28 września 2019 Redakcja Bieganie.pl Sport

Lekkoatleci gorąco przyjęci przez Katar – I dzień MŚ w Dosze


Lekkoatletyczne Mistrzostwa Świata w Dosze wystartowały! W rozegranym pod osłoną nocy maratonie pań triumfowała Ruth Chepngetich przed Rose Chelimo i Helalią Johannes. Wyścig maratonek był jedynym finałem rozpoczętym pierwszego dnia zawodów. W piątek 27 września na różowej bieżni Stadionu Khalifa rządziły głównie eliminacje. Szczęśliwie do półfinału biegu na 800 metrów awansowała Anna Sabat. Bez większych problemów awans w biegu na 400 przez płotki uzyskał Patryk Dobek. Swój udział w światowym czempionacie zakończyła natomiast Alicja Konieczek na 3000 m z przeszkodami.

Mistrzostwa globu w lekkoatletyce to stosunkowo młoda impreza. Pierwsza edycja rozegrana została w roku 1983 w Helsinkach. Wcześniej najlepszych lekkoatletów świata wyłaniano podczas igrzysk olimpijskich. 17 IAAF Mistrzostwa Świata w stolicy Kataru pod wieloma względami mogą być wyjątkowe. Późny, jesienny termin zawodów miał umożliwić rywalizację w „normalnych” warunkach atmosferycznych. Dodatkowo stadion Khalifa wyposażony został w specjalny system klimatyzacji, aby zagwarantować sportowcom temperaturę poniżej 30 stopni. Jak mówią jednak lekkoatleci po pierwszym dniu zmagań – upał jest dojmujący i jednocześnie trzeba bardzo uważać na swoje zdrowie, przechodząc z chłodnych klimatyzowanych pomieszczeń na gorące powietrze.

Niby noc, a na termometrze samo południe

Maraton pań rozegrano wzdłuż zjawiskowej nadmorskiej promenady Corniche w środku nocy (start w piątek o 23:59 czasu lokalnego). Nie ochroniło to jednak zawodniczek przed skutkami upału. Już po godzinie biegu z trasy licznie zaczęły schodzić kolejne zawodniczki, nie radzące sobie z tropikalną pogodą. Termometry pokazywało ponad 30 stopni Celsjusza i w tych ekstremalnych warunkach zasady gry ustalały przede wszystkim biegaczki rodem z Czarnego Lądu. Na 10 kilometrze prowadząca grupa liczyła jeszcze 15 zawodniczek, jednak już chwilę później po ataku liderki światowych list Ruth Chepngetich, czołówka przerzedziła się tylko do 5 nazwisk. Chepngetich wspomagały Chelimo, Kiplagat, Jepkesho i Johannes. Biegaczki nie oszczędzały sobie wody, konsumując życiodajne płyny na każdym dostępnym punkcie. W ruch szły również mokre gąbki, ręczniki obklejone kostkami lodu i wszystko inne, co mogło przynieść choć chwilową ulgę.

Na półmetku (pokonanym w 1:16:40) liderki wciąż biegły razem, ale chwilę później kryzys dopadł Kenijkę Jepkesho. Zdawało się za to, że kontakt z grupą zaczyna łapać Lonah Salpeter z Izraela, która od dłuższego czasu prowadziła samotną pogoń. Jednak również mistrzyni Europy na 10000 metrów z Berlina musiała uznać wyższość trudnych warunków i za 30 kilometrem zeszła z trasy. Na końcówce najwięcej sił zachowała Chepngetich, która ostateczny atak wyprowadziła na 37 kilometrze. Kenijka szarpnęła do 3:19 na kilometr, po czym poprawiła kolejnymi odcinkami w granicach 3:30, co zupełnie podcięło skrzydła obrończyni tytułu Rose Chelimo z Bahrajnu.

Chepngetich pojawiła się na mecie w czasie 2:32:43, druga na mecie Chelimo finiszowała z wynikiem 2:33:46. Podium uzupełniła reprezentantka Namibii Johannes (2:34:15). Chepngetich do znakomitego sezonu 2019, w którym ustanowiła 3 wynik listy wszech czasów w maratonie (2:17:08, w styczniu w Dubaju), dorzuciła tytuł mistrzyni globu. Jak selektywny i trudny był nocny maraton podczas tegorocznych MŚ najlepiej świadczy fakt, że na 68 zawodniczek, które wyruszyły na trasę, do mety dotarło zaledwie 40. Biegu nie ukończyła żadna z Etiopek, w których upatrywaliśmy konkurencji dla Chepngetich.

Wśród Europejek najlepiej z bezlitosnym upałem poradziła sobie dzielna Volha Mazuronak, która ukończyła rywalizację na 5 miejscu (z czasem 2:36:21). O tym, że Białorusinka potrafi cierpieć, mogliśmy się przekonać podczas zeszłorocznych ME w Berlinie, gdzie pokonała rywalki pomimo krwotoku z nosa i pomylenia trasy.

1_dzien_DOHA.jpg

Lucky Sabat

Naszą jedyną
reprezentantką w biegach średnich w Dosze jest Anna Sabat. Pod
nieobecność Sofii Ennaoui, Angeliki Cichockiej, czy Joanny Jóźwik
wszystkie oczy kibiców średniego dystansu w kobiecym wykonaniu zwrócone
były w kierunku reprezentantki CWKS Resovii Rzeszów. Nasza biegaczka po
życiowym sezonie 2018, w tym roku długo walczyła o powrót na właściwe
tory. Wszystko zaczęło się układać dopiero w sierpniu od DME w
Bydgoszczy, gdzie Sabat wybiegała wartościowe 2:02.36 (wówczas najlepszy
wynik w sezonie). Dwa tygodnie później łupem biegaczki padł złoty medal
MP w Radomiu, kiedy to w pokonanym polu zostawiła chociażby Joannę
Jóźwik. Forma rosła, co udało się potwierdzić podczas DL w Zurichu,
gdzie Sabat ustaliła Season Best na 2:01.21 (trzeci wynik w karierze).
Mimo że do minimum wciąż brakowało 0.61 sekundy Polka dostała niemal w
ostatniej chwili zaproszenie do Kataru na MŚ. Biegaczkę ominęło jednak
zgrupowanie aklimatyzacyjne w Turcji tuż przed mistrzostwami, którym
objęci zostali pozostali nasi reprezentanci.

Sabat
wystartowała w drugim z sześciu biegów eliminacyjnych. Pewny awans do
półfinału dawały pierwsze trzy miejsca w każdej serii, plus sześć
najlepszych czasów. Polka biegła bardzo rozsądnie i przytomnie, pilnując
praktycznie przez całe 800 metrów miejsca blisko bandy. Jeszcze
wychodząc na ostatnią prostą nasza zawodniczka mieściła się w top 3,
jednak im bliżej była meta tym bardziej do głosu zaczęły dochodzić
rywalki wyprzedzające po zewnętrznej. Ostatecznie Sabat finiszowała na
dość odległym 5 miejscu z wynikiem 2:02.43. Polka w wywiadzie chwilę po
biegu nie kryła rozczarowania, będąc przekonaną, że zakończyła już swój
udział w zawodach.

Trzeci i czwarty wyścig
eliminacyjny rzeczywiście były szybsze od tego z udziałem naszej zawodniczki i
wszystko wskazywało na to, że jest już po sprawie. Jednak w dwóch
ostatnich biegach, lekkoatletki z zupełnie niezrozumiałych powodów – znając czasy poprzednich serii – postanowiły rozgrywać wyścigi wolnym
tempem. Taka taktyka okazała się zgubna chociażby dla Lynsey Sharp,
która nie przebrnęła przez eliminacje. Szczęście uśmiechnęło się za to
do Polki. Nasza biegaczka była czwarta wśród pań, które uzyskały awans z
czasem. Poza odpadnięciem Sharp, o niespodziance na minus można też mówić w
przypadku Seliny Büchel, mistrzyni Europy sprzed lat.

Jeśli chodzi o faworytki, nie
zawiodła Amerykanka Ajee Wilson. Wiceliderka światowych list, podobnie jak
wielokrotnie w tym roku na zawodach Diamentowej Ligii, pobiegła
skutecznie, od startu do mety pilnując pierwszej pozycji i bandy. Szansa
na złoto dla Amerykanki jest tym większa, że w Dosze nie wystąpi numer 1
światowych list, a więc Caster Semenya.

Drugi bieg eliminacyjny na 800 metrów kobiet
1. ROGERS Raevyn  (USA) 2:02.01 Q
2. OSKAN-CLARKE  Shelayna  (GBR) 2:02.09 Q
3. MITCHELL Morgan (AUS) 2:02.13 Q
4. SUM Eunice Jepkoech  (KEN) 2:02.17 q
5. SABAT Anna (POL) 2:02.43  q
6. BUCHEL Selina (SUI) 2:03.38
7. NATHIKE Lokonyen Rose (ART) 2:13.39 PB

A28I7238_2019092745353677_20190927104003.JPG Dobek wśród gwiazd

W
Dosze największa szansa na pobicie rekordu świata, zdecydowanie wiąże
się z biegiem na 400 przez płotki mężczyzn. Do Kataru pofatygowali się
bowiem odpowiednio numer 2 i ex aequo numer 3 listy wszech czasów –
Karsten Warholm, Aberrahaman Samba i Rai Benjamin. My trzymamy kciuki za
Patryka Dobka, właściciela trzeciego wyniku na polskiej liście wszech
czasów. Przez eliminacje nasz reprezentant przebrnął bez większych
kłopotów, meldując się na mecie swojego biegu eliminacyjnego na trzeciej
pozycji (premiowane były cztery miejsca plus 4 zawodników z czasami).

Dobek
biegł spokojnie, co chwilę kontrolnie zerkając na swoich rywali. Polak
nie forsował tempa, starając się zdobyć kwalifikację do półfinału jak
najmniejszym nakładem sił. Po biegu, w typowy dla siebie lakoniczny
sposób, nasz sprinter zwracał w wywiadzie uwagę na różnicę temperatur
pomiędzy klimatyzowanymi pomieszczeniami a świeżym powietrzem.

Trzeba uważać, żeby się nie przeziębić. W autokarze jest zimno jak w lodówce, a jak wychodzi się na zewnątrz, to z kolei upał. – mówił dla TVP Dobek.

Wszyscy
faworyci pokazali się z bardzo dobrej strony, wygrywając swoje serie
eliminacyjne. Najlepszy wynik wykręcił Samba (49.08), niewiele słabiej
pobiegł Warholm (49.27), a najbardziej ekonomicznie Benjamin (49.62).

Czwarty bieg eliminacyjny na 400 przez płotki mężczyzn
1. BENJAMIN Rai (USA) 49.62 Q
2. TOUATI Mohamed (TUN) 49.76 Q
3. DOBEK Patryk (POL) 49.89 Q
4. MULLER Vit (CZE) 50.15 Q
5. TOYODA Masaki (JPN) 50.34 q
6. FERNANDEZ Sergio (ESP) 50.71
7. TELES Marcio (BRA) 51.02

XX1_1912_2019092775203958_20190927103950.JPG Gdzie ta klima?

Alicja Konieczek minimum na MŚ w Dosze wywalczyła pod koniec lipca w fińskim Joensuu. 9:36.09 na 3000 z przeszkodami wypełniało wskaźnik PZLA z zapasem prawie czterech sekund. Ten sam wynik, który jest jednocześnie rekordem życiowym naszej reprezentantki, niewiele jednak  daje w starciu ze światową czołówką. Polka stając na starcie pierwszego biegu eliminacyjnego światowego czempionatu w Dosze, zderzyła się z rywalkami biegającymi nawet pół minuty szybciej. Konieczek zaczęła ambitnie, otwierając pierwszy kilometr tempem na życiówkę. Problem w tym, że potem tempo czołówki zaczęło wzrastać, a to już było zdecydowanie za szybko dla naszej lekkoatletki. Ostatecznie Alicja dobiegła na 12 pozycji z wynikiem 9:44.96. Do awansu zabrakło około 15 sekund.

W wywiadzie zaraz po biegu, Konieczek zwracała uwagę na różnicę poziomów pomiędzy Uniwersjadą (na której w tym roku triumfowała) a mistrzostwami świata. Jednocześnie biegaczka przyznała, że na bieżni było naprawdę ciepło, co nie ułatwiało zadania. Gdzie ta klima? – pytała retorycznie i z uśmiechem Konieczek, przekonując, że zupełnie nie czuło się w niecce stadionu chłodzącego powietrza.

Przez eliminacje bez większych problemów przeszły faworytki. W pierwszym biegu z dobrej strony pokazała się zwyciężczyni Peruth Chemutai z Ugandy, oraz spokojnie finiszująca na drugiej pozycji Amerykanka Emma Coburn. Coburn broni w Dosze tytułu mistrzyni świata sprzed dwóch lat z Londynu i w swoim inauguracyjnym występie na katarskiej ziemi sprawiała wrażenie pewnej swego, kontrolującej bieg.

W eliminacyjnym biegu nr 2 wygrała aktualna rekordzistka świata Beatrice Chepkoech. Kenijka przewodziła stawce od początku do końca. Na jej twarzy trudno było znaleźć oznaki większego zmęczenia. Chepkoech biegła zrelaksowana niczym kuracjusz w Ciechocinku, co wcale nie przeszkodziło jej wybiegać najlepszy czas całych piątkowych eliminacji – 9:18.01.

W trzecim wyścigu kwalifikującym do poniedziałkowego finału również obyło się bez niespodzianek. Pierwsza dobiegła Hyvin Kiyeng (nr 3 na światowych listach). Na uwagę zasługuje świetny występ Marušy Mišmaš. Słowenka awansowała do finału z trzeciego miejsca i potwierdziła, że jest w tym sezonie w doskonałej dyspozycji (w czerwcu ustaliła rekord Słowenii – 9:20.97).

Pierwszy bieg eliminacyjny na 3000 metrów z przeszkodami kobiet
1. CHEMUTAI Peruth  (UGA) 9:21.98 Q
2. COBURN Emma  (USA) 9:23.40 Q
3. CHESPOL Celliphine Chepteek  (KEN) 9:24.22 Q PB
4. ABEBEETH Mekides (ETH)  9:27.61 q SB
5. GREGSON Genevieve  (AUS)  9:27.74 q
6. GRØVDAL Karoline Bjerkeli GRØVDAL (NOR) 9:28.84 q
7. LALONDE Geneviève  (CAN) 9:30.01 q PB
8. PRATT Aimee  (GBR) 9:38.91
9. XU Shuangshuang (CHN) 9:42.23
10. COHEN Adva  (ISR) 9:42.92
11. TROPINA  Anna  (ANA) 9:44.06
12. KONIECZEK Alicja  (POL) 9:44.96
13. KAYA  Özlem  (TUR) 9:48.08
14. CLAUDE-BOXBERGER Ophélie  (FRA) 10:05.10

Smutny Coleman,  Ingebrigtsenowie na dwa na trzy

W sprinterskim bezkrólewiu po odejściu Usaina Bolta, największym faworytem do złota tegorocznych MŚ jest lider światowych list Christian Coleman. Amerykanin musiał się jednak w ostatnim czasie gęsto tłumaczyć w związku z podejrzeniami o doping. Przypomnijmy, że Coleman miał być w ciągu 12 miesięcy trzykrotnie nieobecny pod wskazanym przez siebie adresem, co naruszałoby w rażący sposób regułę systemu ADAMS. Dwukrotnie sprintera nie zastała ekipa antydopingowa USADA, a raz Athletes Integrity Unit działająca dla IAAF-u. Ostatecznie Coleman dostał pozwolenie na start w Dosze, a także w przyszłorocznych igrzyskach, a USADA po konsultacji z WADA wycofała zarzuty.

W biegu eliminacyjnym Coleman zaprezentował się znakomicie. Szybko wypracował sobie wyraźną przewagę nad resztą, a na końcówce puścił nogi, zupełnie nie walcząc o czas. Ostatecznie i tak jako jedyny zdołał złamać barierę 10 sekund. Drugie miejsce w eliminacjach zajął Simbine (10.01), a trzecie weteran sprintu i afer dopingowych Justin Gatlin (10.06). Na starcie zabrakło wice lidera światowych list Nigeryjczyka Oduduru. Coleman pomimo bardzo dobrego występu nie uśmiechnął się ani na moment. Posępna, nieobecna twarz Amerykanina, być może oznacza, że myślami wciąż jest przy niedawnych rozmowach z agencjami antydopingowymi…

W dwóch biegach eliminacyjnych na 5000 metrów mężczyzn zobaczyliśmy wielu długodystansowców najwyższej klasy. Bracia Ingebrigtsenowie, Etiopczycy pod batutą Selemona Baregi i Telahuna Bekele (numer 1 i 2 światowych list), Kenijczyk Krop i reprezentujący USA ale pochodzący z Kenii Chelimo. Nie zabrakło również rekordzisty Europy w półmaratonie Juliena Wandersa.

Faworyci przeszli przez sito eliminacji prawie bez strat. Początkowo wydawało się, że bracia Ingebrigtsen nie pojawią się w finale w komplecie. Najpierw w pierwszej serii w top 5 zmieścił się Jakob, a chwilę później w drugim wyścigu eliminacji skutecznie pobiegli Filip i Henrik. Bracia pozowali do zdjęć prezentując na swoich dłoniach trzy palce, symbolizujące norweskie trio. Niedługo później okazało się, że Jakob został zdyskwalifikowany za przekroczenie krawężnika i wykonanie kilku kroków po murawie. Ostatecznie jednak odwołanie pozwoliło mu wrócić z dużym Q do rywalizacji.

Z pewnością jednym z piękniejszych obrazków katarskich MŚ będzie widok reprezentanta Gwinei Bissau – Braima Dabo, który niemal holował do mety Jonathana Busby z Aruby. Gwinejczyk nie dość, że pokazał się światu jako sportowiec grający fair play, to jednocześnie pobił swój rekord życiowy na 5000 metrów, który od teraz wynosi 18:10.87. Jak zatem widać cała sytuacja miała miejsce długo po tym, jak rywalizację ukończyli najlepsi. To jednak duet Dabo – Busby skradł w piątkowy wieczór uwagę światowych mediów.A58I8501_2019092770504754_20190927103955.JPG

W sobotę 28 września poznamy między innymi najszybszego człowieka na globie. Poza finałem stumetrówki mężczyzn, szczególnie ciekawie z perspektywy polskiego kibica zapowiadają się eliminacje sztafety 4×400 mix, półfinały z udziałem Dobka i Sabat, oraz finał rzutu młotem pań. W eliminacjach 100 metrów kobiet zobaczymy natomiast Ewę Swobodę.

W konkurencjach niebiegowych, w piątek pewny awans do finałów wywalczyły Joanna
Fiodorow w rzucie młotem i Kamila Lićwinko w skoku wzwyż. Dość
niespodziewanie przez eliminacje nie przebrnęła druga z naszych
młociarek Malwina Kopron.

 

Pełne wyniki 1 dnia Mistrzostw Świata w Dosze 2019

Możliwość komentowania została wyłączona.