bragie krzysztof felieton
16 kwietnia 2020 Krzysztof Brągiel Sport

czas stuporu


„Po raz pierwszy możesz uratować ludzkość leżeniem na kanapie i nicnierobieniem. Nie spier… tego.”

Mem przedstawiający wyciągniętego na kanapie mężczyznę z powyższym dopiskiem, podbił miesiąc temu internet. Kusząca wizja, prawda? W świecie komiksowej fikcji Bruce Wayne pod osłoną nocy ganiał za okrutnym Jokerem po mrocznym Gotham City, a Clark Kent w budce telefonicznej przebierał się w strój Supermena, żeby chwilę później toczyć bitwy z siłami zła Lexa Luthora. W czasach honoru Irena Sendlerowa narażając życie ratowała żydowskie dzieci, a pułkownik Stauffenberg podkładał bombę pod nogami Hitlera, za co następnego dnia został rozstrzelany.

Dziś, w czasach stuporu, żeby uratować świat wystarczy, że Łukasz z Łomży uwali się na kanapie z czteropakiem Żubra pod jedną ręką i pilotem do telewizora pod drugą. Beknie, podrapie się po brzuchu, policzy zgony i popsioczy na tych, którzy nie rozumieją powagi sytuacji. Tyle wystarczy, żeby świat został uratowany? Naprawdę kusząca wizja. Tylko czy prawdziwa?

Parę dni temu portal bielsko.info poinformował o tragedii, do której doszło na jednym ze skrzyżowań w Goczałkowicach-Zdroju. Kierowca ciężarówki stracił przytomność. Świadkowie zdarzenia tak bardzo zajęci byli jednak ratowaniem świata i trzymaniem bezpiecznej odległości, że nikt nie podjął próby ratowania konkretnego człowieka.

„Nikt nie rozpoczął reanimacji z obawy przed zakażeniem koronawirusem” – taką informację podał jeden ze świadków. Pomocy kierowcy udzielili dopiero ratownicy medyczni. Cała akcja  trwała ponad godzinę. 37 latek zmarł.

Widocznie nie nadaję się do ratowania świata, bo odkładając na bok zalecenia naszych właścicieli (dla niepoznaki nazywanych – rządem) codziennie wychodzę z córką na dłuższy spacer. Tydzień temu podczas jednego z takich wyjść, zaczepiła nas jakaś pani z popielatym sznaucerem na smyczy i mówi:

– Super, że pan tak wychodzi z dzieckiem. U mnie w bloku niektórzy rodzice już od miesiąca trzymają dzieciaki w mieszkaniach.

Nic nie odpowiedziałem pani z pieskiem. Dopiero dziś zaczynam rozumieć, że widocznie nie wychodzą, bo ratują świat.

Ostatnio dużo ciepłych słów skapuje na głowy pracowników służby zdrowia. Ironiczne, bo dobrze pamiętam jak jeszcze niedawno pogoniono z Sejmu, walczących o większe pieniądze młodych lekarzy. Rząd spluwał wówczas na nich bez skrępowania, że myślą wyłącznie o kasie i nie czują misyjności zawodu. Dziś oklasków dla ich bohaterskiej postawy nie ma końca.

Ja jestem raczej stały w uczuciach i o pracownikach służby zdrowia mam ciągle takie same zdanie –  średnie. Tak jak w każdym fachu, trafiałem na lekarzy dobrych i złych, na pielęgniarki z empatią i bez elementarnej życzliwości. Ostatnie doświadczenia mam jednak fatalne.

Rok temu moja żona po kilku dniach spędzonych na porodówce, była na skraju załamania nerwowego. Dopadł ją taki stan, że przepraszała nawet krzesło, za to, że szturchnęła je nogą.

Gdy poprosiłem pielęgniarkę o kubek wrzątku, usłyszałem, żebym się nie wygłupiał i użył mineralki. Gdy żona spytała, jak najlepiej odkazić nakładki do karmienia piersią, usłyszała „niech już pani tak nie przesadza z tą sterylnością!”

Kiedy w ostatni wtorek zadzwoniłem do przyszpitalnej poradni, upewnić się, czy wizyta córki w związku z epidemią rzeczywiście się odbędzie, usłyszałem: „to już pana decyzja, to już pan musi zdecydować, czy sytuacja jest z kategorii życia i śmierci, czy może zaczekać…”

Sytuacja nie była z kategorii życia i śmierci. Ale znowu oblaliśmy egzamin z ratowania świata i zabraliśmy dziecko na wizytę. Przez takich jak my świat na pewno nie zostanie uratowany. Ale jeśli mam być szczery – świat mnie nie interesuje. Ważni są konkretni ludzie tu i teraz. I nie będę ich dobra kładł pod topór hasztagów, memów i sączącej się do ucha propagandy o wyższości anonimowego świata nad moją córką, żoną, ojcem, matką, czy konającym 2 metry dalej kierowcą.

Ktoś kiedyś bardzo mądrze powiedział, że jeśli chcesz zmienić świat, zacznij od siebie. Podążając za tą myślą – jeśli chcesz uratować świat, najpierw uratuj tych, którzy są na wyciągnięcie ręki. Nie stuporem i zamykaniem się w domu na cztery spusty. Świat – kiedyś, dziś i jutro. Zawsze. Ratuje tylko działanie. 

Możliwość komentowania została wyłączona.

Krzysztof Brągiel
Krzysztof Brągiel

Biega od 1999 roku i nadal niczego nie wygrał. Absolwent II LO im. Mikołaja Kopernika w Kędzierzynie-Koźlu. Mieszka na Warmii. Najbardziej lubi startować na 800 metrów i leżeć na mecie.