Endomondo i plan treningowy

Stawiasz pierwsze kroki? Tutaj szukaj wsparcia, pomocy i zachęty. Wstąp i podaj rękę tym, którzy dopiero nabierają pędu.
Sghjwo
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 980
Rejestracja: 04 lis 2014, 11:01
Życiówka na 10k: 52 min
Życiówka w maratonie: 4:15:12
Lokalizacja: Shanghai

Nieprzeczytany post

Po podstawowce endorfiny przeszly tutaj..
axe pisze: ...18 letnia....;-))))
Axe
;))
New Balance but biegowy
axe
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1210
Rejestracja: 04 sie 2014, 16:12
Życiówka na 10k: 46:42
Życiówka w maratonie: 3:56:58
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

Cóż..."zbieżność nazwisk przypadkowa", ale ta liczba prześladuje mnie faktycznie (nie tylko w bieganiu) ;-))) A endorfiny chyba faktycznie zostały tam, gdzie są "najbardziej przydatne" (w końcu po co mi orgazmy podczas biegania) ;-)))

--
Axe
Awatar użytkownika
Mama Kin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1178
Rejestracja: 05 cze 2014, 23:06
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: somewhere else

Nieprzeczytany post

oj, chyba o różnych endorfinach mówimy :hejhej:
go get 'em tiger
axe
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1210
Rejestracja: 04 sie 2014, 16:12
Życiówka na 10k: 46:42
Życiówka w maratonie: 3:56:58
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

Endorfiny to endorfiny...tylko wyzwalacze inne :)

--
Axe
danon1973
Wyga
Wyga
Posty: 89
Rejestracja: 05 mar 2015, 21:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

Sghjwo pisze:Bo endorfiny wydzielaja sie tylko na poczatku, potem przychodzi rutyna i ciezka orka ;)

No i tego się boję. Muszę sobie do tego czasu wyrobić taki nawyk uprawiania sportu, żeby potem nie przestać. I tak jestem zdziwiony, że tak długo wytrzymałem... ćwiczę już regularnie od 7 miesięcy. To mój rekord. Zawsze było góra miesiąc.

Fakt, że kiedyś tego tak nie potrzebowałem, bo nigdzie nie jeździłem, ani autem, ani autobusem. Jedynie na piechotę, całe miasto i to w bardzo szybkim tempie. Ważyłem wtedy 76 kg i mogłem jeść i jeść a nie tyłem i tak było do 30 roku. Potem przez 5 lat waga trochę podskoczyła do 83-85kg i na takim poziomie się utrzymywała.
Wszystko zmieniło się jak z Legnicy przeprowadziłem się do Wrocławia. Wcześniej miałem do pracy 5 km... we wrocku było już 12,5 km... i tutaj musiałem zacząć jeździć komunikacją miejską (próbowałem rowerem) a potem przyszedł czas na samochód (którym uwielbiam jeździć)... auto w połączeniu z siedzącą pracą i zupełnym brakiem ruchu sprawiło, że waga skoczyła lawinowo i w parę lat z 85 kg zrobiło się 121 kg :/
Teraz staram się zwiększać ruch... wcześniej parkuję i więcej chodzę... no i od 7 miesięcy regularnie ćwiczę ;)

Biegaczem się nie czuję. Podobno jeśli potrafi się przebiec 30 minut ciągiem to już się jest biegaczem. Ja kompletnie tego nie czuję. Ciągle wydaje mi się, że to tylko słomiany zapał i niedługo przyjdzie jakiś kryzys i przestanę, a tego się boję. Dlatego odkładam na razie zabieg na przepuklinę pępkową... bo potem nie można przez 4-6 miesięcy biegać :P
Jak ludzie pytają mnie, czy uprawiam jakieś sporty, to mówię, że nie. Jedynie czasami coś tam biegam.
Może dopiero poczuję się biegaczem, jak bieganie (przynajmniej 3 razy w tygodniu) stanie się dla mnie elementem naturalnym życia a nie czymś dodatkowym?


Tak na marginesie.
Bo zastanawiam się nad kupnem bieżni. Możecie coś polecić? Coś w granicach 1500-2000zł. Może jakąś firmę albo model... na co zwracać uwagę?


P.S. Wczoraj biegałem interwały po pracy, wieczorem. Rano nie poszedłem bo padało. Masakra, tak ciężko było. Ja to chyb mam tą euforię dopiero po interwałach... bo po powrocie do domu czułem się super... ale podczas biegu zupełna dętka. Taki zmęczony się czułem. Nie dość tego zamiast softshela ubrałem tylko koszulkę i tak mnie przewiało, że myślałem, że chorobą jakąś się skończy.
Pierwszy raz biegłem po pracy, ale jeśli to nie był jednorazowy przypadek i tak ma to wyglądać zawsze, to wolę wstawać skoro świt i biegać przed robotą ;)


P.S. 2
A co do orgazmów... to ja bym tego stanu do orgazmu nie porównał. I całe szczęście, bo jeśli to by było takie samo uczucie, to pewnie bym ganiał od świtu do zmierzchu... aż do zajechania ;P
axe
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1210
Rejestracja: 04 sie 2014, 16:12
Życiówka na 10k: 46:42
Życiówka w maratonie: 3:56:58
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

Tak a propos Twojej historii...mam ten sam wzrost i prawie ten sam wiek, po studiach (24 lata) wazyłem koło 62kg, ale wtedy jeszcze troszkę sobie rekreacyjnie biegałem...potem szło średnio +1kg/rok (choć z reguly to było "skokowo"), więc najpierw kolo 65, potem 70, 73, 75, 80, 84-85. Od czasu jak biegam spadło na okolice 75. Ale jeśli u Ciebie skoczyło z okolic 85kg na 121 w kilka lat, to nie oszukujmy się, to nie kwestia tylko tego,że "zacząłeś wozić tyłek" samochodem tudzież wieku (no metabolizm z czasem spada)...35kg w kilka lat to MUSI być efekt diety...po prostu za dużo wcinałeś :) Fajnie, że "wziąłeś się za siebie", bo to jest naprawde fajne uczucie dla samego siebie...patrząc w lustro widzisz normalnego faceta "w naszym wieku" i tyle...mnie to najbardziej cieszy, plus oczywiście samo bieganie, bo od małego to lubiłem.

Co do biegania po proacy, to u mnie to jest praktycznie jedyna opcja, wstać rano, biegać godzinę, a potem umyć długie pióra i zdążyć do roboty (choć mam tylko 12 minut piechotą), to oznaczałoby konieczność wstania koło 5 (bo jeszcze się trzeba obudzic, a nie wstac i zaspany lecieć na trasę)...no to to jest środek nocy ;-)) Biegając po pracy mam przynajmniej lekkie "wyluzowanie" po całym dniu zmóżdżania się...dla mnie to zdecydowanie lepsza opcja...ale co komu pasuje!

--
Axe
danon1973
Wyga
Wyga
Posty: 89
Rejestracja: 05 mar 2015, 21:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

Trochę za dużo wcinałem… to fakt ;)… ale też bardzo niezdrowo. Głównie kanapki i żarcie przetworzone, no i często jadłem bardzo późno. Najczęściej moja obiado-kolacja wyglądała tak… wracałem z żoną ok.. 19-20 do domu, w związku z tym, że było już, za późno na jakieś gotowanie, leciały gotowce. Frytki z lidla, ser camembert w panierce i jakieś warzywa. Dużo też słodziłem i jadłem dużo przekąsek typu: paluszki czy orzeszki.

Jeśli chodzi o bieganie przed pracą. Zacząłem biegać skoro świt, ze wstydu ;). Wstyd mi było, że jestem tak zapuszczony, że nie potrafię przebiec ciągiem 30 minut… więc wolałem wstać przed 5 rano, żeby jak najmniej ludzi to widziało ;). Teraz już spokojnie przebiegam nawet ponad 1,5 godziny, ale niestety od zeszłego roku budujemy się z żoną i często po pracy trzeba coś zawieźć lub coś zrobić na budowie… nigdy nie wiem, o której wrócę do domu. Czasem bardzo późno. Wolę, więc biegać z rana, żeby później sobie tym głowy nie zawracać i niepotrzebnie nie denerwować, że już tak późno a jeszcze mam biegać. Akurat koniec wiosny i lato to wzmożony ruch na budowie, dlatego wolę wstać przed 5.
Ma to swoje minusy, bo często w pracy tak mi się chce spać, że odpływam przy biurku ;).
Na szczęście jeszcze szef mnie nie nakrył śpiącego przed kompem, chociaż już parę razy nieźle odpłynąłem ;).
danon1973
Wyga
Wyga
Posty: 89
Rejestracja: 05 mar 2015, 21:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

No to się załatwiłem. Z tydzień biegania mam z głowy.
W sobotę wygrzało mnie na zawodach wędkarskich (udało się zająć 2 miejsce;)). W połowie zawodów skończyła mi się woda do picia. Na koniec byłem taki wysuszony, tak mi się pić chciało, że od razu poleciałem do sklepu po wodę. Chyba z tego pragnienia nie myślałem już racjonalnie… bo zamiast wziąć wodę z półki, z lodówki wyciągnąłem. Od razu po wyjściu prawie całą taką zimną obaliłem. No i w niedzielę od rana słowa powiedzieć nie mogłem, poza tym ból gardła pieruński i temperatura 38. Teraz siedzę w domu na zwolnieniu. Co parę godzin temperatura rośnie, telepie mną i wszystko mnie wtedy boli. Mięśnie mam jak z waty. O bieganiu na razie trzeba zapomnieć :(

To tak z przestrogą :)
Awatar użytkownika
embe
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 659
Rejestracja: 26 mar 2015, 23:18
Życiówka na 10k: 42:52
Życiówka w maratonie: 3:23:30
Lokalizacja: Kielce

Nieprzeczytany post

Normalni ludzie to po wędkowaniu mają kaca, który trzyma jeden dzień... A że Tobie zachciało się wodę pić (a co to ja zwierzę, żebym wodę pił??) to teraz masz tydzień z czapki :)
A tak serio: zdrówka życzę i szybkiego powrotu na ścieżki biegowe
PS
Wypiję browara za Twoje zdrowie
Ty to potrafisz namówić :bum:
Obrazek
danon1973
Wyga
Wyga
Posty: 89
Rejestracja: 05 mar 2015, 21:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

Dzięki embe :) ... za tego browara też :bum: ale jakby co, to nie namawiałem :bum:

Co do wody ognistej, to nie pijam... a kaca to miałem może 5 razy w życiu... nie, żebym miał tak mocną głowę :hahaha:
Poza tym i tak nie mogłem na zawodach, bo przyjechałem autem.

Z drugiej strony to może właśnie dzięki temu udało mi się zająć drugie miejsce, bo zawodnicy byli naprawdę doświadczeni, wieloletni wędkarze (niektórzy startowali nawet w mistrzostwach polski)... ale, co chwilę słyszałem... to z prawej, to z lewej... pssyyyk otwieranego browara ;).

Przed chwilą usłyszałem radę, żeby na tą gorączkę (która wciąż wraca jak bumerang) i ogólnie chorobę... pobiegać. Organizm się wtedy wzmocni, zacznie pracować jak maszyna i sam pokona choróbsko.
Nie wiem... może coś w tym jest, ale boję się testować na własnej skórze ;)

Pozdrawiam

P.S. tak naprawdę poza gorączką (38 stopni) i bólem gardła nie jest już tak, źle. Mięśnie odzyskują już moc, nie bolą mnie ani mięśnie ani kości. Ale chyba nie ma co porywać się jeszcze na biegi. Może spacer? Chociaż lekarz radził siedzieć w domu.
Awatar użytkownika
mirass
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 166
Rejestracja: 12 kwie 2014, 20:57
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Z bieganiem to prawda, że organizm się wzmocni, ale wyzdrowiej i wtedy biegaj. Od kiedy biegam praktycznie nie łapią mnie infekcje. Moja dziewczyna jak coś ma to mnie to nie łapie. W domu jak coś mają to mnie to nie łapie. Dawniej ciągle jakiś katar, jakieś coś. Może to nie są cuda, ale uprawiasz sport to wzmacniasz organizm. Tak więc wyzdrowiej i wtedy idź biegać żebyś sobie większej krzywdy teraz nie zrobił eksperymentowaniem.
TheJunita2956
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 8
Rejestracja: 04 mar 2014, 04:02
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

bo zacząłeś biegać i nabierałeś naturalne bakterie co jest dla nas bardzo ważne. Mi bieganie zawsze pomagało na dobre samopoczucie inaczej nie widzę sensu by biegać. Nie tylko kondycja jest dla mnie ważna ale moje zdrowie a bieganie to wszystko porpawia.
szemrany
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 2
Rejestracja: 01 lip 2011, 14:49
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Podepnę się pod wątek - endomondo zaproponowało mi powrót do biegania ;) i dostałem na m-c opcję premium.
Włączyłem na początek plan 10 km i endomondo np. każe mi biec rozgrzewkę w wolnym tempie 8min/km
I moje pytanie jest takie: czy trener głosowy powinien mi mówić, czy biegnę za szybko lub za wolno?
Bo on (a w sumie ona) tylko odlicza mi three, two, one, GO!, a później "pika" na początek interwału i na koniec.
Na koniec całego treningu milczenie - i pobiegłem o kilka km więcej.
Plz o info, jak to powinno wyglądać, bo może mam coś nie tak poustawiane, że trener nie mówi.
r0berto1974
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 8
Rejestracja: 07 cze 2015, 20:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Trener w endomondo tak działa, nie powie Ci czy biegniesz za szybko lub za wolno.
Obrazek
danon1973
Wyga
Wyga
Posty: 89
Rejestracja: 05 mar 2015, 21:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

Witam ponownie :)

Już po chorobie, tydzień mnie gorączka trzymała, potem zrobiłem sobie jeszcze tydzień przerwy.
Potem (w zeszła sobotę) pobiegłem 10 km. Biegło mi się bardzo dobrze, jeśli chodzi o układ krążenia i oddechowy. Jedynie w nogach odczuwałem trochę zmęczenia. Niestety, po bieganiu poszedłem na budowę i przez cały dzień pracy załatwiłem sobie rozcięgno podeszwowe. Ból miałem codziennie, do wtorku, do momentu jak tutaj na forum jedna osoba doradziła mi rolowanie rozcięgna piłeczką tenisową. Po tych ćwiczeniach ból ustał i od czwartku jest już bardzo dobrze.

Jak myślicie, mogę w sobotę już coś pobiec, czy lepiej jeszcze ze 2 dni poczekać? I czy mogę w sobotę dalej realizować plan... powinienem 10 km przebiec. Czy może lepiej zrobić ze 3-4 km i stopniowo zwiększać? Albo tylko pierwszy bieg krótki a potem już następne po 10 km?

Biegam od początku kwietnia. Pierwszy miesiąc marszobiegi. Potem stopniowe zwiększanie kilometrów. Od czerwca biegałem po 7-10 km. A od 3 tygodni mam przerwę.

Pozdrawiam
Daniel
ODPOWIEDZ