ziko303 zapiski z M40

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
ziko303
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2415
Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
Życiówka na 10k: 45:16
Życiówka w maratonie: 3:48:40
Lokalizacja: Wro

Nieprzeczytany post

Obrazek

37. Rotterdam Maraton 9.IV.2017

Dlaczego Rotterdam? Bo jeszcze nie byłem w Holandii, bo maraton duży i dobrze zorganizowany. Dobra data, która zwiastuje idealną pogodę do biegania. Takie były moje motywacje. Do Rotterdamu wybraliśmy się samochodem w piątek. Na miejscu byliśmy wieczorem. Jako, że zmieniam się z żoną za kierownicą i w ogóle sporo jeżdżę samochodem, nie była to jakaś bardzo męcząca droga. Mieszkanie wynajęliśmy przez Airbnb, fajne na poddaszu z widokiem z tarasu na Most Erazma i okoliczne wieżowce (oczywiscie na horyzoncie). Dzielnica muzułmańska, niedaleko największy w Europie meczet. W okolicy tylko kuchnia arabska, żadnej innej. W sobotę na spokojnie odebraliśmy numer i koszulkę. Expo takie sobie bez rewelacji. Jak zwykle wziąłem parę ulotek innych maratonów. Chwilę pogadaliśmy ze spotkanymi Polakami, a raczej małżeństwem polsko-amerykańskim i tyle. Powrót do domu i oczekiwanie na godzinę zero. Niepokojące było to, że o ile rano wyszliśmy w ciepłych kurtkach, to od południa zaczęło się mocno rozpogadzać. Pasta party zrobiłem sobie w mieszkaniu, nie chcąc eksperymentować. To oficjalne było płatne zdaje się 18 EURO, ale musiałbym znowu ruszać do Centrum na co nie miałem ochoty. Chociaż muszę podkreślić, że komunikacja i ogólnie cała organizacja Rotterdamu jest na najwyższym poziomie. Oczywiście wszędzie królują rowery i trzeba się przyzwyczaić do rozglądania się podczas przechodzenia przez szerokie ścieżki czy raczej drogi rowerowe. :taktak:

Start planowany był na godzinę 10.00. Jako, że do miejsca startu tramwajem miałem jakieś 10 minut, nie spinałem się specjalnie. W sobotę w tramwaju „konduktorka” potwierdziła nam, że tramwaj będzie jeździł. Tutaj dygresja: w Rotterdamie w każdym tramwaju jest kontroler/kontrolerka, którzy sprawdzają (skanują) bilety i równocześnie je sprzedają. Pierwszego dnia weszliśmy do tramwaju, po powiedziano nam, że tam można kupić bilet. Rozglądamy się nie ma automatu, nagle moja żona zobaczyła kontrolerkę, więc po polsku chodu na następnym przystanku. Tam dopytaliśmy, że bilety kupuje się u „person” a nie „machine”. Druga ciekawostka, że bilety skanuje się wchodząc i wychodząc z tramwaju/autobusu. Wracając do tematu rano okazało się, że tramwaj jednak nie jeździ, chwilę stresu było, chwilę rozgrzewki w biegu. W końcu jednak dotarłem do metra i tam idąc już za ludźmi spokojnie dotarłem na miejsce. Przebrałem się przy dużym namiocie, gdzie miał być depozyt. Kolejna ciekawostka dostałem dwa numery startowe: jeden na przód z chipem i imieniem oraz drugi na plecy, z drugim odrywany fragmentem z numerem, który był do przymocowania na torbie/worku. Zdziwiłem się kiedy okazało się, że w namiocie każdy kładzie na półkach swoją torbę i nie ma tam żadnej obsługi. Tak zrobiłem i ja tłumiąc swoje myśli, że zostawiam jakieś pieniądze, dowód i komórkę. W końcu zacząłem zmierzać do mojej strefy startowej. Tłok był dość spory. Ustawiłem się i czekałem na wystrzał armatni. Pierwszy wystrzał i rusza strefa pierwsza i po jakiś 10 minutach drugi i rusza moja „druga fala”.

No i ruszamy. Plan mam biec po 5:15 wg Garmina, zakładając, że jak zwykle będzie „dokładka” i faktyczne tempo wyjdzie w okolicach 5:20. Idzie raczej dobrze, kontroluję czas i wstrzymuję konie, żeby trzymać się tempa. Pierwsza piątka wypada w okolicach stadionu Feyenoordu. O dziwo jest prawie równo z Garminem, więc wychodzi 26:14 (miało być 26:40). Nic to, w drugiej podobna kontrola tempa i znowu prawie równie z Garminem i 26:15. Czuję jednak, że coś jest nie tak i ta intensywność jest nie do utrzymania. Niestety nie ma w głowie planu B, a i dyskomfort nie jest wielki wiec dalej brnę na czołówkę. Po drodze biegniemy przez chyba najbardziej charakterystyczną budowlę Rotterdamu czyli Most Erazma. Będziemy tędy też wracali co Centrum na jakimś 26 km. Kolejna piątka z tego co pamiętam biegnie jakąś wąską drogą wzdłuż kanału, biegniemy w szpalerze ludzi. Doping niesamowity, ciągle słyszę: Go Adam! Słuchawki jeszcze trzymam w kieszeniach. Tym razem ciut więcej niż wychodzi z Garmina, więc zamykam ją w 26:34. Cały czas zgodnie z planem. Przełączam jednak widok na tętna, a tam okolice 170. Oj, to nie może skończyć się dobrze. Dalej nie mam planu B. Na 20 km melduję się 40 sekund przed planem. Połówkę mam w 1:52:10, ale już wiem że dla mnie bieg się kończy. Aha nie wspomniałem o pogodzie. Cóż w Rotterdamie lato, żadnej chmurki i coraz cieplej. Finalnie na ostatnich kilkunastu kilometrach było ponad 20 stopniu w słońcu. Zaczynam puszczać, na 25 jestem praktycznie w punkt z planem 2:13:15, ale wiem, że to koniec. Głowa pada na nomen omen pysk, zatrzymuje się na 26 km – KONIEC. Wydolnościowo jestem pozamiatany, słońce to wisienka na torcie. Zaczynam jednak coś tam biec, na 30 km mam już blisko 2 minuty w plecy. Zaczyna się najgorszy odcinek dookoła jakiegoś parku, mijam trzydziesty a po drugiej stronie ulicy jest 40. Będę tutaj wracał. Coraz częściej się zatrzymuję. W zasadzie myślę o DNF…

Wiem, że nawet po 5:45 nie pobiegnę. Truchtam, idę, leję się wodą. Od jakiegoś czasu słucham muzyki, ale zaczyna mnie wku…ć. Jakoś doczłapię do 35 km po 6:29, do 40 po 6:15. Mija mnie pace na 4h, chwilę biegnę z nimi, nawet z przodu. Nie, głowa znowu nie daje rady. Doping cały czas fantastyczny. Momentami jakbym jechał premię górską w Tour de France – szpaler ludzi. Postanawiam zawalczyć o złamanie 4h. Jest plan B! Cisnę na maksa, znacznik kilometra. Chwilę potem słyszę jak Gosia krzyczy Adam. Wpadam na metę w 3:58:23. Na końcu tętno max. 183 tak jak na 25 km (sprawdziłem po biegu). Absolutnie nie byłem przygotowany na planowany wynik, ale o wnioskach w kolejnym wpisie.
Blog

Komentarze

5k 21:55 (2018) / 10k 45:16 (2020) / HM 1:40:34 (2017)/ M 3:48:40 (2016)

Obrazek
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
ziko303
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2415
Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
Życiówka na 10k: 45:16
Życiówka w maratonie: 3:48:40
Lokalizacja: Wro

Nieprzeczytany post

Mnie oszukasz, przyjaciela oszukasz, mamusię oszukasz ale maratonu nie oszukasz

Zgodnie z zapowiedzią czas na kilka wniosków, przemyśleń i planów na przyszłość.

Nie byłem przygotowany na zakładany wynik

Niestety lutowej przerwy spowodowanej kontuzją nie udało się nadrobić. Marzec to był dość mocny trening. Liczyłem, że nie muszę robić długiego taperingu przed maratonem, bo nie jestem zajechany.

Gdybym spojrzał na kalkulator np. mój ulubiony na stronie W.Staszewskiego (jest moim zdaniem realny dla mojego przedziały wynikowego) zobaczyłbym, że na wynik 3:45, powinienem pobiec HM w około 1:42. W żadnym momencie planu treningowego nie byłbym w stanie tego zrobić.

Tętno od początku biegu było za wysokie, porównując z Berlinem podobne wartości jak tam po 30 km tutaj miałem w pierwszej połowie dystansu. Zamiast zwolnić, brnąłem jak nowicjusz dalej. W sumie to pierwszy maraton drugiej dziesiątki, więc traktuję go jako drugi debiut :hej: W pierwszej dziesiątce urwałem ponad 1h, jak będzie w drugiej?

Realnie należało zacząć po 5:30 i patrzyć co się dzieje.

Co dalej? Na początek zmieniłem tytuł bloga :hahaha: Teraz jest bardziej uniwersalny. Szykuję się oczywiście na jesień. Wstępny plan to Budapeszt, Monachium bądź Poznań. Jeżeli ktoś biegał w tych miejscach (szczególnie pierwszy dwóch) i może się podzielić opinią co do organizacji i trasy, będę wdzięczny :taktak:

Teraz rozpoczynam przygotowania do Nocnego Półmaratonu we Wrocławiu, który będzie kolejnym startem docelowym. Chcę zacząć trochę biegać na bieżni (mam obok siebie nowo otwartą 325 m) i trochę postartować na 5 km/10 km. Zaczynam 23.04 w moim ulubionym Cieszynie. To będzie bieg po przerwie regeneracyjnej po maratonie i ma mi powiedzieć na jakim poziomie jestem.

Po drodze przed Nocnym będzie jeszcze połówka w Karlovych Varach (20.05). Jeżeli chcę myśleć o dobrym wyniku na nocnym to powinienem tam pobiec w granicach 1:44-1:45. Lipiec sierpień trochę półmaratonów w górach, potem wakacje gdzie nie będzie mowy o dłuższym bieganiu i zostanie około 1,5 miesiąca na szlif przed maratonem. Tak to wstępnie widzę.
Blog

Komentarze

5k 21:55 (2018) / 10k 45:16 (2020) / HM 1:40:34 (2017)/ M 3:48:40 (2016)

Obrazek
Awatar użytkownika
ziko303
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2415
Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
Życiówka na 10k: 45:16
Życiówka w maratonie: 3:48:40
Lokalizacja: Wro

Nieprzeczytany post

CZW 13.04.2017

6,9 km; 6:26 min/km

Typowa regeneracja + sprawdzenie nowej bieżni niedaleko mojego domu. Na bieżni pozwoliłem sobie na jedno okrążenie (325 m) w tempie 3:58.

PN 17.04.2017

8 km; 5:44 min/km

Dzisiaj już normalne tempo BS-a. Pogoda - kwiecień plecień. Po wyjściu złapał mnie deszcz z lekkim gradem, potem słońce. Planowałem lekko dłuższy dystans, ale początek poza deszcze to ból piszczela, więc stwierdziłem, że nie będę przeginał. Po lekkim rozciąganiu i rozgrzaniu przeszło, ale trzeba uważać. Wracam do normalnego treningu, więc po biegu rozciąganie i ćwiczenia.
Blog

Komentarze

5k 21:55 (2018) / 10k 45:16 (2020) / HM 1:40:34 (2017)/ M 3:48:40 (2016)

Obrazek
Awatar użytkownika
ziko303
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2415
Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
Życiówka na 10k: 45:16
Życiówka w maratonie: 3:48:40
Lokalizacja: Wro

Nieprzeczytany post

WT 18.04.2017

BS 8,7 km; 5:50 min/km; 139/157

PT 21.04.2017

BS 8,3 km; 5:22 min/km; 151/181

Jeszcze czuję lekkie zmęczenie po maratonie, ale nie ma już żadnych innych dolegliwości. Dzisiaj szybszy bieg, bo miałem mniej czasu. Niestety ubrałem się za grubo i się lekko zagotowałem. W niedzielę testowe 10 km w Cieszynie, po tym biegu będę mądrzejszy co do dalszych treningów i celów.
Blog

Komentarze

5k 21:55 (2018) / 10k 45:16 (2020) / HM 1:40:34 (2017)/ M 3:48:40 (2016)

Obrazek
Awatar użytkownika
ziko303
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2415
Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
Życiówka na 10k: 45:16
Życiówka w maratonie: 3:48:40
Lokalizacja: Wro

Nieprzeczytany post

ND 23.04.2017

Obrazek

9. Fortuna Bieg - Cieszyn - 10 km

Dzisiaj po raz zdaje się 3 lub 4 wystartowałem w Cieszynie w Fortuna Biegu. Bardzo lubię tutaj przyjeżdżać, trasa sprzyja szybkiemu bieganiu, zazwyczaj robiłem tutaj życiówki. Tym razem jednak wiedziałem, że to tylko test na to jak słaby wydolnościowo jestem. Pogoda wbrew obawom bardzo dobra do biegania. Jakieś 7 stopni (na szczęście pobiegłem na krótko), przeszkadzał momentami trochę wiatr. Co do mojego występu to to pobiegłem przyzwoicie 4 kilometry tzn. 3 pierwsze - 4:36, 4:41 i 4:46 i ostatni 4:33. Cała reszta to męczarnia w okolicach 4:54-4:58. Ostatecznie wynik na mecie 48:17 czyli słabiej niż zakładałem (liczyłem na 47 z hakiem). Teraz czeka mnie trochę startów na 5/10 km i trening pod kątem 10/21k. Największy sukces - ukończenie tego biegu :bum:
Blog

Komentarze

5k 21:55 (2018) / 10k 45:16 (2020) / HM 1:40:34 (2017)/ M 3:48:40 (2016)

Obrazek
Awatar użytkownika
ziko303
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2415
Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
Życiówka na 10k: 45:16
Życiówka w maratonie: 3:48:40
Lokalizacja: Wro

Nieprzeczytany post

WT 25.04.2017

BS 8,7 km, 5:43 min/km w tym co kilometr przebieżka. Generalnie ciężko. Jednak ten Cieszyn zostawił jakiś ślad. Typowy bieg na zaliczenie.

ŚR 26.04.2017

Dzisiaj w planie był debiut treningowy na bieżni. We Wrocławiu zimno i cały dzień deszcz, do tego jakby mnie jakieś przeziębienie łapało. Już zaczynałem szukać wymówki i myśleć o przesunięciu treningu na jutro, ale wtedy miałbym cztery dni pod rząd biegowe. Na szczęście jadąc samochodem zobaczyłem biegnącą znajomą i stwierdziłem, że nie będę taki miekki :hahaha: Zrobiłem 10x325m po 1:17-1:19, przerwa 45 sekund do tego dobieg do boiska i powrót razem 10,55 km. Dobieg miał być dłuższą trasą, ale ze względu na warunki pobiegłem najkrótszą. Biegało się o niebo lepiej niż wczoraj. Trening tak w skali 8/10. Następnym razem muszę wypróbować bieżnię na Sztabowej (ostatnio się dowiedziałem, że też jest tartan). Być może tam będzie 400 m. Piątek i sobota planuję BS (może w sobotę ciut szybszy), w niedzielę wolniejszy akcent czyli tempo maratońskie tak z 8 km.
Blog

Komentarze

5k 21:55 (2018) / 10k 45:16 (2020) / HM 1:40:34 (2017)/ M 3:48:40 (2016)

Obrazek
Awatar użytkownika
ziko303
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2415
Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
Życiówka na 10k: 45:16
Życiówka w maratonie: 3:48:40
Lokalizacja: Wro

Nieprzeczytany post

PT 28.04.2017

BS 8,4 km, ciężko nogi i płuca poczuły środowe interwały.

SB 29.04.2017

BS 15,1 km w tym 5x3 serie SB (A,C i defilada). W sobotę biegało się już o niebo lepiej. Niestety złapał mnie deszcz i momentami było mega zimno. Postanowiłem delikatnie wpleść siłę biegową w sobotnie biegi. Nie powiem, poczułem :bum: chociaż była robiona na odcinkach około 30 metrowych. Ostatnie dwa kilometry pobiegłem nieco żwawiej.

ND 30.04.2017

BS+TM 8 km = 16,7 km. Kolejny dłuższy bieg, warunki pogodowe bardzo dobre. Samopoczucie również. Odcinek maratoński w średnim tempie 5:14. Dobieg do domu również żwawszy po 5:28. Bardzo jestem zadowolony z tego treningu i całego tygodnia. Łącznie nabiegałem 59 km czyli bardzo przyzwoicie. Przyszły tydzień startowy tzn. środa 5 km i niedziele 10 km, poza tym same wolne biegi.
Blog

Komentarze

5k 21:55 (2018) / 10k 45:16 (2020) / HM 1:40:34 (2017)/ M 3:48:40 (2016)

Obrazek
Awatar użytkownika
ziko303
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2415
Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
Życiówka na 10k: 45:16
Życiówka w maratonie: 3:48:40
Lokalizacja: Wro

Nieprzeczytany post

WT 02.05.2017

7,8 km po 5:48 z 6 przebieżkami. Biegło się przyzwoicie.

ŚR 03.05.2017

Obrazek

Bieg z Konstytucją Kobierzyce 5 km

Pierwszy z biegów kontrolnych zaplanowanych na maj. Biegłem tutaj już w zeszłym roku, ale wymiękłem pod koniec dystansu wiedząc, że nie osiągnę życiówki. Tym razem plan był taki, żeby pobiec dobrze czyli optymalnie złamać 23 minuty. Na miejscu jak to zwykle u mnie pojawiłem się późno, stąd rozgrzewka była dość symboliczna - jakiś 1 km i parę wymachów. Wiem, że to błąd szczególnie przed takim krótkim biegiem. Trasa była mi znana, więc widziałem że początek jest lekko pod górkę, a na 4 km jest nawierzchnia trawiasta (swoja drogą myślałem, że takowej na atestowanej trasie nie może być). Zaplanowałem nie podpalać się na początku, co też udało się wykonać z nawiązką, bo był to najwolniejszy kilometr - 4:37. Następne dwa kilometry przyśpieszyłem i poszły po 4:26 i 4:27 czyli tempo na życiówkę. Biegło się ciężko, ale wszystko pod kontrolą. Czwarty kilometr po tej trawie niestety był kryzysowy - 4:35. Zebrałem się na kolejnym i zamknąłem w 4:24 plus dodatkowe 60 metrów 10 sekund i na mecie wg mojego zegarka 22:39. Dziesięć sekund powyżej życiówki. Biorąc pod uwagę moją obecną formę super wynik. Gdybym mocniej przycisnął była szansa na poprawienie PB. Ostatecznie w wynikach miałem 22:46 zdaje się, bo zaliczono mi czas brutto (byłem 45 :spoczko: ). W niedzielę kolejny start kontrolny tym razem na 10 km. W tej sytuacji pasowałoby złamać 47 minut. Trasa tym razem będzie bez atestu, ale z tego co pamiętam jest dość dobrze wymierzona. Do niedzieli planuję jeszcze dwa BSy.
Blog

Komentarze

5k 21:55 (2018) / 10k 45:16 (2020) / HM 1:40:34 (2017)/ M 3:48:40 (2016)

Obrazek
Awatar użytkownika
ziko303
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2415
Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
Życiówka na 10k: 45:16
Życiówka w maratonie: 3:48:40
Lokalizacja: Wro

Nieprzeczytany post

PT 05.05.2017

BS 8,3 km, 5:48, 140-149.

BS słabo się biegło po środzie. Na zaliczenie.

SB 06.05.2017

BS + SB 15,2 km 5:51, 142-160

Dłuższy BS z elementami siły biegowej czyli 5 serii skip A, skip C i defilada. Pobiegłem rano około 9.00, bo potem miałem gości. Dawno nie biegałem na czczo. Samopoczucie dobre.

ND 07.05.2017



XI Bieg o Puchar Wójta Gminy Dobroszyce 10 km

Kolejny start kontrolny tym razem 10 km na lokalnym biegu w okolicach Oleśnicy. Startowałem tam już zdaje się dwa razy. Trasa prowadzi asfaltową drogę w lesie i jest mocno pofałdowana, ale bardzo przyjemna widokowo. W tym roku start był w innym miejscu w stosunku do tego co pamiętam z przed kilku lat. Trasa bez atestu, ale przyzwoicie zmierzona. Plan - złamać 47 minut i zrobić kolejny krok do powrotu formy. Pierwszy kilometr 4:37 czyli ok, ale zaczyna się podbieg więc kolejne dwa ciężko po 4:46 i 4:49. Zaczynam się obawiać, że mój plan wynikowy jest nieosiągalny. Czwarty kilometr z górki i 4:34 - wiara powraca :ble: Piąty pod górkę i znowu "cios w nos" 4:50. Nawrót i wiem, że muszę nadrobić tym bardziej, że profil powrotny jest zdecydowanie bardziej przyjazny. 6 kim - 4:32 wracam do gry i biegnie się nawet dobrze. Co ważne, prawie cały czas biegnę sam. Bieg jest kameralny (chyba około 180 zawodników) i jakoś nie mogę się "dokleić" do kogoś. Albo za szybko, albo za wolno. Wiem, że to ostatni mocniejszy podbieg i potem będzie prawie cały czas z górki - niestety znowu 4:50 :bum: . W końcu podbieg się kończy i zaczynam długi finisz - 8 km 4:28, 9 km 4:31 słyszę, że goni mnie dwójka zawodników, co motywuje do walki. Kolega mówi do koleżanki, że biegną po 4:15 więc wiem, że tego nie utrzymam. Mijają mnie dość łatwo na około 800 metrów przed metą, dziewczyna jeszcze przyśpiesza jak desperacko staram się nie stracić za dużo, ale mi odjeżdżają. Mam odczucie, że zwalniam, ale to oni przyśpieszają - ostatni kilometr w 4:19 i czas na mecie 46:27. Zdaje się drugi wynik w życiu :taktak: :szok: Kurcze gdyby dzisiaj była płaska trasa i większa współpraca to była szansa na życiówkę. Tak czy owak bardzo dobry bieg w moim wykonaniu i czuję, że wstaję z kolan :sss:
Blog

Komentarze

5k 21:55 (2018) / 10k 45:16 (2020) / HM 1:40:34 (2017)/ M 3:48:40 (2016)

Obrazek
Awatar użytkownika
ziko303
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2415
Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
Życiówka na 10k: 45:16
Życiówka w maratonie: 3:48:40
Lokalizacja: Wro

Nieprzeczytany post

WT 09.05.2017

BS 8,6 km w tym 7 przebieżek po około 50-60 metrów. Biegło się przyzwoicie pomimo niedzielnej dyszki. Znaczy chyba idzie ku dobremu.

ŚR 10.05.2017

Dzisiaj postawiłem na Fartlek w tym 3 okrążenia po crossie na górce przy Bardzkiej. Mam tam super pętlę o długości około 2,3 km średnio i 20 m up/down. Podbiegi w dwóch miejscach są wymagające, podłoże również, a więc warto tam trenować. Pierwszy odcinek średnio po 4:58, dwa następne po 4:52. Na trzecim niespodzianka po na drodze przed samym "szczytem" siedział... lis. Tak przynajmniej zinterpretowałem to zwierzę. Zastanawiam się czy to możliwe :niewiem: Może jednak jakiś bezpański pies. Tak czy owak szybko zrobiłem w tył zwrot i uciekłem :hahaha: Tak więc trzecie powtórzenie było o około 300 m krótsze. Później na płaskim dołożyłem jeszcze szybsze odcinki: 300 m po 4:27, 400 m po 4:22 i 500 m po 4:36. Chciałem jeszcze coś dodać ale stwierdziłem, że nie ma co przeginać. Całość treningu 15 km. Zadowolonym :ble:
Blog

Komentarze

5k 21:55 (2018) / 10k 45:16 (2020) / HM 1:40:34 (2017)/ M 3:48:40 (2016)

Obrazek
Awatar użytkownika
ziko303
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2415
Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
Życiówka na 10k: 45:16
Życiówka w maratonie: 3:48:40
Lokalizacja: Wro

Nieprzeczytany post

PT 12.05.2017

BS 8,3 km, 5:49. Nogi ciężkie po środowym treningu, ale znośnie to poszło. Po bieganiu zrobiłem serie ćwiczeń na nogi.

SB 13.05.2017

W planie dłuższy BS z elementami SB, w tym tygodniu wpadłem na genialny pomysł, że wracając z parku mam mój podbieg na wiadukt, więc trening siły można rozszerzyć o podbiegi. We Wrocławiu (i nie tylko) prawie się zrobiło lato, ja oczywiście nie zabrałem wody. Zaczynając już miałem nogi lekko ciężki, ale nic to biegłem spokojnie. Najpierw około 6 km biegu, potem mniej więcej co kilometr najpierw pięć serii defilady, potem skipu C, potem skipu A. Na koniec 5 podbiegów po 180 metrów, bieganych dość spokojnie czyli w tempie między 4:30-40. No i po tych podbiegach zrobiło się ciężko. Ledwo dowlokłem się do domu, dość mocno się odwadniając. Całość 16,5 km. Jednak woda przy takich treningach jest niezbędna. Dość mocno odczułem ten trening i z obawą wyczekiwałem kolejnego dnia.

ND 14.05.2017
Na niedzielę zaplanowałem dłuższą zabawę, połączoną z rodzinną wycieczką rowerową. Czyli najpierw blisko 8 km dobiegu do parku Grabiszyńskiego. Chwila oddechu i start we Wrocławskim Biegu Akademicki na 5 km. Wiedziałem, że z tak ciężkimi nogami celem jest odbycie treningu w tempie okołoprogowym. Tak też się stało, dwa pierwsze kilometry w granicach 4:45, potem wyraźnie zwolniłem wiedząc, że czeka mnie jeszcze powrót. Trzeci 5:00, czwarty 5:16 i trochę przyśpieszyłem na finiszu 4:57. Całość wg Garmina 4,84 i 23:56. Fajnie, sam bym się nie zmusił przy takim samopoczuciu i temperaturze do takiego biegu. Na koniec 7 km powrotu w regeneracyjnym tempie ponad 6:00, z wieloma przystankami i wysłuchiwaniem marudzenia jadąc na rowerze dzieci. Ostatecznie wszyscy jednak daliśmy radę. Całość 19,5 km i tydzień 68 km :szok:

Specjalnie mądre przed półmaratonem to nie może nie jest, ale nie jadę do Karlovych Varów po życiówkę. Muszę jakoś zregenerować się w przyszłym tygodniu. Na pewno 2 BSy po około 8,5 km, a w środę myślałem o jakiś 10 kmw tym np. 5x650 m na bieżni w tempie półmaratonu :niewiem:
Blog

Komentarze

5k 21:55 (2018) / 10k 45:16 (2020) / HM 1:40:34 (2017)/ M 3:48:40 (2016)

Obrazek
Awatar użytkownika
ziko303
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2415
Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
Życiówka na 10k: 45:16
Życiówka w maratonie: 3:48:40
Lokalizacja: Wro

Nieprzeczytany post

WT 16.05.2017

BS 8,6 km, 5:58 min/km. Tradycyjnie ciężko po weekendzie, nawet ciężej niż zazwyczaj. Na zaliczenie.

CZW 18.05.2017

W środę nie udało się wyjść, co nieco zaburzyło mi plan. Poszedłem za to dzisiaj z myślą zrobienia 5x650 m w tempie HM/P. Wyszło nieco za szybko po 4:30-4:39 w przerwie 325 m truchtu. Swobodnie to poszło, bo odcinki krótkie.. W sobotę półmaraton w Karlovych Varach, bez spiny niczym Małysz chce oddać dwa dobre skoki :hej: Jutro jestem z młodym na piłce, więc wypadłoby pobiegać. Mam nadzieję, że wolny BS krzywdy mi nie zrobi.
A na naszej "osiedlowej" bieżni okazało się, że są ładne oznaczenia (co prawda słabo widoczne takie małe żółte kostki z informacją) i można śmigać dowolny dystans do 1 km bez zastanawiania się co i jak. Chociaż na zmęczeniu to można ich nie dojrzeć :spoczko:
Blog

Komentarze

5k 21:55 (2018) / 10k 45:16 (2020) / HM 1:40:34 (2017)/ M 3:48:40 (2016)

Obrazek
Awatar użytkownika
ziko303
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2415
Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
Życiówka na 10k: 45:16
Życiówka w maratonie: 3:48:40
Lokalizacja: Wro

Nieprzeczytany post

HM KARLOVE VARY wg mojego zegarka 1:42:08 lekka zyciowka :hej:
Blog

Komentarze

5k 21:55 (2018) / 10k 45:16 (2020) / HM 1:40:34 (2017)/ M 3:48:40 (2016)

Obrazek
Awatar użytkownika
ziko303
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2415
Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
Życiówka na 10k: 45:16
Życiówka w maratonie: 3:48:40
Lokalizacja: Wro

Nieprzeczytany post

Blog

Komentarze

5k 21:55 (2018) / 10k 45:16 (2020) / HM 1:40:34 (2017)/ M 3:48:40 (2016)

Obrazek
Awatar użytkownika
ziko303
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2415
Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
Życiówka na 10k: 45:16
Życiówka w maratonie: 3:48:40
Lokalizacja: Wro

Nieprzeczytany post

Obrazek

20.05.2017 Półmaraton Karlove Vary

Wymyśliłem sobie, że wezmę udział we wszystkich biegach z cyklu RunCzech. Po praskim maratonie, w którym startowałem w 2014 roku, kolejnym punktem na mapie miały być Karlove Vary i rozgrywany tam półmaraton. Na miejsce udałem się samochodem, jadąc z Wrocławia na Zgorzelec i Drezno, to najszybsza droga i przeważającej części prowadzi autostradami. Dopiero ostatnie kilkadziesiąt kilometrów to zwykłe drogi, za to w niesamowicie malowniczej scenerii. Podróż z Wrocławia zajmuje około 4,5 h.

Wyjechaliśmy w sobotę rano, tak żeby zdążyć odebrać numer. Biuro zawodów kończyło pracę o 15.00, a start biegu głównego zaplanowany był na 17.30. Odbiór numeru i koszulki poszedł bardzo sprawnie, chwilę pokręciliśmy się po malutkim expo, które odbywało się przed hotelem Thermal i udaliśmy się do naszego wynajętego mieszkania. W międzyczasie dojechała reszta ekipy (nie biegająca). Mieszkanie super urządzone i wyposażone, w samym centrum Karlovych. Okazało się jednak, że samochody musimy zostawić jakieś 2,5 km dalej na parkingu podziemnym. Tak więc miałem dodatkowo trochę spaceru. Ostatecznie po odprowadzeniu auta, zjadłem dwie kanapki z serem i położyłem się spać. Było około godziny 14.30. Na start miałem jakieś 10 minut piechotą, więc wyszedłem na godzinę przed. Trochę rozciągania, wymachów. Stwierdziłem, że nie będę już tracił sił na bieganie. Zostawiłem rzeczy w depozycie i spokojnie udałem się do strefy startowej B. Generalnie panował niesamowity porządek i dyscyplina w tym zakresie, co byłem w stanie docenić po starcie gdzie nie trzeba było wymijać idących biegaczy, którzy na wszelki wypadek ustawili się bliżej. Atmosfera super, spiker przedstawia elitę i podaję ciekawostkę, że Karlove Vary są najmniejszym miastem posiadającym bieg wyróżniony Gold Label IAAF. Od razu mogę napisać, że jak najbardziej zasłużenie. :taktak:

Plan miałem taki, żeby zacząć w okolicach 4:55 i spokojnie pobiec na złamania 1:45. Jednak gdy zaraz po Eye of the Tiger, poleciał znany już z Pragi utwór Smetany Wełtawa, wiedziałem że cisnę na maksa. Pogoda idealna około 15 stopni i zachmurzone niebo. Momentami trochę wiało, ale warunki raczej z tych „wymodlonych”. Po starcie od razu podbieg, których było trochę na trasie. Na pewno nie jest ona płaska, oczywiście równoważą to zbiegi. Wg Runalyze.com +254/-256 m. Od początku biegło się dobrze. Mniej więcej na 2 kilometrze mijamy hotel, który „grał” w Casino Royale. Po około kilometrze z naprzeciwka galopuje duża grupa elity, która była już po nawrocie. Niesamowity wrażenie. Ostatecznie zwycięzca pobił rekord trasy i uzyskał wynik 1:00:54. Zresztą różnice miedzy pierwszą czwórką były kilkusekundowe. W końcu i ja znajduję się na nawrocie i pierwszą piątkę zamykam w 24:13. Zaraz potem jest pierwszy punkt z wodą, do tego punkty z gąbkami. Wszystko na mega poziomie, wolontariusze ogarnięci nic tylko biec. Myślę sobie, że jednak to chyba za szybkie tempo i pewnie za to zapłacę. :ojoj:

Druga piątka ciut wolniej 24:21. Oczywiście na każdej nadrabiamy około 20-50 metrów według wskazań Garmina. Niestety nie zrobiłem rozpiski jakie powinienem mieć międzyczasy, bo nie myślałem o ataku na życiówkę. Ten fragment biegu prowadzi już poza miastem, wiec jest mniej kibiców. Daję sobie przyzwolenie, żeby trochę zwolnić, bo moje ostatnie wyniki nie dawały mi aspiracji do bieganie półmaratonu w okolicach 4:50 min/km. Jakoś tak jednak trzecia piątka znowu 24:13. Na tym etapie znowu mijamy się z elitą, niestety tylko kobiet i zawodników z poza pierwszej piątki. Teraz wracamy do centrum i znanych już podbiegów oraz kostki na deptaku. Powoli czuję się coraz bardziej zmęczony, ale trzymam tempo. Na 18 km moi kibice dodają otuchy – to zawsze pomaga. Znów hotel z Casino Royale i nawrót i znana już końcówka trasy. Wiem, że przed samą metą jest krótki, ale dość stromy podbieg, potem zaraz zbieg i zakręt na prostą do mety. 20 km jest trochę przed podbiegiem zamykam w 24:08 czyli najszybsza piątka. Na podbiegu trochę mnie „postawiło”, a daję z siebie maksa i rozpoczynam kilkuset metrowy finisz. Ostatnie 1,11 km po 4:30, ostatnie 300 metrów poniżej 4:00 i wpadam na metę z czasem 1:42:08 czyli życiówka poprawiona o 24 sekundy. Niedużo, ale cieszy. :taktak:

Na koniec mogę tylko mocno polecić ten bieg, jak pewnie wszystkie w ramach RunCzech. Zająłem coś 574 miejsce na ponad 2500 uczestników.
Blog

Komentarze

5k 21:55 (2018) / 10k 45:16 (2020) / HM 1:40:34 (2017)/ M 3:48:40 (2016)

Obrazek
ODPOWIEDZ