2 sierpnia 2019 Redakcja Bieganie.pl Lifestyle

są takie biegi


Są takie biegi, w których udział jest czymś więcej niż tylko chęcią przebiegnięcia danego dystansu. Biegi, które są bardziej wydarzeniem.

Bieg Powstania Warszawskiego w ostatni sobotni upalny wieczór lipca. Inny niż inne; jeden z najpopularniejszych i największych w stolicy, z limitem 13 000, zawsze niemal osiąganym. Tysiące płonących zniczy, mrok, minuta ciszy, odśpiewanie Roty. Swoją oprawą i historyczną trasą, wpisuje się w tradycję corocznych obchodów wybuchu Powstania.

Jadę z nimi na hulajnodze.
Z walczącymi. Z biegaczami.
Nieoświetloną, czarną Wisłostradą sunie morze ludzi. Większość w czarnych koszulkach z pakietu, bardzo fajnych w tym roku, z biało-czerwonymi opaskami z symbolem Polski Walczącej na ramieniu. Czarna ulica, czarni bohaterowie, czarne niebo rozświetlane błyskawicami na pomarańczowo i biało.
W tegorocznym Biegu jest jeszcze coś więcej; być może przez niezwykły spektakl, który zafundowała pogoda. Burze mruczały nad miastem od wczesnego wieczoru, a finalnie większość biegaczy z dystansu 10 km finiszowała w strugach ulewnego deszczu.

Po prawej stronie Wisła, po lewej Stare Miasto. Na wzgórzu setki ludzi. Kibicują, czekając na spektakl światło i dźwięk. Doczekali się trzech potężnych burz, które rozszalały się w końcu na dobre. Jadę, oni biegną, cisi, wśród narastających grzmotów i coraz bliższym dudnieniu dobiegającym z mety. Tylko dyszą, spoceni. Zawsze tak jest, ale tym razem jest bardziej, a może ja to tak widzę.

Ale Bieg Powstania naprawdę jest inny. Ma w sobie nawet większą moc niż Bieg Niepodległości. To nie jest do końca bieg; to wydarzenie, pokłon Powstańcom i Warszawie. Nie jest ważny czas, podkreślają nawet ci, którzy wygrali; oczywiście walczymy, ale najważniejsza jest celebracja. Ostatnio nieco mniej ją czuć; jest mniej inscenizacji, nie było w tym roku szańców, barykad, mało Powstańców; nie to, co kiedyś. Najlepsza szyneczka była przed wojną, mawiała prababcia i coś w tym jest, że jak się starzejemy, to nic nam się nie podoba i najlepiej było wtedy, kiedy byliśmy młodzi, ale ten bieg biegam od kilku lat, więc nie cofam się do zamierzchłych czasów. 13 000 uczestników robi wrażenie, ale kiedyś na Karowej dreszcze przechodziły, jak wybuchały granaty, był dym, nalot lotniczy, serie karabinów maszynowych. W tym roku jedynie odgłosy walczącej Warszawy w tunelu, ale i tak było spektakularnie. A gdzieś na Powiślu z okna wychylona staruszka krzyczy „Dziękuję ci, wnusiu!”.

Zastanawiam się, czy ci, którzy biegną, biegną też dlatego, że są patriotami. Co chcą uczcić? 75. Rocznicę Powstania i Polskę – odpowiadają, gdy pytam. A więc patrioci? Co to słowo znaczy dzisiaj?
To „postawa szacunku, umiłowania i oddania własnej ojczyźnie oraz chęci ponoszenia za nią ofiar i gotowości do jej obrony. Charakteryzuje się przedkładaniem celów ważnych dla ojczyzny nad osobiste, gotowością do pracy dla jej dobra i w razie potrzeby, poświęcenia dla niej własnego zdrowia lub nawet życia. To umiłowanie i pielęgnowanie narodowej tradycji, kultury i języka”, czytam definicję i trudno mi zrozumieć, jak może nazywać się patriotą ten, który w koszulce z Polską Walczącą krzyczy „Wypier…ć jebane pedały!” do swoich rodaków, w takich samych koszulkach.

Nikt nie wymaga od nas, żebyśmy rzucali się naprzeciw okupantowi, nie musimy oblewać benzyną wrogich czołgów; wysyłać dzieci, ojców, sióstr, przyjaciół i siebie samych na ewentualną, ale raczej pewną śmierć w imieniu ojczyzny. Nie musimy walczyć.
Czy wyszlibyśmy, jak tamci? Ilu z nas by teraz poświęciło się dla kraju? Czy ci, którzy opluwają swoich rodaków, zjednoczyliby się z nimi w walce ze wspólnym wrogiem? Tak jak wspólny był tamten, wtedy, 75 lat temu, kiedy stanęli naprzeciw niego Polacy różnej wiary, różnej opcji i preferencji seksualnej.

Możemy i tak walczyć o to, o co walczyli ci, dla których dzisiaj biegniemy. Kilku witało nas na starcie i na mecie. Przyszli tu specjalnie dla nas. Ba, oni dla nas chcieli to miasto i państwo ratować!

Możemy walczyć o wolność, tolerancję, równość i braterstwo; o więzi, bo „patriotyzm oparty jest na poczuciu więzi społecznej, wspólnoty kulturowej oraz solidarności z własnym narodem i społecznością”. Oglądam relacje z Marszów Równości; nie muszę daleko szukać, wydarzenia w Białymstoku to zeszły tydzień. Patrzę na zamaskowanych w czarnych koszulkach i z symbolami PW, jak obrzucają innych wulgarnymi wyzwiskami, petardami, kamieniami, butelkami i zgniłymi jajami.

Związek Powstańców Warszawskich i Fundacja Pamięci o Bohaterach Powstania Warszawskiego wystosował oświadczenie: „Nie ma zgody na poniżanie mniejszości seksualnych w kraju, w którym homoseksualiści byli zabijani przez faszystów za swoją odmienność. Nie ma naszej zgody na bicie i opluwanie drugiego człowieka, a także na wykorzystywanie symbolu naszej walki z okupantem – symbolu Polski Walczącej”.

Kotwica PW, którą podczas Biegu Powstania tak dumnie nosimy na ramieniu, to symbol walki o wolność, a nie ataku, wykluczania i poniżania; posłuchajmy Powstańców, dla których była i jest znakiem nadziei. Polska Walcząca była Polską, która walczyła z systemem totalitarnym, którego celem było właśnie tworzenie stref wolnych od Żydów, Romów, Słowian, osób LGBT+, a znak malowany był na murach okupowanej Warszawy właśnie jako symbol nadziei. Nadziei, a nie nienawiści.

Z nadzieją za rok pobiegnę Bieg Powstania.
Z nadzieją, że pobiegnie ze mną 13 000 ludzi wierzących w ojczyznę równą i jednakową dla wszystkich. Bieganie łączy? To może wszyscy powinni zacząć biegać.

 

_____________________
Marta Kijańska–Bednarz; mówi o sobie
„literatka”. Ur. w Warszawie w 1978 r., studiowała w Warszawie i
Krakowie (ochrona środowiska, dziennikarstwo i pisarstwo). Mieszka w
stolicy, chociaż wolałaby w górach. Ma na swoim koncie 4 tomiki poezji
oraz 2 powieści: „(nie)winna” i „Jutro właśnie nadeszło”. Była
felietonistką miesięcznika literackiego „Bluszcz”, portalu NaTemat.pl. i
magazynu „Kingrunner Ultra”, pisuje do polskabiega.pl. Bieganie jest
jej największą pasją (9 maratonów, 9 biegów górskich na dystansie ultra,
w tym 3 powyżej 100 km).  Jej profile społecznościowe: Instagram i FB.

Fot. Gintare Grine, Trail Running Factory Mont Blanc camp

Możliwość komentowania została wyłączona.