Komentarz do Felietonów Marty Kijańskiej-Bednarz

...czyli wszystko co nie zmieściło się w innych działach a ma związek z bieganiem lub sportem.
mam_platfusa
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 189
Rejestracja: 06 lut 2015, 14:53
Życiówka na 10k: 3 dni
Życiówka w maratonie: 3 tygodnie
Lokalizacja: za rogiem

Nieprzeczytany post

ragozd pisze: Ubierz szalik Polonii i pójdź na Legię. 100% skuteczności. Podejrzewam, że tęczowy też wystarczy :P
1. Doskonale rozumiem, że w założeniu autora odpowiedź jest krotochwilą. Jeśli tak, to nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż między felietonem, początkową tezą autora o "problemie społecznym" a krotochwilną odpowiedzią o Legii Warszawa zachodzą pewne rażące dysproporcje, bowiem początkowo autorka felietonu i autor jakże ważkiej tezy larum grają, aby następnie (tu mowa już tylko o autorze tezy) skwitować moje wątpliwości wyciągniętym językiem.

Zacznijmy od tego, że teza "Świetny tekst. Mówi o sytuacji jaka jest, niekoniecznie politycznej. To już raczej problem społeczny, że wyjdziesz na spacer lub wybiegniesz na trening i dostaniesz wpiernicz za sam wygląd" jest dość radykalną tezą o dużym stopniu ogólności, popartą wątpliwym argumentem w stylu "taka sytuacja jest" (i już).

Radykalizm tezy podkreśla bezwzględny determinizm, objawiający się w stwierdzeniu "WYJDZIESZ na spacer i DOSTANIESZ WPIERNICZ". Autor nie pozostawia miejsca na wątpliwości, nie stosuje półśrodków w postaci "możliwe jest, że" czy "w pewnych okolicznościach prawdopodobne jest, że". Być może stawiający tezę ma nadzieję, że jej jednoznaczność i radykalizm nie pozostawią miejsca na polemikę. Jest jednak zupełnie odwrotnie - tezy radykalne i jednoznaczne takiej polemiki najczęściej się domagają.

Zacznijmy zatem od stwierdzenia "problem społeczny". Czy wg autora problem ten istotnie jest problemem społecznym, zatem masowym, powszechnym, dotyczącym różnych grup społecznych, całego przekroju społeczeństwa? Śmiem wątpić.

Czy przemoc jest problemem w Polsce? Oczywiście, że jest: przemoc wobec kobiet, przemoc w szkole itp. itd. Ale nie sądzę, aby przemoc uliczna "za sam wygląd" mająca miejsce podczas treningów i spacerów była "problemem społecznym".

Co do Legii i Polonii: jest to przykład być może trafny, ale dotyczy środowisk NISZOWYCH, a sam problem występuje tylko w pewnych okolicznościach, które m. in. wynikają z zamierzonej bądź niezamierzonej prowokacji. Problem, jak napisałem, jest niszowy, bowiem średnia frekwencja na stadionach ekstraklasy w latach 18/19 wyniosła 8 878 osób na mecz (mówimy o 37-milionowym kraju), a należy pamiętać, że wśród wspomnianych tysięcy kibiców sporą grupę stanowią tzw. pikniki, które o żadnym wpierniczu nawet nie myślą. Dodatkowo fakt, iż ktoś z szalikiem Polonii dostał na Łazienkowskiej wpiernicz, jest tak samo dziwny, jak:

a) zadyma, bo facet z czapeczce z flagą konfederacji kłóci się na nowojorskiej ulicy z Antifą,
b) fakt, że gliniarze w Marsylii wjechali w złą ulicę i wrócili na piechotę, bo im samochód spalili,
c) przypadek facia z różańcem w ręku i Matką Boską na plecach, który dostał w ryja w Belfaście, bo się wybrał do protestanckiej dzielnicy,
d) pobicie i obrabowanie faceta, który ze złotym zegarkiem na ręku wybrał się do faweli.

Nikt na tej podstawie nie stawia tez, że "sytuacja jest jaka jest i gdy wyjdziesz w czapce na ulicę to skończy się to pyskówką, gdy wyjedziesz samochodem do miasta, to Ci go spalą, gdy wyjdziesz na spacer, to dostaniesz w ryja, a gdy wyjdziesz z zegarkiem na ulicę, to ci go zabiorą". Ważne są niuanse i kwestia (świadomej lub nie) prowokacji, ważne jest miejsce, czas, stosowane atrybuty i kontekst.

Mieszkam w dość tradycyjnej dzielnicy, w której widać sporo graffiti i murali w wykonaniu kiboli lokalnego klubu. W tej samej dzielnicy na balkonach wiszą przynajmniej dwie flagi LGBT, a jakieś 20 minut stąd jest klub LGBT (z całą symboliką LGBT). Jak długo dziewczyny i chłopaki z LGBT nie pójdą pod stadion na mecz (a przecież doskonale wiedzą, gdzie ten stadion jest), i jak długo kibole nie wpadną do klubu LGBT (a doskonale wiedzą, gdzie ten klub jest), wszystko będzie cacy i nikt wpierniczu nie zgarnie, bo każdy respektuje pewne granice i działa w oparciu o ROZSĄDEK.

Jeśli wchodzisz beztrosko do pierwszej lepszej rzeczki w Amazonii, a potem płaczesz, że Cię ugryzła w palec pirania, to chyba nie twierdzisz, że:

a) ryby to mordercy
b) za każdym razem, gdy wejdziesz do rzeki - dostaniesz wpiernicz
c) a) i b) to świetna teza, bo mówi o sytuacji, jaka jest.



2. Wiem, że własne doświadczenia nie zastąpią statystyk i są obciążone brzemieniem subiektywizmu. Pozwolę sobie jednak na ryzyko postawienia pewnej tezy w oparciu o moje przeżycia.

Założeniem niech będzie stwierdzenie, że "dostawanie WPIERNICZU za wygląd podczas wyjścia na spacer lub trening jest PROBLEMEM SPOŁECZNYM".

Przyjmuję następujące definicje:
a) WPIERNICZ - naruszenie nietykalności cielesnej,
b) PROBLEM SPOŁECZNY - problem powszechny, dotyczący różnych grup społecznych, występujący masowo wśród przedstawicieli różnych grup społecznych (tak, jak np. alkoholizm czy inne uzależnienia).

Do rzeczy: amatorsko bawię się w sport od czasów szkoły podstawowej, zatem analizą obejmę czas KILKUDZIESIĘCIU lat. Analizuję wydarzenia, które miały miejsce podczas rekreacyjnej gry w piłkę nożną, koszykówkę, siatkówkę, wizyt na basenie, w klubach fitness, siłowniach, na bieżni podczas zawodów i treningów, na treningach w mieście, wsi, lesie, na zawodach w pięknych okolicznościach przyrody, po prostu ZAWSZE I WSZĘDZIE (należy zaznaczyć, że klub fitness, do którego regularnie uczęszczałem jakieś 4 lata temu był w dużej części siedliskiem kiboli pewnego znanego klubu piłkarskiego).

a) incydenty z WPIERNICZEM ze strony człowieka: 0 (zero)
b) incydenty z WPIERNICZEM ze strony zwierzęcia: 2 (psy)
c) incydenty poza WPIERNICZEM (lżenie słowne): 2 (grupa pijaczków w parku oraz kibic lokalnej drużyny, który kazał mi zdejmować "spodenki Pogoni Szczecin" - po wyjaśnieniach, że to spodenki koszykarskiej reprezentacji Rosji przeprosił i życzył szerokiej drogi).

W ramach pobieżnego zainteresowania tematyką sportową śledzę profile różnych biegaczy na facebooku, liczba incydentów z WPIERNICZEM opisana na obserwowanych przeze mnie profilach wynosi 0 (zero).

Liczba opowieści moich koleżanek, kolegów i członków rodziny na temat spacerów i treningów zakończonych WPIERNICZEM: 0 (zero).

Zaryzykuję zatem twierdzenie, iż teza o PROBLEMIE SPOŁECZNYM, jakim jest WPIERNICZ podczas treningu jest tezą tyleż efektowną, co chybioną.

Bardzo chętnie zapoznam się z argumentacją, która pozwoli nam stwierdzić, że jest inaczej.


P.S. "Załóż" szalik, nie "ubierz".
ragozd pisze: Ubierz szalik Polonii
Ostatnio zmieniony 14 lis 2019, 18:43 przez mam_platfusa, łącznie zmieniany 1 raz.
New Balance but biegowy
Ryszard N.
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2244
Rejestracja: 15 maja 2010, 23:49

Nieprzeczytany post

Nudy mości Panie. Muszą te nasze boroczki napisać jakiś felieton no ale ile razy można o bieganiu. Na szczęście, nadciąga zima i przestrzeń twórcza w sposób naturalny się powiększy. Cierpliwości twórczej.
brujeria
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1060
Rejestracja: 30 lis 2009, 11:32
Życiówka na 10k: 38:38
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

ragozd pisze:Świetny tekst. Mówi o sytuacji jaka jest, niekoniecznie politycznej. To już raczej problem społeczny, że wyjdziesz na spacer lub wybiegniesz na trening i dostaniesz wpiernicz za sam wygląd :( U biegacza już rajtuzy mogą się komuś źle skojarzyć :(
Ile razy dostałeś "wpiernicz" za rajtuzy?
furek
Wyga
Wyga
Posty: 97
Rejestracja: 18 mar 2004, 14:48

Nieprzeczytany post

Pani Marto, bardzo dobry wniosek na koniec felietonu. Niech wszyscy, którzy mogą będą biegaczami. Mnie naprawdę nie przeszkadza, czy ktoś, kto obok biegnie, głosuje na partię A czy B, czy jest normatywny czy nienormatywny seksualnie, czy jest katolikiem, czy wyznaje Islam czy Zen.
Ale jednocześnie mam wrażenie, że większości Polaków, nie tylko biegaczy, też to nie przeszkadza. Dlatego trudno mi się zgodzić z tezami o głębokim podziale społeczeństwa. Tylko w mediach podkreślany jest podział naszego społeczeństwa. Pewnie zauważyła Pani to, że o ile marsze (Wasze, Nasze) były pokazywane w każdej TV i pokazywano co chwilę obrazki z racami, pałkami itp, to mało gdzie było widać te piękne Biegi Niepodległości, gdzie przecież biegli obok siebie Wszyscy.

Dobra, może głosujemy na różne partie, mamy różne przekonania, ale może tak być powinno? Ważne, żeby nikt nam nie zabraniał myśleć po swojemu.
Awatar użytkownika
bieganie.pl
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1726
Rejestracja: 27 sty 2008, 15:29

Nieprzeczytany post

Skomentuj artykuł słuchać siebie
Mike71
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 40
Rejestracja: 12 lis 2019, 08:21
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

bieganie.pl pisze:Skomentuj artykuł słuchać siebie
Jednym słowem rewelacja!
Felieton odnosi się do zaawansowanych biegaczy a nie mega początkujących ale jak widać kontuzja może i dotyczyć wszystkich.
Dział "Zdrowie" i ponad 300 wątków z tematem Ból/Problemy/Kontuzja z drugim słowem uzupełniającym do wyboru "mięśnie/kolana/stopa/stawy/achilles". Do wyboru do koloru.
Dużą większość wątków zakładają osoby z niskim przebiegiem czyli rozpoczynające przygodę z bieganiem. Gro takich osób skłoniło do biegania chęci poprawy własnego zdrowia. Czy bieganie jest trudne? Nie. Lewa, prawa, lewa, prawa..... I tak większość rozpoczyna od planu przeplatanego typu bieg/marsz. Ale moim zdaniem to już jest program dla zaawansowanych bo przede wszystkim bieganie rozpoczynają ludzie z nadwagą.
Przez te wszystkie lata leżenia na kanapie i wyłącznym ruchu do/z pracy/samochodu, wyrobili sobie główne mięśnie by podtrzymywały tą masę (jestem tego również przykładem). Ale czy wyrobili sobie gro mięśni pobocznych mających funkcję stabilizacji/rotacji itp? W jakimś stopniu tak, ale czy naprawdę pozwalające na bieganie? Czy po ciągłym przetruchtaniu 30 minut jest już czas na plany treningowe?

Mięśnie nóg zostały omówione zatem drugim elementem obnażającym kondycję początkujących jest układ sercowy czyli też mięsień. Ciężko tutaj przywoływać statystyki, bo zazwyczaj kontrargumentem jest spacer z psem i statystyczne 3 nogi, ale z otyłością jest związane często nadciśnienie. Tej funkcji pomiarowej zegarki jeszcze nie posiadają ale kardiolodzy nie zalecają intensywnego wysiłku gdy ciśnienie skurczowe przekracza 130. Chcesz zacząć biegać to solidnie się do tego przygotuj!

Warto stworzyć podstawy (uwaga nie jest skierowana do autorki felietonu) do pierwszego treningu "przebiegnij 30 minut". Z pewnością są ćwiczenia wzmacniające elementy niezbędne do bezpiecznego biegania, nie zapominając o najważniejszym mięśniu czyli sercu.

Może przykład z życia. Może Wam się nie spodoba ale ....
Na części zakładów produkcyjnych (raczej z kapitałem zagranicznym) wisi wielka tablica przy wejściu. Nie podaje ona wielkości produkcji (rekordów) ale jest to licznik dni/tygodni/miesięcy od ostatniego wypadku. Przeniosłem to jako wzorzec do uprawiania sportu. Priorytetem dla mnie nie jest progres wyniku tylko ilość dni bez kontuzji. Z kontuzją to już z pewnością żadnego progresu nie będzie.
A czy wypadek/kontuzja będzie wynikiem rutyny o czym wspomina autorka czy brakiem wiedzy/doświadczenia początkujących zawsze to można podciągnąć pod głupotę związaną z ambicjami. Lepiej zapobiegać niż leczyć stąd moja prośba do bieganie.pl by pochyliła się nad tym zagadnieniem. A może jakieś granty z NFZ dostaniecie bo lepiej brzmi "Polska biega" niż "Polska leczy kontuzje". :hahaha:

Pozdrawiam
Awatar użytkownika
beata
Ekspert/Trener
Posty: 6499
Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: W-wa

Nieprzeczytany post

Mike71, trochę nie bardzo rozumiem, o czym właściwie piszesz.
Mike71 pisze:Felieton odnosi się do zaawansowanych biegaczy a nie mega początkujących ale jak widać kontuzja może i dotyczyć wszystkich.
Skąd taki wniosek?
Dział "Zdrowie" i ponad 300 wątków z tematem Ból/Problemy/Kontuzja z drugim słowem uzupełniającym do wyboru "mięśnie/kolana/stopa/stawy/achilles". Do wyboru do koloru.
Tak, bo jesteśmy ludźmi i z różnymi problemami zdrowotnymi się borykamy, niezależnie od tego, czy uprawiamy sport, czy nie. U mnie w pracy też każdego coś tam boli, ale ten, kto uprawia jakiś sport nazwie to kontuzją, a ten, kto tylko schodzi do garażu po auto powie, że to starość.
Więc nie dramatyzowałabym, bo każdego, tak naprawdę, co boli albo coś mu doskwiera. Pozostaje kwestią wyboru, jak to nazwiemy i co z tym robimy/zrobimy.
Qba Krause
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 11474
Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31

Nieprzeczytany post

taaaak, ja również jestem przeciwny takiemu straszeniu.

pół godziny truchtu nie obciąża znacznie organizmu, bez przesady, ani nóg, ani serca. i tak, po półgodzinnym truchcie można spokojnie szukać dla siebie planu treningowego.
być jak brad pitt w Indiana Jonesie.

Do Things Always.

komentarze do bloga
blogspot
Mike71
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 40
Rejestracja: 12 lis 2019, 08:21
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Wycięte z tekstu
...bo niebieganie dla biegacza to zawsze cierpienie...
...Oczywiście, po długiej przerwie jest się zachłannym, pazernym i niecierpliwym...
Wątpię czy początkujący brak biegania przyrównują do cierpienia. Zachłannych przerw czy powrotów też bym z nimi nie wiązał. Być może się mylę i źle z interpretowałem autorkę.
beata pisze:Tak, bo jesteśmy ludźmi i z różnymi problemami zdrowotnymi się borykamy, niezależnie od tego, czy uprawiamy sport, czy nie.
Założyłem, że na forum bieganie.pl raczej piszą ludzie którzy swoje kontuzje odnoszą do biegania. Jeżeli bym nie biegał, to ja raczej wrzucił bym pytanie na "znanylekarz.pl" (przykładowo).
Qba Krause pisze:pół godziny truchtu nie obciąża znacznie organizmu, bez przesady, ani nóg, ani serca. i tak, po półgodzinnym truchcie można spokojnie szukać dla siebie planu treningowego.
Ech, to zdanie pisane z perspektywy czasu, doświadczenia i być może doskonałego wskaźnika BMI.
Gdyby nie obciążało to po co plany na marszobiegi? Coś tym ograniczeniem jest, jeżeli 30 minut truchtu trzeba dzielić na tygodnie. Nie odnosiłem się do osób z bypassami serca czy z zanikiem mięśni a jako przykład podałem ludzi z nadwagą czyli własny.

Ze zdziwieniem czytam, że odbieracie to jako straszenie. Raczej chciałem tym uzyskać poradnik typu "włącz skakanie po kwadracie na jednej nodze, poprawisz stabilizację, wzmocnisz mięsień dwugłowy strasznie zaniedbany a niezbędny do odbicia". To być może przykład nie mający sensu. Z pewnością nie opłaca się pisać poradników pod potrzeby jednej osoby. Od tego są przecież płatne spersonalizowane analizy na zamówienie. Nie widzicie sensu tego typu poradników? OK. Może za kilka lat też tak będę twierdził?

Być może po 6 tygodniowym planie biegania bez przerw te mięśnie już są na tyle wzmocnione, że można przyśpieszać i zwiększać dystanse ile fabryka pozwoli. Nie wiem, bo skąd mam wiedzieć jak dopiero zdobywam praktyczne doświadczenie a wiedzy teoretycznej żadnej. Wiem jedno, że z perspektywy mojego wieku leczenie ewentualnej kontuzji potrwa ciut dłużej niż u 20-latka. Raczej jestem typem człowieka który za wszystko się bierze na serio, aczkolwiek zbyt rozważnie. Strach to może się pojawić po pierwszej kontuzji. Zatem warto zapytać i zapytałem, bo to forum chyba jest odpowiednie do takich pytań?
Qba Krause
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 11474
Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31

Nieprzeczytany post

plany na 30 minut truchtu są dlatego, że sporo osób ma za słabą kondycję żeby od razu truchtać pół godziny, natomiast prawie zawsze kilka tygodni wystarczy, żeby zaszły odpowiednie adaptacje (przede wszystkim układu krwionośnego i oddechowego), co samo w sobie stanowi poważny dowód na fantastyczne możliwości ludzkiego organizmu.

ja nie uważam, żeby do biegania trzeba było się przygotowywać, a dbanie o sprawność ogólną, dietę itd. niech po prostu towarzyszy przygodom biegowym.

cytowane zdanie wynika właśnie z doświadczenia, które zbiera obserwacje, rozmowy, lekturę i bezpośrednie odczucia nie tylko moje własne, ale setek, jeśli nie tysięcy początkujących.
być jak brad pitt w Indiana Jonesie.

Do Things Always.

komentarze do bloga
blogspot
Mike71
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 40
Rejestracja: 12 lis 2019, 08:21
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Qba Krause pisze:plany na 30 minut truchtu są dlatego, że sporo osób ma za słabą kondycję żeby od razu truchtać pół godziny, natomiast prawie zawsze kilka tygodni wystarczy, żeby zaszły odpowiednie adaptacje (przede wszystkim układu krwionośnego i oddechowego), co samo w sobie stanowi poważny dowód na fantastyczne możliwości ludzkiego organizmu.
Jest kilka wątków gdzie poruszana była taka kwestia. I raczej bieganie początkujących odcinało 4/5 przez mięśnie, a 1/5 przez tlen. Dowodów/statystyk na to nie mam ale to by było w miarę logiczne, że ktoś kto zszedł z roweru ale już serce przetrenował zostanie odcięty przez mięśnie. Ten co z kanapy na tartan wkroczył będzie miał ograniczenie od serca. Ale ...
Qba Krause pisze:ja nie uważam, żeby do biegania trzeba było się przygotowywać, a dbanie o sprawność ogólną, dietę itd. niech po prostu towarzyszy przygodom biegowym.
...ja u siebie nie widzę w bieganiu możliwości stopniowania obciążenia bo jedynym obciążeniem jest masa ciała. Zmniejszenie prędkości bardziej mnie męczy niż przekroczenie bariery pełzania. I teraz jest świetny okres na to by się przygotować na przyszły sezon. O poprawieniu wybicia można przeczytać w wielu wątkach. Nie mam potrzeby zakładania kolejnego. Ale chodzi o ćwiczenia wzmacniające nogę wykroczną gdy z impetem stykamy się z podłożem (pomijam hamowanie piętą czy na prostej nodze). Uważam, być może mylnie, że to jak najbardziej kontuzjogenna faza biegu. A z moim VO (odchylenie pionowe) i wagą chcę tego po prostu uniknąć. I z pewnością są takie ćwiczenia stabilizujące mięśnie/stawy bioder, kolan, stóp itp. I o taką prewencję mi chodzi.

Po przebiegnięciu >2000km bez kontuzji pewnie zapomnę o takich ćwiczeniach bo przebieg zrobi swoje i samo to się wzmocni. Organizm się w końcu zaadaptuje do takich prędkości i obciążeń. Ale teraz chciałbym biegać bezpiecznie i chcę mieć pewność, że zrobiłem wszystko by zrobić to dobrze. Gwarancji przecież nie oczekuje. ;-)
Awatar użytkownika
katekate
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 7135
Rejestracja: 01 paź 2013, 18:11
Życiówka na 10k: 45.18
Życiówka w maratonie: 3.42.11

Nieprzeczytany post

bo niebieganie dla biegacza to zawsze cierpienie
nie zawsze
Mieć marzenia i plany, zakładać sobie cele, do których będzie się dążyć. Nie zawsze się da, ale trzeba. Trzeba walczyć nawet ze łzami w oczach. Borykając się ze słabościami pokazujemy największą siłę.
nie trzeba

trochę patetyczne i niepokojące zarazem
to TYLKO kontuzja, owszem, jeśli żyje się z biegania, startów, ma się podpisane umowy, to można się załamać i walić głową w mur
ale istnieje też życie bez biegania ;-) można robić pierdyliard innych rzeczy i nie będzie to koniec świata :D
komentarze
nic nie muszę, mogę wszystko
Awatar użytkownika
beata
Ekspert/Trener
Posty: 6499
Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: W-wa

Nieprzeczytany post

Katekate, po pierwsze wydaje mi się, że w felietonie Marty nie ma patosu, a jest rodzaj ironii, może autoironii, tak to odbieram.
A po drugie, nie chodzi tylko o bieganie, ale o aktywność fizyczną. A dla kogoś, kto aktywny jest przez 3/4 czy 4/5 życia, nagła niemożność bycia aktywnym z powodu kontuzji czy choroby jest jakimś tam dramatem, bo po prestu mózg tej aktywności potrzebuje, nie wchodząc już w mechanizmy uzależnienia, ale tak po prostu jest. I nie da się tego zastąpić szydełkowaniem czy zbieraniem znaczków. Pół biedy, jeśli nie można biegać, ale można pływać, ćwiczyć, jeździć na rowerze. ale są sytuacje, np. po zabiegach, że przez jakiś czas nie można nic i robi się trochę słabo.
Sama wiesz, że gdy po rowerowej kraksie kilka dni musiałaś siedzieć w domu, to było tak sobie, delikatnie mówiąc. I najgorsze, co można wtedy od kogoś usłyszeć, to właśnie coś takiego, że przecież jest tyle innych fajnych zajęć ...
Awatar użytkownika
katekate
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 7135
Rejestracja: 01 paź 2013, 18:11
Życiówka na 10k: 45.18
Życiówka w maratonie: 3.42.11

Nieprzeczytany post

Owszem, leżałam cały miesiąc cierpiąc fizyczne katusze i właśnie wtedy wpadłam na moje genialne wnioski. Wiedziałam, że przerwa jest przejściowa, zadziwiająco spokojnie przeszłam tą przerwę, bez objawów odstawiennych ;-)

A felieton Marty nie wydaje mi się ironiczny.
komentarze
nic nie muszę, mogę wszystko
Awatar użytkownika
beata
Ekspert/Trener
Posty: 6499
Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: W-wa

Nieprzeczytany post

katekate pisze:Wiedziałam, że przerwa jest przejściowa, zadziwiająco spokojnie przeszłam tą przerwę, bez objawów odstawiennych ;-)
Nie no, jasne, że wszystko można sobie zracjonalizować, wytłumaczyć itp. No i może nawet trzeba. Tylko nie zawsze to takie łatwe i nie zawsze przychodzi od razu.
ODPOWIEDZ