Grubasy - tylko dla Was

Stawiasz pierwsze kroki? Tutaj szukaj wsparcia, pomocy i zachęty. Wstąp i podaj rękę tym, którzy dopiero nabierają pędu.
Awatar użytkownika
Piniu
Wyga
Wyga
Posty: 51
Rejestracja: 31 maja 2016, 12:19
Życiówka na 10k: 1:17:46
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Bydgoszcz
Kontakt:

Nieprzeczytany post

To przerzucisz się na Free Fly. Nie będziesz musiał Wingsuit-a kupować :D
New Balance but biegowy
MagsMoj
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 7
Rejestracja: 21 wrz 2014, 22:09
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

gofator pisze:No więc pora na mnie! Czas zwierzenia! Odkupienia grzechów!
Na forum jestem już prawie 3 lata. W 2012 roku w lutym zacząłem przygodę z bieganiem. Jedyny cel- schudnąć do wyglądu człowieka ( wtedy 126 kg na 180 cm wzrostu). Udało się. w ciągu półtora roku ubyło mi 36 kg! w końcu poczułem się jak człowiek, kobiety się za mną oglądały, czułem się świetnie, miałem mega apetyt na bieganie. Biłem swoje rekordy. Z każdym dniem biegowym już nie mogłem się doczekać kolejnego dnia biegania. Mimo trudności oraz przeciwności losu potrafiłem wyjść na trening i przebiec założony dystans. Nie ważne że padał deszcz czy śnieg. Nie ważne czy na dworze było +35 st C czy -20 potrafiłem zrobić swoje. Do pracy, to jest 25 km w jedną stronę, śmigałem rowerem. Czasem wracając z nocnego dyżuru potrafiłem dodatkowo ubrać buty i śmignąć dychę. Wszystko było pięknie, zbyt pięknie, do czasu...
Zaczęła się dodatkowa praca (taa, to tylko wymówka!). Obrosłem w piórka, stałem się zbyt pewny swojej wagi. Zdrowa dieta ustępowała coraz bardziej diecie śmieciowej nieregularnej. Codziennie jakiś alkohol, słonecznik (w dobrym przypadku) czipsy popcorn i inne śmieci. I co najgorsze po 2 latach wróciłem do palenia wstrętnych śmierdzących okropnych szlug. W ciągu napływu wagi biegałem nadal, jednak zbyt mało i ze zbyt małą ochotą. Czasem moje ukochana, którą sam nauczyłem biegać musiała wyciągać nie siłą na bieg. Czasem szukałem wymówek poddając się lenistwu a ona biegała sama.
Przy każdym progu wagowym obiecywałem sobie zmianę. Gdy wróciłem do 95 kg dieta bieganie (całe 3 dni) później waga sięgnęła 100. Tu się uparłem biegałem i jadłem dość zdrowo całe 7 dni. Kolejny raz 105. ta sama śpiewka. No ale cóż wakacje nie sprzyjają dobremu odchudzaniu (tak wtedy myślałem- o ja głupi) Po świętach (2014) waga nabiła 117 kg. Tym razem przeraziłem się i po raz kolejny obiecywałem sobie zgubić ten zbędny balast. Tym bardziej że ciśnienie krwi zaczęło mi niebezpiecznie rosnąć a samopoczucie spadać. Kiedyś miałem 90/60 obecnie nawet 160/100. Zacząłem więc walkę po raz kolejny.
Rzuciłem śmierdziele, alkohol piję tylko raz w tygodniu i mniej (wino wytrawne lub piwo- jedno) I dzielnie się trzymam już blisko 2 tygodnie. Jest ciężko, cholernie ciężko i nawet nie chodzi o kondycję ( bo nadal potrafię przebiec konwersacyjnym tempem dystans 12 km) chodzi o żarcie. Pilnuję się jak mogę ale czasem nie daję rady. Może to efekt rzucenia fajek, których już nie palę 2 tygodnie. Sam nie wiem. Dzisiaj waga pokazała 115 kg (czyli 2 kilogramy mniej) co bardzo mnie cieszy. I powoli wraca mi apetyt na bieganie. Dziś byłem śmignąć 8 km i już mam zaplanowany kolejny trening z którego nie zrezygnuję.
Czemu tu piszę wszystko?
Może szukam jakiejś pokuty? A może po prostu będę tu zaglądał i przypominał sobie ten dzień w którym napisałem ten esej, by był on moją nową motywacją, myślą przewodnią, wyznaniem grzechów przed setkami forumowiczów. By móc tu powrócić po jakimś czasie i napisać "UDAŁO SIĘ BRACIA I SIOSTRY UDAŁO SIĘ!!!"
Jedno wiem na pewno. Dieta i aktywność fizyczna w przypadku osób podatnych na otyłość niestety musi być do końca życia.
Trzymajcie kciuki koledzy i koleżanki :)
nie martw się. Ja też całe życie walcze.... Niestety w przypadku kobiet to jest jeszcze trudniejsze... Ja już miałam minis 15 kg ale wróciło wszystko w pół roku, porażka! Sama jestem sobie winna i najgorsze jest to że ciężko wrócić bo mam wrażenie że wszyscy patrzą na Ciebie i klepią się po głowie: " jak taka grubaska może w ogóle biegać" , ale walke zaczynam znowu.... Trzymajcie kciuki. Na początek marszo-biegi!
__kamil__
Wyga
Wyga
Posty: 55
Rejestracja: 22 lut 2016, 23:42
Życiówka na 10k: 75
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Pionki/Londyn

Nieprzeczytany post

Podstawą jest dieta. Dzieki diecie sie tyje/chudnie. Cwiczenia jedynie ulatwiają caly proces.
Obrazek
Awatar użytkownika
Piniu
Wyga
Wyga
Posty: 51
Rejestracja: 31 maja 2016, 12:19
Życiówka na 10k: 1:17:46
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Bydgoszcz
Kontakt:

Nieprzeczytany post

__kamil__ pisze:Podstawą jest dieta. Dzieki diecie sie tyje/chudnie. Cwiczenia jedynie ulatwiają caly proces.
Ale bez przesady. Ja za bardzo dietowałem i nie miałem siły do biegania. Spasowałem trochę i chudnę wolniej, ale mogę biegać bez problemu.
Jeszcze trochę i będę miał -10kg, ale teraz już czuję efekty zmniejszenia wagi.
Awatar użytkownika
charm
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1929
Rejestracja: 28 sty 2014, 15:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: silesia
Kontakt:

Nieprzeczytany post

FatGoat pisze:Pękło dziś -18 kg. Wciąż obywa się bez diety i wciąż wystarcza bieganie/orbitrek + ćwiczenia siłowe. Czas powoli zacząć się martwić tym, że luźna skóra popsuje aerodynamike i będzie działać jak spadochron :hahaha:
Gratuluję!
Luźna skóra, przynajmniej do pewnego stopnia się obkurczy, basen i morsowanie bardzo pomaga (straciłam w pasie ponad 20cm, obwislej skóry brak...)
FatGoat
Wyga
Wyga
Posty: 125
Rejestracja: 11 sty 2016, 14:45
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

__kamil__ pisze:Podstawą jest dieta. Dzieki diecie sie tyje/chudnie. Cwiczenia jedynie ulatwiają caly proces.
21 kg mniej, nie jestem na diecie żadnej w porównaniu z moim byłym ja poza odstawieniem coca coli jako źródło wody, więc trochę bzdura, ale pewnie zależy od osoby.
charm pisze:
FatGoat pisze:Pękło dziś -18 kg. Wciąż obywa się bez diety i wciąż wystarcza bieganie/orbitrek + ćwiczenia siłowe. Czas powoli zacząć się martwić tym, że luźna skóra popsuje aerodynamike i będzie działać jak spadochron :hahaha:
Gratuluję!
Luźna skóra, przynajmniej do pewnego stopnia się obkurczy, basen i morsowanie bardzo pomaga (straciłam w pasie ponad 20cm, obwislej skóry brak...)
Dzięki :) Załatwiłem sobie teraz jakieś kremy, za bardzo w ich cudowne działanie nie wierzę, ale zobaczymy. Basenów nie lubię, bo brzydzą mnie publiczne kąpieliska i zapach chloru, ale morsowanie brzmi fajnie. Jedynym problemem jest to, że kocham śnieg / zimno, ale wolę bardzo gorącą wodę w przeciwieństwie do zimnej. Więc może z sauny wskakiwanie w śnieg również pomoże :hahaha:
Awatar użytkownika
maly89
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4862
Rejestracja: 10 paź 2011, 23:05
Życiówka na 10k: 37:44
Życiówka w maratonie: 02:56:04
Lokalizacja: Gdańsk / Lidzbark Warmiński
Kontakt:

Nieprzeczytany post

FatGoat pisze:
__kamil__ pisze:Podstawą jest dieta. Dzieki diecie sie tyje/chudnie. Cwiczenia jedynie ulatwiają caly proces.
21 kg mniej, nie jestem na diecie żadnej w porównaniu z moim byłym ja poza odstawieniem coca coli jako źródło wody, więc trochę bzdura, ale pewnie zależy od osoby.
To nie zależy od osoby. Kolega __kamil__ ma 100% racji - aby leciała waga trzeba ogarnąć michę. Kilogramy gubi się w kuchni. Na treningu buduje się formę.
__kamil__
Wyga
Wyga
Posty: 55
Rejestracja: 22 lut 2016, 23:42
Życiówka na 10k: 75
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Pionki/Londyn

Nieprzeczytany post

Jest tez kwestia siły (masy miesniowej ) o ktorej sie malo mowi. Tzn mozna byle jak schudnac duzo i stracic duzo sily ( masy miesniowej ), a mozna tez schudnac porządnie i stracic tej masy miesniowej o wiele mniej. I to nie wyscigi... szybciej nie znaczy wcale lepiej :-) Schudlem 6kg w 1,5 miesiaca. Ale zachowalem swoja sile praktycznie w 100%.. Jednoczesnie wydolnosc mi sie poprawila bez robienia zadnych aerobow ( najpierw shiny potem przeciazenie kolan... niebawem znow zaczne powoli truchtac ).

Podsumowujac mozna schudnac jedzac pizze, ciastka i pijac browary.. ale czy to bedzie zdrowe ? :-) Chyba nie o to w sporcie chodzi. A sam opis 'dieta' jest w sumie zly bo to zwyczajnie zdrowy system odzywiania na stale a nie na okreslony czas...
Obrazek
FatGoat
Wyga
Wyga
Posty: 125
Rejestracja: 11 sty 2016, 14:45
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Ja na swoje szczeście sił nie straciłem a zyskałem. Ale z drugiej strony byłem też tak słaby, że nie było z czego tracić. Od 3 miesięcy przyrostu siły nie stwierdziłem poza minimalnym. Przyjdzie na to czas za jakieś 15 kg.
C3PO
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 156
Rejestracja: 12 lip 2016, 20:15
Życiówka na 10k: 41:56
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Radom

Nieprzeczytany post

Z racji, że to mój pierwszy wpis, witam wszystkich użytkowników forum.

Co prawda patrząc na BMI jestem już na granicy prawidłowej wagi ale zaczynałem z trochę wyższego poziomu, więc opiszę tutaj swoją przygodę w walce z nadwagą.

Mam 35 lat i w tej chwili przy wzroście 178 ważę ok. 79 kg. W zeszłym roku zaczynałem niestety od poziomu 98 kg, a patrząc na zdjęcia z przeszłości zdarzały się pewnie okresy, gdzie mój wynik na wadze był nawet trzycyfrowy.

Z racji, że przez 6 miesięcy w roku jestem poza domem pomysł na bieganie wydawał się bardzo trafny, gdyż do szczęścia potrzeba jedynie butów, a na tyle miejsca mogłem sobie pozwolić w swojej walizce. Zaczęło się dość spontanicznie. Wracałem z kościoła i musiałem jeszcze pójść do apteki po leki dla moich dzieciaków, więc przeczłapałem ten 1 km w zwykłych butach. Potem przez kilka dni przecierpiałem ten zryw emocji, gdyż przy mojej wadze mam tendencje do supinacji podczas biegania i zmagałem się bólem po zewnętrznej stronie stopy.

Zacząłem od ściągnięcia aplikacji na telefon i realizacji planu jakiegoś 5k. W między czasie czytałem trochę forum i uwagi doświadczonych biegaczy ale przecież człowiek jest mądrzejszy i te dwie minuty marszu pomiędzy podbieganiem albo tylko 8-10 minut truchtu podczas pół godzinnego wysiłku wydawało mi się czymś niezwykle krótkim i wydłużałem dystans jak również „żyłowałem” tempo. Na efekty nie przyszło mi długo czekać i po jakimś czasie pojawił się problem z rozcięgnem podeszwowym w prawej stopie, z którym zmagam się do dnia dzisiejszego. Po kliku tygodniach musiałem wyjechać w delegacje do Chin. Z racji ogromnego smogu postanowiłem odpuścić bieganie po asfalcie i biegałem na bieżni. Ustawiałem ją pod lekkim kątem aby bieg był zbliżony do normalnego biegania ale z perspektywy czasu uważam, że w ten sposób załatwiłem sobie Achillesa i wykluczyłem się z biegania na ponad pół roku. Wróciłem z Chin, odległości i tempa z bieżni starałem się przenieść na asfalt i po kliku dniach strzeliło mi coś w prawej nodze, zrobiło się gorąco i plany o byciu biegaczem musiałem odłożyć na później.

Co ciekawe po kilku miesiącach niebiegania, rozcięgno zaczęło boleć coraz bardziej, a wyjście po trzech miesiącach przerwy na krótką przebieżkę zaowocowało ponownym pojawieniem się bólu w okolicach ścięgna. Zabiegi fali uderzeniowej w moim przypadku nie przyniosły żadnej poprawy i nawet pogorszyły dolegliwości. Już prawie zrezygnowany pod koniec zeszłego roku wybrałem się do sportowego fizjoterapeuty aby dowiedzieć się czy będzie jeszcze coś z mojego biegania. Dowiedziałem się, że mam skrzywioną miednicę i bez dodatkowych ćwiczeń nie pozbędę się swoich problemów. Oprócz kilku ćwiczeń, zacząłem rolować zarówno stopę jak i prawą nogę i po kilku dniach mogłem się już trochę poruszać bez większych dolegliwości.

Waga w dalszym ciągu oscylowała w okolicach 90 kg ale tym razem zacząłem już znacznie spokojniej. Dokupiłem sobie pulsometr, zacząłem pilnować pulsu, a po jakimś czasie mój zestaw biegowy poszerzył się o zegarek Garmin Fenix 3. W tym momencie porzuciłem również bieganie w słuchawkach, które wydawały mi się nieodłączną częścią biegu i zacząłem wsłuchiwać się w rytm własnego biegu jak również odgłosy przyrody. Oprócz biegania zacząłem ćwiczyć jogę, pływać na basenie oraz zainstalowałem na telefonie MyFitnessPal. Wkręciłem się trochę w zdrowe odżywanie i na efekty nie trzeba było czekać zbyt długo.

W chwili obecnej waga jak już wcześniej pisałem spadła do poziomu w okolicach 79 kg. Biegam co drugi dzień, więc jednego tygodnia wypadają mi trzy treningi, a w kolejnym biegam cztery razy. Średnio na tydzień wychodzi jakieś 40-45 km. Na jesieni planuję udział w jakimś półmaratonie albo biegu na 10 km w celu sprawdzenia siebie na tle innych biegaczy. Nie spinam się zbyt mocno i spokojnie realizuję swój pomysł na bycie aktywnym. Planuję schudnąć jeszcze o jakieś 3-4 kg, a potem czeka mnie chyba trudniejsza część tego planu, a mianowicie utrzymanie wagi i dalsze cieszenie się bieganiem.

Pozdrawiam wszystkich walczących z nadmiarowymi kilogramami. Czytajcie forum, słuchajcie starszych bardziej doświadczonych biegaczy aby uniknąć problemów na starcie, które być może zniechęcą was do biegania. Pamiętajcie, że ruch to zdrowie ale przynajmniej na początku (szczególnie, gdy ma się zbyt dużo nadmiarowych kilogramów) nie można z tym przesadzać.
Awatar użytkownika
Piniu
Wyga
Wyga
Posty: 51
Rejestracja: 31 maja 2016, 12:19
Życiówka na 10k: 1:17:46
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Bydgoszcz
Kontakt:

Nieprzeczytany post

No i super. Ja też miałem falstart w zeszłym roku bo chciałem za dużo od razu i nie miałem wkładki do buta (mam krótszą nogę) Po tym nastą[piła zima, urodziło się dziecko itp. Zacząłem 2 mies temu i póki co mam jeszcze problemy z pokonaniem 5km bez przemaszerowania kawałka, ale i tak jest fajnie. Najważniejsze mieć frajdę z tego. Wagowo mi się bardzo zwolniło ale wizualnie wyglądam coraz lepiej :) I tak się też czuję.
Twonk
Wyga
Wyga
Posty: 119
Rejestracja: 09 sty 2015, 11:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Śląsk

Nieprzeczytany post

No i się trochę popierdzieliło niestety. Rozgrzewka - była, rozciąganie - było, ćwiczenia dodatkowe - były.
Jednak najwyraźniej trzeba dostosowywać obciążenie do aktualnych możliwości, peselu i wagi (a na forum mądre głowy ostrzegały).

Dobrze się czułem, fajnie się biegało, więc rozpocząłem zwiększanie objętości biegów.

W maju przetruchtałem 122 km, w czerwcu 147, w lipcu 170 km (wiem, wiem, zawodowcy to tyle pykają na tydzień :) )

No i w sierpniu się spierdzieliło coś z kolanem, tzn. boli mnie tak od spodu pod stawem. Myślę, że to wynika głównie z biegania po lekkich górkach (zwłaszcza zbiegi dały mi w kość).

Nic, to - jutro wizyta u znajomego fizjoterapeuty, zaprzestanę biegania na parę dni lub tygodni i mam nadzieję, że wszystko będzie OK.

Napisałem bo nie mam się gdzie wyżalić :)
Awatar użytkownika
maly89
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4862
Rejestracja: 10 paź 2011, 23:05
Życiówka na 10k: 37:44
Życiówka w maratonie: 02:56:04
Lokalizacja: Gdańsk / Lidzbark Warmiński
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Spokojnie jeszcze nie ma co się denerwować czy już zakładać jakieś odstawianie biegania. Może się okazać, że fizjoterapeuta stwierdzi, że można kontynuować wysiłek. Ewentualnie na jakiś czas posadzić tyłek na rower :)

Trzymaj się!
Awatar użytkownika
Andrew1962
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1100
Rejestracja: 31 sty 2015, 03:44
Życiówka na 10k: 44.46
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

kaminski.rafal pisze:Mam takie pytanie odnośnie treningu. Zaczynałem od pewnie znanego wam treningu - "Od kanapowca do biegacza". Skończyłem 1 część już jakiś czas temu i zacząłem 2. Jednak celem drugiej części jest przebiegnięcie jednocześnie 50 minut. Jestem w połowie treningu i już jednego dnia w tygodniu robie dłuższe wybiegania nawet po 1:10, co daje mi ponad 11-12km. Czy to znaczy, że lepiej zmienić trening? Myśle o 10km, żeby zejść poniżej 50 minut. W tym momencie mój powiedzmy rekord to 55 minut. A może jakiś inny trening? Chciałbym biegać tak jak do tej pory czyli 3 razy w tygodniu.

Będę wdzięczny za każdą radę.

Pozdrawiam,
Rafał
Zerknij na temat Metoda Maffetona może akurat Cię zainteresuje.
viewtopic.php?f=9&t=50648
Z iPad .
“Ból jest stanem przejściowym. Duma pozostaje na zawsze.”
Obrazek
FatGoat
Wyga
Wyga
Posty: 125
Rejestracja: 11 sty 2016, 14:45
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Straciłem 27 kilogramów, jeszcze długa droga do chudej sylwetki, ale powoli zaczynam nie myśleć tylko o zrzuceniu balastu ale i formowaniu tego co z mi z ciała zostało, stąd nastepujące pytanie:
Jestem raczej fanem dużych ud łydek i przedramion. Czy bieganie (a raczej jogging) nie pozbawi mnie takiego marzenia czy wręcz przeciwnie, pozwoli rozbudować łydki i uda?
ODPOWIEDZ