1 października 2012 Redakcja Bieganie.pl Sprzęt

Test zegarka biegowego Kalenji GPS 300W


Przedstawiamy raport z testu zegarka Kalenji GPS 300W (wersja bez pulsometru) dostępnego w sieci Decathlon, który przeprowadził dla nas Tomasz Lebkichler. Czy zegarek okazał się na tyle dobry by konkurować ze sprawdzonymi modelami Garmina? Okazuje się, że pod wieloma względami tak.

Każdy z nas, biegaczy, miał jakiś powód dla którego rozpoczął żmudne pokonywanie kilometrów. Moja przygoda z bieganiem rozpoczęła się z dosyć błahych pobudek. Chciałem zrzucić parę zbędnych kilo i…. zobaczyć jaką trasę "wyrysuje" mi aplikacja Endomondo. Wszak każdy powód, aby zacząć biegać jest dobry, tak też zebrałem się w ten listopadowy wieczór i odbyłem pierwsze w życiu "szurane" 2,5 km. Tak w skrócie wyglądał mój początek biegowej przygody, a endomondo i analizowanie danych z tras biegowych stało się dla mnie chlebem powszednim. Jak to też często w takich przypadkach bywa, człowiek szuka dla siebie jak najlepszych i najwygodniejszych rozwiązań. I tak zaczął mi ciążyć ów telefon noszony na ramieniu, ręka zaczęła cierpnąć, a po 15 km zaczynała się żonglerka z lewego na prawe ramię. Tak więc niesiony hasłem, że bieganie to "najtańszy" sport, zacząłem podjazdowe przygotowywanie terenu pod zakup zegarka biegowego z GPS (czyt. zacząłem informować delikatnie moją małżonkę, ileż to wspaniałych i niezbędnych korzyści niesie za sobą posiadanie takiego sprzętu). No i na tapetę (czyli okno przeglądarki internetowej) na najbliższe tygodnie trafiły wszystkie Sigmy, Garminy i Saunt’y. Testy, testy i jeszcze raz testy, fora internetowe itp. źródła wiedzy, aż wreszcie przypadkiem kupując biegowe skarpetki w Decathlonie, zajrzałem do gabloty z zegarkami. Moją uwagę przykuł zegarek marki Kalenji (której to skarpetki już miałem w koszyku), wersja niebieska (300W) i czerwona (700W) – tabela porównawcza obu modeli. Jako, że nigdy wcześniej o tym sprzęcie nie czytałem/nie oglądałem na YouTube itp. od razu po powrocie do domu zapuściłem się w czeluści internetu w poszukiwaniu testów i informacji na temat nowo odkrytego sprzętu. Niestety, okazało się, że testów jest jak na lekarstwo (w sumie jeden i to w języku hiszpańskim). Pomocne okazało się odnalezienie instrukcji użytkownika, którą czytając mogłem zaznajomić się z wszystkimi funkcjami rzeczonego sprzętu. 

kalenji300_1.jpg

I tak coraz bardziej zagłębiając się w lekturę doszedłem do wniosku, że za relatywnie nieduże pieniądze (499 zł wersja bez pasa pulsometru i 799 z pasem) można nabyć naprawdę funkcjonalne i bogate w funkcje urządzenie. Ale do rzeczy. Moją osobistą rywalizację przed zakupem wygrał model Kalenji GPS 300W (walkę do końca stoczył z Garminem Forerunner 205).

Urządzenie otrzymujemy opakowane w niewielkie pudełeczko, w środku standard, czyli zegarek, kabel transmisji danych i krótka instrukcja obsługi. Aplikacją do obsługi danych jest Geonaute (odpowiedzialny również ża software wewnątrz zegarka). 

Sam zegarek po otwarciu pudełka robi wrażenie dosyć dużego (5,8 x 5,4 x1,8 cm), niestety, nie miałem możliwośći porównania go na żywo z innymi produktami, ale po założeniu na rękę okazuje się, że jest bardzo lekki (75g) i nie odczuwamy jego obecności, nawet podczas długiego biegu. Duży jest oczywiście ekran (3,2 x 2,4) na którym jednocześnie możemy wyświetlić 4 linie tekstu. Tutaj od razu duży plus za zdrowe podejście do tematu. Nie ma tu bowiem żadnych ograniczeń względem ustawień wyświetlania danych, użytkownik ma możliwość zdefiniowania 4 własnych ekranów, na których może wyświetlić od 1 do 4 linii dowolnie wybranych danych. Czyli na jednym ekranie możemy obserwować czas, długość biegu, tempo chwilowe i tempo średnie całego treningu, a na następnym tylko godzinę i średnie tempo ostatniego kilometra. Pełna swoboda, której czasem brakuje w innych produktach. 
Co do "hardwaru" w jaki wyposażono owo ustrojstwo. Za GPS odpowiada moduł SirfStar3, czyli standard gwarantujący dobrą komunikację z satelitami. Osobiście przebiegłem z zegarkiem około 1000 km, w tym czasie ani razu nie została zerwana transmisja z satelitami, a odchylenia na atestowanych trasach nie były większe niż 50 metrów. Pierwszy większy test zegarek zaliczył ze mną na Silesia Marathon 2012 (połówka), gdzie autolapy co 1 km łapał dokładnie w miejscach oznaczonych przez organizatora, a cały wyścig zapisany został jako 21,14, czyli jak na taki dystans bardzo przyzwoicie. Co do czasu wyszukiwania satelitów, waha się od 20 sekund do 5 minut (i nie ma tutaj znaczenia zachmurzenie itp, czasem przy bardzo brzydkiej pogodzie łapie fix’a szybciej niż, przy bezchmurnym niebie. 

Urządzenie wyposażone jest w 6 przycisków: 
1. Przycisk łapania międzyczasu
2. Przyciski góra/dół, którymi poruszamy się po menu
3. Przycisk OK/START/PAUSE zatwierdzający nasze wybory w menu uruchamiający/pauzujący sesję.
4. Przycisk BACK/ESC służący to opuszczania/wracania z menu
5. Przycisk podświetlenia ekranu (bardzo ładny niebieski kolor)

Ok, ale do rzeczy. Cóż takiego oferuje nam Kalenji 300W/700W? Po uruchomieniu zegarka wita nas ekran z logo firmy Kalenji i Geonaute, po czym możemy wybrać kilka trybów biegu.
Free race – czyli bieg bez zobowiązań. Ot po prostu wyznaczamy, czy chcemy aby zegarek sam łapał za nas autolap (po określonym czasie lub dystansie) i z jaką częstotliwością oraz, jeśli mamy taką ochotę, zakres prędkości lub tętna w jakim chcemy biec. Jako, że dysponuję modelem bez pasa pulsometru (300W) nie opiszę tutaj niestety, jak działa funkcjonalność pomiaru tętna. Skupię się na monitorowaniu prędkości. Tutaj mamy wybór, czy chcemy opierać się na km/h czy min/km. Funkcja ta sprawdza się najlepiej przy większych wartościach granicznych prędkości, tzn. ustawiając zakres między 5:10 – 5:20, prędzej dorobimy się nerwicy, niż pobiegniemy równo wg. wytycznych zegarka. Jak to zwykle bywa, pomiar prędkości chwilowej z GPS lubi od czasu do czasu wahnąć sobie w górę lub w dół, o czym sprytne urządzenie, co każde 5 sekund, nie omieszka nas poinformować piskaniem i informacją że mamy przyspieszyć bądź zwolnić. Funkcja ta pewnie lepiej sprawdza się w połączeniu z pulsometrem, co nie znaczy, że przy większych zakresach np 5:10 – 5:45 skutecznie trzyma nas w ryzach i nie irytuje ciągłymi "beepami" przy odcheleniach od pomiaru szybkości. Podczas treningu z wyznaczonymi zakresami (czy to prędkości, czy tętna) możemy przejść w uproszczony widok (oprócz 4 zdefiniowanych przez nas ekranów), w którym widzimy przesuwającą się po wyznaczonym przez nas zakresie strzałkę. Im bardziej w dół tym wolniej biegniemy/niższe tętno rejestruje zegarek, w górę oczywiście szybciej/wyższe tętno. "Free race" pozwala nam też biec po wyznaczonej wcześniej ścieżce (w programie Geonaute). Zegarek dodatkowo nawiguje nas wtedy po trasie.
 

kalenji300_2.jpg

Kolejną pozycję stanowi Training, czyli to co nas najbardziej interesuje. Mamy tutaj predefiniowane przez producenta "gotowce" takie jak:
1. 30/30 czyli 30 sekund bieg na 30 sekund odpoczynku powtarzane 10 razy,
2. Tzw. "Soft resistance" 3x 5’/2’30" odpoczynku,
3. Trening piramidalny 200, 400, 600, 800, 600, 400, 200.

Oczywiście w wersji 700W treningi można oprzeć również o wskazania pulsometru. Wszystkie predefiniowane treningi możemy dowolnie modyfikować, lub dodać własne treningi. Tutaj wszystko odbywa się wg. schematu:
1. Dodajemy nowy trening, określamy czas/dystans rozgrzewki (możemy ustalić w jakim zakresie ma być przeprowadzona wg. tętna/prędkości),
2. Wprowadzamy serie, w każdej możemy określić czas/dystans biegu i odpoczynku, jak również zakresy w jakich jednostka ma być wykonana, oraz ilość powtórzeń,
3. Tzw "cool down" czyli jak długo ma trwać wychłodzenie po treningu.

Jak widać każdy znajdzie coś odpowiedniego dla siebie, a zegarek daje naprawdę spore możliwości w ustawieniach treningów. W trakcie ich trwania informuje nas sygnałami (również wibracją w wersji 700W) o nowej serii/odpoczynku itp.

Jeśli czasem najdzie nas ochota na małe "wyzwanie" możemy użyć funkcji Challenge. I tutaj mamy kilka możliwości. Możemy bowiem ścigać się ze swoim "duchem" po poprzednio przebytej trasie. Możemy zmierzyć się z wirtualnym przeciwnikiem dla którego określimy tempo i trasę po której ma się poruszać (lub jedynie dystans jaki chcemy przebyć). W trakcie trwania wyścigu na bieżąco możemy obserwować odległość od przeciwnika, a jeśli zdecydowaliśmy się biec po wyznaczonej trasie, to zegarek będzie nas również po niej nawigował. 

Oczywiście mamy wgląd w nasze odbyte treningi, czasy okrążeń, szczegółowe dane każdego okrążenia (czas/tempo/prędkość/spalone kcal) itp. Pamięć urządzenia może pomieścić ok 16h treningów przy 1 sekundowym zapisie, lub 32h przy 2 sekundowym.

Teraz o kilku ciekawych "dodatkach" jakie jeszcze oferuje K300W.
1. Test wyznaczający VO2max, czyli zdolność pochłaniania tlenu przez organizm. Wyliczony w ten sposób MAS możemy wykorzystywać w treningach jako zakres przedstawiony w %,
2. Treningi po dowolnie wyznaczonych trasach z nawigacją (swoją drogą bardzo dokładną),
3. Zestaw ćwiczeń rozciągających, o których zegarek przypomni (i co ważne przypilnuje żebyśmy dobrze wykonali po treningu). W skrócie wygląda to tak, że z dość pokaźnego zbioru ćwiczeń możemy zrobić swoją set-listę, okreslić czas trwania itp, a po skończeniu treningu zegarek przejdzie do "tryb rozciągania" i wyświetlając ćwiczenia na ekranie będzie odliczał czas potrzebny do ich prawidłowego wykonania. Bardzo pomocne,
4. Oczywiście można korzystać z zegarka bez urachamiania GPS w tzw. "indoor mode",
5. Wersja 700W oprócz pulsometru, posiada również powiadomienia przez wibrację i funkcję Fast Touch, czyli reagowanie na klepanie paluchem w ekran. Tutaj możemy przypisać jaką chcemy funkcję "wyklepać" (międzyczas, zmianę ekranu, włączenie podświetlenia). Niestety nie dane mi było sprawdzić jak owo "klepanie" sprawdza się w praktyce.

kalenji300_3.jpg

Podsumowanie

Z czystym sercem mogę powiedzieć, że ten zegarek daje mi wszystko to czego potrzebuję. Osobiście nie zależało mi na pulsometrze i w charakterze zegarka treningowego z GPS, Kalenji 300W sprawdza się wyśmienicie. Przez pół roku używania zanotowałem tylko jeden niemiły incydent. Mianowicie na 2 dni przestał działać klawisz Escape, co nie uniemożliwiało mi korzystania z zegarka. Było to dosyć dziwne. Wyglądało to tak jakby jakaś drobinka soli z potu przedostała się gdzieś przez, jakby nie było, szczelną obudowę i zablokowała jakiś styk. "Przypadłość" minęła sama po kolejnym treningu i do tej pory jest ok. Całość wykonana jest bardzo solidnie, obsługa przycisków swobodna, chwytanie międzyczasów nie sprawia problemów. Sygnały dźwiękowe są na tyle głośne, że można je odnotować nawet w dość sporym ruchu samochodowym. Podświetlenie w kolorze niebieskim równomiernie rozświetla tarczę (możemy ustalić czy włączamy je przyciskiem, czy ma być aktywowane "po zmroku", lub włączone cały czas). Według informacji producenta zegarek powinien rejestrować treningi przez 16 godzin, lub działać w trybie oszczędzania energii przez 5 dni.

Z tego co wiem przez pewien czas zegarki te były w promocyjnej cenie 329 zł w sieci Decathlon. Raczej nie mam złudzeń, że za taką cenę można dostać coś lepszego. Powiem więcej, sporo konkurentów, których ceny dość mocno przerastają K300W ma sporo mniejsze możliwości.

Możliwość komentowania została wyłączona.