Maraton Warszawski 2016 za nami

Informacje o nowych biegach, wrażenia, przemyślenia, poszukiwanie towarzystwa i inne startowe duperele.
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Kibicowałem on line osobie, która biegła w grupie na 3.00 i pierwsze 5km poszło po 4.11 średnio a pierwsze 10km po 4.12. Ja się nie dziwię, ze później grupa nie była w stanie docisnąć końcówki bo takie otwarcie to jest na 2.55 a to chyba ligę wyżej jest. Gdybym otworzył maraton piątką o 5-6 sek za szybką do swojego limitu to bym nie miał praktycznie żadnych szans na sukces - takie mam doświadczenia. Jak biegłem na 2.55 w Hiszpanii to tam tak samo "zające" prowadzili grupę i to sporą bo to pewnie było grubo ponad 500 osób (tam trójkę złamało wtedy ponad 900 osób na 11 tys startujących) i ja za cholerę nie mogłem się przebić przez tą masę. Później czekałem na mecie na żonę (też biegła tylko nieco wolniej) i żadnej dużej grupy na 3,00 finiszującej nie widziałem wiec selekcja była naprawdę brutalna i spora w liczbach. Jak ktoś biega na 3.00 to chyba powinien sam tak potrafić pobiec. Może nie jest to kosmiczny poziom ale bieganie powinno być pewnego rodzaju sztuką również w budowaniu taktyki i umiejętnością jej realizowania gdy jest to już jakiś poziom zaawansowania. Maraton to pewne przeżycie mistyczne a nie tylko zapierdalanie równo za kimś bez żadnej refleksji. Ja osobiście nie miałbym zbyt wielkiej satysfakcji gdybym biegał życiówkę za zającem ale to moja prywatna opinia i takie mam też podejście do biegania jako nie tylko do sztuki sprawnego poruszania nogami. Zapewne w grupie biega się lepiej, dochodzi dodatkowa motywacja ale w dużym maratonie to zawsze biegnie się w jakiejś grupie, grupce i zawsze taką motywacje można sobie na szybko zbudować czy przebudować bo po czasie zmienność jednak jest spora.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
New Balance but biegowy
kateglory
Wyga
Wyga
Posty: 123
Rejestracja: 05 mar 2013, 13:47
Życiówka na 10k: 40m00s
Życiówka w maratonie: 2h59min09s.
Kontakt:

Nieprzeczytany post

div pisze:
kateglory pisze:A ktoś wie jak to dokładnie było z biegiem na 5 km? Prawdopodobnie spadek trasy większy niż na 10 km w Krynicy, stąd wysyp życiówek i brak atestu... ktoś wie może więcej albo może podzielić się profilem trasy, bo u organizatora nic nie mogę znaleźć
Spadek start-meta raczej taki sam jak na maratonie czyli 25m - dla rekordów na 5km max może być 5m - więc nie można wyniku z takiego biegu nazwać oficjalnie życiówką - przynajmniej w PZLA i IAAF nikt nam tego nie uzna ;) Prawdopodobnie atest był zrobiony (bo tak jest w regulaminie) i długość trasy ma atestowane 5km ale jest też adnotacja że ze względu na różnicę wysokości trasa nie spełnia kryteriów IAAF i gdyby padł rekord świata to nie może być uznany. U atestatora [url]http://king_of_metal15.republika.pl/rejestr_tras_atestowanych.html[/url] trasa jest oznaczona jako "nie spełnia kryterium".

A taki atest wygląda mniej więcej tak: http://www.maratonypolskie.pl/dokument/ ... _atest.jpg

dziękuję za wyczerpującą odpowiedź :D
Awatar użytkownika
ragozd
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 623
Rejestracja: 23 paź 2015, 00:35
Życiówka na 10k: 34:57
Życiówka w maratonie: 2:45:28
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Nieprzeczytany post

mihumor pisze: Jak ktoś biega na 3.00 to chyba powinien sam tak potrafić pobiec. Może nie jest to kosmiczny poziom ale bieganie powinno być pewnego rodzaju sztuką również w budowaniu taktyki i umiejętnością jej realizowania gdy jest to już jakiś poziom zaawansowania. Maraton to pewne przeżycie mistyczne a nie tylko zapierdalanie równo za kimś bez żadnej refleksji. Ja osobiście nie miałbym zbyt wielkiej satysfakcji gdybym biegał życiówkę za zającem
Ale jest też druga strona medalu - biegnąc za zającem masz lepiej nie dlatego, że nie musisz myśleć i pilnować taktyki, tylko dlatego, że nie robiąc tego głowa przełącza sie na inny tryb i jesteś po prostu wydajniejszy. To dużo efektywniejszy bieg. Osoba "na styku" sama może nie dać rady złamać wyniku, a za zającem już tak - w tym samym dniu. Dlatego nie deprecjonowałbym tego, zwłaszcza że życiówka ma wiele innych składowych jak trudność trasy czy pogody. Ja biegłem połówki i za zającem i w grupie, i samemu - z każdym razem jest inaczej, ale "flow" biegu za zającem nie da się porównać do niczego. To zupełnie inne bieganie, powiedziałbym - "natchnione" - tylko zając musi być zaufany. Dlatego też jest tyle "prywatnych" zajęcy, zwłaszcza kobiety w tym celują ;)
www.facebook.com/WarszawskiScyzoryk - mistrz Polski i vicemistrz dzielnicy :)
M45 PB: 5km 17:10, 10km 34:57 HM 1:16:34 M 2:45:28
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

To wszystko prawda i każdy może sobie to wartościować sam. Dla mnie maraton to jednak bieg bardzo taktyczny, podczas którego dużo się dzieje. Ale też taki, który jest mistyczny też w samym przygotowaniu, dobraniu celu, tempa, taktyki, sztuki treningu i trafienia w formę. Jeśli go biegnę i celuję w jakiś wynik to robię to po swojemu. Wtedy ten wynik jest tylko mój i jestem na tyle na ile jestem. Nie biegamy przecież na rekord świata, za pieniądze i rzadko bardzo na miejsca więc chcę to zrobić sam i mieć z tego swoją satysfakcję, że potrafię się przygotować, dobrać cel metodę i to do końca zrealizować. To jest na pewno większa satysfakcja niż pobiec to za kimś równo czy jakakolwiek taktyką - ale rozumiem, że dla wielu osób to może nie mieć znaczenia lub tez samo bieganie maratonu stanowi dla nich wielki problem tak fizyczny jak i psychologiczny- w sumie to nie takie do końca proste i czarno białe. Trochę inaczej bym widział bieganie za zającem na dychę czy w HMie bo to są jednak trochę inne tematy, wyższe tempa i inne obciążenia, tam jest mniej taktyki czy dramaturgi a więcej zap....
Często biegam jako zając z żoną ale nigdy nie biegałem z nią na życiówki, to musi robić sama :spoczko: Ale w biegach na miejsca, na podium, w ciężkich warunkach gdy bardziej jesteś chłopcem od podawania wody niż dającym tempo itp. Do tego takie bieganie z kobietami na miejsca często wiążę się tez z ogarnianiem konkurencji, motywowaniem, to jednak jest zającowanie nie związane z podawaniem tempa tylko z dyktowaniem pewnej elastyczności biegowej. To na pewno ułatwia i tak samo jest z bieganiem maratonu z zającem, to jest zapewne łatwiejsze pod warunkiem, że zając tego nie utrudnia poprzez za mocne otwarcie biegu czy szarpanie tempa. Ja tam wolę na mecie mieć szacunek większy do siebie i nie zamierzam tego uczucia dzielić z "pis-majkerem"
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
krzys1001
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1462
Rejestracja: 04 lut 2014, 10:53
Życiówka na 10k: 00:37:35
Życiówka w maratonie: 02:58:32

Nieprzeczytany post

Ja mam bardzo podobne podejście do maratonu jak Mihumor. W ogóle nie mogę jak można podchodzić do łamania swojego rekordu życiowego i polegać tylko na pacemakerze... Dla mnie to jest specjalne wydarzenie, nagroda za moje treningi. Takie podejście to równałoby się z jako takim brakiem szacunku do siebie i do swojej pracy na treningach. Ja swoje 3 h w maratonie względnie cieżko wypracowałem i nie pozwoliłbym sobie na taką nonszalancje żeby w trakcie biegu nie kontrolować czasu.
Awatar użytkownika
szymcu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 426
Rejestracja: 22 maja 2012, 00:58
Życiówka na 10k: 43:51
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Katowice

Nieprzeczytany post

krzys1001 pisze:Ja mam bardzo podobne podejście do maratonu jak Mihumor. W ogóle nie mogę jak można podchodzić do łamania swojego rekordu życiowego i polegać tylko na pacemakerze... Dla mnie to jest specjalne wydarzenie, nagroda za moje treningi. Takie podejście to równałoby się z jako takim brakiem szacunku do siebie i do swojej pracy na treningach. Ja swoje 3 h w maratonie względnie cieżko wypracowałem i nie pozwoliłbym sobie na taką nonszalancje żeby w trakcie biegu nie kontrolować czasu.
Nic dodać nic ująć....
marekolo
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 6
Rejestracja: 25 wrz 2016, 20:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Ja to widzę tak.
Bieganie ( jeżeli ktoś polubi) sprawia przyjemność i ma się ochotę robić to systematycznie.
Z trenowaniem ( bo przecież mówimy tu o łamaniu 3h) jest już inna bajka.
Każdy kto biega 80-100 km tygodniowo to wie jakie to wyrzeczenie i planowanie tygodnia pod treningi.
Tu nie ma miejsca na nie chce mi się, jutro, mniej, wolniej itd itp.
Ciężko tu już o tak wielką frajdę jak ze zwykłego biegania.
Pamiętam wywiad z Małyszem jak po zakończonej karierze opowiadał czego mu najbardziej brakowało - jak myślicie ?
Po prostu chciał się najnormalniej w świecie od czasu do czasu obeżreć czymś, zjeść czekoladę , golonkę itp.
Przy treningach w skokach spałaszowanie takiej golonki to pewnie 2m mniej na skoczni .)
Teraz o szacunku.
Czy wygrywający maraton, który ma swoich kilku kolegów nadających mu tempo i biegnących przed nim aby jemu było łatwiej wykręcić WR myśli o szacunku do siebie ?
Czy taki Majka, który miał brązowy medal w Rio ma do siebie szacunek przecież tam również pomagali mu koledzy z teamu.
Tak wiem, to wyczynowcy - to nie to samo - i robią to dla $ (nie tylko)
Ale proszę nie używać tak wielkich słów.
Czy wreszcie - ci wszyscy ludzie, którzy biegli (i będą) biegać z zającami w grupach nie mają do siebie szacunku ?
Nie sądzę.
Vein1975
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 235
Rejestracja: 12 kwie 2014, 18:36
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:27:31

Nieprzeczytany post

Czytam wątek który zmienił się w wątek o pacemakerach. Biegam zdecydwanie wolniej niż 3 h w maratonie, ale to według mnie nie ma znaczenia. Maraton jest biegiem gdzie na określony czas trzeba się poprostu przygotować. Oczywista oczywistość, prawda? Jeśli biegnę na określony czas to wiem w jakim tempie i o jakim czasie na jakim km powinienem być. 95% z nas biega z zegarkami i może to spokojnie kontrolować. Trochę samokrytyki by się przydało. Jeśli ponieśliśmy porażkę i nie osiągneliśmy założonego wyniku szukamy przyczyn. Jeśli biegniemy z pacemakerem i się nie udało to często uznajemy że to jego wina. Ja też tak mam :). ALe potem przychodzi refleksja. Zwykle po analizie biegu i tego jak zachowywał się organizm a często po analizie tego co działo się w okresie poprzedzającym bieg.
Taką złość miałem po maratonie w Krakowie biegłem na złamanie 4 godzin. Przez 20 kilka km denerwowałem się na zająca który rwał tempo a miał biec równym tempem. NIe osiągnąłem wyniku jaki chciałem, przybiegłem w czasie 4:07. Zaraz po biegu obwiniałem pacemakera że mnie wykończył. Ale po ochłonięciu. Doszedłem do wniosku że poprostu nie byłem na to przygotowany. Kontuzja 1,5 miesiąca przed biegiem i 4 tygodniowa przerwa to była główna przyczyna.
Konkluzja - NIe osiągneliśmy wyniku to jednak w 90% nasza wina. Zając to jest olbrzymia pomoc, ale tylko pomoc. Chcąc osiągnąć życiówkę musimy wiedzieć gdzie o jakim czasie powinniśmy być. Jeśli biegniesz na granicy tego czasu to trzeba być przygotowanym na to że wszystko się może zdarzyć: kolka, obtarcie albo nie oznaczony podbieg. Nie obwiniajcie zająców oni i tak w większości robią dobrą robotę. JA zawsze biegam z zającami. Są tacy których lubię i którzy się do tego nadają i tacy którzy może poprostu się do tego nie nadają. Jak w życiu
marek84
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3659
Rejestracja: 06 sie 2014, 22:31
Życiówka na 10k: 38:38
Życiówka w maratonie: stara i nieaktualna
Lokalizacja: Wroclaw, POL
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Widząc jako zawodnik, co ludzie wyczyniają to nieco mi tych pejsmejkerów szkoda. Więc napiszę nieco w ich obronie.
Przykładowo ostatni Wrocław Maraton, grupa na 3:15 którą prowadził tutejszy forumowicz wigi. Biegłem spory czas dookoła tej grupy - prowadził bardzo ładnie, równo, bez szarpania, międzyczasy z oficjalnych wyników idealne, różnice pomiędzy każdą 5km dosłownie sekundowe. Idealne prowadzenie. A biegnąc 20 metrów za nim ile błota mu ludzie przyklejali (zwłaszcza na początku: że szalony, że gorąco, że leci na 3:00, że ludzi zajedzie etc). Rzeczywiście z całej grupy dobiegła z nim, chyba osoba czy 2 - ale czy to jego wina, że biegł idealnie po sznurku, a ludzie rzucili się z motyką na słońce (dosłownie, bo warunki były dramatyczne) ?

Biegłem nocny półmaraton: kilka km w grupce pejsmejkera na 1:30, potem przeskoczyłem do drugiego na 1:30. Również chłopaki fajnie prowadzili i tak samo za plecami ciągle: to źle, tamto źle, a że za wolno, a że za szybko. Jeden to się nawet z pejsem kłócił, że jak ma tak szarpać to bez sensu i niech lepiej nie biegnie (a u mnie na stoperze różnice w tempie pejsa pomiędzy oficjalnymi znacznikami organizatora to były rzędu 2sek/km).


Napiszę tak:
Jeśli zawodnik chce pobić życiówkę, to powinien być przygotowany. Ogarnięcie międzyczasów, taktyki i kontrola tempa vs założenia na trasie to również element przygotowań i wykonania. Topowi zawodnicy, pomimo że mają cały team dookoła siebie i sztab pejsmejkerów podczas biegu, i tak wiedzą gdzie jakie międzyczasy mają mieć. Słychać to w wywiadach i rozmowach przed i po biegu. I to co do sekundy, a nie "a gdzieśtam miezy cośtam".
biegam ultra i w górach :)
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Przykład prowadzenia na 3.15 Wigiego we Wrocku jest bardzo dobry. Wigi pobiegł tam bardzo równo, rzekłbym prawie idealnie. Ja jego międzyczasy wydrukowałem i dałem żonie jako bardzo przydatna strategia do biegu na taki czas. Ale Wigi tak pobiegł bo jest świadomym taktycznie biegaczem. Odbyliśmy tu wiele rozmów o wadze taktyki w biegu maratońskim, często wymienialiśmy doświadczenia i mam wrażenie, że sporo zyskiwał w swoich startach biegając rozsądnie, świetnie taktycznie i na wyrachowaniu. Wiec taki biegacz też w taki sposób prowadzi grupę bo ma pewną świadomość.
Nie mieszajmy sportu profi z amatorskim bo to jest już groteskowe. Kolarstwo to zupełnie inny sport niż bieganie, sport dużo bardziej taktyczny i cwaniacki i na tym właśnie polega bo to jest sport zespołowy przy wyścigu ze startu wspólnego. Jako, że startuje też w triatlonach to nie widzę tu żadnej analogii bo to o czym tu piszemy jest solą kolarstwa, gdzie może ktoś pracować na ciebie ale możesz też wozić się na plecach konkurencji. W biegu możesz co najwyżej trzymać tempo jeśli dasz radę i Ci pasuje.
Bieganie z pejsami na WR jest i po prostu będzie bo to "legalny doping" i nie da się tego zabronić, nie leży to w niczyim interesie bo "na twardo" czasy byłyby gorsze, nie było by show czasowego itp. Przecież nawet rekordy świata na bieżni tak się biega (-ło). Chwała, że czasem pejsi nie wytrzymują i zapewne wynik Kennego z Berlina w tym roku ma większą wartość niż zeszłoroczny WR (dla mnie). Ale pejsi nie biegają do końca, do mety i najważniejszy odcinek profi biegają na solo co jednak robi bardzo istotną różnicę. Inaczej jest u kobiet gdzie panie są na wynik wożone do kreski co wygląda już jak swego rodzaju specyficzne forma wspomagania, ale ok - rywalizują z wynikiem też tak uzyskanym, takie reguły są. Już zaczyna się notować wyniki w maratonie kobiet w biegach bez udziału mężczyzn. Po prostu pobiec za pejsem jest łatwiej, jak ktoś jest przygotowany i pejs biegnie dobrze na dany wynik to jest to jednak znaczne ułatwienie.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
Arasso
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 570
Rejestracja: 22 maja 2014, 17:47
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

To ja ponarzekam na uczestników. Niektórym wydaje się że są pępkiem świata. Zero empatii. Próbuję na bufecie złapać kubeczek z wodą i słyszę z tyłu okrzyk "LEWA" a gość wpycha się pomiędzy mnie a wolontariusza. Kubeczka oczywiście nie złapałem. A szkoda, bo chlusnąłbym na tego barana. O blokowaniu strefy bufetu przez maruderów nie wspomnę, bo to norma. Tak trudno zejść na druga stronę jezdni po złapaniu wody, banana itd? Powinny być kary czasowe za takie zachowanie, tak jak za blokowanie skrzyżowań są mandaty i punkty karne.
"Life can pull you down but running will always lift you up."
kaan
Wyga
Wyga
Posty: 57
Rejestracja: 17 maja 2009, 12:28
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa,Konstancin J.

Nieprzeczytany post

Szanowni Koledzy , na marginesie tej dyskusji o sekundy,czasówki,profile trasy ,zające, "logistykę" poboru kubeczków z wodą ...ośmielam się zaproponować "zejście na ziemię" . Jesteśmy (poza nielicznymi wyjątkami )"rasowymi" amatorami,miłośnikami .biegania Te Nasze bieganie to ,"odzierając je brutalnie" z tych wszystkich towarzszących mu "błyskotek" jest fizycznym ćwiczeniem i ( a dla wielu b.ważnym) "resetem głowy " Proszę mi wybaczyć tą sarkastyczną opinię ,ale wydaje mi się że w tym wyczonowym pędzie o sekundy i rekordy gubi się to co stanowi istotę - biegnę ,mam kondycję (jestem ZDROWY ! )"gubię " stres, "maleją" problemy i zmartwienia...I na koniec mam świadomość ,że w wśród młodych uczestników biegowych imprez są /mogą być przyszli wyczynowi sportowcy i te moje "mądrości " Ich nie dotyczą .

kaan
(L)ucky
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 1
Rejestracja: 30 wrz 2016, 08:47
Życiówka na 10k: 34:30
Życiówka w maratonie: 2:41:50

Nieprzeczytany post

Dobrze, panowie, wiecie lepiej. posta kasuję, niepotrzebnym błędem było jego napisanie.
Liczę, że za rok Wy poprowadzicie na 2:59, polecę sobie treningowo z Wami.
Przypominam jednak, że wszelkie żale trzeba było mi powiedzieć w twarz na miejscu, a nie teraz wyżywać się zza monitora na forum bądź "blogu".
powodzenia w biciu piany, swoje konto kasuję :)

niezmiennie zdrowia życzę.
Maciek Lucky.
Ostatnio zmieniony 30 wrz 2016, 12:45 przez (L)ucky, łącznie zmieniany 2 razy.
marek84
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3659
Rejestracja: 06 sie 2014, 22:31
Życiówka na 10k: 38:38
Życiówka w maratonie: stara i nieaktualna
Lokalizacja: Wroclaw, POL
Kontakt:

Nieprzeczytany post

(L)ucky pisze:po trzecie - faktyczny dystans na mecie wyniósł ok 42.5km i tutaj macie grubo ponad minutę straty
yyy tego nie rozumiem. Można by rozjaśnić?
biegam ultra i w górach :)
krzys1001
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1462
Rejestracja: 04 lut 2014, 10:53
Życiówka na 10k: 00:37:35
Życiówka w maratonie: 02:58:32

Nieprzeczytany post

To ja coś dodam od siebie...
Prowadziłem w tym roku Poznań Półmaraton na 1.30. Do mety dobiegłem 1.29.57. Przed metą miałem jakiś 20-30 sekund zapasu ale zwolniłem i dopingowałem biegaczy żeby na koniec dodali gazu.... Jako pacemaker czułem na sobie ogromną odpowiedzialność... Biegnąc w zawodach no i oczywiście jako pacemaker nigdy do końca nie ufam temu co pokazuje zegarek, zawsze sam co km liczę sobie w głowie czy mój czas się zgadza.
Tłumaczenie kolegi, że na mecie wyszło mu z gpsa 300 metrów więcej w ogóle do mnie nie dociera.
ODPOWIEDZ