21 października 2019 Redakcja Bieganie.pl Sport

Gebrselassie vs Tanui


Chociaż Haile Gebrselassie wśród kibiców ma opinię sympatycznego i uśmiechniętego człowieka z pozytywnym podejściem do życia – na bieżni „dorobił się” co najmniej kilku wrogów. Do historii przeszedł zwłaszcza pojedynek legendarnego Etiopczyka z Kenijczykiem Mosesem Tanuim, w finale 10000 metrów podczas MŚ w Stuttgarcie (1993). Trudno powiedzieć, żeby Haile podczas wyścigu okazał się dżentelmenem toru, ale również Tanuiemu na mecie daleko było do elegancji.

Etiopskie przysłowie mówi – Słuchaj uważnie, gryź dokładnie. Przez długie lata stadionowej kariery Haile Gebrselassie w pewien szczególny sposób realizował mądrość swoich przodków. Lubił zaczajać się za plecami rywali, nasłuchując stukotu ich serc i świstu oddechu, żeby na ostatniej prostej gryźć aż do krwi.

Cios w plecy juniora

Taktyka, którą w Polsce nazwalibyśmy „wiezieniem się na plecach” (daleka od typowego chociażby dla Prefontaine’a „front runningu”) przysporzyła drobnemu Etiopczykowi nieprzyjaciół zwłaszcza na początku lat 90-tych. Dwa lata temu na forum słynnego serwisu Letsrun.com padły nawet sformułowania „dirty tactic” i „stalking” – opisujące stadionowe zachowanie Hailego w pierwszych latach kariery.

W roku 1992 podczas Mistrzostw Świata Juniorów w Seulu zaledwie 19-letni Haile stoczył bój o złoty medal na 10000 metrów ze swoim rówieśnikiem – Kenijczykiem Josephatem Machuką. Gebrselassie zaatakował na ostatniej prostej, wyprzedzając rywala niemal na samych kratach. Porażka na końcówce tak zirytowała ówczesnego mistrza Afryki na 25 stadionowych okrążeń, że nie zastanawiając się długo – będąc jeszcze w pełnym biegu – posłał Hailemu solidny cios w plecy z otwartej dłoni. Ostatecznie Gebrselassie z Seulu wyjechał z dwoma złotymi medalami (poza 10000, wygrał też na 5000 m), a Machuka za niesportowe zachowanie otrzymał dyskwalifikację. Fragmenty biegu z Seulu można zobaczyć poniżej.

Pierwsze koła w Stuttgarcie

Rok później Gebrselassie objawił swój wielki talent szerokiej publiczności podczas pierwszej dużej imprezy seniorskiej – lekkoatletycznych mistrzostw świata. W Stuttgarcie dwudziestolatek najpierw zdobył srebro na 5000, a tydzień później 22 sierpnia 1993 roku wystartował w finale koronnych 10000. Podobnie jak w finale „piątki” (gdzie przegrał z Kenijczykiem Kiruim), również na dystansie dwukrotnie dłuższym Haile trafił na rywala z górnej półki, również Kenijczyka – Mosesa Tanuiego.

W Etiopii zawsze, gdy jakiś zawodnik ściga się z Kenijczykami, to jest to wielka rzecz. Kiedyś żartowano, że na wiadomość, że Gebrselassie wygrywa wyścig, pierwsze pytanie brzmi: „Ale z  kim?!”. A najczęściej ścigamy się z Kenią – wspominał Haile podczas marcowej wizyty w naszym kraju.

Tanui bronił złotego medalu, wywalczonego podczas mundialu w Tokio w roku 1991. Poza tym, ważne miejsce na liście sportowych dokonań Kenijczyka miało osiągnięcie z kwietnia 1993 roku, kiedy jako pierwszy człowiek w historii przebiegł półmaraton poniżej godziny (59:47 w Mediolanie). 

Doświadczony 28-letni Tanui w Stuttgarcie prawie od początku nadawał ton rywalizacji. Szybko wyszedł na prowadzenie chcąc rozciągnąć stawkę i w konsekwencji zgubić najgroźniejszych rywali. Jak cień pilnował jednak Kenijczyka młody Gebrselassie i wicemistrz olimpijski na 10000 z Barcelony (1992) Richard Chelimo. Na 9 okrążeń do mety liczyli się już jednak tylko Moses i Haile. Obrońca tytułu i pretendent.

Ucieczka bez buta

Młokos mógł irytować starego mistrza. Podążał krok w krok za liderem, nie odpuszczając nawet na pół metra. Brzuch Gebrselassiego niemal stykał się z plecami Tanuiego. Na 1400 metrów do mety zaraz przed wejściem w wiraż, Kenijczyk zrobił nawet miejsce swojemu rywalowi po wewnętrznej, zapraszając do przejęcia prowadzenia. Etiopczyk nie był jednak zupełnie zainteresowany zmianą, dalej pilnował pleców obrońcy tytułu, biegnąc w pełnym skupieniu, uważając, żeby nie wpaść na przeciwnika. Jak rzep, jak przyklejona do plastra mucha, jak przeznaczenie – Gebrselassie siedział Tanuiemu na plecach tak blisko, że niemal mógł szeptać mu do ucha etiopskie przysłowia.

Wtem, zabrzmiał dzwonek ostatniego okrążenia. Choć widać było, że Haile naprawdę uważał na stawiane przez siebie kroki, doszło do wypadku. Etiopczyk zaczepił o but Kenijczyka tak nieszczęśliwie, że biało-czerwony Adidas zsunął się Mosesowi z pięty. Rozdrażniony Tanui aż podniósł ręce do nieba. Kilka kroków dalej potrząsnął energicznie nogą tak, że cały but pofrunął w dal, pozostawiając go z bosą stopą. Broniący tytułu najlepszego biegacza na 10000 świata po zrzuceniu kolca dostał przyśpieszenia rakiety. Już po paru susach wypracował sobie kilka metrów przewagi nad Gebrselassiem.

Tanui pędził jak spłoszony zając, z jednym butem, jednocześnie jakby nakręcony adrenaliną i emocjami. W pewnym momencie przewaga Kenijczyka mogła wynosić nawet 10 metrów. Ale Gebrselassie biegł cierpliwie. Nie próbował gonić starego mistrza na siłę, tylko wyczekał z atakiem do ostatniej prostej. Gdy kolebiący się na boki Tanui zaczął tracić energię, Haile wykorzystał otwartą uliczkę po wewnętrznej i dopadł rywala na ostatnich 40 metrach.


Finałowe okrążenie konkurenci pokonali w około 55 sekund. Zaraz po biegu nowy mistrz świata ruszył z przeprosinami w kierunku Kenijczyka. Tanui był jednak na tyle wściekły, że nie tylko nie podał ręki zwycięzcy, ale zaczął wymachiwać straconym na ostatnim okrążeniu kolcem przed samą twarzą Gebrselassiego.

Nie mogłem pobiec ostatniego okrążenia, tak jak chciałem – mówił telewizji CBC chwilę po biegu, stojąc z kenijską flagą w ręce, świecąc wciąż jeszcze gołą stopą. – Gdybym miał swój but, nie pobiłby mnie – dodał z przekonaniem.

Rok temu Tanui w jednym z wywiadów wciąż przekonywał, że to on był prawdziwym zwycięzcą wyścigu sprzed ćwierćwiecza.

Chociaż minęło już 25 lat to srebrny medal, który zdobyłem w Stuttgarcie, nadal traktuję jak złoty. Byłem w świetnej formie i na pewno pokonałbym Gebrselassiego. Federacja nie wniosła wtedy odwołania. Czułem się z tym bardzo źle – z widocznym żalem wspomina stary mistrz.

Haile Gebrselassie odwiedził Polskę wiosną tego roku. W wywiadzie z Kubą Wiśniewskim w ciekawych słowach opowiedział o swoim podejściu do agresywnych zachowań rywali, z którymi spotykał się podczas wieloletniej kariery.

– Powiem ci jedną rzecz. Moim celem było zawsze bieganie i wygrywanie. Nie walka. Od tego są inne dyscypliny sportu, jak boks. Tak, popychano mnie, nawet uderzano. Ale jeślibym stracił panowanie nad sobą, przegrałbym podwójnie.

Tanui niedługo po niemieckiej porażce w 1993 roku rozstał się z bieżnią, zamieniając ostatecznie stadion na ulicę. Z sukcesami startował w mistrzostwach światach na dystansie półmaratonu, zdobywając złoto w roku 1995 i srebro dwa lata później. Jego życiówka w maratonie to 2:06:16, którą uzyskał podczas Chicago Marathon w roku 1999, gdzie finiszował na drugiej pozycji. Co ciekawe, Tanui przegrał wówczas z Khalidem Khannouchim, który ustanowił rekord świata – 2:05:42.

Z kolei Gebrselassie po zwycięstwie w Stuttgarcie dokonał symbolicznej zmiany warty w światowych biegach długich. Tytułu mistrza świata na 10000 metrów bronił w imieniu Etiopii skutecznie na kolejnych trzech mundialach – w Göteborgu, Atenach i Sewilli. Rekordy świata poprawiał natomiast na dystansach od 3000 metrów w hali, przez 5000 i 10000 na stadionie, na półmaratonie i maratonie kończąc.


Przeczytaj również w cyklu „Pojedynki wszech czasów":

BAYI VS MALINOWSKI

PREFONTAINE VS VIREN

El GUERROUJ VS LAGAT

DONKOWA VS DIVERS

MASZCZENKO VS JANUSZEWSKI

BAILEY VS GREENE

BEKELE VS GEBRSELASSIE VS FARAH

Bieganie to nudny
sport? Najbardziej zacięte pojedynki wszech czasów mogą przełamać ten
stereotyp. Kontynuujemy serię artykułów poświęconych najciekawszym
biegom w historii. Piszcie w komentarzach, o jakich wyścigach
chcielibyście przeczytać. Postaramy się odświeżyć najbardziej zakurzone
historie.

Możliwość komentowania została wyłączona.