3 października 2019 Redakcja Bieganie.pl Lifestyle

mądry pan w bamboszach


Na liście moich przewinień, która jest długa jak Wisła i szeroka jak horyzonty naszych forumowiczów – widnieje pewna szczególna pozycja. Namiętnie oglądam Familiadę. Świątek, piątek, czy niedziela Karol być musi. Choćby się paliło, waliło, dziecko chciało jeść, a żona krzyczała, żebym czym prędzej szedł wyrzucić śmieci… Oglądanie jak targają rzepkę – prawem, nie towarem.

Czasami się zbijam i żartuję, ale z tą Familiadą to pełna powaga. Umówmy się, trzeba mieć – za przeproszeniem – jaja jak arbuzy, żeby przed milionową publicznością sadzić takie suchary jak Karol. I przy tym wszystkim nawet mu brewka nie drgnie. Telewizyjny Rambo, Terminator i King Bruce Lee Karate Mistrz w jednym.

Ale tak serio to ma ten facet podejście do ludzi. Z każdym zawsze porozmawia, w krótkim small talku wyciągnie intymne fakty z życia, rozbawi, czasami czegoś nauczy. Uwielbiam gościa. Swego czasu znakomicie rozpoczął dialog z drużyną motocyklistów.

– Nasza druga rodzina to motocykliści. Witam was serdecznie. Motocykliści przyjechali do nas z Lublina…
– Z Biłgoraja. – przerwał prowadzącemu odziany w skórę mężczyzna, pełniący obowiązki głowy rodzin.
– A nie z Lublina?
– Nie, z Biłgoraja.
– Ale to koło Lublina.
– Jesteśmy z Biłgoraja.
– Ale jeździcie na motocyklach?

Karol zawsze ciśnie do końca, niezrażony, gdy rozmowa zupełnie się nie klei. Uśmiech, idealnie skrojona marynarka, błyszczące skórzane buty, niewinny flirt z uczestniczkami. Nigdy nie szczędzi pochwał trafiającym w odpowiedzi ankietowanych, ale jak trzeba to bezpardonowo przywoła do porządku zawodnika, który palnie klasycznego „babola”.

W jednym z odcinków facet na pytanie o PRL-owski samochód produkowany w Polsce, odpowiedział – Łada. Drużyna tego pana nie przejęła pytania, ale kilka chwil później mogła się już naradzać, bo prawo do odpowiadania wróciło w jej ręce. Karol nie miał litości i zgasił nieszczęśnika od Łady tekstem "Marek, ty się już lepiej nie odzywaj."

Wracając jednak do motocyklistów z Lublina. Czy tam z Biłgoraja. Gdy już ich życie w teleturnieju wisiało na włosku, zdołali przejąć pytanie punktowane potrójnie. Stanęli przed ogromną szansą, aby wrócić do gry i powalczyć o finał. Pytanie brzmiało – z pozoru prosto – wymień dyscyplinę sportową, która nie jest regulowana czasem. Myśleli chłopy i wymyślić nie zdołali, aż jeden z miłośników jednośladów zbił wszystkich z pantałyku odpowiedzią "BIEGANIE."

Karol zareagował serdecznym uśmiechem, dopytując: "No jak bieganie?" Motocyklista szedł jednak w zaparte i nadal obstawał przy swoim rzucając: "A maratony?"

"Przecież w maratonach też mierzy się czas!" Prowadzący pouczył zawodnika i przy okazji miliony telewidzów.

Ten odcinek Familiady dał mi trochę do myślenia, jeśli chodzi o poziom wiedzy społeczeństwa w kontekście nie tylko biegów, ale całej lekkoatletyki. Bo skoro chodzą po tym łez padole, ludzie przekonani, że nie biega się na czas, to być może takich wierzeń magicznych jest więcej. Może są osoby głęboko przekonane, że kulę pcha się nogą, oszczepem się główkuje, a rowy na przeszkodach zalano wodą, która uzdrawia.

Tak czy owak – uwielbiam Familiadę. Zawsze można dzięki tej produkcji poczuć się mądrzejszym od innych. Siedząc w domu na wygodnej kanapie, w szlafroku i ciepłych bamboszach, zagryzając kabanosa, bez pośpiechu i presji, bynajmniej – nie na czas.

____________________
Krzysztof
Brągiel – biegacz, tynkarz, akrobata. Specjalizacja: suchy montaż i
czerstwe żarty. Ulubiony film: „Pętla”. Ulubiony aktor: Marian Kociniak.
Ulubiony trening: świński trucht. W przyszłości planuje napisać książkę
o wszystkim. Jeśliby się nie udało, całkiem możliwe, że narysuje stopą
komiks. Bycie niepoważnym pozwala mu przetrwać. Kazał wszystkich
pozdrowić i życzyć miłego dnia.

Możliwość komentowania została wyłączona.