j.go - Bieganie po dłuższej przerwie

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
j.go
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 296
Rejestracja: 13 sty 2014, 10:14
Życiówka na 10k: 41:29 (2015)
Życiówka w maratonie: 3:16:36 (2015)

Nieprzeczytany post

26.07 (niedziela) - BS - 15,2 km (5:31/km)

Myślałem, że będzie gorzej. Biegło mi się całkiem swobodnie no i na to, co biegam ostatnio jednorazowo, to wyszedł taki mały BD. Tym samym zrobiłem nadmiarowo kilka kilometrów i zamknąłem tydzień z licznikiem powyżej 80 km. A kolejne tygodnie będą już tylko trudniejsze.
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
j.go
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 296
Rejestracja: 13 sty 2014, 10:14
Życiówka na 10k: 41:29 (2015)
Życiówka w maratonie: 3:16:36 (2015)

Nieprzeczytany post

27.07 (poniedziałek) - BS - 9,3 km (5:58/km)

Najlepiej szybko zapomnieć o tym dniu i treningu. Było bardzo źle, czułem się tak, jakby ktoś upuścił mi trochę krwi. Męczyłem się niemożliwie. Wcisnąłem jeszcze 6 podbiegów, ale to chyba nie był dobry pomysł.
Awatar użytkownika
j.go
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 296
Rejestracja: 13 sty 2014, 10:14
Życiówka na 10k: 41:29 (2015)
Życiówka w maratonie: 3:16:36 (2015)

Nieprzeczytany post

28.07 (wtorek) - Interwały - 4x1200m/400m - 9,3 km (5:02/km)

Samopoczucie wczorajsze dużo lepsze. Czułem, że udało mi się zregenerować. Jednak ten poprzedni tydzień był za ciężki i stąd taka dyspozycja w poniedziałek. Właściwe całkowity jej brak. Gdyby tak dobrze policzyć, to w zeszłym tygodniu miałem 4 akcenty. Niemniej wczoraj była całkiem dobrze. Trening jednak ograniczyłem do niezbędnego minimum, krótka rozgrzewka i schładzanie. Same odcinki interwałowe weszły całkiem dobrze. Z ostatnim mocno się umęczyłem, bo cały czas goniłem wynik i prawie mi się udało. Prawie wszystko miałem w celu, także jest powód do optymizmu. Poniżej pomiar poszczególnych odcinków (czas odniesienia 4m48s):

04:47.22
04:47.94
04:46.58
04:48.70

To był mój ostatni bieg w tempie interwałowym. Od przyszłego tygodnia będę biegał takiego dziwoląga. Nie są to progi, tylko tempo lekko szybsze od maratońskiego, ale objętościowo będzie to już całkiem zacny dystans. Na początek będzie to 6 serii po 1600m.
Przygotowania wchodzą zatem w decydujący etap. Lekka baza już jest, z szybkością też wcale nie jest źle. Dużo też powinien mi powiedzieć start w półmaratonie.
Awatar użytkownika
j.go
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 296
Rejestracja: 13 sty 2014, 10:14
Życiówka na 10k: 41:29 (2015)
Życiówka w maratonie: 3:16:36 (2015)

Nieprzeczytany post

30.07 (czwartek) - TM - 17,6 km (4:52/km)

Miałem wczoraj idealne warunki pogodowe. Nie za ciepło, nie za zimno, bez ostrego słońca. Ciekaw byłem mojej dyspozycji, po ostatnim osłabieniu. No i nie było tak źle. Po krótkim rozgrzaniu (ok. 1,6 km) ruszyłem na 13 km w tempie M (4:37). Jest to dość znaczny skok, bo poprzednio (2 tyg. temu) było to jedynie 8 km. Tym razem nie dzieliłem już tego na krótsze odcinki, specjalnie, aby poczuć samotność maratończyka. Początek, po ok. 1km, wszedłem w tempo, biegło mi się przyjemnie, z zaskoczeniem zauważyłem nawet, że zjechałem do 4:34. Po nawrocie wiedziałem już, że na tamtym odcinku biegłem z wiatrem. Nie bym on może bardzo mocny, nie urywał głowy, ale wyraźnie wpływał na tempo. Gdy skończył się odcinek z wiatrem Garmin zaczął mi sygnalizować, że wypadłem poza 4:37. No tak już było niemal do końca 13-kilometrowego odcinka. Do samego końca musiałem spinać poślady. Daleko mi jeszcze do formy, która pozwoli z większym optymizmem myśleć o powodzeniu misji. Ale mimo wszystko domknąłem ten tren. Trochę mnie pobolewa lewa noga w stawie skokowym. Mam nadzieję, że przejdzie, bo sierpień to najważniejszy i zarazem najtrudniejszy miesiąc w przygotowaniach.

13km - 1:00:07,6 (4:37,5)
Awatar użytkownika
j.go
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 296
Rejestracja: 13 sty 2014, 10:14
Życiówka na 10k: 41:29 (2015)
Życiówka w maratonie: 3:16:36 (2015)

Nieprzeczytany post

31.07 (piątek) - BS - 8,1 km (5:39/km)

Bardzo ostrożnie, głównie z myślą o stawie skokowym w lewej nodze. Całe szczęście ból się nie pogłębiał, ale za to prawa noga zaczęła dawać znać o sobie (chyba ścięgno przy lewej kostce). Bieganie na zaliczenie. Żadnych przebieżek, żadnych podbiegów.

01.08 (sobota) - BS - Teren - 13,0 km (5:53/km)

Myślę, że wyszedł biegł mocno regeneracyjny. Odczuciowo było to tak, jakbym nie miał doładowanych akumulatorów. Z nogami już znacznie lepiej, a to już bardzo dobry znak. Znaczy idzie ku dobremu. Tempo wprost nikczemne. No ale za to życiówek nie dają.

02.08 (niedziela) - BD - 19,2 km (5:05/km)

Tym razem nie robiłem tego treningu już na lajcie. Wyznaczyłem sobie trening w Garminie z tempem 5:02 na 16 km poprzedzony i zakończony rozgrzewką/schładzaniem do lapa. W sumie wyszło tego ostatecznie (rozgrzewka/schładzanie) - 3,2 km. Początek po rozgrzewce był jak zwykle niestabilny, bo nie mogłem wejść w tempo. Garmin wrzeszczał co chwila. Dopiero po ok 3-4 km tempo ustabilizował się na poziomie 4:58 i od tego momentu nie usłyszałem pykania. Bieg był wymagający, ale nie ciężki.
Biegłem też z myślą, jak rozstrzygnąć bieganie w następną niedziele - BD 26 km. I myślę, że zrobię 24 km po 5:02 plus rogrzewka/schładzanie podobnie jak teraz. Da to w sumie ponad 27 km.
Pod koniec dystansu tempo lekko mi spadła do 4:59 i zacząłem odczuwać mimo wszystko zmęczenie. Oj ciężko będzie za tydzień, głównie dla głowy. Ale wiem, że muszę te treningi bardzo rzetelnie wykonać, bo one mogą zadecydować o pomyślności ostatecznego powodzenia całych przygotowań.

16km - 01:19:48,7 (4:59,3)
Awatar użytkownika
j.go
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 296
Rejestracja: 13 sty 2014, 10:14
Życiówka na 10k: 41:29 (2015)
Życiówka w maratonie: 3:16:36 (2015)

Nieprzeczytany post

03.08 (poniedziałek) - BS - 8,1 km (5:42/km)

Trening z serii tych, które trzeba wykonać. Wyraźnie nie idą mi te poniedziałkowe roztruchtania. Nogi miałem ciężkie jak z betonu, wczorajsza aura również nie sprzyjała. Dodatkowo wziąłem wczoraj na bieg wodę, ale z zakrętką od innej butelki. Efekt był taki, że więcej się rozlało niż wypiłem.
Awatar użytkownika
j.go
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 296
Rejestracja: 13 sty 2014, 10:14
Życiówka na 10k: 41:29 (2015)
Życiówka w maratonie: 3:16:36 (2015)

Nieprzeczytany post

04.08 (wtorek) - Wytrzymałość - 15,2 km (5:03/km)

6X1600M w tempie 4:31/km na odpoczynku 400M

Ze względu na panującą aurę na trening wyszedłem ok. 19:30 uzbrojony w 0,7l Powerade. Po ok. 1,6 km wstępniaka ruszyłem na pierwszy odcinek tempowy i jak zwykle na pierwszej serii będąc nie w pełni dogrzany miałem problem z wbiciem się w tempo < 4,32. Ostatecznie jednak udało się wbić w tempo i spokojnie je utrzymać. Z każdą kolejną serią szło coraz lepiej. Tempo miałem cały czas pod kontrolą. Czułem, że mógłbym biec szybciej, ale wiem, że w tym treningu nie o to chodzi. Trzymałem się taktyki, seria nr 4 poszła bardzo pod względem odczuciowym. Nie czułem praktycznie wysiłku. Niestety kolejne poszły już nieco gorzej pod tym względem. Podczas ostatniej po wejściu w tempo przestałem zerkać na stoper i starałem się biec możliwie optymalnie na wyczucie. Wydawało mi się, że biegnę dużo szybciej, a rzeczywistość okazała się taka, że była to najgorsza seria choć zmieściłem się w limicie. Czyli tej wytrzymałości jeszcze mi brakuje. Ale trening bardzo przyjemny, daje dużo pewności siebie. To nie jest ta rzeźnia progowa u Danielsa, która sponiewiera, a bardzo rzadko udaje się ją domknąć. Dodatkowo nie czułem się aż tak mocno zmęczony. Odcinki odpoczynkowe wychodziły również stosunkowo równo. Generalnie wyszło równo.

Z innych spraw to zamówiłem nowe buty - Asics J33, czyli to, w czym obecnie biegam. I to będą moje buty startowe na maraton. Nie będę tutaj nic kombinował. Buty są już sprawdzone - muszę jedynie uważać na początki na drobne obtarcia. Czyli zacznę od krótkich, lekkich biegów. Zamówiłem też żele (SIS i Squeezy). Mam nadzieję, że dojdą na jutro i zacznę je testować.
Awatar użytkownika
j.go
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 296
Rejestracja: 13 sty 2014, 10:14
Życiówka na 10k: 41:29 (2015)
Życiówka w maratonie: 3:16:36 (2015)

Nieprzeczytany post

06.08 (czwartek) - TM - 15,5 km

To był trochę trening z przygodami. Wyszedłem na niego dość późno, tak zamierzałem - ok 20. Zabrałem ze sobą wodę w butelce po Powerade i jeden żel SIS, które właśnie wczoraj dotarły. Pierwsze wrażenie na temat żeli SIS, to że są duże (60 ml) i pojawia się pytanie jak je ze sobą zabrać na maraton.
Rozpocząłem roztruchtanie i muszę przyznać, że przyjemnie mi się biegło. Nie było już upalnie, nawet lekki chłodek się pojawiał. Nogi wydawały mi się bardzo wypoczęte po dniu przerwy. I gdy za ok. 50 m miałem wcisnąć lap, aby rozpocząć trening właściwy dostałem telefon z roboty. Niestety nie była to sprawa na 2 zdania, także musiałem przerwać trening. Mogłem go wznowić, gdy zaczynało się już mocno ściemniać gdzieś za 10 21. Troche mnie to rozbiło, bo już wiedziałem, że bardzo późno skończę. Nie robiłem już długiego rozgrzewania i po 50 metrach wcisnąłem lap. I tu znowu jakiś zonk. Bo nie włączyłem treningu tylko zwykły stoper bez kontroli tempa. No i znowu się zatrzymałem, włączyłem i uruchomiłem trening i ponownie ruszyłem. Od razy też przeszedłem do części właściwej, czyli biegu w tempie M (4:37/km). Początek, jak zwykle ciężki ze względu na trudność ze złapaniem odpowiedniego tempa. Także jak zwykle pierwsze 2-3 km to było pikanie na Garminie, gdy wypadałem z tempa. Ale biegło mi się bardzo przyjemnie. Ciężko, temperatura nie pomagało, ale czułem lekkość w tym co robię. Spokojnie dojechałem do połowy dystansu, orientacyjnie, bo postanowiłem sobie nie kontrolować wskazań na stoperze. I wtedy postanowiłem rozprawić się z żelem, który miałem w piterku razem z telefonem. No i muszę powiedzieć - to jest to. To co kiedyś brałem, to było jednak wielkie gie. Miałem żel o smaku czarnej porzeczki, bardzo delikatny smak, przyjemna konsystencja, nie ma potrzeby nawet tego popijać wodą. Otwieranie - zero problemu, przyjmowanie - również. Żadnych niespodzianek w stylu - ręka w żelu. Nie ma wątpliwości, że nie bez powodu jest liderem na tym rynku. No ale wracając do biegu, nadal biegło mi się przyjemnie. Gdy zbliżałem się do 3/4 dystansu wyskoczyłem ponownie poza tempo i tak jeszcze parę razy, ale to nie były długie odcinki. Z racji że nie patrzyłem na stoper zakończenie dystansu było dla mnie pewnym zaskoczeniem, choć dość zgodnym z moimi wyliczeniami, gdzie orientacyjnie miałoby to być. Nawet w tym momencie bardzo przyjemnie mi się biegło. To nie było tak, że miałem jakiś niesamowity zapas. Ale wysiłek przy tym tempie naprawdę nie był wysoki. Zrobiłem jeszcze skrócone schładzanie i dopiero w domu zauważyłem, jak bardzo się spociłem. Koszulkę mogłem wyżymać z potu. Bardzo dobry tren mimo, że wynikowo nie wygląda to rewelacyjnie. Czuję, że łapię w końcu rytm.

13km - 1:00:10,9 (4:37,8)
Awatar użytkownika
j.go
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 296
Rejestracja: 13 sty 2014, 10:14
Życiówka na 10k: 41:29 (2015)
Życiówka w maratonie: 3:16:36 (2015)

Nieprzeczytany post

07.08 (piątek) - BS - 8,0 km (5:54/km)

08.08 (sobota) - BS - 13,1 km (6:13/km)

09.08 (niedziela) - BD - 27,3 km (5:09/km)

Uf, ależ było ciężko. Prawda jest też taka, że tak mocnego treningu dawno nie wykonywałem. Ostatnio chyba przed Orlenem w zeszłym roku. Nie było łatwo, miło i przyjemnie. Po treningu byłem tak zmęczony jakbym przebiegł co najmniej maraton. Dzisiaj już tego nie czuję, ale wczoraj miałem duże wątpliwości, czy przygotowania mają sens skoro po takim treningu ledwie co dotarłem do domu. Ale od początku. Wyszedłem na trening ok 20. Była nadal gorąco, ale słońca już skłaniało się ku zachodowi. Zaopatrzyłem się w dwie wody 0,7l, dwa żele SIS upakowane razem z telefonem w piterku. I rozpocząłem od lekkiego roztruchtania. Na tym etapie czułem, że pełnia mocy nie wróciło. Biegło mi się wyjątkowo ciężko. Podobnie było w piątek i sobotę. No ale mentalnie byłem przygotowany na wojnę. Po ok 1,8 km zostawiłem jedną wodę i po następnych kilkudziesięciu metrach włączyłem lap. Przyjąłem ponownie zasadę niepatrzenia na stoper. Początek jak zwykle to wbijanie się tempo, ale tym razem balasowanie na granicy towarzyszyło mi przez cały czas. Całe szczęście szybko zaczęło się zmierzchać i tym samym robiło się odrobinę chłodniej. Mimo tego już po ok. 8-10 km byłem cały mokry i ciuchy na mnie również. Po 10 km postanowiłem zażyć pierwszy żel. No i tutaj niestety miałem problem, bo miałem bardzo spoconą prawą dłoń i nie udało mi się tego zrobić. Żel rozrywałem zębami no i wskutek tego trochę się ubabrałem. Na domiar złego smak brzoskwiniowy nie za bardzo mi podpasował. Wszystkie te operacje sprawiły, że na dość długo wypadłem z tempa i jakiś czas zajęło mi ponowne ustalenie go. Po domknięciu drugiego koła (ok 7,2 km) wziąłem się za drugi żel, tym razem wszystko poszło już sprawnie. Po nawrocie wiedziałem już, że dam radę. Brakowało mi jeszcze ok 5-6 km, ale siłą rozpędu dojechałbym do końca. Nie pobrałem w międzyczasie drugiej butelki wody, głównie ze względu na żele i trochę się obawiałem dymania ponownie z ponad pól kilogramowym odważnikiem. Został mi jeszcze jeden nawrót, dobieg to rozpoczęcia BD i ok. 2,4 km do dorobienia. Mocno zacząłem czuć oba dwugłowe i pośladkowe. Było już kompletnie ciemno i skory kawałek biegłem całkowicie po omacku, ale było też wtedy momentami bardzo przyjemnie, bo czułem sam bieg. Mimo wszystko było to dość niebezpieczne, także na kolejny taki wypad muszę zabrać czołówkę. Bez większych problemów zrobiłem doróbkę szacując ją w taki sposób, aby odcinek domknąć w miejscu gdzie zostawiłem wodę. Niestety przestrzeliłem o ok. 100 m, także przy punkcie zatrzymałem stoper, wziąłem wodę oraz pustą butelkę, którą przed nawrotką rzuciłem i ruszyłem ponownie. To zatrzymanie uświadomiło mi, jak jestem już zmęczony. Dojechałem do końca, trucht do domu to było ledwie powłóczenie nogami. Byłem potwornie zmęczony. Mam nadzieję, że bardziej to efekt tego afrykańskiego wprost upału. Bo dla mnie wymarzona aura na długie bieganie to 10-12 st i zachmurzone niebo. A wczoraj nawet pod koniec to pewnie było jeszcze dobrze powyżej 20 st. Najważniejsze jest jednak to, że domknąłem ten trening. Następny za dwa tygodnie. Może delikatnie go zmodyfikuję i liczę, że temperatura będzie już bardziej ludzka.

24km - 02:00:39,8 (5:01,7)
Awatar użytkownika
j.go
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 296
Rejestracja: 13 sty 2014, 10:14
Życiówka na 10k: 41:29 (2015)
Życiówka w maratonie: 3:16:36 (2015)

Nieprzeczytany post

10.08 (poniedziałek) - BS - 8,1 km (5:46/km)

11.08 (wtorek) - Wytrzymałość - 15,2 km (5:07/km)

4X2400M w tempie < 4:32/km na odpoczynku 800M

Trening wytrzymałościowy wyraźnie buduje moje morale. Dobrze mi wychodzą - równo, a przede wszystkim przyjemnie się czuje po tym treningu. Wynikowo nie wygląda to jednak jakoś cudownie, ale nie o to w tym chodzi. Czuję bardzo dobre przetarcie prze biegiem w tempie maratońskim po dniu przerwy. Ten plan naprawdę jest ułożony z głową. Na mnie wyraźnie działa. Zaczynam robić już pokaźny kilometraż i jeżeli się to utrzyma to powinno być dobrze. Wczoraj wyszedłem na bieganie ok 20, było już nawet bardzo przyjemnie, czułem nawet momentami chłodny wiaterek. Do testowania wziąłem żel Squeeze. I niestety muszę przyznać, że nie umywają się do SIS. Zbyt słodkie, koniecznie trzeba popić zaraz po przyjęciu. Także król pozostaje na tronie. Poszczególne odcinki wszystkie zrobione w limicie, jednak podczas biegu balansowałem na granicy tempa i pikanie zdarzało się dość często. Ponownie biegłem bez patrzenia na stoper, reagowałem jedynie na sygnały dźwiękowe. Ponownie jak tydzień temu po biegu byłem w bardzo dobrym nastroju, wcale nie za bardzo zmęczony.

4X2400:

10:48.87 (4:30,4)
10:51.17 (4:31,3)
10:46.72 (4:29,5)
10:48.00 (4:30,0)
Awatar użytkownika
j.go
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 296
Rejestracja: 13 sty 2014, 10:14
Życiówka na 10k: 41:29 (2015)
Życiówka w maratonie: 3:16:36 (2015)

Nieprzeczytany post

13.08 (czwartek) - TM - 16,8 km (4:50/km)

Porządny tren wykonany cały czas pod kontrolą. Wejście w tempo tym razem było dość płynne i gdy ok 3 km miałem jeszcze pikanie, to potem się to już nie powtórzyło. Trochę ciężko oddechowo mi szło, nogi spoko dawały radę, ale momentami lekko mnie zatykało. Mimo późnej pory (wyszedłem po 20) musiało być bardzo wilgotno, bo bardzo szybko się spociłem. Miałem w związku z tym problem z utrzymaniem butelki (0,7l) w ręku. Podczas biegu (ok. 8 km TM) przyjąłem jeden żel jagodowy z kofeiną. I mam mieszane uczucia, bo to miał być, przynajmniej teoretycznie, mój żel startowy. Pozostał dziwny posmak, który nie bardzo mi podpasował. Bardziej mi pasują smaki ciemnych owoców, ale ten z kofeiną był dość dziwny. Ponownie tylko wsłuchiwałem się w sygnały dźwiękowe stopera. Jeszcze kilka treningów w TM mi pozostało. Na razie nie czuję, abym zrobił tutaj jakiś drastyczny postęp, pozostały jeszcze 4w ciężkiego treningu (w tym jeden start) i potem 2w luzowania. Pojawiła się zapowiedź, że niedziela będzie ostatnim dniem upałów - byłoby super.

14km - 1:04:43,9 (4:37,4)
Awatar użytkownika
j.go
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 296
Rejestracja: 13 sty 2014, 10:14
Życiówka na 10k: 41:29 (2015)
Życiówka w maratonie: 3:16:36 (2015)

Nieprzeczytany post

14.08 (piątek) - BS - 8,0 km (5:54/km)

15.08 (sobota) - BS - 8,0 km (6:00/km)

16.08 (niedziela) - BD - 19,1 km (5:06/km)

Trening wykonany dość spokojnie, bez większych niespodzianek. Nie miałem problemu z wejściem w tempo < 5,02. Miałem tylko jedno piknięcie na początku, a potem długo, długo nic. Dopiero praktycznie pod sam koniec wyleciałem z tempa, ale nie miałem problemu z powrotem. Po połowie dystansu zażyłem żel SIS o smaku brzoskwiniowym i muszę przyznać, że całkiem mi podszedł. Przez cały czas biegło mi się dość swobodnie, na tyle, że po przebiegnięciu 16 km dołożyłem jeszcze ok 1 km z dociśnięciem gazu na samej końcówce.
Awatar użytkownika
j.go
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 296
Rejestracja: 13 sty 2014, 10:14
Życiówka na 10k: 41:29 (2015)
Życiówka w maratonie: 3:16:36 (2015)

Nieprzeczytany post

17.08 (poniedziałek) - BS - 10,9 km (5:44/km)

18.08 (wtorek) - Wytrzymałość - 15,3 km (4:58/km)

3X3200M w tempie < 4:32/km na odpoczynku 800M

Powoli odchodzą tropikalne upały, to i biega się dużo lepiej. Wczorajsze tempa, to bez wątpienia najlepsze w tej edycji. Nie miałem żadnych problemów z dostosowaniem. Trochę jeszcze w pierwszej serii miałem pikanie, ale druga obyła się w ogóle bez jakiegokolwiek, a trzecia tylko symboliczne po starcie. Wynikowo wyszło to też o 1, 2 sek szybciej niż tydzień temu. Poza tym czułem dość znaczny zapas. Podczas biegu, a raczej truchtu na odpoczynku zużyłem żel Squeezy o smaku bananowym i muszę przyznać, że ten wszedł mi całkiem dobrze. No ale monarcha został już koronowany - SIS jest bezkonkurencyjny. Wczoraj została dostarczona zastawa na maraton - SIS o smakach: czarna porzeczka i ananas.

3X3200:

14:20.28 (4:28,8)
14:16.84 (4:27,8)
14:23.97 (4:30,0)
Awatar użytkownika
j.go
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 296
Rejestracja: 13 sty 2014, 10:14
Życiówka na 10k: 41:29 (2015)
Życiówka w maratonie: 3:16:36 (2015)

Nieprzeczytany post

20.08 (czwartek) - TM - 16,8 km (4:49/km)

14km - 1:04:45,4 (4:37,5) +00:01,5

21.08 (piątek) - BS - 10,1 km (5:36/km)

22.08 (sobota) - BS - 10,1 km (5:28/km)

23.08 (niedziela) - BD - 26,3 km (5:06/km)

24km - 02:01:01,1 (5:02,6) +00:21,3

Za mną bardzo ciężki tydzień, któremu nie w pełni sprostałem. Na myśli mam głównie niedzielę, bo po tym trenie jeszcze w pełni nie doszedłem do siebie. Wynikowo nie wygląda to jeszcze jakoś tragicznie. Było o 21s wolniej niż 2 tygodnie wcześniej, ale czułem się gorzej niż po ostatnim maratonie. Początek wydawał się tego nie zapowiadać, bo odcinek BD rozpocząłem mając na liczniku 5:20/km, co dawno mi się nie zdarzało. Ale potem było już tylko gorzej. Im dłużej biegłem, tym częściej pojawiała się sygnalizacja, że wypadam z tempa. Nie pomogły dwa żele, które przyjąłem na 10 i 17 km BD. Ok 21 km sygnalizacja włączyła się już na stałe, czułem jak słabnę z każdym krokiem. Typowa podręcznikowa niemoc. Resztkami siły woli dobiegłem do końca odcinka, a potem doczołgałem się do końca. Ledwie doszedłem do domu. Poza maratonami (nr 1 i 4) nie przypominam sobie takiego odbioru treningu. Zupełnie nie wiem o co chodzi.

Czwartkowe TM poszło całkiem dobrze mimo tego, że wykonywałem je w pełnym słońcu, wysokiej temperaturze (26 st.) o godz. 16. Dodatkowo piątkowy i sobotni BS wykonałem w dość znośnym tempie. Nic nie zapowiadało tej masakry, jaka mnie spotkała wczoraj.

W najbliższy weekend test w półmaratonie. Niestety zapowiada się, że będzie upalnie. Jeżeli tak będzie, to pobiegnę jedynie treningowo w TM.
Awatar użytkownika
j.go
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 296
Rejestracja: 13 sty 2014, 10:14
Życiówka na 10k: 41:29 (2015)
Życiówka w maratonie: 3:16:36 (2015)

Nieprzeczytany post

24.08 (poniedziałek) - BS - 8,1 km (5:33/km)

25.08 (wtorek) - Wytrzymałość - 13,7 km (4:52/km)

2X4800M w tempie < 4:32/km na odpoczynku 800M

Bieganie tempa miało być odpowiedzią na pytanie, gdzie właściwie jestem. Po niedzieli nadal czułem, czuję dyskomfort, że to wszystko, co robiłem do tej pory szło w piach. Wczoraj warunki do biegania były niemal idealne. Temperatura (wyszedłem po 19) poniżej 20 stopni, pochmurno, wcześniej trochę padało, ale gdy zaczynałem skończyło, jedyne co mogło trochę przeszkadzać, to mokra nawierzchnia. No i pierwsza część nie szła mi specjalnie, chyba byłem niedogrzany, ciężko oddechowo, wypadałem z tempa. Dopiero w drugiej części wpadłem w odpowiedni rytm. Drugi odcinek zacząłem również ociężale, ale wraz z upływem czasu zaczynałem czuć się lepiej. Po ok. 1km czułem się już na tyle dobrze, że lekko podkręciłem tempo. Wszystko jednak pod pełną kontrolą, odczuciowo w okolice progu. Biegło mi się bardzo dobrze, tą część domknąłem w tempie 4:23, a biorąc pod uwagę, że zacząłem po 1 km przyspieszać, to ok 4 km biegłem poniżej 4:20. Dodatkowo po zakończeniu biegło mi bardzo lekko. Także udało się wczoraj odbudować, a teraz ze względu na start tylko BS i zobaczę co wyjdzie w niedziele. Bardzo dużo będzie zależało jednak od aury, a ta ma być raczej niekorzystna dla mnie.

2X4800:

21:41.84 (4:31,2)
21:02.16 (4:23,0)
ODPOWIEDZ