Strona 1 z 1
Samotność długodystansowca
: 30 lis 2007, 21:00
autor: piotras
Właśnie oglądam Władcę Pierścieni. Ponieważ jest przerwa na reklamy piszę na forum
Pamiętam jak w Grudniu 2000 czytałem trylogię Tolkiena. Tak mnie wciągneła że czytalem to wszędzie nawet w autobusie jadąc na uczelnię czy w drodze na trening.
W którąś grudniową niedzielę biegłem jak zwykle długie rozbieganie 25KM. Dookoła mnie las, wszędzie leżał śnieg, temperatura poniżej zera a przyroda wyglądała baaardzo surowo. Po godzinie biegu (gdy już mi spadł poziom cukru:) zacząłem sobie wyobrażać że jestem powiernikiem pierścienia i mam do wypełnienie bardzo ważną misję. Muszę dostarczyć pierścień w określone miejsce

No i tak sobie biegłem z własnymi myślami. Coraz szybciej i szybciej bo misja przecież była ważna
Jestem ciekaw jakie wy miewaliście przemyślenia (schizy) podczas tak długich biegów.
Pozdrawiam hej!
: 30 lis 2007, 21:14
autor: wysek
Hehe, ja najczesciej slucham muzyki i ona mnie niesie. Ale wiadomo muzyka muzyką, o czyms sie mysli - o wszystkim, szkole, zyciu, dziewczynie, o tym po co biegam jakie mam plany zwiazane z tym itp

Ciebie napewno nie przebije "powierniku pierscienia"

: 30 lis 2007, 21:53
autor: tomasz
Na najbardziej lubiłem sobie wyobrażać, że biegnę złamać 2h w maratonie albo 6h na 100km...
Wyobrażałem sobie siebie z boku, jak mnie oglądają i podziwiają kibice. Wymyślałem sobie pogawędki komentatorów, którzy relacjonują na żywo moje historyczne wydarzenie. Często było tak, że ostatnie kilometry biegłem długim mocnym finiszem żeby właśnie się zmieścić w 2h, czy skromniej 2:05
Miałem do końca treningu około 15` i wyobrażałem sobie, że mam 37km i biegnę po rekord świata w sprinterskim tempie urywając się Kenijczykom i Etiopczykom. "Słyszałem" wrzawę kibiców i rozentuzjazmowanych komentatorów.
Często kiedy biegnę czy płynę nucę sobie pioseneczki albo po prostu uprawiam filozofię w moim labiryncie pod mózgoczaszką.
: 01 gru 2007, 02:30
autor: wojtek
Moje ostrogi mentalne wygladaja podobnie .
Biegnac slyszalem komentatorow , najezdzajace kamery i dopingujacy tlum .
Takie wyobrazenia bardzo pomagaja a czasem nawet sie spelniaja .
Latem 87 roku pierwszy wbieglem na stadion w slowackim Martinie , przy dzwieku burzliwych oklaskow by na koniec stanac na najwyzszym stopniu podium , przyjac wieniec laurowy , zawieszony mi na szyje i wysluchujac hymnu narodowego , patrzec jak po raz pierwszy w hstorii tego slynnego biegu polska flaga wedruje na szczyt masztu .
Zaraz po zejsciu z podium , tlum rodakow otoczyl mnie i kilkakrotnie podrzucil wysoko do gory .
Dla takich chwil warto zyc !
: 01 gru 2007, 12:45
autor: michał91
ja mam podobnie jak tomasz tylko że ja nie biegne maratonu a 10km i dyktuje śmiertelne tempo w czołówce biegu

zazwyczaj na ostatnim podbiegu genialnie urywam się Kenenisie Bekele i bardzo szybko robie dużą przewage, a komentatorzy z Eurosportu są zachwyceni

czasami wyobrażam sobie inne biegi w zależności od dnia hehe :D
: 01 gru 2007, 14:50
autor: Adam Klein
A ja ostatnio myślałem o moim synu Guciu który wbiega na metę 10 km z czasem 25:58 czy jakoś tam

i rzuca się mi (jego trenerowi) na szyję, łzy, kibice, euforia.....wzruszyłem się
Pamiętam jak mój kolega PAweł biegł w maratonie w Monaco (mały maraton, 1600 uczestników) i trasa biegła 20 w stronę Włoch i po nawrocie spowrotem.
No i ponieważ biegł właściwie sam to sobie wyobrażał, że prowadzi cały wyścig też na jakiś dobry czas. Tylko w pewnym momencie w przemyśleniach przeszkodzili mu Kenijczycy którzy już wracali.
