Wyczyny aktyny

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
aktyna
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 315
Rejestracja: 31 lip 2010, 09:53
Życiówka na 10k: 50 min
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Cudowna Wiązowna
I pomyśleć,że bieg nie zapowiadał się różowo...znowu spóźniona i na wariata przyjechałam do Wiązownej. Porzuciłam samochód gdzieś w rowie, bo na przyzwoite miejsca parkingowe nie było już co liczyć. Potem zaliczyłam nerwowy galopek po zatłoczonych szatniach szkolnych, gdzie składałam depozyt. W międzyczasie okazało się, że nie ma mnie na liście startowej....jest za to mój mąż, który nie biega, ale za to robi przelewy :bum:
Potem jeszcze publiczne wypinanie dupencji, jak to zwykle bywa przed startem, gdy wszyscy zaliczają nerwosiki a toi tojów brak.
Wreszcie zupełnie ugotowana stanęłam na starcie. Sama jak palec, bo Bikerka gdzieś w tłumie mi się zapodziała.
Pierwsze 3 km biegłam za szybko, w tempie 5.13....nie wiem dlaczego....może jakoś złe emocje mnie gnały, a może dlatego, że maraton warszawski położyłam właśnie przez zbyt asekuracyjny bieg w pierwszej połowie. Nie chciałam znowu zaliczyć biegu na przebiegnięcie, tylko chciałam zrobić CZAS :usmiech:
No więc biegnę, biegę....planuję wyprzedzić pierwszy tłumek a potem trochę zwolnić...ale tłumek jak był,tak jest a ja coraz bardziej niemrawa. Patrzę na garmina a tu 5.27 :ojoj: nie wiem nawet kiedy tak zwolniłam....no więc biegnę dalej z przeświadczeniem, że lecę bez ładu i składu. Gdzieś po drodze minęłam Bikerkę, która miała najwidoczniej jakiś tajny plan, którego ja nie znałam i poruszała się w tempie spacerowym...( jak się później okazało, bardzo słusznie dziewczyna robiła)
Ja oczywiście pognałam dalej. Po 5 km los sie do mnie uśmiechnął i zesłał mi grupę biegową Aktywni Sochaczew. Pan miał na żółtym baloniku napisane 1.55, więc uczepiłam się go jak tonący brzytwy i tak przebiegłam większość trasy.
Przez pierwszą połowę biegliśmy w tempie około 5.20, po nawrotce moim zdumionym oczom ukazała się Bikerka, która gdzieś tam zdecydowała się przycisnąć i teraz praktycznie deptała mi po piętach. Ja i dzielna grupa Sochaczew też przycisnęliśmy i wybiło nam tempo 5.17.
Do 18 km wszystko było ok. Biegło się lekko i przyjemnie. Potem coś jakby się spieprzyło. Najpierw zaczęła mi przeszkadzać muza. Odłączyłam się więc od ipoda. Wtedy usłyszałam własne myśli :oczko: i zrobiło się jakoś marnie. Niby nic się nie zmieniło, biegłam cały czas w tempie i nic fizycznie mi nie dolegało...ale jakiś taki niepokój i zniecierpliwienie się wkradło... :ojoj:
Potem zrobiło się jeszcze gorzej. Oto Bikerka wyprzedziła mnie, prowadzona przez Jacka w jakimś kosmicznym tempie. Przebiegła i tyle ją widziałam. Nawet nie starałam się jej gonić. Na szczęście wybiegł mnie Tomek z Accelerate( który biegł wcześniej na 5 km) i mnie zdopingował. Zostawiłam więc Sochaczew i pobiegłam z Tomkiem ostatnie 2km.
Generalnie bieg mi się udał. Na metę dobiegłam cała, bez boleści w członkach i w dobrym humorku. Oczywiście popełniłam parę błędów. Pierwsze kilometry biegłam zupełnie bezmyślnie, także potem nie starczyło sił na piękny finisz. Będę o tym pamiętać w marcu na warszawskim :taktak:
Ale ogólnie jestem z siebie dumna.
Oto moja pierwsza oficjalna życiówka w półmaratonie:
1.51.57 :uuusmiech:
Im trudniej tym lepiej

mój blog
komentarze do bloga
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
aktyna
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 315
Rejestracja: 31 lip 2010, 09:53
Życiówka na 10k: 50 min
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Wzmacnianie śledziowych kulasów czyli podbiegi na Agrykoli
dzisiaj były na początek 4 kółka na rozgrzewkę, ale dość szybkie bo chłopaki tempo nadawali :oczko: potem trochę półskipów, skipów, przeplatanek. Daniem głównym były podbiegi od mniej więcej połowy górki a potem szybki finisz w alejce po prostej. I tak 10 razy :bum: po 7 razie miałam już ponure myśli a jeszcze Jacuś mi dofasolił, że mam słabe nogi i krótki krok a w ogóle to te moje śledziowe nogi to niezłą masę muszą dźwigać....( no co? tylko 74 kiloski... :oczko: )
generalnie jeszcze długa droga przede mną....a warszawski już 27 marca....jestem ciekawa jak mi pójdzie....
P.S zapisałam się na Hajnówkę ( 21 maja) podobno super imprezka biegowa i afterek też niczego sobie... :spoko:
to wszystko na dzisiaj.
W sumie wyszło z 10 km, ale to raczej dzisiaj nie grało roli....
Im trudniej tym lepiej

mój blog
komentarze do bloga
Awatar użytkownika
aktyna
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 315
Rejestracja: 31 lip 2010, 09:53
Życiówka na 10k: 50 min
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Biegam, biegam....
tylko jakoś pisać mi się nie chciało.
Jednak ten tydzień nie należał do moich ulubionych. Jakoś strasznie dużo jem ostatnio i to raczej nie jest ciąża, tylko łakomstwo :spoko: Biegałam sama w poniedziałek i zrobiłam 13 km, takie wybieganie, tylko w szybszym tempie, bo powera czułam. We wtorek miałam mieć trening na Agrykoli, ale były takie @@##%$$ korki, że w połowie drogi zrezygnowałam i wróciłam do domu. Byłam taka wkurzona, że zamiast iść sobie pobiegać w samotności wybrałam starych dobrych znajomych: m&m's czekoladowe i 6 sezon "Chirurgów".
Od wtorku do piątku żarłam na potęgę. Dzisiaj podejmuję wysiłek wyjścia z tego spożywczego ciągu. No i w planach mam bieganie. Jest taka piękna pogoda....cudownie, chyba już idzie wiosna :hej:
A zapomniałam o czwartkowym treningu na Agrykoli:
5 km truchtu, potem trochę skipów, przekładanek, wypadów. Część główna: drabinka ( czy widełki?) na bieżni:
300m dzida, 300m trucht
200m dzida, 200m trucht
100m dzida, 100m trucht
200m dzida, 200m trucht
300m dzida, 300m trucht
Tempo dzidy oscylowało w okolicy 4.05, aczkolwiek truchty pomiędzy dzidami, przechodziły często, gęsto w marsz :spoczko:
Im trudniej tym lepiej

mój blog
komentarze do bloga
Awatar użytkownika
aktyna
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 315
Rejestracja: 31 lip 2010, 09:53
Życiówka na 10k: 50 min
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Powolne konanie
dzisiaj było. Dobrze, że się nie wybrałam na Kabaty, bo byłaby niezła masakra. Ale mi się dzisiaj ciężko biegało :trup: pierwsze 5 km biegłam na skamieniałych girkach, bolących od łydek aż do bioder. Właściwie bez żadnego wybicia, jak jakiś pierdzielony kombajn sunęłam. Potem, jak to u mnie bywa, trochę się rozkręciłam, ale bez rewelacji. Biegłam bo musiałam :tonieja:
No i wyszło 19 km. Zadzwoniłam potem do Bikerki, która zeszła poniżej 45 min na Kabatach i jest chyba 6 w klasyfikacji ogólnej kobiet. A biega babsko od listopada :bum:
No dobra, trochę danych:
dystans: 19,01 km
czas: 1h53 min
tempo: 5,59
tętno:163

tak więc bez fajerwerków, ale odfajkowane :oczko:
Im trudniej tym lepiej

mój blog
komentarze do bloga
Awatar użytkownika
aktyna
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 315
Rejestracja: 31 lip 2010, 09:53
Życiówka na 10k: 50 min
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Hej, hej moje biegowe towarzyszki i towarzysze :usmiech: pojawiam się i .....znikam....na jakiś czas przynajmniej bo .....JESTEM W CIĄŻY!!! Myślę, że teraz mogę to już ogłosić, bo to już 8 tydzień idzie i rzygańsko prawie od 21 marca się uaktywniło. Tak jak w przypadku Gabrysi, kiedy to męki skończyły się dopiero po 3 miesiącu :bum: tak więc z bieganie odpuszczam, bo mdli mnie dzionki całe. Ale pojawiać się będę i czytać o waszych dokonaniach :taktak: tak więc buziaki i trzymajcie się ludziska i trzymajcie za mnie kciuki :hej:
Im trudniej tym lepiej

mój blog
komentarze do bloga
Awatar użytkownika
aktyna
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 315
Rejestracja: 31 lip 2010, 09:53
Życiówka na 10k: 50 min
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Z 73 do 77 kg w 12 tygodni
Hej Skarby :hej: idzie 4 miesiąc, 4 kg na plus, przy czym niemoc ogólna i rzygańsko nadal w rozkwicie.
Coś tam próbowałam biegać, ale nie byłam w stanie wyrobić nawet 5 km, więc dałam sobie spokój.
Inne życie normalnie bez tego biegania. Strasznie mi tego brakuje, mam nadzieję, że niedługo będzie lepiej. Od połowy czerwca do końca lipca siedzę na półwyspie helskim, jeżeli nie pobiegam to się zapłaczę :hejhej:
Tak czy inaczej buziaki dla Was wszystkich.
Dzidziuś rodzi się na początku grudnia. Uwielbiam odzyskiwać formę w zimowych biegach :bum:
Im trudniej tym lepiej

mój blog
komentarze do bloga
Awatar użytkownika
aktyna
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 315
Rejestracja: 31 lip 2010, 09:53
Życiówka na 10k: 50 min
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Do 78 kg w 14 tygodni
Nadal zero biegania, ale jakby mdli trochę mniej. Doszła za to niedoczynność tarczycy i leki :ech: no nic, dobrze, że wcześnie wykryta.
W czwartek jadę na półwysep helski. Muszę pobiegać, bo tęsknię strasznie.
Im trudniej tym lepiej

mój blog
komentarze do bloga
Awatar użytkownika
aktyna
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 315
Rejestracja: 31 lip 2010, 09:53
Życiówka na 10k: 50 min
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Do 83 w 21 tygodni
Dzisiaj byłam na USG. Będzie chłopak :usmiech: termin mam na 6 grudnia. W połowie stycznia mam zamiar rozpocząć treningi. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Trzymajcie kciuki, żebym nie doszła do 100 kg. Cholera, apel do przyszłych mam. Dziewczyny, musicie liczyć się z tym, że jeżeli przestaniecie biegać, np. z powodu ciąży do będziecie tyć od szklanki wody :hej: ja przynajmniej tak teraz mam.
Buziaki dla wszystkich blogowiczów :hejhej:
Im trudniej tym lepiej

mój blog
komentarze do bloga
Awatar użytkownika
aktyna
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 315
Rejestracja: 31 lip 2010, 09:53
Życiówka na 10k: 50 min
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

do 86 kg w 23 tyg
ale potem jak cudownie będzie się pozbywać tego tłuszczu.... :ojoj:
Im trudniej tym lepiej

mój blog
komentarze do bloga
Awatar użytkownika
aktyna
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 315
Rejestracja: 31 lip 2010, 09:53
Życiówka na 10k: 50 min
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

do 88 kg w 26 tyg
mam już dość tej ciąży
chodzę na basen, żeby zatrzymać ten pieprzony przyrost wagi, ale bez zbytnich sukcesów, jak widać. Nie jem cholernych słodyczy, ograniczyłam wieczorne podjadanie i ogólnie mam już niezłą wagową schizę. Ranki rozpoczynam od wejścia na wagę a tam za każdym razem jest kurna więcej i więcej.... :ojoj: Kurczę, nawet nie wiem, po co to piszę. Chyba, żeby się jeszcze bardziej zdołować. W każdym razie nadal tu jestem, czytam dziewczyny wasze blogi i wpadam w jeszcze większy dół. :smutek:
muszę wytrzymać do grudnia...ale ogólnie daleko mi do tzw stanu błogosławionego.... :ojnie:
Im trudniej tym lepiej

mój blog
komentarze do bloga
Awatar użytkownika
aktyna
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 315
Rejestracja: 31 lip 2010, 09:53
Życiówka na 10k: 50 min
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Wracam. Powoli, ale wracam :bum: co się zmieniło?
Doszedł Fredzio (10 miesięcy) + 5 kg do wagi sprzed ciąży. A więc ogólnie wszystko na plus :usmiech:
Biegać, to coś tam biegam, ale jestem na samym początku drogi. Znowu.
Jeżeli ktoś mnie jeszcze pamięta lub chce poznać, to zapraszam. Doping zawsze się przyda.
Może na początek przedstawię cele (znowu :oczko: )
CELE:
Zrzucić nadmiary
Powrócić do dawnej formy
Dead line: półmaraton Wiązowna.
Im trudniej tym lepiej

mój blog
komentarze do bloga
Awatar użytkownika
aktyna
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 315
Rejestracja: 31 lip 2010, 09:53
Życiówka na 10k: 50 min
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Czy wiecie, że obozy z Bieganie.pl są bardzo fajowe? Bo ja wiem :hej: Dziękuję wszystkim za przednią zabawę. A szczególne podziękowania kieruję do naszych niezastąpionych trenerów: Grześka Gajdusa (który mógłby śmiało zostać instruktorem tańców latynoamerykańskich, za wspólne biegi,pomoc merytoryczną i herbatę w schronisku), Adama Kleina (za niesłychany trud włożony w wykonanie fotograficznej dokumentacji mojego dynamicznego biegu, czyli za dokonanie rzeczy niemożliwej) oraz Krzyśkowi Janikowi, który wiadomość, że jestem trochę grubawa i bez sił, przedstawił w tak ładny sposób, że potraktowałam to prawie jak komplement :hejhej:
Na koniec wisienka na torcie(to ja, a nie Marit Bjoergen, której ktoś ukradł narty)
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Im trudniej tym lepiej

mój blog
komentarze do bloga
ODPOWIEDZ