tomsoch pisze:Oczywiście, że masz rację odnośnie stopniowego wdrażania się - jest to bezpieczniejsze i takie tam, po prostu daję przykład z drugiej strony, pod kątem Autora wątku - sam fakt przebiegnięcia maratonu jest bardzo fajny, jasne, czas też się liczy, ale za pierwszy razem i tak będziesz miał banana na twarzy jeśli dobiegniesz bez przejścia do marszu, wszystko jedno w jakim czasie.
Tylko że to nie jest jego pierwszy maraton, ale co najmniej trzeci. Poprzednie dwa były z tego co wyczytałem rozczarowujące, więc szkoda by było, żeby się zniechęcił.
Funky Monk pisze:Czy WB2 nie robię za wolno? Dodam że czas poniżej 4h mnie całkowicie satysfakcjonuje, i choć z kalkulatora wychodzi mniej to nie wierzę w nie za bardzo. Respekt przez maratonem trzeba mieć.
Moim zdaniem 5:20 to takie tempo akurat dla Ciebie. Trudno przewidzieć jednak jak zachowa się Twój organizm na maratonie. Z tego co widziałem biegasz 40-45 km na tydzień - to nie jest zbyt wiele. Z drugiej strony masz relatywnie dobry czas na połówce w stosunku do wyniku na 10 km. Chyba jesteś bardziej typem "wytrzymałościowca" niż "szybkościowca".
Pieczar pisze:Chyba nie za bardzo przeczytaliście cały temat. Nie jestem osobą, która z marszu chce pobiec maraton. Ukończyłem 2 maratony wiele połówek jeszcze więcej 10 i 5.
Specjalnie przeszukałem Twoje posty w tym temacie i nigdzie nie znalazłem informacji o połówkach czy krótszych wynikach w Twoim wykonaniu - chociaż może rzeczywiście przeoczyłem
Pieczar pisze:Jednak mimo że półmaratony umiem zrobić w 1:45, dziesiątki w 45 min to maraton zawsze sprawia mi problem i nie moge go przebiec bez marszu.
To tylko świadczy o jednym - musisz popracować nad wytrzymałością - kilometry, kilometry i jeszcze raz kilometry - zwłaszcza w formie wycieczek biegowych i WB2. Do tego przydałyby się jakieś krosy albo podbiegi, żeby wzmocnić trochę nogi.
Pieczar pisze: teraz pytanie z innej beczki, ale dość ważne, związane z czymś co może mi uniemożliwić zrobienie planu na maraton poniżej 4h. Wczoraj po 8km OWB1 miałem do zrobienia 10 przebieżek po 100m. W połowie 8 przebieżki poczułem ostry ból z tyłu uda (mięsień dwugłowy jeśli się nie mylę). Nie chciałem go dalej forsować więc skończyłem trening i wróciłem marszem do domu. W domu gorąca kąpiel, masaż, no i chłodzenie wkładem od lodówki turystycznej. Dzisiaj mięsień już praktycznie nie boli (troche go jednak czuje nawet przy siedzeniu), a jedynie jak idę to czuje co któryś krok jak mnie mięsień zaczyna ćmić (za słabe to na ból ale czuje go). Pierwsza decyzja to na pewno wywalenie czwartkowego treningu z planu tego tygodnia a z sobotnim i niedzielnym zobaczymy.
No i dobrze zrobiłeś, na siłę nie można nic robić. W sumie nie wiadomo co tak naprawdę się stało, może to był po prostu naciągnięcie? Przydałaby się opinia fachowca, który by to obejrzał, ale z drugiej strony może dwa dni odpoczynku też zrobią swoje. Możesz rzeczywiście odpuścić jutro i spróbować w sobotę delikatnie pobiec.