6 czerwca 2019 Redakcja Bieganie.pl Sport

Tylko World Leading – relacja z DL w Rzymie


Rzym okazał się miastem wyjątkowo gościnnym dla lekkoatletów uczestniczących w kolejnych zawodach cyklu Diamentowej Ligi. Polacy 6 czerwca startowali na Golden Gala ze zmiennym szczęściem. Najlepiej wypadli nasi fachowcy od dwóch okrążeń. Marcin Lewandowski wybiegał minimum na MŚ, a Adam Kszczot został liderem europejskich tabel. Lista konkurencji, w których uzyskano najlepsze tegoroczne wyniki na świecie jest bardzo długa. Zaczyna ją 100 metrów pań, a kończy 5000 m mężczyzn.

Ciepły, bezwietrzny wieczór w Wiecznym Mieście, sprzyjał osiąganiu doskonałych rezultatów. Ozdobą mitingu był pojedynek Laury Muir z Genzebe Dibabą na 1500 m, w którym oczywiście również padł najlepszy w tym sezonie wynik na globie. I kiedy wydawało się, że nic lepszego już tej nocy nie obejrzymy, w blokach ustawili się sprinterzy na 200 m. Noah Lyles i Michael Norman postawili pieczątkę na włoskiej bieżni, przyznając jej odznakę sprinterskiej jakości. Zanim jednak do tego doszło, w blokach startowych ustawili się płotkarze.

Benjamin w swojej kategorii

W konkurencji 400 m przez płotki bardzo liczyliśmy na dobry występ Patryka Dobka. Polak po udanej inauguracji sezonu w Szanghaju (4 miejsce), już trzy dni później nabiegał minimum kwalifikacyjne do MŚ, uzyskując podczas mitingu w Nanjing 49.23. W Rzymie poza zasięgiem wszystkich był jednak Rai Benjamin, który od początku zaproponował rywalom tempo nie do utrzymania  – na szósty płotek, czyli 220 metr, wbiegał w niecałe 25 sekund! Nasz reprezentant do tego momentu wyglądał nieźle, trzymając kontakt z grupą pościgową, która udawała, że goni Amerykanina. Im bliżej do mety, tym ciężej było jednak Dobkowi trzymać odpowiedni rytm. Szczególnie na ostatnich 120 metrach drobił, zwalniał, dając się niestety wyprzedzać kolejnym zawodnikom. Przedostatnie miejsce i wynik 50.38 to zdecydowanie występ poniżej oczekiwań zdolnego płotkarza, który od zeszłego sezonu reprezentuje MKL Szczecin.

Pierwszy na mecie Benjamin ustanowił swój najlepszy wynik w sezonie (47.58) i w przeciwieństwie do poprzednich startów w tegorocznej DL, tym razem nie dał się pokonać na końcówce nikomu. Na drugim miejscu finiszował Amerykanin o swojsko brzmiącym nazwisku Kendziera (48.99), podium uzupełnił Japończyk Abe (49.57). Jak widać po czasach, 21-letni Benjamin wystąpił w zupełnie innej kategorii niż reszta.

Damskie czterysta metrów przez płotki miało podobny przebieg do rywalizacji mężczyzn. Dalilah Muhammad biegła lekko i elegancko, pokonując płotki z niezwykłą łatwością. Amerykanka co prawda mogła przez większą część biegu czuć na plecach oddech Shamier Little, ale gdy obie wyszły na ostatnią prostą, przewaga Muhammad nie budziła już żadnych wątpliwości. Ostatecznie mistrzyni olimpijska z Rio uzyskała 53.67, wyraźnie zostawiając za sobą Little (54.40 s) i ambitnie walczącą o podium Hejnovą (54.82). Komentujący zawody Tomasz Majewski napomknął, że Muhammad będzie jedną z gwiazd Memoriału Janusza Kusocińskiego, który odbędzie się 16 czerwca w Chorzowie.

EL Kszczota, SB i wskaźnik Lewandowskiego

Z polskiej perspektywy daniem dnia był wyścig na 800 m mężczyzn. Poza Adamem Kszczotem i Marcinem Lewandowskim, stawkę tworzyli Nijel Amos, Donovan Brazier, czy Ferguson Rotich. Lista startowa zapowiadała szybkie bieganie i trzeba przyznać, że średniodystansowcy stanęli na wysokości zadania. Pacemaker Harun Abda poprowadził pierwsze okrążenie w 49.96, a więc tempem, którego nie powstydziłby się niejeden czterystumetrowiec. Abda zszedł za pięćsetnym metrem i wtedy zaczęła się już walka na całego. Polacy atakowali z dalszych pozycji, wyczekując ostatniej prostej i rywali, których zacznie zwalać z nóg rosnące zakwaszenie.

Mocno przesadził Kenijczyk Kinyamal, który ruszył z dwusetki z ułańską fantazją, ale na ostatniej prostej okazało się, że z betonem zalewającym mięśnie jeszcze nikt nie wygrał. Lider sztywniał z każdym metrem, stając się łatwym celem dla kolejnych, atakujących z każdej strony rywali. Najwięcej mocy na końcówce zachował Brazier, który mimo problemów z omijaniem – wspomnianego Kinyamala – okazał się, dosłownie o włos, lepszy od Amosa. Polacy próbowali nawiązać walkę, ale na bieganie osiemsetki poniżej 1:44, jest dla naszych reprezentantów jeszcze za wcześnie. Szósty finiszował Kszczot (1:44.74), ósmy Lewandowski (1:45.32). Pierwsza trójka nabiegała 1:43 z przodu i było to najszybsze 800 m w tym sezonie na świecie.

Warto dodać, że wynik Kszczota to aktualnie najlepszy czas na listach europejskich (skrót EL), natomiast Lewandowski uzyskał minimum kwalifikacyjne na MŚ w Dosze.

1. BRAZIER Donavan (USA) 1:43.63 WL
2. AMOS Nijel (BOT) 1:43.65 SB
3. McBRIDE Brandon (CAN) 1:43.90 SB
4. ROTICH Ferguson Cheruiyot (KEN) 1:44.11 SB
5. MURPHY Clayton (USA) 1:44.59 SB
6. KINYAMAL Wyclife (KEN) 1:44.65 SB
7. KSZCZOT Adam (POL) 1:44.74 SB
8. LEWANDOWSKI Marcin (POL) 1:45.32 SB

20 kroków Thompson

Jeszcze nie ostygły emocje po szybkich ośmiuset metrach, gdy w blokach startowych stanęły panie przygotowujące się do wyścigu na 100 m. O tym jak mocną stawkę sprinterek przygotowali organizatorzy, niech świadczy fakt, że spośród wszystkich zawodniczek tylko Brazylijka Rosa nie złamała w swojej karierze 11 sekund na setkę. Zapowiadała się ciekawa rywalizacja pomiędzy trio: Ta Lou, Asher-Smith, Thompson. Zimą w hali rządziła Swoboda i Ta Lou, ale tydzień temu w Sztokholmie Asher-Smith dała prawdziwą lekcję sprintu na dystansie 200 m, zostawiając Thompson daleko z tyłu. Języczkiem u wagi w nadchodzącym pojedynku mógł być też występ Aleii Hobbs, która niespełna miesiąc temu triumfowała podczas DL w Szanghaju.

Z bloków świetnie wyszła Asher-Smith i przez kolejne kilkadziesiąt metrów nie dawała rywalkom zbyt wiele do powiedzenia. Na ostatnich 20 krokach w świetny rytm wpadła jednak Thompson, która luźno i płynnie wyprzedziła Brytyjkę i z doskonałym 10.89 objęła prowadzenie na światowych listach. Dla Jamajki jest to pierwsze zwycięstwo w tej edycji Diamond League i potwierdzenie, że kłopoty ze ścięgnem Achillesa ma już definitywnie za sobą. Asher-Smith również złamała granicę 11 sekund, zatrzymując zegar na 10.94. Podium domknęła Hobbs, która podobnie jak w Szanghaju pokazała, że ma mocną końcówkę i wie jak wykonać sprinterski pad – uzyskała 11.12 i zaledwie o 2 setne sekundy pokonała Ta Lou.

Barega na własne życzenie

Tuż po najkrótszej konkurencji biegowej Stadio Olimpico stało się areną zmagań specjalistów od długiego dystansu. Na starcie 5000 m stanęło ponad dwudziestu biegaczy. W stawce zabrakło zwycięzcy z Szanghaju, Etiopczyka Kejelchy. Pod nieobecność faworyta, wśród głównych pretendentów do zwycięstwa można było typować krajanów Kelejchy, a więc Baregę (drugiego w Szanghaju), czy Gebrhiweta, który dzielnie walczył tydzień temu z Kipruto podczas DL w Sztokholmie, uzyskując na 10000 m wartościowe 27:01. Przed biegiem kamera uchwyciła rozmowę Baregi z Gebrihwetem. Być może omawiali taktykę na bieg, a może po prostu ucięli sobie krótką pogawędkę na temat premii finansowych…

Pacemaker Vincent Letting miał za zadanie prowadzić grupę przez pierwsze 3000 m, w tempie 2:35 na kilometr. Zadanie od początku realizował z dużym entuzjazmem, pokonując pierwsze okrążenie w tempie na 2:30/km. Nie wiedzieć dlaczego, Barega stwierdził, że to dla niego za wolno i zmienił Kenijczyka na prowadzeniu. Etiopczyk przewodził grupie aż do 3 kilometra, po czym stwierdził, że to dla niego jednak za szybko i schował się za plecami rywali. Czwarty kilometr był najwolniejszy i wyglądał trochę jak cisza przed burzą, jakby zawodnicy specjalnie zdjęli na moment nogę z gazu, żeby za moment przyśpieszyć.

Na ostatnim okrążeniu ponownie ożywił się Barega, ale to Telahun Bekele przewodził stawce. Barega zaatakował z dwusetki i wydawało się, że będzie to kolejny bieg o dobrze znanym scenariuszu. Wyjście zza pleców i bomba. Barega wszystko zrobił dobrze, pilnował pierwszego toru, biegł mocno, biegł skoncentrowany. Tylko Bekele będzie w stanie powiedzieć, w jaki sposób zmieścił się między rywalem a bandą i minął rywala na samych kratach. Czas zwycięzcy – 12:52.89, to najlepszy tegoroczny wynik na światowych listach. Bekele świętował victorię w ciekawy sposób. Celował do kibiców i kamery… z łokcia. Być może chciał tym symbolicznym gestem nawiązać w jakiś sposób do pokoju na świecie, ale tego, podobnie jak jego niesamowitego finiszu również nie jesteśmy w stanie rozwikłać. Barega ostatecznie musiał zadowolić się drugim miejscem (12:53.04), Gebrhiwet ukończył jako trzeci (12:54.92). To była szybka piątka. Z całej stawki jedynie Nowozelandczyk Nick Willis, nie pobiegł życiówki bądź najlepszego wyniku w sezonie.

1. BEKELE Telahun Haile (ETH) 12:52:98 WL, PB
2. BAREGA Selemon (ETH) 12:53:04 SB
3. GEBRHIWET Hagos (ETH) 12:54.92 SB
4. BALEW Birhanu (BRN)12:56.26 PB
5. HADIS Abadi (ETH) 12:56.48 SB
6. AHMED Mohammed (CAN) 12:58.16 PB

Justyna troszkę wolniej

W Szanghaju, prawie miesiąc temu, Justyna Święty-Ersetic pobiegła 5 setnych sekundy słabiej, niż wskaźnik PZLA na MŚ w Dosze. Wydawało się, że przy mocno obsadzonym biegu i dobrych warunkach pogodowych, jakie panowały w czwartkowy wieczór w Rzymie, minimum stanie się faktem. Faworytka do zwycięstwa na 400 m pań, mogła być natomiast tylko jedna – Salwa Eid Naser. Reprezentantka Bahrajnu pewnie wygrała przed trzema tygodniami w Szanghaju, choć minę podczas tamtych zawodów od początku do końca miała niezadowoloną. W Rzymie, już podczas prezentacji, dało się zauważyć na twarzy Naser dyskretny, acz wyraźny uśmiech.

Podczas samego biegu nie robiła sobie jednak żartów, tylko poważnie od startu do mety rozstawiała rywalki po kątach. Nikt nie był w stanie nawiązać jakiejkolwiek walki z aktualną wicemistrzynią świata na 400 m. Naser wbiegła na metę długo przed resztą stawki z efektownym 50.26 – czyli najlepszym wynikiem w sezonie. Do liderki światowych list Azjatka wciąż traci jednak sporo. Kwietniowe 49.05 s Miller-Uibo jak na razie, jest nie do pobicia. Justyna Święty-Ersetic nie tylko nie uzyskała minimum, ale  nie złamała też bariery 52 sekund (czas 52.04). Na pocieszenie zostaje piąte miejsce Diamond League, oraz zwycięstwo nad lokalną, europejską rywalką Holenderką de Witte. Do MŚ w Dosze zostało na szczęście jeszcze wiele miesięcy. Jest zatem wciąż sporo czasu na zrobienie kwalifikacji (dobra okazja nadarzy się podczas Memoriału Ireny Szewińskiej 12.06 w Bydgoszczy).

Dibaba kontra Muir

Niezwykle ciekawy przebieg miał wyścig na 1500 m. Genzebe Dibaba, która przegrała na końcówce 3000 m podczas DL w Dosze z Helen Obiri, tym razem zmagała się z zaciętą Laurą Muir na swoim koronnym dystansie. Pikanterii ich rywalizacji dodaje fakt, że w marcu 2018 roku Muir przyznała, że nie chce rozmawiać z etiopską rekordzistką  świata ze względu na jej współpracę z przyłapanym na posiadaniu substancji dopingujących trenerem Jamą Adenem.

Bieg w licznej grupie rozciągnęła prowadząca Noelie Yarigo, która 400 m zaczęła mocno (w około 62 sekundy), ale na następnym okrążeniu równie mocno zwolniła – jakby chcąc zapewnić więcej dramaturgii w biegu na około 4.03. W tej sytuacji stawka zbiła się za jej plecami i doszło do kilku przepychanek. Po 600 metrach do prowadzącej czwórki, w której poza pacemakerką, Kenijką Tuei oraz Dibabą była też liderka tabel Gudaf Tsegay – dociągnęła zaplątana wcześniej w tłoku Muir.

Dość niespodziewanie, w połowie wirażu, tuż przed pomiarem na 1000 m (2:40.5 na stadionowym zegarze) zaatakowała faworytka Dibaba. Jej długi finisz zniszczył wszystkie rywalki poza waleczną Szkotką. Muir już do końca wyścigu nie odrobiła jednak tych 3-5 metrów straconych na 500 m do mety, Etiopka zaś mogła cieszyć się ze zwycięstwa i najlepszego w tym roku rezultatu na świecie 3:56.28. Muir zanotowała świetne 3:56.73, z grupy pościgowej najskuteczniejsza była Tsegay (3:59.96) i wicemistrzyni świata Amerykanka Jenny Simpson (4:01.18). O poziomie tego biegu niech świadczy fakt, że 10. na mecie zawodniczka osiągnęła 4:03.86.

W wywiadzie z linią mety Muir podkreśliła, że biegnąc z Dibabą zyskała dodatkową motywację i zaznaczyła, że w tym sezonie stawia na postęp i regenerację, bo ma już za sobą egzaminy na studiach (w zeszłym roku Brytyjka ukończyła weterynarię na Uniwersytecie w Glasgow)

1. DIBABA Genzebe (ETH) 3:56.28 WL
2. MUIR Laura (GBR) 3:56.73 SB
3. TSEGAY Gudaf (ETH) 3:59.96
4. SIMPSON Jenny (USA) 4:01.18 SB
5. DEBUSE_STAFFORD (CAN) 4:01.28 PB
6. McCOLGAN Elish (GBR) 4:02.29 PB

Luźny Norman

Rozgrzana bieżnia na stadionie olimpijskim najwidoczniej sprzyjała również sprinterom. Na starcie 200-metrówki pojawili się między innymi mistrz świata Ramil Guliyev, amerykański duet Noah Lyles i Michael Norman oraz dopingowany z nadzieją przez rzymskich tifozi Filippo Tortu. w biegu główną rolę odegrali jednak młodzi reprezentanci USA.

Michael Norman, który od kwietnia (tak, od kwietnia!) jest liderem 400 m ze znakomitym 43.45, w tym sezonie biegał już poniżej 20 sekund na 200 metrów. W Rzymie zaskakująco mocno jak na 400-metrowca wyszedł z bloków i zdecydowanie prowadził już na wyjściu z wirażu. Noah Lyles, który na konferencji prasowej przed Golden Gala zapowiadał, że zaszokuje świat, mógł tylko gonić rywala, zresztą z niezłym skutkiem. Ostatecznie na ostatnich metrach Norman lekko pochylił się, a Lyles wyszczerzył i usztywnił, co dało im odpowiednio 19:70 (życiówka i prowadzenie na świecie) oraz 19:72 (SB). Blisko pół sekundy za nimi wyścig kończył kolejny rywal…

1. NORMAN Michael (USA) 19.70 WL, MR, PB
2. LYLES Noah (USA) 19:72 SB
3. QUINONEZ Alex (ECU) 20.17 SB
4. GULIYEV Ramil (TUR) 20.35
5. TORTU Filippo (ITA) 20.36 SB
6. RICHARDS Jereem (TTO) 20.52

Niższy poziom miały dwie ostatnie biegowe konkurencje zawodów. Startujący pod białą flagą Rosjanin Siergiej Shubenkow głównie dzięki doświadczeniu mistrza świata zwyciężył na 100 m przez plotki (13.26), pozostawiając w polu, głównie europejskich, konkurentów, w tym najwyraźniej obrażonego za potrącenie pierwszego płotka Hiszpana Orlando Ortegę (ostatnie miejsce i niechlubne 14.00).

W kończącym mityng biegu na 3000 m z przeszkodami, rozgrywanym poza punktacją DL, zabrakło wielu czołowych w ostatnim sezonie zawodników. Tutaj mocne zwolnienie między 1000 a 2000 metrów wykorzystali słabsi przeszkodowcy, którzy dołączyli do liderów. Bieg prowadzony był prawdopodobnie dla Etiopczyka Beyo, jednak na ostatnim kole szybkością błysnął Kenijczyk Benjamin Kigen. Zawodnik, który ostatnie koło pokonał interwałem 5×80 m (sprint) przerwa 1 sekunda (na niemal pionowy skok nad przeszkodą) uzyskał  PB oraz – podobnie jak wielu czwartkowych zwycięzców Golden Gala – najlepszy wynik na światowych listach (8.06.13). Drugi, przed nieco zrezygnowanym Beyo, był inny Etiopczyk Getnet Wale (8:06.83). Najlepszy z Europejczyków, ciężko ale skutecznie poruszający się Hiszpan Carro, zanotował życiówkę 8:15.73.


Golden Gala w Rzymie w tym roku stała na wysokim poziomie, chociaż w historii mityngu notowano już przecież 8 rekordów świata. Były wśród nich najlepsze biegi wszech czasów na 5000 m (12.58.39 Saida Aouity i 12:55.31 Mosesa Kiptanuiego), na milę (3.43.13) i na 1500 m (3.26.00) – autorem tych ostatnich jest Hicham El Guerrouj. W tym roku najwyższy ranking miały biegi na 200 m mężczyzn, czterysetki oraz 1500 m kobiet. Na starcie mityngu, który od lat stosuje rygorystyczną selekcję zapraszanych sportowców, zabrakło kilku przedstawicieli młodego pokolenia, którzy w ten weekend ścigają się o tytuły akademickich mistrzów USA. Szersza światowa czołówka ma w niedzielę okazję na świetne bieganie podczas mityngu w holenderskim Hengelo, zaś następna Diamentowa Liga odbędzie się już 13.06 w Oslo.

Pełne wyniki DL w Rzymie

Możliwość komentowania została wyłączona.