Skoor - masochizm Rolli-fikowany

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

19.01.17 - 4+5+6+5+4 p.=

Wszystkie szybkie odcinki w tempie około 4/km. Raz lekko szybciej raz troszkę wolniej w zależności od tego czy pod wiatr czy z wiatrem. Odpoczynek w tempie około 5/km tak jak szybkie raz lekko szybciej raz wolniej. Generalnie wszystko po ubitym ale nie zlodzonym śniegu. Trochę ślisko, ale bez dramatu. Za to jak trafiłem na kawałek suchego asfaltu to czułem się jak wyścigówka :bum: Całość treningu łącznie z rozgrzewką i schłodzeniem 18,2km. Z dobrych wieści to przestało mnie boleć to biodro co je potłukłem jakiś czas temu. Nigdy nie bolało mnie jakoś strasznie, ale czułem jak pobiegałem >15km. Ze złych, to poślizgnąłem się wyprowadzając psa i jakoś krzywo stanąłem. Teraz przy siadaniu czy wstawaniu, lub wchodzeniu po schodach lekko boli mnie prawe kolano. Przy biegu czy chodzeniu nic nie czuję. Będę obserwował i może odpuszczę dziś przysiady.

aha, ogarnąłem dietkę. Cały czas jestem na deficycie +/-500kcal, jak nie biegam to zjadam około 2000kcal lub mniej zależnie od aktywności, jak biegam to i 3000kcal wyjdzie. Najważniejsza zmiana w stosunku do tego co "dietowałem" jesienią to pilnowanie tłuszczu. Wcześniej pilnowałem tylko tego żeby kalorie się zgadzały nie patrząc na to co jem. Błąd... Miałem wtedy takie ciągi na słodkie, że przynajmniej raz w tygodniu wciągałem ciasteczka, albo 200g M&M's. Teraz pilnuję, aby codziennie zaspokoić zapotrzebowanie na węgle, pilnuję też białka, obciąłem natomiast do maximum tłuszcze. Generalnie wpada ich tyle co przy okazji jest w chudym mięsie, czy w innych produktach. Od czasu do czasu robię sobie odstępstwa, ale generalnie staram się żeby tłuszcz nie przekroczył 20% kcal na cały dzień, białka w granicach 25-30% i 50-55% węgle. Tym sposobem nie mam parcia na słodkie a i biega się bardzo dobrze.
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

I zasada zimowych wyjazdow:

Jesli uwazasz, ze beda Ci potrzebne kolce, znaczy ze beda Ci potrzebne. Nie sluchaj zomy ktora twierdzi imaczej i je kup jesli nie masz.

Obrazek
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Na czym to ja...

20.01.16 - 8km 4:50

Wybieganie. Nic specjalnego, ale mocno wialo z tego co pamietam. Wyszlo za szybko (4:45) co jest ostatnio moja tendencja. Tetno sr 145

21.01.17 - 10km 4:40

Troche szybsze wybieganie i tez wialo. Srednio po 4:38. Mocno intensywny bieg, bardzo mnie zmeczyl tetno srednie 150.

22.01.17 - 16km, 8km 5/km, 8km 4:20/km

Bieg po sliskim ubitym sniegu. Pierwsza czworka po 4:47, druga 4:44. Szybsza czesc bardziej w ryzach, pierwsza czworka 4:17, druga 4:18. Generalnie gajnie sie bieglo. Troche tu pagorkow wiec ciezej trzymac tempo. Tempo srednie z calosci 4:34, tetno srednie 146.

23.01.17 - 15km 5/km

Wybieganko. Po lodzie, sniegu i pagorkach. Dobrze sie tu biega. Tempo z calosci 4:52, tetno 137.

24.01.17 - 4x4min/4min P

Szybsze bieganie. Postanowilem ztjuningowac moje NB890 i wkrecilem w nie wkrety z nakretkami jako kolce. Niby wybralem krotkie wkrety, alr i yak przeszly na wulot w jednym miejscu i mam teraz dziure w stopie :bum: ale przyczepnosc byla :hahaha: Odcinki szybkie po okolo 4/km, wolne... wolno. Wyszlo wszystkiego 9,7km po 4:33/km. Tetno srednie 141.

25.01.17 - 22km 5/km

Bieg dlugi. Fajny i... dlugi. Troche wialo. Tempo
4:54/km, tetno 132.

Po tych kilku dniach urlopu nogi mi juz do dupy wlaza bo poza bieganiem jest tez sporo lazenia. Szczescie w nieszczesciu jutro wracamy. Na czas urlopu olalem diete. Nie ma sie co umartwiac.
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

27.01.17 - 4x8min/4min p.

Minutowki na wyczucie. Gladko poszlo bo na wyczucie a nie w zadanym tempie. Po ostatniej 22ce troche pobolewa mnie noga, ale bez tragedii.

Po poludniu wyszlismy na TMŻta. Zone ugryzl owczarek podhalanski o imieniu Gapcio... sie k...a zagapil... :wrrwrr:

28.01.17 - 8km 4:20

Wylazlem i wrocilem. Noga dzis gorsza niz wczoraj, dalbym rade biec ale pewnie to by byl poczatek konca treningow. 2-3dni wolnego zarzadzam. :(
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

hmmm...

Od soboty 28.01.17 zrobilem sobie 5 dni wolnego ze wzgledu na noge. Mialem ja rolowac, ale bylo sporo zajec okolozyciowych i nie za bardzo mi to wychodzilo, calkiem tez odstawilem cwiczenia silowe ktore od swiat i tak szly jak po grudzie. Nadszedl czwartek i postanowilem pobiec testowe spokojne 10km. Noga dalej bolala, ale w zasadzie nie uniemozliwiala biegu. Przetruchtalem sobie ta dyszke w tempie lekko ponizej 5/km i w tetnie stanowczo za wysokim jak na taki bieg. Przez reszte dnia noga dokuczala mocniej. Zaczalem sie nawet martwic, ze zbyt wczesnie wrocilem do biegania. Piatek z braku czasu odpuscilem calkowicie, a w sobote pobieglem znowu dyszke. Tym razem szybciej bo troche ponizej 4:40. Bieglo sie "tak se". Tetno w kosmosie, ale nie wychodzilo mi zwalnianie zeby obnizyc intensywnosc. Caly bieg wyszed lemko narastajacym tempem. Za to dzisiaj postanowilem pobiec cos spokojnie i dluzej. Poczatkowo mialo to byc 16km po 5-5:10/km, ale zona poprosila mnie o TMŻta zmienilem wiec plany na 12km. 12-tka siadla ponizej 5/km ze wzgledu na ostatnie 800m ktore pobieglem szybciej, chyba w okolicy 3:40. Generalnie tetno tez wysokie. Po czesci wlasciwej, wciagnalem lekkie sniadanie i pojechalem nad jezioro potruchtac z zona, po przygodzie z psem Z nie chce juz biegac po swojej starej trasie.

Niby tylko 5 dni bez biegania a jakos nie moge po tym dojsc do siebie.

Pocieszajace jest to, ze nie waze juz 78kg tylko 73,5. Mowilem, ze latwo zrzuce sadlo z obrzarstwa.

Aha, mialem cos szybciej pobiegac od nastepnego tygodnia ale...

Obrazek

Biale gowno zaatakowalo!

Sama noga juz praktycznie nie boli, dzisiaj udalo sie zrobic sesje rolowania i rozciagania wiec mysle, ze jak warunki pozwola bede mogl wrocic do normalnych treningow.
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

07.02.17 - TWL 6x1000/1000 4:15/3:54

Wracam do treningów. Normalnych treningów, nie jakiś tam fju bździu wybiegań na wyczucie. Olewam temperaturę i warunki wszelakie. Zwyczajnie robię co mam robić bo mam już dość kompromisów, zwłaszcza, że kompromisy zaczynają przychodzić mi zbyt łatwo. Wczoraj ten trening teoretycznie miał być trochę szybszy, ale wkradł nam się z Rollim czeski błąd i zamiast 3:45 było 3:54. Wprawdzie domyślałem się, że coś może być nie tak (co później się potwierdziło), ale stwierdziłem, że zrobię wolniej (niby miało nie być kompromisów, ale umówmy się, że to był ostatni raz :hahaha:) Strasznie nie chciało mi się wychodzić biegać, wiało i było -6, trochę postękałem w myślach jakie to bieganie głupie, że zimno i, że głodny jestem bo śniadania jeszcze nie jadłem i wylazłem. Dla zapewnienia komfortu zabrałem kluczyki do Paździocha i podjechałem na moją 2km pętelkę. Zrobiłem 3km rozgrzewki i ustawiłem się do biegu. Miałem tylko dylemat jak zacząć. Mogłem zacząć tak, że wiatr wiał mi w gębę na wolnym lub na szybkim odcinku. Wybrałem to pierwsze. Efekt był taki, że na wolnym odcinku prawie nie wypoczywałem (wrzuciłem średnie tętno z odcinków na którym dość dobrze to widać), a na szybkich nie było jakoś morderczo ciężko (mimo, że biegłem po śniegu i lekko oblodzonym asfalcie). Generalnie wyszło dobrze. Pozytywnie się zmęczyłem.

1. 4:11.0 153
2. 3:52.1 162
3. 4:13.6 162
4. 3:53.7 165
5. 4:09.9 166
6. 3:52.1 168
7. 4:10.8 167
8. 3:52.2 170
9. 4:12.6 168
10. 3:54.8 168
11. 4:13.0 166
12. 3:48.6 170
13. 4:14.2 167

Wracam też do konkretnie robionej siły, mam rozpiskę i będę dymał. Trzeba się zabrać do roboty a nie stękać, że się nie chce.

Aha, noga dalej coś tam pobolewa, ale jak rok temu stawiam wszystko na jedną kartę, albo się rozlecę, albo będzie dobrze. Zwyklę było dobrze :hejhej:
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

09.02.17 - 12km 4:40/km

Pobiegłem z samego rana. Zaraz po odwiezieniu dziewczyn do szkoły podjechałem moim ognistym rydwanem nad jezioro. Nie chciało mi się biec ciągłego po moich stałych trasach (muszę pomyśleć nad jakimiś nowymi) postanowiłem więc zrobić kółko dookoła jeziora z małą pętelką tak aby wyszło 12km. Niestety pamięć mnie oszukała i pętelka była dłuższa niż pamiętałem przez co wyszło 13km. Początkowo plułem sobie w brodę, że wybrałem tą trasę, była mocno zlodowaciała na początkowym odcinku, ale po 3km można było już normalnie biec. Na 2km umęczyła mnie górka, solidnie się na niej zasapałem. Cała reszta trasy to już przyjemność, biegło się bardzo fajnie i... za szybko bo całość wyszła w tempie 4:35/km. Tętno powoli wraca na właściwy poziom i mimo kiepskich warunków średnio wyszło całkiem przyzwoite 149bpm.

Po biegu siła do której chcę wrócić i wykonywać z taką systematycznością jak przed jesiennym startem. Do zestawu rozpisanego przez Rolliego dorzuciłem jeszcze podciągnięcia nachwytem (bo mam drążek i nie używam :bum:)

5x PNJN
15x CNS
5x Podciągnięcia
20x Brzuch
15x Pompki
40x Wymachy ramion +2kg
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

10.02.17 - 6x300 50s p.4min

Taki fajny trening. Mimo -8 stopni poszedł całkiem nieźle, aż byłem zaskoczony, że traciłem "tylko" tyle co traciłem. Na samym końcu nogi robiły się drętwe, ale nie czułem zwykłego zmęczenia jak przy takim treningu, tylko taką obezwładniającą drętwotę która nie pozwalała przyśpieszyć.

1. 0:51.6
2. 0:50.2
3. 0:51.3
4. 0:52.0
5. 0:53.7
6. 0:52.9


Przerwa 4min w marszu tak aby dotrzeć na miejsce startu.

11.02.17 - 18km 5:10/km

Całkiem fajny bieg. Wprawdzie nogę na pierwszych kilometrach czułem bardziej nż zwykle ale po wczorajszych szaleństwach to nic niezwykłego. Całkiem uspokoiła się po 4km i do końca już było ok. Warunki całkiem fajne bo biegłem o wschodzie słońca, zero chmur. No piknie no. Nawet wiatr i 12 stopniowy mróz nie przeszkadzał.

Po południu pojechałem z córką na basen. Ona miała koleżanki więc ja mogłem popływać co skrzętnie wykorzystałem. Okazało się, że spokojnie mogę sobie truchtać... znaczy płynąć ciągiem 45min i robię w tym czasie 2800m. Biorąc pod uwagę, że kiedyś w 1,5h pływało się 7,5km to kiepsko :hahaha:

Po basenie pojechaliśmy z młodą na mały offroad. Widoczki bardzo podnoszące na duchu.

Obrazek

Niestety połamałem lusterko w Paździochu. Brzoza się na mnie rzuciła... :bum:

Po powrocie zrobiłem jeszcze zestaw siły:

3x
5x PNJN
15x CNS
5x Podciągnięcia
20x Brzuch
15x Pompki
40x Wymachy ramion +2kg

Musiałem trochę okroić ćwiczenia rąk, a w zasadzie same się okroiły bo po basenie przy trzeciej serii nie dawałem ich już rady zrobić :trup: czekam na zakwasy :bum:

Dość intensywny dzień. Lubię takiem.
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

12.02.17 - 10km 4:30/km

Jak dziś wstałem to byłem trochę obolały. Tyłek, łydki, barki, klata i trochę brzuch - napawało to optymizmem :bum:. Zebrałem się jednak szybko, wyprowadziłem psa i byłem gotowy do biegu. Mimo teoretycznie "wysokiej" temperatury (-5) było lodowato za zasługą dość mocnego wiatru. W zasadzie biegło się całkiem dobrze, wszelkie boleści opuściły mnie po 3km. Tempo siadało równo, a intensywność była znośna. Trochę przeszkadzał wiatr, zwłaszcza, że tylko ze 2-3km miałem go w plecy a reszta dystansu w twarz lub z boku. W sumie tempo średnie wyszło 4:26 przy tętnie 151.

Po powrocie śniadanko i TMŻ nad jeziorkiem z żonką. Ona biedna nieprzyzwyczajona do takich warunków i strasznie rozpaczała, że nie czuje twarzy ;)
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

14.02.17 - 7x200-600-200 P4' 40-2:20-40

Takie śmieszne tysiączki dzisiaj ;) 200m szybciej, 400 wolniej i końcówka znowu szybciej. Całość w 3:40. Po kolei jednak... Dziś noga nie bolała wcale od samego rana. Zdziwiłem się więc gdy zaczęła dokuczać podczas rozgrzewki. Mniej więcej był to taki dyskomfort jak w sobotę czy niedziele. Zrobiłem ze 3km rozgrzewki i noga się lekko uspokoiła. Normalnie zrobiłby jeszcze ABC, ale ten element postanowiłem odpuścić do momentu, aż będzie całkiem ok. Po rozgrzewce ustawiłem się na moim standardowym miejscu na interwały bo tylko ono było oznaczone co 100m. Większość oznaczeń się jednak starła, ale te najważniejsze na 200, i 800m były widoczne. Same tysiaki poszły całkiem fajnie. Chociaż po pierwszym nie wiedziałem co z nich wyjdzie. Siadł on bardzo drętwo i o ładnych kilka sekund za wolno. Z każdym następnym powtórzeniem szło jednak coraz lepiej i łatwiej. Nie mogę nawet powiedzieć, że się jakoś bardzo zmęczyłem. Fajny trening.

1:
0:43.3
2:23.0
0:43.6
2:
0:40.5
2:20.3
0:41.0
3:
0:41.2
2:19.8
0:40.8
4:
0:38.1
2:20.6
0:39.3
5:
0:39.9
2:20.6
0:40.3
6:
0:39.7
2:19.1
0:39.8
7:
0:39.0
2:20.8
0:39.0

Po zeszłotygodniowym TWL-u zastanawiałem się jak wyjdzie ten trening, ale wychodzi na to, że nie jest ze mną tak żle ak myślałem i potrafię jeszcze biegać szybciej ;)
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

16.02.17 - 6x200m 32s p.3min

Miałem 2 warianty tego treningu, jeden gdyby było cieplej (6x200 30s p.4min) i ten który pobiegłem. Początkowo myślałem, że pobiegnę szybszą wersję bo przez cały dzień było około 5 stopni. Liczyłem na to, że żonka wróci z pracy ja się przebiorę i o 16 wyjdę. Zjadłem sobie lekki obiad o 12. Żonka wróciła i oznajmiła, że na 16:30 ma fryzjera (no coś tam mówiła wcześniej, ale kto by zaprzątał sobie głowę takimi rzeczami). No dobra, pójdę po fryzjerze bo zwykle po 45min żonka jest po "zabiegu". Niestety tym razem nie było to podcinanie końcówek jak się okazało, a cały lifting... 2,5h... Później trzeba było zbierać córki do spania i tak udało mi się wyjść o 20:30 gdy było już -2 stopnie. Zrobiłem BS-ową rozgrzewkę, później ABC. Noga trochę bolała przy tym, głównie podczas rozciągania zginacza (muszę porolować znowu), ale bez tragedii. Po rozgrzewce ruszyłem do boju! Niestety okazało się, że ostatnie 30-40m jest pokryte cienką warstwą lodu co powodowało natychmiastowe usztywnienie biegu i lekkie zwolnienie. Mimo to cały trening poszedł całkiem ładnie i równo. Myślę, że gdyby nie ten lód na końcu to bez problemu powtórzenia wychodziłyby w 31s, a gdyby jeszcze było cieplej to wersja szybsza też wchodziłaby bardzo fajnie.

1. 0:32.1
2. 0:31.0
3. 0:31.2
4. 0:31.6
5. 0:32.3
6. 0:32.1

Po powrocie do domu zrobiłem jeszcze set siły, ale dziś bez podciągnięć bo dziewczyny już spały a ja nie chciałem im tam stękać w pokoju.

3x
5x PNJN +10kg
15x CNS +10kg
20x Brzuch
15x Pompki
40x Wymachy ramion +2kg

Po wygibasach dziś rano noga trochę bardziej dokucza, ale po szybkim rozchodzeniu się uspokoiła. Trzeba będzie z tym żyć przez jakiś czas pewnie.
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

17.02.17 - 8km 4:40

Pamiętam tylko tyle z tego biegu, że go odbyłem i że się zmęczyłem i że padał deszcz. Młoda zaraziła wszystkich w domu i tego dnia zaczęło wyłazić przeziębienie. Biegło się kiepsko i lało się z nosa. Średnie tempo 4:37, tętno 152.

18.02.17 - 4x8min/4min

Minutówki na wyczucie. Trochę ciężko się to biegło, ale bez tragedii. Pierwsze 8min z wiatrem drugie i trzecie pół na pół, a ostatnie pod wiatr. Po przerwach widać, że się męczyłem na szybkich odcinkach.

1. 1.92km 4:11/km
2. 0.74km 5:24/km
3. 1.97km 4:04/km
4. 0.75km 5:24/km
5. 1.95km 4:07/km
6. 0.68km 5:55/km
7. 1.93km 4:09/km
8. 0.70km 5:46/km

Noga wyjątkowo dobrze, aż się zdziwiłem. Za to gardło trochę gorzej, ale gorączki nie ma więc olewam.

Na basenie 2200m dowolnym w łapkach.

19.02.17 - 20km 4:50

Dziś rano gardło jakby lepiej za to musiałem odkaszlnąć trochę glutów z oskrzeli. Nadal bez gorączki więc wstałem ubrałem się i polazłem. Nie odbiegałem daleko, kręciłem się po moich utartch ścieżkach "okołoosiedlowych". W zasadzie bieg bez przygód. Tempo 4:47, tętno 146.

Po powrocie lekkie śniadanie i 4km TMŻ koło jeziora i zestaw siły jak w czwartek czyli:

3x
5x PNJN +10kg
15x CNS +10kg
20x Brzuch
15x Pompki
40x Wymachy ramion +2kg

Intensywny poranek.
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

21.02.17 - 4x(200-600-200-600-200) 42-2:20-42-2:20-42 p.4min

Do tego treningu wymierzyłem sobie nowe miejsce. Jako, że moje niewymiarowe 1053m koło ze względu na 53m końcówkę średnio się do tego nadaje, pojechałem wczoraj na inną pętlę na której sobie często biegam. Z GPS wychodziło mi, że ma ona około 2080m, po pomiarach wyszło 2084, na treningi do 2km jak znalazł, a łatwo mogę wydłużyć tą pętlę do 3km zmieniając trochę trasę. Ale wracając do konkretów znowu takie TWL-owe interwały, tym razem dłuższe. Tydzień temu biegało mi się je bardzo przyjemnie, nie było wiatru, było tylko 1000m i przerwa miała 4min co skutkowało tym, że nie specjalnie się wtedy zmęczyłem. Dzisiaj było trochę inaczej, z dwóch powodów.
1. Dość mocno wiało (700m z wiatrem, 300 z wiatrem bocznym i 800 pod wiatr)
2. No dalej było i przerwa taka sama :bum:
Na rozgrzewkę zrobiłem dwa okrążenia + standardowe ABC, noga lekko dokuczała przy wieloskokach poza tym już jej nie czuję. Po rozgrzewce podlazłem do auta (a tak podjechałem na pętlę Paździochem bo mi się dobiegu ni chciało robić) i oczyściłem nos (przeziębienie też ustępuje) i pobiegłem. Świeże nóżki i wiatr w plecy poskutkowały tym, że początek wyszedł sporo za szybko, później jakoś to ogarnąłem i starałem się już biec w czasie. Pierwsze powtórzenie skończyłem lekko zasapany, ale nie jakoś dramatycznie, wiedziałem jednak, że ostatnie 800m pod wiatr będzie dawać w kość i trzeba podejść do tego taktycznie ;) Druga seria zaczęła się całkiem dobrze, niestety pod koniec 600m odcinka coś mnie zaćmiło i przyśpieszyłem jakbym miał zacząć szybki odcinek, pociągnąłem tak chwilę i rozłożyłem ręce zastanawiając się o co chodzi... Przecież nie było znacznika... Wbiegłem na niego po 5s, zlapowałem zegarek i pociągnąłem tempo do końca odcinka 200m. Przez ten dziwny zryw wyrobiłem odcinek 600m w czasie, ale szybki odcinek był trochę dłuższy i dzięki temu następne 600m dosłownie wymęczyłem zbierając się w sobie na końcówce. Pozostałe w okrążenia już bez przygód i wyszły praktycznie w planie z małymi odstępstwami. Zastanawiam się jak trudny był to trening. Nie morderczy, ale też nie taki fajny na przewietrzenie ;) chcieć się odwołać do "skali Kleina" to tak 8,5/10. Aha, poza pierwszą przerwą która była w truchcie reszta wyglądała mniej więcej tak 1:00 marszu - 2:30 truchtu i 0;30 stania i lekkiego truchtu do startu.

1:
0:37.1
2:19.8
0:41.2
2:18.7
0:40.9
2:
0:42.5
2:20.4
0:41.2
2:23.3
0:40.3
3:
0:41.4
2:21.9
0:42.4
2:19.5
0:40.5
4:
0:41.8
2:21.9
0:41.4
2:18.5
0:41.4

Ciekawa jest jedna rzecz... W takim treningu dużo łatwiejszy i "przyjemniejszy" jest dla mnie odcinek 200m nawet ten ostatni, niż "człapanie" 600m w 2:20 :trup:

Jeszcze siła:

3x
5x PNJN +12kg
15x CNS +15kg
20x Brzuch
15x Pompki
40x Wymachy ramion +2kg
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

23.02.17 - 10km 4:20/km

Szybsze wybieganie, nawet się to fajnie biegło. Nie wziąłem z roztargnienia pulsometru i jakoś tak fajnie luźno na klacie było :bum: więcej grzechów nie pamiętam, nie nadaję się do robienia wpisów po kilku dniach. Generalnie wyszło 10km po 4:17/km

24.02.17 - 8km 4:40/km

Udało mi się wyjść w największą wichurę jaka była tego dnia. Gdy biegłem pod wiatr to stawiało w miejscu. Pełno połamanych gałęzi było, a dzień później znalazłem nawet złamane drzewo. Postanowiłem dobiec do mojej małej pętelki i tam zrobić 3-4 kółka i wrócić tak, żeby wiatr rozkładał się równomiernia na wmordewind, wdupewind i wboczekwind. *km siadło dość przyjemnie mimo warunków w tempie 4:38/km

25.02.17 - wolne

Zrobiłem tylko 1000m dowolnym na basenie w tempie 1:31min/100m. Nieźle jeszcze trochę potrenuję i 3km w 45min powinno siadać na luziku.

26.02.17 - Bieg Żołnierzy Wyklętych - 4,6km

Takie tam zawody treningowe. Plan był pobiec to na tempie średnim 4:45, niestety jak się okazało trasa miała prowadzić przez polne błotniste drogi przez jakieś 1,5km z czego kilometr po porządnym błocie, reszta asfalt więc trochę to zrewidowało moje plany.

Przed startem rozgrzewka, truchtanko z abc i start. Po jakiś 300m uplasowałem się na 1 miejscu i trzymałem pozycję stale utrzymując kilkumetrową przewagę. Z tego co sprawdzałem na pozostałych miejscach były jakieś rotacje i tak na około 2km sytuacja się skrystalizowała. Ja na przodzie, kilka metrów za mną jakiś zawodnik i dalej długo długo nikt. Biegliśmy tak dość równym tempem, w międzyczasie zbiegliśmy na polną drogę, ale taką dość ubitą i biegliśmy tak przez około 500m, później skręciliśmy na dróżkę z typu tych które bardzo lubię, zabłoconych, z kałużami, nierówną. Bardzo lubię takie drogi pokonywać Paździochem :hahaha: Mimo wszystko szło nieźle, odtęp między mną a drugim zawodnikiem nie malał. Raz się poślizgnąłem, ale opanowałem sytuację, niestety za drugim razem nie było już tak różowo i wywaliłem się tracąc pierwszą pozycję. Gdy się pozbierałem miałem już kilka metrów straty i zacząłem biec nieco ostrożniej, natomiast mój rywal zaczął przyśpieszać. Element psychologiczny pewnie zadziałał i na mnie i na niego. Gdy wybiegłem na asfalt zostało jakieś 700-800m pod wiatr. Niestety nie czułem się na siłach odrobić stracone metry. Szybko sprawdziłem tylko gdzie jest trzeci zawodnik i był daleko czyli drugie miejsce nie zagrożone i tak dobiegłem do mety z lekkim finiszem. Czas to niecałe 18min, średnie tempo 3:51/km. Wyszedł niezły trening za który dostałem pucharek ;)
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

28.02.17 - 4x2000 3:42/km p. 3:30 + 100m rolen

W dupę jeża... :trup: Nie wiem co się dzisiaj stało ale to było straszne :bum:

Nie wydawał mi się ten trening jakoś szczególnie trudny a jednak pozamiatało mnie dziś konkretnie... Wyszedłem później niż zwykle bo zapomniałem, że na 9 muszę podrzucić młodsza na konsultacje, odebrać o 10 i podrzucić do szkoły. Siłą rzeczy zamiast o 7:30 być na treningu byłem o 10:30. Zrobiłem lekkie roztruchtanie i kilka przebieżek bo na pełne ABC nie miałem czasu bo przed 12 kurier miał mi przywieźć paczkę. Już sama rozgrzewka szła tak sobie, a przebieżki niezwykle sztywno wychodziły, ale pomyślałem, że bez ABC to normalne bo niedogrzany jestem. Zacząłem pierwsze powtórzenie i pierwsze 800m nawet szło. Wiatr wiał od boku i w plecy od prawej strony. Po 800m skręt o 90 stopni i na 400m dostaję konkretnym wmordewindem. Po 400m zakręt w prawo i dalej wiatr w gębę ale lekko po skosie od lewej i tak 600m. Na koniec 200m prawie w plecy. Później jeszcze 100m "toczenia" i 3,5 min przerwy. Jestem wykończony, cała przerwa w leciutkim marszu i oglądaniu butów. Gdy mija czas odpoczynku ruszam na następne powtórzenie i wcale nie jest lepiej. Słabnę, wiatr odbiera siły i biegnę coraz wolniej i wolniej niewiele spadając na intensywności :echech: Po ostatnim powtórzeniu wsiadam w samochód i wracam do domu. Nie robię nawet schłodzenia. MASAKRA...

1. 7:29.0
2. 7:46.1
3. 7:42.3
4. 7:55.3

Przemyślenia? No mam jakieś. Pobiegłem to całkiem na czczo gdzie ostatni posiłek zjadłem o 19 dzień wcześniej czyli ponad 15h bez jedzenia. No wiało... I ciepło było. No i świeciło słońce, a jak wiadomo my nieumarli nie lubimy słońca :trup:
Zablokowany