16 stycznia 2015 Redakcja Bieganie.pl Zacznij Biegać

Rozprawa o bieżni mechanicznej – dlaczego jej nie lubimy?


Nasze zimy są coraz dziwniejsze. Mówiąc szczerze marzę o lekkim mrozie, wieczornej przebieżce i towarzyszącym jej opadom śniegu. Zamiast tego doświadczyłem już tej zimy wichrów i błota. Skłoniło mnie to do refleksji nad bieżnią mechaniczną, za którą mówiąc eufemistycznie nie przepadam.

1.jpg

 

Sytuacja wyglądała następująco. Grupa biegaczy, 30 kilometrów wspólnego długiego wybiegania w proporcjach 80 procent asfalt, 20 procent drogi gruntowe. Zimowy dzień, który w niczym już nie przypomina zimy z dziadkowych opowieści. Wybiegamy z miasteczka na otwartą przestrzeń w pola – wieje tak mocno, że mało głowy nie urwie. Jest na plusie, ale przy tym wietrze wydaje się, że jest około -10. Często wieje z boku lub z przodu, dopiero na ostatnich 5 km wydaje się, że biegnie się z górki. W takich warunkach niezwykle trudno jest utrzymać zakładane tempo. Przebierasz nogami, podnosisz kolana, ręce pracuję jak podczas sprintu, ale stoisz w miejscu. Tylko dzięki grupie trening jest skończony, bo każdemu wstyd odpuścić. Po powrocie do domu mimo dobrego ubioru (może kurteczka rodem z NASA zmieniłaby ten stan rzeczy) uczucie „zmarzliny” towarzyszy mi jeszcze długo. Następnego dnia budzę się i urazy mięśniowe, ogólna bolesność jest zdecydowanie większa niż po wcześniejszych wybieganiach na podobnym dystansie, nawierzchni oraz w podobnym tempie. Przyczyną musi być, zatem pogoda. A mówi się, że pogoda na trening jest zawsze, że nie ma słabej pogody, są tylko słabe charaktery, albo jest źle ubrany biegacz. To wszystko prawda, ale w momencie, gdy jest to rozsądne, ponieważ ubiór może wykluczać pewne zadania treningowe, pogoda sama w sobie również. Fakt, że staramy się znaleźć rozwiązanie, a nie odwieszamy butów na kołek już jest dowodem na siłę naszego charakteru. Gdy aura nie sprzyja rozsądnym, ale pragnę to zaznaczyć epizodycznym lub tymczasowym rozwiązaniem jest bieżnia mechaniczna. Kiedy warto się wybrać do klubu fitness?

Przeczytaj także:
>>> Bieżnia mechaniczna w treningu biegacza (Bartosz Olszewski)
>>> Patenty na zimę: Bieżnia mechaniczna (Jacek Wichowski)

Podzielmy się na dwie grupy. Biegaczy i trenujących biegaczy. Biegaczami będzie zacna część społeczeństwa ku chwale ojczyzny, coraz większa, która biega bez celu sportowego, ale chce żyć zdrowo, mieć kondycję i szeroko pojęte zdrowie. Są to wystarczające wartości, dla których warto biegać. Jednak pod tym słowem kryje się „ruszanie się” 2-3 razy w tygodniu i ewentualny start w biegu masowym wyłącznie dla frajdy i na zaliczenie. Druga grupa to amatorzy trenujący. Poświęcają się bardziej, realizują plany treningowe, stawiają sobie rozmaite cele i starają się je realizować, gdy je osiągną biegną jeszcze dalej i jeszcze szybciej. Takie zdrowe uzależnienie, również jest nas coraz więcej. Tę grupę można byłoby podzielić na podgrupy biegających 5 i 10, maratończyków i ultra- maratończyków. Drogą do realizacji biegowych celów jest regularny i solidny trening, wówczas bieżnia mechaniczna powinna być naszym wyjściem awaryjnym, w przypadku, kiedy mamy do zrealizowania jednostkę, która w danych warunkach pogodowych jest niewykonalna lub będzie wykonana nieefektywnie. Bieganie interwałów w szybszym tempie, po lodzie, błocie czy podczas porywistego wiatru jest bezsensowne. Bieg ciągły w drugim zakresie? Czasem utrzymanie tempa jest niemożliwe, mimo szczerych chęci – niepowodzenie tylko dołuje psychicznie. Start w biegu górskim, w przypadku zamieszkiwania równej jak stół niziny, również stanowi wyzwanie. 


Bieżnia mechaniczna a zdrowie

Biorąc pod uwagę fakt, że odwiedzimy klub sporadycznie np. na trening interwałowy przy złej pogodzie, nic nam nie grozi. Badania mądrych głów potwierdziły, że takie bieganie angażuje te same mięśnie, nie powodując odpoczywania żadnej partii, którą wykorzystujemy biegnąc po równej nawierzchni na dworze. Na taśmie jest miękko, ale pod kątem naukowym przeciążenia są niezwykle podobne. Wydatek energetyczny również jest niezwykle zbliżony, oczywiście różni się bardziej w momencie dużych prędkości przy około 20 km/h, kiedy opór powietrza na dworze będzie już bardzo odczuwalny.  Gdy nie jesteśmy etatowymi użytkownikami mechanicznej bieżni możemy odczuwać lekkie zawroty głowy po zejściu z niej, bowiem nieco wariuje błędnik. Warto także wybrać szeroką i dość długą taśmę z uwagi na to, że w momencie rozkojarzenia istnieje ryzyko upadku. Innych medycznych przeciwwskazań nie ma. Udowodniono także, że technika i kadencja biegu nie zmieniają się, gdy wrócimy na tradycyjne nawierzchnie oraz „powietrzną” formę aktywności.


Przyjemność i nuda

Dla biegacza nawet przemieszczanie się po miejskich chodnikach i ulicach stanowi przyjemne zwieńczenie lub rozpoczęcie dnia. Jednak w momencie „pogody pod psem” biegacz z grupy pierwszej, która nie ma zadania treningowego do wykonania, może tę przyjemność stracić, lub wyglądając przez okno stwierdzi, że dziś nie wychodzi. Czasem na zimę takie osoby w ogóle zarzucają bieganie i od marca walczą z kilogramami, których nazbierali. W ich przypadku bieżnia może okazać się przyjemna. Muzyka, teledyski z telewizji lub nawet film podczas biegu – to oferta klubów fitness. Oczywiście znajdą się tacy, którzy powiedzą, że to jest profanacja biegania, ale przecież znów zatriumfuje zdrowie.

2.jpg

 

Dla trenujących intensywnie, bieżnia mechaniczna jest nudna. Zgadzam się. Uciekające metry i kilometry pod stopami i zmieniający się krajobraz powoduje, że czujemy się wolni. Klub fitness to ręcznik, bidon, strój jak z żurnala, plazmy i rząd bieżni. Ale jest ciepło i nie wieje. Dla wyższego dobra i zrealizowania jednostki treningowej warto się poświęcić i popracować także nad silną wolną. O ile interwały można sobie wyobrazić, bieżnia będzie naszym zającem bezlitośnie dyktującym tempo, o tyle długie rozbieganie 2-3 godzinne dla maratończyka lub tym bardziej dla ultrasa wydaje się być czymś niemożliwym.  Ultramaratończycy, z którymi mam styczność nigdy z bieżni nie korzystali, bo ich trening polega również na mentalności, tempo biegu nie jest ważne tak, jak czas wysiłku i tolerancja na ból, akceptacja dla tak długiego poruszania się, którą wyrabiają sobie właśnie bardzo długimi wybieganiami. Bycie w jednym miejscu przez kilka godzin, to dla nich klatka. Maratończyk również może tego nie zdzierżyć, ale podniesienie kąta nachylenia bieżni, skrócenie nieco czasu wysiłku i trzymanie stałego tempa będzie dobrym jednorazowym rozwiązaniem lub też epizodycznym, – jako środek zastępczy.


Górska imitacja

Trenując pod bieg górski i mieszkając na nizinach musimy się sporo nagimnastykować. Ten, kto górski szlak ma za rogiem tego problemu nie ma i podczas startu nic go nie zaskoczy. Również góry uwielbiam i uważam, że warto wydać pieniądze i w ramach urlopu/wakacji pojechać sobie na obóz. Jednak to tylko tydzień.  Dobry treningowy bodziec, ale często również przez nieuwagę może skończyć się kontuzją, bowiem umiemy podchodzić i podbiegać, ale z gór trzeba również zbiec. Robiąc to nieumiejętnie dobry trening okupimy przerwą i to, co wytrenowaliśmy, stracimy. Bieżnie mechaniczną wystarczy wyłączyć, a kilkukilometrowego podbiegu lub podejścia, np. z ciężarkami na nogach nie znajdziemy nigdzie na nizinie. Imitacje biegania pod górę może nam dać, zatem maszyna, nie zwalnia to nas oczywiście z mozolnych skipów, marszów wypadami i wielu innych ćwiczeń siłowych, jednak taki trening będzie dodatkowym bodźcem.


Cywilizacyjny postęp

Bieganie to prosta i zarazem niebanalna ludzka czynność. To natura, którą złapaliśmy w sidła nauki. Wszystko po to, aby dokonać postępu. Kiedyś jeździło się na koniu, teraz wsiada się do samochodu – dla wygody i większego komfortu. Bieżnia mechaniczna podobnie jak zegarki z GPS, endomondo i suplementy diety są wymysłem naszej cywilizacji. Nie są potrzebne do uprawiania biegania, bo Kusociński, Szewińska czy Malinowski ich nie mieli i też się dało.  Zatopek biegał w żołnierskich butach  w śniegu po pas, albo nocą w jednostce chodził w wielkiej balii pełnej prania, dziś Alberto Salazar wykorzystuje bieżnię antygrawitacyjną, robi skomplikowane badania motoryczne. Takie czas. Bieganie stało się elementem kultury, dziedziną życia w naszym szybkim życiu, dlatego wymyślono też rzeczy, które nie są złe, ale nie są też niezbędne. Korzystając z nich może się wydawać, że się trochę oszukujemy, idziemy na łatwiznę. Nic nie zastąpi nam tradycyjnego treningu, oporu powietrza, nierównego terenu, zmian nawierzchni i pogody – przecież właśnie w takich warunkach może nam przyjść startować. Dlatego należy zachować proporcje pomiędzy technologią i naturą. Bieżnię należy traktować, jako zamiennik, jako coś, co uchroni nas przed skreśleniem treningu w dzienniczku lub zarzuceniem zdrowego stylu życia na czas zimy lub też uchroni przed niepotrzebną kontuzją. Trenując wyłącznie na niej, na zawodach będziemy raczej na pewno rozczarowani, ale biegając po niej przez zimę, wiosną nie będziemy musieli zrzucać kilogramów i zaczynać walki o zdrowy tryb życia. Dwie grupy, dwa zastosowania, różne cele, ale w obu przypadkach wygra bieganie i my sami.

Przeczytaj także:
>>> Bieżnia mechaniczna w treningu biegacza (Bartosz Olszewski)
>>> Patenty na zimę: Bieżnia mechaniczna (Jacek Wichowski)

Możliwość komentowania została wyłączona.