28 czerwca 2009 Redakcja Bieganie.pl Trening

Jurka Skarżyńskiego komentarz na temat próby bicia Rekordu Polski 50ciolatków na 10 tys m.


Kilka dni temu kiedy przeczytałem www.skarzynski.pl opis Jurka Skarżyńskiego na temat jego próby bicia rekordu polski na 10000m nasunęła mi się taka relacja z treningiem opisywanym przez Burta Yasso (wg niego osoba która zrobi trening 10x800m a jednocześnie trenuje do maratonu powinna być w stanie przebiec maraton w czasie podobnym do czau na 800m – oczywiście z odpowiednim przesunięciem "przecinków" – czyli 2 minuty pięćdziesiąt sekund to w maratonie dwie godziny pięćdziesiąt minut). Założyłem nawet na ten temat wątek na forum. Jurek odpisał mi dosyć szczegółowo, myślę, ża warto to pokazać jako odrębny artykuł, bo jest wg mnie ciekawy. Jurek się oczywiście zgodził.

Jurek Skarżyński: Nawiązując do reguły Yasso. Nigdy jej nie praktykowałem, ani też wcześniej nie znałem, chociaż "moje" tysiączki są czymś podobnym do tych 800-metrówek.
Co by nie mówić to jakaś tam statystyka – częściowo taka sama, jak w przypadku moich ocen prognozowania wyniku w maratonie na podstawie prędkości pokonywania 15-16 km WB2, w połączeniu z ilością treningów i kilometrażem tygodniowym, o czym piszę w "Maratonie". To statystyka, która sprawdza się w przeważającej liczbie przypadków, ale nie na 100%, rzecz jasna.

Podobnie tu. Twoje sugestie, że z moich tysiączków wychodzi, że powinienem nabiegać 10 000 m poniżej 32 minut są – w mojej ocenie – zbyt optymistyczne. Intuicyjnie oceniam, że sprawdziłoby się to może w przypadku ledwie 10-20% biegaczy. Ja oceniam swoje aktualne możliwości wynikowe na tym dystansie na 33:30-34:00 – nie szybciej! Biorę, bowiem pod uwagę fakt, że trenuję ledwie 4-5 razy tygodniowo, pokonując w tym czasie 75-95 km. Do tego tylko raz w tygodniu "daję sobie w kość", więc nie można tego treningu porównać do biegania młodego człowieka, który ma możliwości wydusić z siebie – przy tej objętości pracy – dużo więcej. Być może 32:00-32:30. Ale nie ja – niestety. Lata lecą i coraz bardziej odczuwam ich wpływ na procesy regeneracji.

W moim przypadku istotne jest też to, że zakładałem sobie ledwie "cyknięcie" rekordu Łyżnickiego, a nie próbę walki do upadłego, np. na połamanie 34 minut. Nie zamierzam udowadniać nikomu, że mogę być teraz najlepszym biegaczem w Polsce w tej kategorii wiekowej, a ta próba to tylko dowód na to, że ten rekord jest bardzo zaniedbany, gdyż polskich 50-latków stać na wyniki z poziomu 33:00-33:30. Mają oni tu duże możliwości poprawy tego rekordu, więc mojej 34:30 pewnie nie ostałoby sie zbyt długo. Bawię się treningiem i mam satysfakcję, że biegając tylko tyle (ok. 300 km miesięcznie) nabiegałem 1:17 w półmaratonie, gdyż wiem, że moim rywale (na tym poziomie wynikowym) biegają sporo więcej ode mnie, więc… mój trening jest skuteczniejszy? Przynajmniej ja tak to sobie tłumaczę. A mówienie o mojej sportowej przeszłości to już historia, która nijak się ma do obecnych wyzwań. Męczę się na treningach tak samo jak każdy, tyle, że wykorzystując swoją wiedzę i doświadczenie idę do celu dużo prostszą drogą. Nie marnuję sił.

Jedno jest przerażające – piszę w książkach o wykorzystywaniu "strachu" podczas zawodów, a ściślej adrenaliny, która jest jej wynikiem, ale zauważam, że przeżywam starty coraz intensywniej, coraz trudniej mi nad nim panować! Wprawdzie – jak zawsze – wszystko znika w momencie wystrzału startera, ale do tego momentu mam faktycznego "pietra", dużo mocniejszego, niż kiedyś.

Wracając do mojej próby bicia rekordu. Gdyby nie łydka, pewnie na ostatnich 2-3 km przekonałbym się, jaki wpływ na moją formę sportową – ocenianą na poniżej 34 minuty, ale w założeniach finalizowaną na tempo 17:20 do półmetka – miał brak tysiączków na tydzień przed zawodami. Obawiam się, że miałbym kłopoty. Zresztą a oceń to sam. Przez ostatnie 2 tygodnie przed zawodami mój trening wyglądał następująco:

5.06. PT WB3 8 x 1 km (o czym pisałem na swojej stronie i co było powodem do dużego optymizmu), ale potem kolejno było tak:
SOB-N- PON WOLNE! (wyjazd na maraton do Torunia),
WT OWB1 15 km
ŚR OWB1 15 km (lekki ból w łydce)
CZW OWB1 + 10 prz. R: 15 km (lekki ból w łydce)
PT WB3 3 x 1 km (trening przerwany z powodu bólu w łydce)
SOB OWB1 12 km (ból łydki)
N i PON WOLNE
WT OWB1 15 km ("ćmienie" w łydce)
ŚR i CZW OWB1 + 7 prz. R: 12 km
PT WOLNE
SOB START 10 000 m- zejście z bieżni po 5 km z powodu bólu w łydce

I "na czym" miałem biec ten rekord? Przez dwa tygodnie tylko rozbiegania, niczego "podbijającego" formę w dniu startu! Gdyby nie zapowiedź, że podejmę taką próbę, pewnie bym z niej zrezygnował. Tyle, że łudziłem się, że może mi się "uda". Niestety, w bieganiu na rekord nie można liczyć na łut szczęścia, a tylko on mógł mi pomóc. Trzeba być zdrowym oraz przygotowanym fizycznie i psychiczne na 100%. Ja bym tak swojej dyspozycji w dniu startu nie określił.

Czy spróbuję w przyszłości jeszcze raz przymierzyć się do tego rekordu? Nie jestem "na musiku" – ja nic nie muszę :))) Jeżeli uznam, że wszystko jest OK, wtedy być może znów stanę na linii startu. Antek Cichończuk namawia mnie do wspólnego biegu i jeżeli będę znów w pełni dyspozycji pewnie "coś" ustalimy. Nawet gdybym miał z nim przegrać. Ja już niczego nie muszę udowadniać – ani sobie, ani swoim kibicom. Biegam, bo zawsze lubiłem biegać i ciągle lubię biegać 😉

Pozdrawiam serdecznie, Jurek

DYSKUSJA na temat

Możliwość komentowania została wyłączona.