę otwarcie napisać - taka rzecz też by była niezwykle cenna dla nas, biegaczy.

******
Nie wiem co jest przyczyną tych wyborów - bezkrytyczne zaślepienie modą pochodzącą "z bardziej cywilizowanych krajów" ? Cielęcy zachwyt mieszkańca kolonii czującego swoją niższość ? Polskie kompleksy które według niektórych dadzą się przykryć imitowaniem tej prawdziwej cywilizacji ?
Nazwanie psa Cezar nie robi z niego Imperatora
Awatar użytkownika
Adam Klein
Honorowy Red.Nacz.
Posty: 32176
Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
Życiówka na 10k: 36:30
Życiówka w maratonie: 2:57:48
Lokalizacja: Polska cała :)

Nieprzeczytany post

Masowe media w Stanach ale i w Polsce zrobiły tek książce ogromną reklamę, więc jak rozumiem wydawca postanowił skorzystać z okazji i podpiąć się pod ten trend.

Ale w przeciwieństwie do Chi Running - to nie jest książka instruktażowa. To jest książka beletrystyczna.
Dla jej zobrazowania wkleję krótki fragment:


Odwrócił się i podbiegł do mnie.

– Dobra, stary. Lekcja numer jeden. Biegnij tuż za mną.

Ruszył, tym razem wolniej, a ja próbowałem naśladować każdy jego ruch. Uniosłem ramiona tak, że dłonie znalazły się na wysokości żeber, zmniejszyłem tempo do rytmicznych, krótkich klapnięć, wyprostowałem plecy do tego stopnia, że niemal słyszałem jak jeden krąg ociera się o drugi.

– Nie walcz ze szlakiem – rzucił Caballo przez ramię. – Bierz, co ci daje. Jeżeli masz do wyboru postawienie między kamieniami jednego lub dwóch kroków, postaw trzy.

Caballo spędził tyle lat na przemierzaniu szlaków, że w pewnym momencie zaczął nawet nazywać kamienie, po których stąpał: niektóre z nich ochrzcił mianem ayudantes – pomocników, dzięki którym z większą siłą stawiasz następny krok; inne kamyki są „oszustami”, ponieważ wyglądają jak ayudantes, ale gdy tylko próbujesz się od nich odbić, fundują poślizg; jeszcze inne nazwał chingoncitos – małymi sukinsynami; te tylko czekają, żebyś wyłożył się na nich jak długi.

– Lekcja numer dwa! – zawołał Caballo. – Miej na uwadze cztery przymioty: spokojny, lekki, płynny, szybki. Na początek bieg powinien być spokojny. Jeśli uda ci się to osiągnąć, to już jest nieźle. Potem popracuj nad tym, żeby był lekki. Niech nie wymaga wysiłku, jak gdybyś miał gdzieś, jak wysokie jest wzgórze przed tobą, albo jakbyś nie dbał, dokąd biegniesz. Kiedy już przećwiczysz to tak długo, że zapomnisz, iż w ogóle ćwiczysz, wtedy czas uczynić bieg płyyynnyyym. Nie musisz przejmować się ostatnim elementem. Jeżeli opanujesz trzy wcześniejsze, będziesz szybki.

Wlepiałem oczy w stopy Caballo, obute w sandały, i usilnie starałem się skopiować jego dziwaczne, przypominające chodzenie na palcach kroki. Tak długo miałem pochyloną głowę, że nawet nie zauważyłem, iż już nie znajdowaliśmy się w lesie.

– O rany! – krzyknąłem.

Słońce właśnie wschodziło nad sierra. Powietrze wypełniał zapach sosen. Na skraju miasta mieszkańcy chat zbudowanych z grubych bali palili w piecach drewnem sosnowym, którego aromat wraz z dymem wydostawał się przez komin i dolatywał do naszych nosów. W oddali, na tle oprószonych śniegiem szczytów górskich, rozciągał się krajobraz znaczony gigantycznymi stojącymi głazami wyrastającymi z dna niczym rzeźby na Wyspie Wielkanocnej. Gdyby nie to, że do płuc cały czas wciągałem wiatr, pewnie zaparłoby mi dech w piersiach.

– Mówiłem ci – oznajmił Micah triumfalnie.

Dotarliśmy do miejsca, w którym musieliśmy zawrócić. Wiedziałem, że głupotą z mojej strony byłoby porywać się na więcej niż dwanaście kilometrów biegu, ale przebieżka tymi szlakami dała mi taką frajdę, że krzywiłem się na myśl o powrocie. Caballo doskonale wiedział, jak się czułem.

– Od dziesięciu lat mam tak samo – powiedział. – A przecież dopiero się uczę.

Musiał się spieszyć, dziś bowiem wyruszał w podróż powrotną do swojej chaty i miał raczej niewielkie szanse zdążyć przed zapadnięciem zmroku. Wtedy wyjaśnił mi, co takiego w ogóle sprowadziło go do Creel.

– Wiesz – zaczął. – Wiele się wydarzyło od tamtego wyścigu w Leadville.

Ultramaraton kojarzył się do tej pory z bandą szaleńców biegających z latarkami w ręku po lasach, ale ostatnie dziesięć lat to prawdziwy najazd świeżej, utalentowanej, kpiącej energią krwi – prawdziwych młodych pistoletów ultramaratonu, ludzi takich jak Karl Meltzer, który, w rytm Strangelove pulsującego na jego iPodzie, wygrał Hardrock 100 trzy razy z rzędu. Albo „Dirt Diva”, Catra Corbett, piękna, wytatuowana gotka, która, ot tak, dla zabawy, po przebiegnięciu stu sześćdziesięciu kilometrów w wyścigu Western States zawróciła i pokonała cały dystans raz jeszcze, wracając na linię startu. A Tony „Naked Guy” Krupicka? Rzadko kiedy zakładał coś poza kusymi szortami, a przed udziałem – i zwycięstwem – w Leadville Trail 100 przez okrągły rok sypiał u znajomego w szafie. No i nie zapominajmy o Fabulous Flying Skaggs – braciach Ericu i Kyle’u, którzy autostopem dotarli do Wielkiego Kanionu Kolorado, a potem ustanowili nowy rekord w biegu całego tę i z powrotem od jednego końca kanionu do drugiego.

Wszyscy ci młodzi zapaleńcy szukali czegoś świeżego, egzotycznego, czegoś, w czym mogliby się sprawdzić. Zjeżdżali na rozgrywane w terenie ultramaratony tak licznymi stadami, że w 2002 roku była to najprężniej rozwijająca się w kraju dyscyplina pośród sportów rozgrywanych na świeżym powietrzu. Nie interesowało ich samo tylko ściganie się, bardziej chodziło o dreszczyk emocji towarzyszący odkrywaniu nowych możliwości własnego ciała. Bóg ultramaratonu, Scott Jurek, zawarł nieoficjalne kredo młodych pistoletów w słowach Williama Jamesa (które wklejał do każdego wysłanego przez siebie e-maila): „Poza najdalej wysuniętym bastionem zmęczenia i bólu odkryjemy pokłady mocy i ukojenia, o jakie siebie samych nie podejrzewaliśmy; źródła obfite i nienapoczęte, ponieważ nigdyśmy wcześniej się do nich nie przebili”.
Awatar użytkownika
Adam Klein
Honorowy Red.Nacz.
Posty: 32176
Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
Życiówka na 10k: 36:30
Życiówka w maratonie: 2:57:48
Lokalizacja: Polska cała :)

Nieprzeczytany post

W ogóle to w tej książce nie chodzi o bieganie boso, przynajmniej nie przede wszystkim, Tu chodzi raczej o fascynację Ultramaratonem i to jest fajnie pokazane.
To bieganie boso jest tym czym głównie zainteresowały się media masowe, ja musiałem o tym napisać bo chciałem aby w Polsce istniał jakiś publicznie dostępny tekst konfrontujący te wygibasy jakie na podstawie tej książki potrafią zrobić masowe media.
Ale generalnie - tu chodzi o Ultramaraton. Więc nie ma co zarzucać, że nie tłumaczą Danielsa, bo to nie o to chodzi.
gasper
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2876
Rejestracja: 20 sie 2001, 13:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Adam Klein pisze: To bieganie boso jest tym czym głównie zainteresowały się media masowe, ja musiałem o tym napisać bo chciałem aby w Polsce istniał jakiś publicznie dostępny tekst konfrontujący te wygibasy jakie na podstawie tej książki potrafią zrobić masowe media.
z ust człowieka, który raz zrobił pare kroków na boso taka konfrontacja może nie przynieść efektu - może w ramach portalu zrób wywiad Adamie z Panem Marcem - my przygotujemy kilkadziesiąt pytań - uważam, że on jest jedyną osobą, która może w tej chwili cokolwiek w tym temacie konfrontować i zrobi to obiektywnie i na podstawie wieloletnich doświadczeń a nie kilkumiesięcznych - taka rozmowa może być niezwykle wartościowa
Awatar użytkownika
Adam Klein
Honorowy Red.Nacz.
Posty: 32176
Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
Życiówka na 10k: 36:30
Życiówka w maratonie: 2:57:48
Lokalizacja: Polska cała :)

Nieprzeczytany post

gasper pisze: z ust człowieka, który raz zrobił pare kroków na boso taka konfrontacja może nie przynieść efektu - może w ramach portalu zrób wywiad Adamie z Panem Marcem - my przygotujemy kilkadziesiąt pytań - uważam, że on jest jedyną osobą, która może w tej chwili cokolwiek w tym temacie konfrontować i zrobi to obiektywnie i na podstawie wieloletnich doświadczeń a nie kilkumiesięcznych - taka rozmowa może być niezwykle wartościowa
Efekt jest taki, że jest dużo przypadków kontuzji i mnie interesuje głównie to, żeby ludzie zrozumieli, że nie ma złotego środka.
To nie jest tekst pisany na podstawie osobistych doświadczeń ale na podstawie wiedzy z różnych źródeł którą zdobywam.
Nie wiem czy zawsze trzeba wszystkiego samemu spróbować żeby mieć prawo do jakiegoś zdania? Czy muszę stać się narkomanem żeby móc powiedzieć coś o szkodliwości narkotyków?
Wywiad ze Stanisławem Marcem bardzo chętnie.
gasper
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2876
Rejestracja: 20 sie 2001, 13:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Adam Klein pisze:To nie jest tekst pisany na podstawie osobistych doświadczeń ale na podstawie wiedzy z różnych źródeł którą zdobywam.
Nie wiem czy zawsze trzeba wszystkiego samemu spróbować żeby mieć prawo do jakiegoś zdania? Czy muszę stać się narkomanem żeby móc powiedzieć coś o szkodliwości narkotyków?
Wywiad ze Stanisławem Marcem bardzo chętnie.

zdobywanie wiedzy z różnych źródeł nie będzie nigdy lepsze od własnych doświadczeń - bo ile źródeł tyle punktów widzenia, krzyżowania sie interesów, niedopowiedzeń, wyolbrzymiania - można napisać o pladze kontuzji można też napisać o mnóstwie wyleczeń....
jak napisano wyżej - nie ma złotego środka a najrozsądniejsze jest traktowanie biegania boso jako urozmaicenia treningu, narzędzia do poprawy wyników
Dlatego rozmowa z zawodnikiem, który startuje zarówno w butach jak i boso od wielu lat będzie bardzo interesująca


Pozdrawiam
Awatar użytkownika
fotman
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1738
Rejestracja: 25 wrz 2008, 15:43
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Gdańsk

Nieprzeczytany post

Adam Klein pisze:Efekt jest taki, że jest dużo przypadków kontuzji i mnie interesuje głównie to, żeby ludzie zrozumieli, że nie ma złotego środka.
Nie rozumiem tej wypowiedzi. :orany: Co to znaczy, że nie ma złotego środka? Czy to znaczy, że nie wolno biegać boso nikomu, nigdy i nigdzie? :grr:
Rozumiem, że to jakieś przejęzyczenie. Bo inaczej trąci jakimś totalitaryzmem.
Nie lubię człapać kilometrów. Wystarczy 400m.
'anything over 400m, I take a taxi' Jimson Lee www.speedendurance.com
O MOIM TRENINGU
KOMENTARZE NA TEMAT MOJEGO TRENINGU
Awatar użytkownika
Adam Klein
Honorowy Red.Nacz.
Posty: 32176
Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
Życiówka na 10k: 36:30
Życiówka w maratonie: 2:57:48
Lokalizacja: Polska cała :)

Nieprzeczytany post

Adam Klein pisze:mnie interesuje głównie to, żeby ludzie zrozumieli, że nie ma złotego środka.
O to w tym chodzi. Jaki totalitaryzm? Do tej pory bieganie boso było "sprzedawane" jako lek na wszystkie kontuzje.
Nawet Pani z wydawnictwa była zdziwiona, że mówię o jakichś ryzykach, bo przecież McDougal odkrył że bieganie boso jest bezkontuzyjne.
Awatar użytkownika
fotman
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1738
Rejestracja: 25 wrz 2008, 15:43
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Gdańsk

Nieprzeczytany post

No to się nie dogadaliśmy. Pod pojęciem "złoty środek" mam na myśli pojęcie pochodzące z filozofii (Arystoteles) głoszące pochwałę umiaru:
„Środek” Arystotelesa nie jest oczywiście wyliczony matematycznie, a raczej „ze względu na nas”. Matematyka nie jest nam w stanie określić, co jest nadmiarem, środkiem lub niedostatkiem. I tak na przykład większy człowiek zjeść może więcej niż mniejszy, pracujący fizycznie potrzebuje więcej jedzenia niż sekretarka, czy ktokolwiek inny wykonujący swą pracę na siedząco. Właśnie dlatego wiele zależy od uczucia jakiego doznajemy, jego charakteru. Sami musimy dojść, co jest naszym środkiem między „głodem a sytością”. Czasami być może wskazane jest oddalenie się w stronę którejkolwiek ze skrajności. Środek jest więc określony „relatywnie dla nas”, co znaczy, że właściwie sami go sobie wyznaczamy. Z doktryny Arystotelesa wynika fakt, że są różne sposoby życia, dobre dla różnych ludzi, a to, co jest dobre dla jednego człowieka, niekoniecznie musi być takie dla drugiego.
Ty miałeś na myśli raczej panaceum (czy cudowny środek).
Ot, semantyka.
Nie lubię człapać kilometrów. Wystarczy 400m.
'anything over 400m, I take a taxi' Jimson Lee www.speedendurance.com
O MOIM TRENINGU
KOMENTARZE NA TEMAT MOJEGO TRENINGU
Awatar użytkownika
yacool
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 12398
Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Czy muszę stać się narkomanem żeby móc powiedzieć coś o szkodliwości narkotyków?
To nie forum narkomanów, choć poniekąd masz rację...
Powinieneś jednak uwiarygodnić się bardziej, wbijając sobie kilka szyszek podczas bosego wybiegania w lesie. Hahaha
Awatar użytkownika
Adam Klein
Honorowy Red.Nacz.
Posty: 32176
Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
Życiówka na 10k: 36:30
Życiówka w maratonie: 2:57:48
Lokalizacja: Polska cała :)

Nieprzeczytany post

Ponieważ przesłanie mojego tekstu było niejasne, wyczyściłem go z większości elementów, które mogą sugerować, że jest to recenzja książki. Dostałem nawet maila z pretensją, że skupiam się na bieganiu boso a nie na istocie tej książki czyli Ultramaratonie.
Ja chciałem po prostu podsumować to co działo się w ciągu ostatniego roku i jakoś to skomentować i rzeczywiście uznawanie mojego tekstu za recenzję byłoby nie fair w stosunku do jej autora.

Myślę, że najlepszą recenzją książki byłby jakiś większy fragment (np rozdział) - zapytam się, czy Wydawnictwo zgodzi się na jego opublikowanie.
Awatar użytkownika
wojtek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 10535
Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
Życiówka na 10k: 30:59
Życiówka w maratonie: 2:18
Lokalizacja: lokalna
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Jesli Biom zaleca 8 tygodni na niewielkie w sumie przestawienie sie , to ile trzeba czasu aby zaadoptowac sie do biegania boso ?

W erze automatycznych przyciskow i pilotow , cierpliwosc jest zanikajaca .
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki

Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37

Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
ODPOWIEDZ