11 lipca 2016 Redakcja Bieganie.pl Sprzęt

Kalę, Kalen, Kalałżi? – test kolekcji trailowej Kalenji


Sprzęt Kalenji jest dobrze znany biegaczom. Wielu z nas na pewnym etapie biegowej drogi zetknęło się z produktami tej marki. Celowo piszę „na pewnym etapie”, jako że Kalenji kojarzone jest ze sprzętem „budżetowym”, przeznaczonym RACZEJ dla początkujących. Tymczasem na początku wiosny pojawiła się nowa kolekcja, która zdaje się wychodzić poza stereotypowe myślenie o francuskiej marce. Miałem okazję sprawdzić w praktyce, jak się rzeczy mają.

autor zdjęcia głównego: Jacek Deneka UltraLovers

Przypomnijmy, że Kalenji to marka własna francuskiej sieci marketów sportowych Decathlon. Obok produktów innych, uznanych producentów oferują one marki własne, dedykowane danej dyscyplinie sportu (np. Kalenji – bieganie, Quechua – turystyka, Kipsta – piłka nożna itd.). Marka Kalenji wzięła swą nazwę od plemienia Kalenjin, zamieszkującego Kenię, tradycyjnie kojarzoną z bieganiem. Logo przedstawia rogi antylopy, biegającej po afrykańskiej sawannie.

Produkty marek własnych Decathlonu wyróżniają się na tle konkurencji przede wszystkim ceną. Jako takie kojarzone są raczej z osobami traktującymi sport amatorsko lub wręcz rekreacyjnie. Zwykło się uznawać, że jakość odbiega od oferty czołowych marek światowych. Sam producent zdawał się w pewnym stopniu potwierdzać te opinie, stosując w opisach produktów stwierdzenia w rodzaju „do rekreacyjnego biegania”, „na dystanse do 10-15 kilometrów”, „do okazjonalnych ćwiczeń” itd. (zastrzegam, że to nie są dokładne cytaty). Wśród braci biegowej utarło się, że Kalenji jest dobrym wyborem dla początkującego biegacza, który jeszcze nie do końca wie, czego potrzebuje, czy mu się ten sport spodoba itd. Wybierając Kalenji mógł sprawić sobie buty, odzież czy akcesoria dedykowane do biegania, ale jednocześnie na tyle tanie, że w razie czego nie byłoby ich „szkoda”. 

Tymczasem w kwietniu zaczęły się pojawiać produkty z nowej kolekcji, która zdaje się przeczyć stereotypom. W opisach znajdujemy odniesienie do biegów ultra, a w nazwach określenia takie, jak „pro”, „race”, „performance” itp. Całkowicie zmienia to optykę użytkownika i testera. Nie obowiązują już zastrzeżenia, że to sprzęt dla osoby początkującej, biegającej rekreacyjnie i powoli dwa, trzy razy w tygodniu po kilkadziesiąt minut. Marketingowcy serwują nam przekaz jakby z drugiego bieguna: w tym sprzęcie możesz po pierwsze biegać bardzo daleko, nawet dystanse ultra; po drugie jest to sprzęt trailowy, czyli musi sprostać wyzwaniom pogodowym, musi się sprawdzić w trudnym terenie; po trzecie, można się w nim ścigać, przeznaczony jest również dla szybkich zawodników. Wreszcie same produkty swym designem przypominają najbardziej zaawansowane propozycje innych marek (np. kamizelka biegowa jest podobna do kamizelki Salomona). Powyższe czynniki każą przyjąć zupełnie inną – o wiele surowszą – perspektywę podczas testów.

Postaram się opisać kilka produktów z nowej kolekcji Kalenji, które miałem sposobność testować przez kilka tygodni, w różnych warunkach. Wychodzę z założenia, że na zwykłych treningach większość produktów będzie dobrze się sprawdzać i żeby naprawdę przetestować sprzęt warto go zabrać na zawody ultra – dlatego ostatecznym sprawdzianem był tegoroczny Bieg Rzeźnika. Opisując produkty podaję ich ceny detaliczne, czego zwykle nie robię. Jednak różnice cen względem produktów innych marek są na tyle znaczące, że warto mieć to na uwadze. Zaznaczam jednak, że nie opisuję produktów w drobnych szczegółach, chodzi mi raczej o sformułowanie bardziej ogólnych wniosków.

Buty

Biegałem w dwóch najwyższych modelach Kalenji – XT6 oraz Kiprace Trail 3. Oba są przeznaczone do biegów terenowych i górskich, również na dystansie ultra – cyt. ze strony producenta: „XT6 – Dystans: trail i ultra trail (np. B7D, KBL, UTMB)”. 

MG 6561
fot. Piotr Bartkowiak

Szczerze mówiąc, niespecjalnie chciałem testować model XT6 właśnie, jako najbardziej zabudowany, najcięższy i najsztywniejszy w ofercie. Wydawało mi się, że będą to czołgi bez życia i polotu. Obawiałem się, że tego rodzaju buty w wersji budżetowej (kosztują 279,99 zł) będą zwyczajnie niewygodne i bieganie w nich będzie sprawiać dyskomfort. Nic z tych rzeczy. XT6 są wygodne od pierwszego założenia, ustrojstwo do kontroli pronacji nie przeszkadza, but współpracuje ze stopą – nie przypomina wiader zalanych cementem, jak z dawnych komiksów o gangsterach. Oczywiście nie są to demony prędkości i dynamiki, ale raczej solidny but treningowy oraz na długie i wymagające zawody. Kołki bieżnika są głębokie, rozstawione ani luźno, ani gęsto – w sposób odpowiedni dla większości warunków terenowych. XT6 może okazać się strzałem w dziesiątkę dla wszystkich tych biegaczy, którzy wybierają tradycyjne, mocno amortyzowane buty terenowe o solidnej konstrukcji, takie jak Brooks Cascadia, Salomon Speedcross, Inov-8 Race Ultra, itd. Nie robiłem w nich treningów powyżej 25 km, ponieważ skupiłem się na drugim modelu.

Kiprace Trail 3 jest przedstawiany jako terenowy but startowy dla lekkich biegaczy (w odróżnieniu od XT6, które są (również) dla cięższych osób, na treningi i zawody). Jest elastyczny i bardzo lekki – w rozmiarze 43 waży ok. 250g. Powiem bez ogródek, że to świetny but. Bardzo wygodny od pierwszego założenia, elastyczny, świetnie się sprawdza w terenie. Dawka amortyzacji jest średnia, ale wystarczająca. Kiprace Trail 3 sprawdził się rewelacyjnie na Biegu Rzeźnika. Miałem sposobność przetestowania go na większość najważniejszych okoliczności, i tak:

  • po 12 godzinach nie miałem najmniejszych problemów ze stopami. Zero pęcherzy, zero otarć, zero jakichkolwiek dolegliwości,
  • już na pierwszych kilometrach przemoczyłem buty („tu stąpnę, teraz tam skoczę i zaraz będę na drugiej stronie strumyka, jeszcze tylko kroczek i… plask! chlup!”), woda wyciekła momentalnie, po chwili po kąpieli zostało wspomnienie – cholewka szybko schnie,
  • mimo upału stopy się nie odparzyły, cały czas miałem komfort termiczny – cholewka jest bardzo przewiewna,
  • mimo że bieżnik nie jest bardzo głęboki, to jego kołki mają odpowiedni kształt i są właściwie rozmieszczone, dzięki czemu but dobrze trzyma się w błocie,
  • stopień amortyzacji i ochrony przed nierównościami terenu jest odpowiedni – but jest dynamiczny, przyjemność z biegu spora przy zachowaniu odpowiedniej ochrony.
MG 6565
fot. Piotr Bartkowiak

Ewentualne wady Kiprace Trail 3 wynikają nie z błędów przy jego tworzeniu, ale wprost z charakterystyki buta. Ze względu na ilość zastosowanych materiałów, dzięki której uzyskano niską wagę, amortyzacji nie ma bardzo dużo, jak to obecnie jest w modzie. Cholewka nie ma wielu wzmocnień, usztywnień, warstw grubszego materiału, przez co noga nie jest bardzo ściśle trzymana w bucie. Ogólna ocena jest jednak bardzo dobra, z dodatkowym plusem za stosunek jakość – cena (279,99 zł). Dodam, że bardzo podobne zdanie wyraził mój partner z Biegu Rzeźnika, Szymon, który na co dzień używa Salomonów z serii S-Lab. Szymon był zachwycony Kalenji na treningach i biegł w nich Rzeźnika – wystawił im bardzo wysoką notę.

Ciuchy

Nie lubię się rozwodzić na temat odzieży do biegania (może poza kurtkami wodoodpornymi), dlatego produkty Kalenji opiszę w krótkich kilku zdaniach. Co najważniejsze: ubrania Kalenji sprawdziły się w tym sensie, że nie czułem ich na sobie. Moim zdaniem to wystarczająca rekomendacja. Nie miałem żadnych otarć, odzież się nie przesuwa, nie ciągnie, nie ciśnie – zachowuje się tak, jak powinna czyli tak, jakby jej nie było. Czuję się w obowiązku wspomnieć o tym, że słyszałem głosy, że spodenki z wszytymi legginsami Kanergy (129,99 zł) mogą obcierać w pachwinach – w podszewce występują dodatkowe uchyłki materiału, które mogą się podwijać i ocierać. Ja tego nie doświadczyłem – być może to jest kwestia indywidualna specyficznej budowy danego biegacza. Ponieważ spodenki te są przedstawiane jako kompresyjne (jeżeli tak jest, to kompresja ta jest delikatna, dla mnie są po prostu nieco bardziej obcisłe niż zwykłe legginsy), przy każdym założeniu poświęcałem dość uwagi odpowiedniemu podciągnięciu i ułożeniu legginsów – być może innym brakowało trochę cierpliwości, by dopasować ułożenie spodenek. Warto dodać, że oprócz wszytych legginsów (moje ulubione rozwiązanie) mają jeszcze dwie poważne zalety: szeroką elastyczną taśmę w pasie, co znacznie zwiększa komfort użytkowania, szczególnie podczas długich biegów oraz spore kieszonki z przodu i z tyłu, w których można schować żele lub inne drobne elementy wyposażenia. 

13318589_10154168825544437_345115225_n.jpg
fot. Piotr Bartkowiak

Koszulka Perf (89,99 zł) świetnie przylega, nie ociera, dobrze odprowadza wilgoć. Dodatkowo ma kieszonki na żele/klucze/lekkie duperelki i gumowane aplikacje na ramionach, które zapobiegają przesuwaniu się szelek plecaka (wielki plus!). Krótkość opisu jest dostateczną rekomendacją.

Wiatrówka Trail (119,99 zł) – oddycha, chroni przed wiatrem i waży 100 g. Po złożeniu we własną kieszeń można ją chwycić w rękę dzięki specjalnemu uchwytowi. Równie dobra, co dwukrotnie droższe produkty konkurencji.

Wszystkich ciuchów używałem na Rzeźniku, sprawdziły się doskonale (gwoli ścisłości, kurtka przeleżała większość czasu w plecaku). Szymon nie zdecydował się na spodenki, ponieważ na treningu raz go obtarły.

Dla porządku i pełnego obrazu dodam, że wszystkie elementy stroju to najwyższe – i najdroższe – modele Kalenji.

Plecak

Obaj używaliśmy plecaka określanego na stronie jako „plecak do biegania” – produkt nie ma chyba swej nazwy, dlatego zamieszczamy zdjęcie, żeby było wiadomo, o który chodzi, to zresztą jedyny plecak, który kosztuje 129,99 zł. I od razu puenta – ten plecak jest świetny. Z plecakami mam bogate doświadczenia – testowałem już z dziesięć modeli, w tym najwyższe propozycje Salomona i Inov-8. Szymon używał do tej pory Salomona Advanced Skin. Zgodnie stwierdzamy, że plecak Kalenji jest świetny i nie ustępuje 3 i 4-krotnie droższym konkurentom. 

plecak

Przede wszystkim jest miękki, lekki i dobrze się układa na ciele. O dopasowanie zadbamy przez skrócenie/wydłużenie szelek, a na końcu przez dociągnięcie dwóch elastycznych pasków łączących szelki. Paski są zamocowane na szynach, można je dowolnie przepinać. Podstawowa pojemność plecaka to 9 litrów, które wystarcza w większości przypadków. Gdybyśmy potrzebowali dodatkowego miejsca, da się zwiększyć objętość do 14 litrów. Komora główna jest podzielona dwie części – na bukłak i na inne przedmioty, jest również kieszonka na smartfona, zapinana na zamek błyskawiczny. Komora główna ma symboliczne zapięcie w postaci małych rzepów, więc przy obracaniu plecaka do góry nogami zawartość może wypaść. Występuje również dodatkowa kieszeń na zewnątrz plecaka, w którą można szybko wepchnąć kurtkę czy dodatkową butelkę z piciem. Z przodu na szelkach znajdują się dwie kieszenie na półlitrowe bidony/flaski (brak w zestawie). Sprawują się na czwórkę z plusem – lekka konstrukcja plecaka sprawia, że pełne bidony lekko podskakują, ale nie jest to uciążliwe. Pod pachami znajdują się kieszonki zapinane na zamek błyskawiczny, świetne do wsadzenia żeli i batonów. Spotkałem się z opiniami, ze są trudno dostępne – przyjmuję, choć sam nie miałem problemów z odpinaniem/zapinaniem tych kieszeni i wyjmowaniem ich zawartości. 

W komplecie z plecakiem otrzymujemy dwulitrowy bukłak. Jak wspominał Szymon, na Rzeźniku zdarzyło mu się, że gumowa nasadka na końcówkę rurki spadła – on to zauważył i podniósł gumkę, ale na trasie widział kilka nasadek, których właściciele nie upilnowali – widać, że to ogólny drobny feler. Ja z bukłaka nie korzystałem. Plecak jest również wyposażony w gwizdek. 

Otwarta pozostaje kwestia trwałości plecaka – jest on dość delikatny, paski cienkie, nie wiem jak z jakością szwów itd. Moja ocena nie bierze więc pod uwagę tych kwestii – jeżeli napotkam jakieś problemy, uzupełnię test o odpowiednie informacje. 

Wiarygodność testu i testerów

Jak już wspominałem, staram się przeprowadzać testy rzetelnie i uczciwie stawiać sprawę, dlatego sprawdzany sprzęt zabieram często na zawody ultra i poddaję jak najcięższym próbom.

fot. materiały organizatora

Bieg Rzeźnika to zawody wyjątkowe, między innymi ze względu na dwuosobowe zespoły. Każdy uczestnik nie jest więc odpowiedzialny tylko za siebie, ale także po części za partnera. W ubiegłym roku nie ukończyliśmy Rzeźnika ze względu na moją kontuzję. Czułem się fatalnie i przyrzekłem sobie, że zrobię wszystko, by sytuacja nie powtórzyła się w tym roku – oznacza to również odpowiedzialny wybór sprzętu. Nie wziąłbym ze sobą niczego, co stanowiłoby zagrożenie dla powodzenia naszego biegu. Powtarzałem również do znudzenia Szymonowi, że jeśli któryś element wyposażenia mu nie podpasuje, ma brać stary, sprawdzony sprzęt. Zrezygnował ze spodenek z obawy przed otarciami, natomiast z entuzjazmem zabrał koszulkę, wiatrówkę, buty i plecak – szczególnie te dwa ostatnie produkty szczególnie przypadły mu do gustu na treningach, a bieg zakończony powodzeniem tylko potwierdził pierwsze, pozytywne wrażenia.

Podsumowanie

Kalenji potwierdza nową kolekcją, że jest pełnoprawnym graczem na biegowym rynku, z bardzo szeroką gamą oferowanych produktów – zarówno pod względem ceny, jak i przeznaczenia. Moim zdaniem testowane przeze mnie produkty nie ustępują jakością droższej konkurencji i ze spokojnym sumieniem polecam je na górskie biegi ultra.

Post scriptum

Szymon  tydzień temu ukończył swój najdłuższy i najtrudniejszy bieg w życiu – Lavaredo Ultra Trail. Biegł w koszulce Kalenji i z plecakiem Kalenji, a na przepaku z ulgą zmienił buty na dwukrotnie tańsze Kalenji Kiprace Trail 3.

Możliwość komentowania została wyłączona.