boli
28 kwietnia 2020 Redakcja Bieganie.pl Zdrowie

Bieganie pomimo bólu


Miesiące przygotowań, tysiące kilometrów, miliony wyrzeczeń. Nareszcie stajesz na starcie wymarzonego biegu – wystrzał startera – biegniesz. Bieg układa się idealnie po twojej myśli, narzucone tempo utrzymujesz z łatwością, międzyczas na półmetku wróży świetną życiówkę na mecie. Nagle, niespodziewanie łapie Cię ból, który nasila się z każdym kolejnym krokiem. Czy w takiej sytuacji powinieneś kontynuować wyścig? Czy istnieje metoda rozróżniania bólu, na ten, który sygnalizuję zmęczenie, kontuzję lub zagrożenie życia?

Podobno jeśli chcesz osiągnąć coś w sporcie, musisz nauczyć się walczyć z bólem. Im bardziej cierpisz, tym więcej dajesz z siebie – to stwierdzenia często przytaczane przez motywujących mówców. Fakt, przełamywanie własnych granic wymaga od nas wysiłku. Tylko, czy za wszelką cenę?

Bieganie z bólem – czy ma to sens?

Według definicji Międzynarodowego Towarzystwa Badania Bólu „Ból to subiektywnie przykre i negatywne wrażenie zmysłowe i emocjonalne, powstające pod wpływem bodźców uszkadzających tkankę lub zagrażających jej uszkodzeniem. Ból jest odczuciem subiektywnym, dlatego jest nim wszystko to, co chory w ten sposób nazywa, bez względu na obiektywne objawy z nim związane”.

Czy zatem ból, który zaczynamy odczuwać podczas biegu, zwiastuje zawsze kontuzję na mecie? Czy należy bez wyjątku się zatrzymać? A może są jakieś sygnały ostrzegawcze, które do pewnego momentu można ignorować?

– Na pewno nie jest to dobre odczucie podczas zawodów. Natomiast jest wiele rodzajów bólu i może on występować w różnym stopniu nasilenia. Nie zawsze to, że poczujemy coś przez chwilę w mięśniu czy stawie, musi świadczyć o jakimś poważnym problemie. Jeśli jednak jest to stały, mocny ból, to nie powinniśmy próbować go bagatelizować i na siłę kontynuować zawodów. Jeżeli dolegliwości bólowe dotyczą naszego układu kostno-stawowo-mięśniowego i są tak duże, że zaburzają nam naszą normalną biomechanikę ruchu, w wyniku czego zaczynamy wręcz kuleć podczas biegu, to zdecydowanie, zalecałbym, żeby przerwać zawody. Kontynuowanie wysiłku w takiej sytuacji niesie ze sobą ryzyko nawet trwałego uszkodzenia tkanek – tłumaczy fizjoterapeuta Maciej Półrola z Przychodni Leczniczo–Rehabilitacyjnej BioMedica.  
https://www.youtube.com/embed/t2G8KVzTwfw
Historie, kiedy sportowcy wyczynowi finiszowali pomimo odczuwalnego bólu, chętnie podaje się za wzór do naśladowania. Niektórzy, jak Dereck Redmond na IO w Barcelonie (na filmie powyżej – przyp. red.), odnosząc kontuzję i kończąc za wszelką cenę zawody przeszli do historii – nawet na ostatnim miejscu. Inni dotarli do mety w lepszym stanie, ale ponieśli długofalowe konsekwencje swojej decyzji i musieli poddać się długotrwałej rehabilitacji.

Z bólem podczas zawodów niejednokrotnie zmagał się Marcin Chabowski (na zdjęciu poniżej) – 6. maratończyk w polskiej historii z PB 2:10:07, multimedalista mistrzostw Polski w bigach długich, dziś również trener wielu biegaczy amatorów. W trakcie BMW Półmaratonu Praskiego w 2017 roku od siódmego kilometra biegł z charakterystycznym dla niego grymasem na twarzy. Tym razem ból, z którym Marcin zmagał się podczas zawodów, na mecie okazał się kontuzją: 

– Podczas półmaratonu doznałem całkowitego złamania II kości śródstopia z lekkim przemieszczeniem. Oczywiście, że myślałem o zejściu z trasy, ale dałem sobie szansę. Prowadziłem wtedy bieg z przewagą nad rywalami, a to stało się na 7 km. Powiedziałem sobie, że na 10 km zdecyduję, co dalej. Bolało, kulałem, ale utrzymywałem dość wysokie tempo i prowadziłem, więc postanowiłem, że biegnę do mety. Ogólnie to w pierwszej chwili pomyślałem, że pękła mi jakaś torebka stawowa i będą 2-3 tygodnie przerwy, a dzień po biegu okazało się, że to poważna kontuzja. Gdybym to wiedział w czasie biegu, od razu bym zszedł z trasy i nie ryzykował jeszcze poważniejszego urazu. Miałem dużo szczęścia, bo mimo kontynuowania biegu kość nie przemieściła się na tyle, abym musiał operować stopę. Stało się. I tak bym miał 12 tygodni przerwy od sportu. A tak to mamy dzisiaj, co wspominać. 

chabos pain

Skończyć za wszelką cenę?

Rozgraniczenie bólu sygnalizującego zmęczenie, kontuzję lub nawet zagrożenie życia w trackie zawodów jest bardzo trudne. 

– Czym innym jest ból mięśniowy na końcówce naszego biegu, gdy walczymy o życiówkę, dajemy z siebie wszystko i zaczynamy odczuwać dolegliwości związane na przykład ze wzrostem ilość kwasu mlekowego w naszej krwi i mięśniach, a czym innym jest na przykład ból kolana przy każdym postawieniu nogi, który uniemożliwia nam pokonywanie dystansu naturalnym krokiem. Jeśli spojrzymy szerzej niż tylko na układ ruchu, to wyróżniłbym tutaj dodatkowo ostry, kłujący, ból w klatce piersiowej z możliwym promieniowaniem do lewej ręki lub łopatki, który może być symptomem nawet zawału mięśnia sercowego i w tym przypadku należałoby natychmiast przerwać wysiłek fizyczny – podkreśla Maciek Półrola.

Niestety zdarza się, że biegacze z krótszym stażem mają też mniejsze doświadczenie, jeśli chodzi o rozróżnianie rodzajów bólu. Poza tym często trenujący z jakimś urazem chcą nie tylko dotrwać do dnia docelowego startu, ale i ukończyć zawody, do których się z takim poświęceniem przygotowywali. To z jednej strony zrozumiałe, ale czy trzeba stawiać sprawę na ostrzu noża?

– Amatorzy biegają dla zdrowia i przyjemności, a sport wyczynowy nie ma nic wspólnego ze zdrowiem. Jako trener wszystkim swoim podopiecznym nie rekomenduję trenowania z bólem, a tym bardziej startowania w zawodach. Czas i dobry plan, by rozwiązać problem jest najlepszym lekarstwem – zaznacza Marcin Chabowski.

boli1

 Nie jest też tak, że sport zawodowy zawsze musi oznaczać przekraczanie bólu i nieliczenie się z konsekwencjami, bo „cel uświęca środki”. Sprinterzy często kończą zawody po otrzymaniu pierwszych bólowych sygnałów ostrzegawczych. Na początku wiosny podczas maratonu w Sewilli po około 25 km trasę opuściła Izabela Paszkiewicz, która miała właśnie w Hiszpanii walczyć o olimpijską kwalifikację, ale obawiała się pogłębienia kontuzji. Po bolesnym upadku zawodów Rings of Steel we wrześniu ubiegłego roku nie ukończył Bartłomiej Przedwojewski, a był wówczas wysoko w kwalifikacji prestiżowego cyklu górskich imprez ultra Golden Trail World Series…

Czasem jednak zakorzeniona myśl, by ukończyć zawody za wszelką cenę i trenowanie mimo bólu – mogą zakończyć się długotrwałym urazem – również w sferze psychicznej. Wspominała o tym jedna z najlepszych milerek w historii Angelika Cichocka, która tej zimy po wielu miesiącach walki z kontuzją powróciła, pełna obaw, do rywalizacji na bieżni.

Czas leczy rany?

Urazy, przeciążenia są nieodłączną częścią uprawiania sportu, a ból zawsze jest pewnego rodzaju sygnałem, aby odpocząć, zmniejszyć obciążenie lub… wzmocnić swoje słabsze strony.

– Nasz organizm posiada ogromne możliwości regeneracji i samoleczenia. Normalne jest, że każdy człowiek uprawiający sport może się czasami przeciążyć, czy to jednorazowym nadmiernym wysiłkiem, czy sumą powtarzających się obciążeń, gdy nie zadbamy o odpowiedni odpoczynek. Z większością takich przeciążeń organizm poradzi sobie sam. Na przykład z mikrouszkodzeniami włókien mięśniowych. W zależności od ich rozmiarów, zwykle powinny nam się zregenerować od 24 do 72 godzin po wysiłku. Jeśli jednak ból danej okolicy, mięśnia czy stawu utrzymuje się 6-7 dni i dłużej, a odpoczynek, przerwa w treningu i nasze „domowe” sposoby (rozciąganie, rolowanie, chłodzenie itd.) w żadnym stopniu nie zmniejszają dolegliwości, to jest to już moment, gdy warto poszukać pomocy u specjalisty. W przypadku problemów, które zaczęły się od konkretnego urazu, warto jak najszybciej po tym zdarzeniu zacząć od wizyty lekarskiej i diagnostyki obrazowej, żeby określić rodzaj oraz rozległość uszkodzenia struktur stawowych, więzadłowych czy mięśniowych. Przy problemach przeciążeniowych lepiej wybrać się w pierwszej kolejności do fizjoterapeuty, który przeprowadzając wywiad i badanie znajdzie przyczynę naszych dolegliwości oraz określi plan leczenia – zaznacza ekspert z BioMediki. 

Bieganie z bólem sprawia, że zatracamy radość płynącą z tej formy ruchu. Podczas kontuzji warto spróbować innej aktywności, która umożliwi nam wyleczenie urazu oraz pomoże podszlifować nasze słabsze strony. Każdy, nawet najbardziej ambitny, cel biegowy można przełożyć, aby w zdrowiu kontynuować swoją przygodę z bieganiem.

bolijakcholera

Oszczędzanie się, w momencie wystąpienia wyraźnych sygnałów bólowych, procentuje. W sierpniu 2008 roku podczas igrzysk olimpijskich w Pekinie Paula Radcliffe, ówczesna rekordzistka świata, musiała zwolnić, chroniąc naciągniętą łydkę (ten uraz był konsekwencją m.in. wcześniejszego złamania zmęczeniowego). Ale 11 tygodni później triumfowała w maratonie w Nowym Jorku. W ostatnich latach inny rekordzista świata Kenenisa Bekele często notował DNF przy swoim nazwisku, a powodem jego niedyspozycji nie było niedotrenowanie, a raczej powracające, również na zawodach, kontuzje. Teraz Etiopczyk znowu liczy się w grze, po tym, jak we wrześniu 2019 zwyciężył w Berlinie z drugim wynikiem z dziejach maratonu (2:01:41).

Dobry przykład dał też w zeszłym roku przeszkodowiec Conseslus Kipruto. Kenijczyk pod koniec kwietnia uległ poważnej kontuzji stopy. Przez kilka miesięcy unikał startów, trenując między innymi w ogrodowym basenie. W sierpniu 2019 w swoim drugim starcie sezonu letniego wystartował na Igrzyskach Afrykańskich w Rabacie. Jednak nie zlekceważył pojawiającego się bólu biodra i wycofał się z dalszej rywalizacji, w środku wyścigu. Z pewnością to pomogło mu dotrwać do najważniejszego startu w sezonie – występu na MŚ w Dosze. Kipruto w Katarze zwyciężył, zaliczając jeden z większych powrotów ostatnich lat.

Fot. tytułowe Marta Gorczyńska. Fot. Marcina Chabowskiego Łukasz Grabiński

Możliwość komentowania została wyłączona.