pierwsze buty biegowe
25 marca 2021 Krzysztof Brągiel Sprzęt

Buty, które same biegają


Biegać można w przydużym dresie po starszym bracie, albo w przymałej koszulce, która pamięta jeszcze lekcje wuefu sprzed lat. Ale buty, to zupełnie inna para kaloszy. Buty biegowe to obiekt słusznych westchnień i równie zasadnych analiz. Które wybrać na swoje pierwsze w gąszczu marek, modeli, dropów, pianek, cholewek, bieżników i podeszw zewnętrznych? Czy na starcie biegowej przygody warto przeznaczyć dużo siana na buty do biegania, czy zadowolić się budżetową opcją z marketu? 

Nasza redakcja jest na tyle stara, że pamięta czasy, gdy topowe modele butów biegowych kosztowały 200 złotych z większym lub mniejszym ogonkiem. Jeśli pojawiłeś się w takich na mieście, ludzie myśleli, że jesteś kadrowiczem i prosili o autograf. Dziś nawet jeśli masz na stopach obuwie za tauzena, w którym rozbiegania robi Eliud Kipchoge, na nikim nie wywrze to wrażenia. W jakie kryteria cenowe celować przy zakupie pierwszych butów? Oczywiście nikomu nie zabronimy biegać w lakierkach z pierwszej komunii, ani inwestować w modele za ½ najniższej krajowej. Sugerujemy natomiast, aby na start poszukać czegoś pomiędzy zupełną biedą, a milionami monet.

Asics Gel-Nimbus 23

Amortyzacja – słowo klucz

Asics kojarzy się z technologią GEL, adidas z Boost-em, Nike z ZoomX, New Balance z Fresh Foam, z kolei tańsze marketowe rozwiązania najczęściej opierają się na podeszwie z „gołej” pianki EVA. O co chodzi? O amortyzację, w której unowocześnianiu od lat prześcigają się producenci biegowego obuwia. Jest to serce buta, pulsujące pomiędzy wkładką a podeszwą zewnętrzną. Wspomniane pianki często obudowane są dodatkowymi „bajerami”, które zdaniem projektantów mają korygować ewentualną pronację/supinację lub powodować „zwrot energii”.

Co jeszcze głoszą producenci w swoich marketingowych notkach? Że odpowiednia amortyzacja na stopach biegacza amatora to pochłanianie wstrząsów, a co za tym idzie – zdrowie dla stawów, mięśni i ścięgien. Buty najnowszej generacji mają niemal biegać za nas. Trzeba wziąć poprawkę na podobne komunikaty, ale bez wątpienia – odpowiednia amortyzacja wpływa na komfort treningów. Zwłaszcza, jeśli głównym miejscem naszego biegowego bytowania jest kostka brukowa lub/i asfalt.

Zasada jest prosta – im więcej ważysz, tym większą amortyzację powinieneś wybrać. Dlatego producenci wprost informują, czy dany model dedykowany jest osobom o posturze Adama Małysza, czy Mariusza Pudzianowskiego. Amortyzacja ma tę przykrą przypadłość, że z czasem się zużywa. Niektóre marki (np. Kalenji) uczciwie zaznaczają, że ich systemy Kalensole do spółki z K-Ring są w stanie zagwarantować pełną amortyzację na dystansie 1000 km. Niektóre badania naukowe mówią, że amortyzacja we współczesnych butach do biegania traci 33% z pełnej mocy, co 500 km. Nie są to dobre wiadomości dla osób, które biegają sporo. Wedle powyższych wyliczeń średnio co 3-4 miesiące należałoby sięgnąć po nową parę, aby cieszyć się amortyzacją na zadowalającym poziomie.

adidas Ultraboost 21

Model na każdą okazję

Żyjemy w czasach wąskich specjalizacji. Kiedyś jak byłeś lekarzem, to potrafiłeś wyleczyć zapalenie ucha, jak i zagoić ranę po indiańskiej strzale (patrz Dr Quinn). Jak byłeś biegaczem, to potrafiłeś zdobyć mistrzostwo Polski na 800 metrów i złoto olimpijskie na dychę (patrz Janusz Kusociński). Dziś mania ciasnej specjalizacji dotknęła wszystkich, łącznie z producentami butów do biegania.

Na sklepowych półkach znajdziemy więc modele: treningowe, treningowo-startowe, startowe, trailowe, trailowe na ścieżki kamieniste, trailowe na trasy błotniste, na sezon wiosna-lato, na jesień-zimę, na asfalt, na deszczowe dni z powłoką hydrofobową… I później bądź tu mądry, pisz wiersze, kup swoje pierwsze buty do biegania.

Na początek warto wybrać coś najbardziej uniwersalnego. Takim wynalazkiem jest model treningowy dedykowany utwardzonym ścieżkom. Czy poza treningami można go wykorzystać podczas zawodów? Można. Czy poradzi sobie w delikatnym parkowym/leśnym krosie? Poradzi. Treningi po chodnikach to najczęstsze wykorzystanie biegowego obuwia i właśnie pod tym kątem należy szukać tego pierwszego, wyśnionego modelu.

New Balance 1080v11

Pronacja, supinacja, drop – nauka trudnych słówek

Zanim zacząłeś biegać zapewne znałeś wiele słówek kończących się na „nacja”. Eliminacja, fascynacja, sanacja, hemaglutynacja… Wraz z bieganiem twój słownik wzbogacił się o kolejne: pronacja i supinacja. O co chodzi? Podczas przetoczenia stopy od pięty do palców, może dochodzić do dwóch typów odchyleń. Jeśli podczas takiego ruchu kostka przechyla się do wewnątrz, mówimy o nadmiernej pronacji. Jeśli na zewnątrz – o supinacji (więcej na ten temat pisaliśmy tutaj).

Producenci stworzyli więc buty ze wsparciem dla nadsupinatorów i nadpronatorów. Trzeba jednak pamiętać, że jest to tylko wsparcie. Jeśli dostrzeżemy u siebie problem z prawidłowym przetaczaniem stopy, sprawą powinien zająć się w pierwszej kolejności ortopeda. Jeśli natomiast nie zdiagnozowaliśmy podobnych problemów, najlepszym wyborem będą buty neutralne. Nie zawierają one usztywnienia wewnętrznej lub zewnętrznej części podeszwy, jak to ma miejsce przy butach dla osób z nadpronacją lub nadsupinacją.

Przeglądając ofertę sklepów z butami do biegania, naszą uwagę zwróci jeszcze jedno ciekawe słówko, a mianowicie „drop”. Wyraz pochodzi z języka angielskiego i oznacza „spadek”. Niestety nie chodzi o to, że wraz z kupnem butów dostaniemy spadek od dalekiego kuzyna milionera, ale o spadek między piętą a śródstopiem. Standardowo buty treningowe posiadają drop na poziomie 10-12 mm. Oznacza to, że nasza pięta w takich butach znajdzie się o ok. 1 cm wyżej niż śródstopie. Skąd ta różnica?

Chodzi o ułatwienie przetoczenia stopy podczas biegu. Wyższy drop dedykowany jest osobom biegającym bardziej na pięcie. Z kolei niższy preferuje biegaczy, którzy lubią aktywniej popracować śródstopiem. Modele z mniejszym dropem najczęściej wybierane są przez lżejszych i szybszych zawodników, którzy potrzebują obuwia na start lub mocniejsze jednostki treningowe. Nie przez przypadek kolce lekkoatletyczne mają zerowy drop.

Under Armour Phantom 2

O co chodzi z tym karbonem?

Od pewnego czasu furorę w świecie wyczynowego i amatorskiego biegania robią buty z płytką karbonową. Węglowy dodatek ma odpowiadać za zwrot energii, a w konsekwencji lepszy czas na mecie. Czy to rzeczywiście działa? Jeśli Eliud Kipchoge w modelu Nike Alphafly jako pierwszy człowiek na świecie złamał 2 godziny w maratonie, coś musi być na rzeczy. Zwłaszcza, że biegaczy, którzy ustanawiają historyczne wyniki z karbonowym osprzętem na stopach, jest w ostatnim czasie zaskakująco wielu.

Warto przypomnieć chociażby grudniowy półmaraton w Walencji, gdzie aż 4 zawodników (Kandie, Kiplimo, Kipruto, Mutiso) pobiegło lepiej, niż rekord świata Geoffreya Kamworora (58:01). Wszyscy skorzystali z butów z karbonem. Poza płytką równie ważna (a może i ważniejsza?) jest pianka. Zarówno wiodące modele Nike jak i adidasa, bazują na wyjątkowo grubej podeszwie (minimalnie poniżej przepisowych 40 mm). Co ciekawe, słynne kolce Nike Dragonfly, które tylko w poprzednim sezonie zdołały ponieść wielu biegaczy do życiowych rezultatów, nie mają w podeszwie karbonu. Cała magia butów ma się natomiast kryć w piance ZoomX.

Karbonowe modele czołowych marek kosztują niecałe 1000 złotych. Czy warto przeznaczyć tyle pieniędzy na swoje pierwsze buty do biegania? Kto bogatemu zabroni. Ważniejsze, niż cena jest jednak – pierwsze wrażenie. Jeśli już na starcie coś nas uwiera, lepiej odłożyć buty na półkę (lub odesłać, jeśli – co bardziej prawdopodobne w dzisiejszych czasach – zakupu dokonaliśmy online). Wyszukanie idealnych butów może zostać poprzedzone długą listą prób i błędów. Gdy już jednak trafimy na „swój model” pochłanianie kolejnych kilometrów stanie się: łatwe, miłe i przyjemne. 

New Balance Rebel

Recenzje butów widocznych na zdjęciach:

Możliwość komentowania została wyłączona.

Krzysztof Brągiel
Krzysztof Brągiel

Biega od 1999 roku i nadal niczego nie wygrał. Absolwent II LO im. Mikołaja Kopernika w Kędzierzynie-Koźlu. Mieszka na Warmii. Najbardziej lubi startować na 800 metrów i leżeć na mecie.