Nie myśl, rób!
Podcast#39 - Bartek OlszewskiBartek Olszewski a.k.a. Warszawski Biegacz, to "zwyczajny" chłopak z Jelonek, na którego poradach zaczynała swoją przygodę ze sportem rzesza osób. Rozgłos przyniosły mu zwycięskie starty zagraniczne, w tym najgłośniejszy - Wings For Life, którego jak zaskakująco twierdzi, nie skonsumował w pełni.
- jak buduje wytrzymałość, będącą jego cechą wiodącą?
- dlaczego na treningu ceni sobie bardziej dobre towarzystwo, niż idealnie wkomponowaną w plan jednostkę?
- jak zmieniło się internetowe środowisko biegaczy i dlaczego nie zagląda już na Facebooka?
- jak odpowiada na zaczepki internautów dotyczące jego diety?
Na rozmowę zaprasza Kuba Pawlak
Forum bieganie.pl - największe biegowe forum
Wydaje mi się jednak, że jest mnóstwo ludzi, dla których bieganie dychy w 40 minut nie jest dużo mniej abstrakcyjne od biegania jej w 30 (a, że to jest przepaść w poziomie sportowym lepiej czują ci, którzy już spróbowali swój poziom przesunąć)... Jest masa ludzi, którzy będą się ekscytowali tym, że ktoś "taki jak ja" regularnie zmaga się ze swoimi słabościami i nieźle mu to wychodzi. A, że to "nieźle" elita biega na treningach głęboko w pierwszym zakresie tętna, to już nie ma znaczenia.
Ludzi, którzy mają problem z realizacją postanowienia "będę biegał 3 razy w tygodniu" jest znacznie więcej od tych, którzy chcą urwać minutę z życiówki.
Dla ludzi sympatia względem amatora i wrażenie, że to "mój kolega" (mimo, że się na oczy nie widzieliście) może być mocniejszą więzią niż podziw względem kogoś, kto jest Mistrzem Polski. Dodatkowo profile społecznościowe zawodowców często są prowadzone tragicznie i ani nie dają wiedzy o treningu, ani nie przybliżają tych zawodników jako ludzi. Jeśli od Mistrza Polski nie dowiem się więcej, niż od zdobywcy trzeciego miejsca w kategorii M30 Biegu o Puchar Robaczywego Podgrzybka, to po co śledzić tego pierwszego?
Myślę, że dla wszystkich w Internecie jest miejsce. Dyskusja o tym, czy np. Instagram powinien wyglądać tak, jak wygląda to bardziej dyskusja o tym, jakie ludzie mają oczekiwania życiowe i na ile zdają sobie sprawę z tego, na co patrzą.
To wszystko półżartem. Mnie akurat większość blogerów nie interesuje poza tymi, którzy faktycznie starają się w pełni wykorzystać swój potencjał sportowy (i tutaj ukłony dla takich biegaczy jak Bartek). Wielu ludzi jednak patrzy na to w inny sposób i mają swoje oczekiwania. Nie mam z tym specjalnego problemu.
Zgadzam się.
Z tym, że nie ograniczałabym tego tylko do strefy biegowej, a już na pewno nie do określonych nicków.
Wystarczy zajrzeć do yt, gdzie każdy może być ekspertem w każdej dziedzinie.
Tak, ja również zgadam się z tym, co pisze mdzugaj. I rozumiem, co ma na myśli. Jeszcze dodam, że ja absolutnie nie zazdroszczę takim osobom, które kreują się na mistrza i znawcę czegoś tam, żadnym mistrzem nie będąc - uważam, że dziś każdy ma takie prawo i jeśli ktoś umie zbudować coś na niczym, to jego sprawa, w końcu jest wolność (niby). Ja tak nie umiem (bardziej w sensie mentalnym) - mój problem, chociaż teoretycznie podstaw ku temu aby być jakimś tam biegowym coachem, mam więcej.
Zjawisko samo w sobie jest ciekawe i ciekawe również, dokąd zaprowadzi. Wydaje mi się, że nikt tu nad nim nie płacze, raczej zastanawiamy się, nie oceniając specjalnie - chyba wolno? Bo nawet, jeśli napiszę, że mnie to zniesmacza - to nie oceniam - piszę o tym, co ja na ten temat myślę, proste.
Zgadzam się.
Z tym, że nie ograniczałabym tego tylko do strefy biegowej, a już na pewno nie do określonych nicków.
Wystarczy zajrzeć do yt, gdzie każdy może być ekspertem w każdej dziedzinie.
mam dla ciebie złe wieści. Będziesz musiał pogodzić się również ze zjawiskiem, które zauważasz. Odpuszczenie ma potencjał w postaci całkiem rzeczowych refleksji, ale to jest taka odroczona w czasie gratyfikacja. Otóż wszystkie te profile na fp, ci influenserzy różnej maści, o których wspominasz i tropy jakimi podążają, pozwalają na zaoszczędzenie czasu i energii. Uważny poszukiwacz informacji tworzy wiedzę na podstawie tych ślepych dróg, weryfikując negatywnie szereg pomysłów znajdowanych w sieci. Podam ci pierwszy przykład z brzegu. Wiem już, że trening siły maksymalnej ze sztangą, promowany kilka lat temu przez Marcina Chabowskiego, nie sprawdził się. Nie tracę więc czasu na tę koncepcję. Nie odrzucam jej, ale odkładam na razie do szuflady.
Naczelny faktycznie wspominał o takich osobach "Nick+Runner" ale nie przypominam sobie by te stawiały siebie jako autorytety treningowe. Ot - mam bieganie w nicku.
Redaktor wyraził swoje zdziwienie faktem że zajęcie uprawiane ledwie 3 razy w tygodniu znajduje swój wyraz w nicku jegomościa (jegomościni) Nikt nic nie smucił o napinaniu się, radach, bieganie to moje życie itp.
Ot - randomowe konta z selfiakami z treningów.
Także chyba się mdzugaj zapędziłeś.