22 lipca 2019 Redakcja Bieganie.pl Lifestyle

mistrzostwa Archipelagu


Jest taka gra, która nazywa się prajdanka. Nie szukajcie w wikipedii, ma sporo innych nazw i w każdej części świata nosi inną. Uprawia ją kilka milionów ludzi i jest bardzo popularna.

W pewnym państwie na Oceanie Spokojnym, gdzie klimat jest zmienny, a obywatele na zmianę narzekają na swoje miejsce w świecie i nie chodzą na wybory – ten sport wyróżnia się pośród innych dyscyplin. Ma łatwe reguły i na dobrą sprawę może go spróbować każdy. Raz na jakiś czas o prajdance na poziomie kwalifikowanym przypominają sobie lokalne media, bo uprawiający ją wyczynowcy startują na międzynarodowych zawodach.

Wówczas o prajdance wypowiada się każdy, kojarząc czołowych w państwie graczy. Telewizja zaprasza ich na śniadaniowe kanapy, na fejsbukach, o ile zasięg internetu się nie zrywa, mnóstwo jest motywujących haseł z podobiznami gwiazd. Trenerzy biją się o pracę w KZP (Krajowym Związku Prajdanki), na szkolenie idzie spora pula pieniędzy z kasy biednego, ale honorowego państwa.

Prajdanka jest obecna w programie nowożytnych igrzysk olimpijskich od początku. Rozgrywane są w nią też mistrzostwa świata. Przez cały rok trwają mniej i bardziej prestiżowe zawody na całej Ziemi. Oczywiście, licząc zainteresowanie na obywatela planety – jest ona słabiej oglądalna od piłki nożnej, krykieta czy Formuły 1.

Jednak dla mieszkańców opisywanego państwa oraz działającego tam KSP najważniejszą imprezą w historii okazują się Mistrzostwa Archipelagu w Prajdance (MAwP). Bierze w nich udział kilkadziesiąt małych oceanicznych państewek o trudnych historiach i zróżnicowanym poziomie gospodarczym. Kraj – bohater tego felietonu – jest średniej wielkości, ale w swoim archipelagu jest w czubie tej dyscypliny. Każdy szkoleniowiec szykuje więc swoich podopiecznych oficjalnie na wielkie imprezy, ale w duchu liczy na sukces właśnie w tych zawodach.

Filmy z wygranymi z MAwP obiegają całą wyspę, medaliści odwiedzają szkoły i zgłaszają się do nich firmy produkujące klocki hamulcowe, maść na ból, ubrania dla aktywnych. Władze państwowe może nie wchodzą do szatni sportowców w momencie awansu na MAwP (jak to ma miejsce w piłce nożnej), ale mimo wszystko zapraszają onieśmielonych sportowców na uroczyste śniadania i przypinają ordery do wypiętych piersi działaczy KZP. Na stronach internetowych trwają dyskusje o taktyce obranej przez mistrzów Archipelagu oraz o wysokości (za mała!) kolejnych nakładów na szkolenie graczy.

Gdy przychodzą mistrzostwa świata lub igrzyska jest trochę ciszej. Unika się porównań najlepszych w państwie z trzecim szeregiem graczy w takich Stanach Zjednoczonych (przecież to inna tradycja, tam som piniondze), a ciężar komunikatów przeniesiony jest bardziej na idee Coubertina. Potem, bliżej MAwP, wszystko wraca do normy, chociaż spokój mąci w ostatnich latach coraz większa liczba napływowych imigrantów, którzy w Archipelagu czują się jak u siebie i kulawo, ale skutecznie, potrafią w prajdance wygrywać.

W historii państewka kolejne MAwP budują legendę pełną ataków rycerstwa, efektownych wiktorii i męczeńskich porażek, do których przyczyniają się nieuczciwi konkurenci lub brak należytego poświęcenia. Kraj prowadzi statystyki medalowe MAwP najlepiej na świecie. Juniorzy i młodzieżowcy mają plakaty ze swoimi idolami i trenują marząc o sukcesach skrojonych ściśle na miarę oceanicznego państewka.

 

 

____________________

Kuba
Wiśniewski jest redaktorem naczelnym bieganie.pl. Na razie brak mu
czasu na wypisanie pełnej listy swoich osiągnięć. Swoje frustracje i
niespełnione ambicje prezentuje między innymi na
 Instagramie.

Możliwość komentowania została wyłączona.