6 czerwca 2016 Redakcja Bieganie.pl Sport

Managerem być: Marcin Fudalej, Polishman in England


Marcin Fudalej. Zawodnik który skończył swoją zawodniczą karierę jeszcze zanim na dobre ruszyło bieganie.pl. Jego koronnym dystansem było 1500m, życiówka 3:41. Od dziesięciu lat mieszka w Anglii od pięciu lat jest managerem sportowym. Spotykamy go najpierw w Londynie, na dzień przed Mityngiem Golden League w Birmingham, potem chwilę po Mityngu, na którym debiutowała jego zawodniczka Dominika Napieraj.

Jak znalazłeś się w Anglii?

To było dosyć zabawne zdarzenie. Ciągle próbowałem wracać do biegania, kontuzje niestety przeszkadzały. I był start na 1500m na Mistrzostwach Polski w Bydgoszczy w 2006 roku. Ja cały otejpowany. Ruszyłem i od razu czułem, że coś jest nie tak. Po 100m czułem, że Achilles zaczyna boleć, po 200 m boli jeszcze bardziej, po 300 m stwierdzam, że muszę skończyć z bieganiem i zacząć w życiu robić coś innego, a na 40 m do mety stwierdziłem, że wyjeżdżam z kraju. I tak się to jakoś potem potoczyło.

Jak to się stało, że zostałeś managerem?

Dokładnie pięć lat temu, siedzieliśmy gdzieś z Tomkiem Lewandowski, trenerem Marcina Lewandowskiego, kiedyś pomagałem im przy organizacji takich bardziej rekreacyjnych wyjazdów na Ibizę. I Tomek nagle mówi, Marcin, masz znajomości, masz „gadane”, dlaczego nie zostaniesz managerem. Zacząłem wtedy się śmiać, że gdzie ja managerem. I chyba miesiąc później, dzwoni do mnie Jacek Wosiek, czy nie miałbym do załatwienia startu na 5000m dla Agnieszki Ciołek, teraz Mierzejewskiej. Zdziwiłem się, skąd taki pomysł, ale załatwiłem (11 czerwca 2011, Watford BMC Nike Grand Prix, Agnieszka zajmuje 8 miejsce, robi życiówkę 15:50,89). Potem przyjechałem do Bielska Białej na Mistrzostwa Polski i poszła fama, że ja załatwiam starty. Podchodzili do mnie trenerzy z pytaniami, czy mogę załatwić ich zawodnikom start. Można powiedzieć, że środowisko wymusiło na mnie, że zostałem w końcu managerem.

Musiałeś zdać jakieś oficjalne egzaminy, tak?

Tak, na stronie IAAF wszystkie wymagania żeby móc reprezentować zawodników są opisane. Egzamin jest przeprowadzany w języku angielskim lub francuskim, obejmuje wiedzę z zakresu: regulaminu imprez sportowych certyfikowanych przez IAAF, dopingu w rozumieniu nielegalnego wspomagania, prawa w sporcie, reklamy. Na tematy prawne i reklamowe są szczegółowe zasady obowiązujące w IAAF. Podstawą uzyskania licencji jest: poręczenie bankowe do sumy 30.000 USD, brak historii  z zakresu „działalność przestępcza, stosowanie bądź nakłanianie  do stosowania nielegalnego dopingu”, akceptacja aplikacji przez rodzimy Związek, potem przez IAAF, zdanie egzaminu z wynikiem co najmniej 80%, opłata za licencję IAAF. Egzamin jest przeprowadzany co roku w innej części Świata.

Masz z zawodnikami podpisane rozumiem jakieś umowy?

Tutaj się zdziwisz, właściwie nie obawiam się tego powiedzieć publicznie. Żaden z moich zawodników nie ma podpisanej ze mną umowy. Ktokolwiek z managerów czuje się na siłach, żeby wziąć tego zawodnika, proszę, niech próbuje. Dla mnie nie jest ważne co jest na papierze, ale relacje międzyludzkie. Jeżeli zdarzy się, że zawodnik będzie w światowym rankingu wysoko, chyba w pierwszej dwudziestce, to wtedy będę musiał podpisać umowę, takie są wymogi IAAF. Na chwilę obecną po prostu gramy do jednej bramki.

Czym zajmuje się manager?

U mnie to się bardzo zmienia, w ogóle rola managera się zmienia. Przyznam, że czerpię z angielskich wzorców. Na początku wydawało mi się, że to jest po prostu załatwianie startów. Wykonanie telefonu, przekonanie organizatora, że zawodnik jest na tyle dobry, może wziąć udział w danym biegu i co on do mityngu wniesie. Rolą managera jest też pomoc w wyborze mityngu, czasem pomoc finansowa, nawiązywanie kontaktów z firmami.

Lekkoatleci nie są na tyle zamożni, żeby będąc mało rozpoznawalnymi, na początku swojej drogi sportowej być w stanie się utrzymać. Do tej pory zdarza mi się, że inwestuję w zawodnika, choćby przez to, że kupuje mu bilety z własnej kieszeni. Jeśli wierzysz w kogoś, to wiesz, że jeśli ta osoba jest studentem to zapłacić 500 czy 700 zł za bilet to jest dla takiej osoby dużo. Jeżeli wiem, że ten start może dużo zmienić to zdarza mi się, że sam kupuję bilet, kiedyś nawet czasami o tym zawodników nie informowałem, teraz mówię.

Ale musisz na tym zarabiać.

Tak, jeśli poświęcam mój czas to oczywiście. Nie mogę tego robić na pół gwizdka, wiem, że mam w rękach w pewnym sensie sportowe życie tego zawodnika. Życie sportowe zawodnika to jest 10 lat. Czasem 12. Jeżeli zawodnik traci 1 rok to ja tracę 10 procent, jeżeli kolejny rok to już 20 %. Dlatego jeśli załatwiam sprawy dla zawodnika to muszę się za coś utrzymać. I za to są pieniądze.

Skąd są te pieniądze, kto je płaci?

Z prowizji, z podpisania kontraktów.

No to wyobraźmy sobie, że Dominika wygrywa Diamentową Ligę i dostaje jakąś nagrodę finansową, czy te pieniądze są przekazywane do niej czy do Ciebie?

Do mnie. Ja negocjowałem warunki i przekazują je do mnie. A ja potem po potrąceniu mojej prowizji przekazuję to Dominice.

mfudalej kom

Znam od zawodników takie historie, które pokazują jednak że ten potencjał zarobkowy managera może być nie mały. Np wyjazd na zagraniczny mityng. Znany polski manager mówi, że jest mityng, że za sam udział dostaniesz tyle a jak zajmiesz dobre miejsce to jeszcze jakaś premia. Ale za hotel i przelot musisz zapłacić sam. Zawodnik kalkuluje, stwierdza, że mimo wszystko mu się to opłaca. Sam płaci za przelot, za noc czy dwie w hotelu, w nie tanim mieście. Po mityngu dowiaduje się jednak, że organizator pokrywał wszystkie koszty, łącznie z przelotem i hotelem, ale manager wziął to dla siebie. Polskich zawodników było na tym mityngu chyba pięciu czy sześciu. Spokojnie można przyjąć, że te dodatkowe koszty to było minimum 2 tys zł na zawodnika. Przy pięciu zawodnikach to jest 10 tys zł, plus różnica jaką organizator zdecydował się zapłacić za start i dobry wynik a jaką wypłacił manager. Ale takich zagranicznych mityngów jest w lecie sporo.

Powiem Ci, że kłamstwo ma bardzo krótkie nogi, ale w pewnym momencie takie historie obracają się przeciwko Tobie. Ja wiem, że na chwilę obecną niektórzy zawodnicy są zobowiązani do współpracy z tym czy innym managerem ale jeżeli rynek się otworzy, a ja jestem tego przykładem, to takie historie się skończą.

No to chyba się jeszcze nie otworzył, bo wydaje mi się, że ten manager ma się świetnie.

No może jeszcze nie.

Ten rynek bazuje na znajomościach, prawda? Choćby ten manager, ma jakąś sieć znajomości i wie, że np. tutaj jest jakiś mityng gdzie płacą dobre pieniądze. I jeśli Ty byś się o tym dowiedział, to oni mogliby Ci powiedzieć, że oni z Polski już współpracują z tamtym managerem, tak?

Nie, to nie działa w ten sposób. Na początku chciano mnie trochę przestraszyć, że parafrazując: „ten tort został już podzielony”. Że nie będzie dla mnie żadnego kawałka. Ale ja mogę powiedzieć, że ja piekę swój własny tort. Organizatorzy też nie są głupi, jeśli ja oferuję zawodnika który coś wnosi do mityngu, wynikowo czy wizerunkowo, to powiązania osobowe nie będą miały znaczenia. A druga sprawa jest taka, że konkurencyjność jeśli chodzi o mityngi jest na tyle duża, że jeśli ten zawodnik nie wystartuje na tym mityngu to wystartuje na innym, a za tym idą punkty, IAAF rozlicza z tych punktów. Organizator może przymknąć oczy, ale na koniec dnia, jeśli mam zawodnika co do którego wierzę, że może coś osiągnąć to taki organizator mnie przyjmie. Oczywiście rozmowy trwają często długo. Nie kończy się to na jednym mailu czy rozmowie telefonicznej.

Manager jest w pewnym sensie pośrednikiem pomiędzy zawodnikiem a organizatorem. I Ty jako manager musisz znać ludzi. Ludzie najłatwiej się poznają jeśli wypiją alkohol. Czy to nie jest tak, że ciągle musisz chodzić na jakieś balangi i pić?

Nie, jeśli chodzi o te układy managerskie to to się wszystko zmienia. Teraz wchodzi nowa generacja managerów, którzy wszystko traktują bardzo biznesowo, są tacy managerowie, których chyba nigdy nie widziałem, żeby pili alkohol, np. Ricky Simms, manager Usaina Bolta i Mo Faraha. W ogóle lekkoatletyka się wg mnie zmieni w przeciągu najbliższych lat. Managerowie muszą mieć tego świadomość, że lekkoatletyka w taki sposób jak teraz długo nie będzie mogła funkcjonować.

Co masz na myśli?

Widać co się dzieje na Diamentowych Ligach. Ja porównuję Diamentową Ligę do Champions League. Czy ktoś sobie wyobraża, żeby na Champions League zapełniona była jedna trzecia stadionu? Jeżeli podchodzimy do tego w sposób biznesowy, to to jest sport nierentowny. Jeżeli jest nierentowny, to żaden sponsor w to nie zainwestuje. Przykładem jest Samsung, który wycofał się ze sponsorowania Diamentowej Ligi bo zobaczył, że oglądalność tego jest bardzo niska. Organizatorzy często boją się pokazać trybuny. A co się dzieje w siatkówce czy w piłce nożnej? Tam jest atmosfera. W Lekkiej atletyce atmosfery nie ma. To jest twór podtrzymywany przez różne organizacje, żeby tylko żył. Ale było wiadome w pewnym momencie, że bazowanie na rekordach świata w końcu się skończy. Chyba, że pozwolimy brać doping. Ale to też ma swoje granice.

Sebastian Coe jest nowym człowiekiem. Nowym starym

Nowym, nowym

Ok, no to nowym. Wszyscy liczą, że on coś zmieni. Ale co?

Widowiskowość. Przykładem tego są na razie sztafety, czyli 4×800 lub 4×1500. Udolnie czy nie, ale jest to jakaś próba. Tylko to jest próba naśladowania systemu amerykańskiego. Nie każdy ma świadomość, że realia amerykańskie nijak się mają do realiów ogólnoświatowych. Zainteresowanie w USA sztafetami 4×800 jest olbrzymie, bo to są uniwersytety. A jeśli u nas współzawodniczy tylko dwanaście krajów, to wiadomo, że prawdopodobieństwo zdobycia medalu jest olbrzymie. W dodatku Ci najlepsi zazwyczaj nie startują. Ale to rzutuje na efekt końcowy, czyli tą widowiskowość.

Druga sprawa, to puchary interkontynentalne, gdzie są praktycznie puste trybuny. Jeślibym w to wpuścił prawdziwego biznesmena, to on by od razu wszystkich którzy to organizują zwolnił, bo to nie ma racji bytu.

Jeśli chcemy, żeby zawodnicy dużo zarabiali to trzeba zacząć od sponsorów. Stwórz coś, co wzbogaci widowiskowość, coś co przyciągnie na trybuny. Bo jeśli Ty nie przyciągniesz na trybuny to nie przyciągniesz także przed telewizor czy internet. Jednoczesne pokazywanie tego, że jeden biegnie, inny skacze, ktoś inny pcha kulą. To sprawia, że osoba która to ogląda nie wie na co ma patrzeć. Jak byś poszedł na spektakl teatralny i miał cztery sceny.

No tak, ale tak zawsze było.

Tak, ale takiej ilości konkurującego ze sobą przekazu telewizyjnego, tylu widowiskowych dyscyplin. A teraz konkurencyjność w sporcie, przynajmniej jeśli chodzi o widowiskowość jest olbrzymia. A lekkoatletyka stoi w miejscu od lat, skupiając się na rekordach świata. To jest nasz selling point, tak nazywają to w Anglii. Nasz selling point to jest bicie rekordów świata, mityngu, stadionu. Ale to się gdzieś kończy. Poza tym sport to są emocje. A gdzie tu są emocje, gdzie ostatnio w Rzymie zawodniczka biegnie 14:12 na 5tys m a następna za nią jest prawie 200 m z tyłu? Sport to emocje, rywalizacja, a o jakiej rywalizacji my tu mówimy? Gdzie tu emocje? No może przez chwilę były emocje bo myślałem, że pobije rekord świata. Emocje towarzyszyły tylko temu.

mfudalej wsk

Może te konkurencje nie są po prostu bardzo emocjonujące?

Ja mam ostatnio sporo do czynienia ze 110 mężczyzn i 100 kobiet przez płotki. I jestem przekonany, że to mogą być bardzo emocjonujące dyscypliny, ci zawodnicy są przystojni, dobrze zbudowani, tylko trzeba to dobrze pokazać. W Polsce mamy choćby Artura Nogę, Karolinę Kołeczek. Film z rozgrzewką Australijki Michelle Jeneke z Barcelony 2012 był na youtube wyświetlone prawie 28 milionów razy. Ale nie może być tak, że jednocześnie po drugiej stronie stadionu jest skok w dal. Jestem przekonany, że i pchnięcie kulą może być bardzo emocjonujące, jak się to dobrze pokaże.

A nie wydaje Ci się, że stadion może tu przeszkadzać?

Tak, masz rację, na chwilę obecną stadion przeszkadza. Myślę, że konkurencje techniczne powinny wyjść ze stadionu, powinny być w miejscach gdzie jest bliskość do zawodników.

O jakich pieniądzach dzisiaj możemy mówić za wygranie mityngu czy pobicie rekordu świata? Czytałem wywiad z Bobem Kennedym, który mówił, że Nouredin Morceli dostaje 50 tys dolarów za pojawienie się. Ale to były dawne lata, teraz może tylko Bolt tyle dostaje.

Wiem, że kiedy Rudisha pobił rekord świata jego gaża była pięciocyfrowa, czyli niewielka, w porównaniu do tego co dostaje Usain Bolt. I to jest dobre porównanie. Sposób w jaki Rudisha pobił Rekord Świata na Igrzyskach Olimpijskich był fenomenalny. Coe, myślałem, że go ucałuje. Ale odzew na ten rekord świata mediów był relatywnie mały. Tymczasem Bolt stwarza show. Rudisha jest za skromny, nie ma tej iskry, nie przyciąga ludzi. I z tym by trzeba coś zrobić, bo sam wynik nie robi pieniędzy.

To przejdźmy do Twoich zawodników. Zdajesz sobie sprawę z tego, że im zawodnik ciekawszy tym jest go łatwiej „sprzedać”. Czy Ty ze swoimi zawodnikami pracujesz jakoś nad ich medialnością? Dominika naprzykład nie wydaje się być szczególnie śmiała, raczej nie możesz od niej oczekiwać, że nawet jeśli pobije rekord świata zrobi show jak Bolt.

No pewnie nie. Ale przede wszystkim przekonuję moich zawodników do tego, że muszą bardzo dobrze posługiwać się językiem angielskim. Dominika jest tego przykładem. Czasami wysyłam jej maile w języku angielskim. Piszę, że celowo nie tłumaczę i są to często ważne informacje techniczne. Czasami też organizuje tutaj w Anglii konferencje prasowe gdzie zostawiam właściwie Dominikę samą i patrze jak sobie radzi. Zresztą Dominika jest bardzo skoncentrowaną zawodniczką, bardzo zdeterminowaną. W zeszłym roku kiedy przyjeżdżała na Mityng do Manchesteru płaciła za przelot z własnych pieniędzy, inwestowała w siebie.

A jak z innymi zawodnikami?

Na Iwonie Lewandowskiej wymogłem, żeby całą swoją facebookową działalność prowadziła w dwóch językach. Najpierw niektórzy się z tego śmiali ale teraz widzę, że coraz więcej osób tak robi. Ale dzięki temu Iwona jest teraz najlepiej znaną długodystansową biegaczką w Wielkiej Brytanii. Kiedy w październiku organizowaliśmy Marcinowi Chabowskiemu start w  Portsmouth, to powiedziałem mu, że musi się trzymać blisko Chrisa Thompsona i go ograć (25 października, 10 mil, Marcin był pierwszym nieafrykańczykiem, wygrał z Thompsonem o 14 sekund). I został zaproszony jako pełnoprawny zawodnik elity do Londynu. Tam się nam nie powiodło ale nie zawsze się wszystko udaje. Takim przykładem promocji może być też włączenie dwójki reprezentowanych przeze mnie zawodników, czyli Iwony Lewandowskiej i Marcina Chabowskiego do pokazu Kolekcji Olimpijskiej 2016 w charakterze modeli. (23 minuta 34 sekunda)

To Twoje własne patenty? Gdzieś się tego uczysz, uczyłeś?

Podpatruję innych, tutaj, na miejscu. Stany Zjednoczone i Wielka Brytania to dwa kraje które dyktują trochę jak to bieganie wygląda. Jeżeli coś się urodzi tutaj to ma przełożenie na cały świat. To jest czasami przykre, jak patrzę na naszych zawodników jak przyjeżdżają tutaj i jak są zamknięci tylko w swoim środowisku, nie miksują się z innymi zawodnikami, organizatorami. To też powoduje, że mają problemy z zaistnieniem. Ich atrakcyjność z punktu widzenia sponsora jest niska. Choćby Nike. Analizuje jaka jest sprzedaż sprzętu sportowego w danym kraju i ewentualnie podejmuje decyzje. Ale jeżeli poznają Cię już w całej Europie to w tym momencie stajesz się dużo bardziej atrakcyjnym nośnikiem reklamy, niż ten, który biega nawet szybciej ale jest nierozpoznawalny.

Rozmawiasz z zawodnikami o ich przyszłości? O tym jak widza swoją karierę?

Pierwsze moje pytanie do zawodnika to jest „Gdzie widzisz się za 5 czy za 10 lat”. Czy wiesz co chcesz robić jak skończysz karierę? Kolejne pytanie, to co byś robił gdybyś nie biegał. To są moje zasadnicze pytania. To jest istotne. Życie sportowca jest bardzo krótkie. Co jeśli się nie powiedzie? Gdzie się widzisz w realiach pozasportowych. Uświadamiam zawodnikom jaka jest ich wartość, jak mogą ja podnieść. Jak się wypowiadasz, wygląd jest też ważny, czy jesteś zadbany.

A co z zawodnikami którzy łączą wyczyn z pracą zawodową? Jak do tego podchodzisz? Masz takich zawodników?

Taką anegdotę opowiem, to było chyba w 2010 czy 2011 roku, postanowiłem wystartować wtedy w Wolford na 5 000m.  Truchtam, rozgrzewam się, w pewnym momencie wyprzedza mnie chłopak na rowerze. Kiedy dobiegam on stoi na kresce na 1500m. Z ciekawości sprawdziłem co pobiegł, 3:41 z małym hakiem. Wygrał. Musiałem do niego podejść, pogratulować: „Stary, dobra robota, jak Ty to zrobiłeś, ten rower to jako część rozgrzewki?” On mówi, że nie, że w Londynie miał praktyki, bo pracuje w szkole, rowerem dojechał do kolejki, kolejką do Wolford, wsiadł na rower i tylko tak był wstanie zdążyć. Czyli przyjechał z pracy i pobiegł 3:41.

Pamiętam też był taki zawodnik McCornik. Pracował w sklepie sportowym a biegał 13:20.

Czyli sugerujesz, że się da,

Do pewnego poziomu się da.

13:20 to niezły poziom.

No, 13:20 to ja myślę, że o nie nabiegał tak normalnie pracując, na pełny etat, ale do pewnego poziomu można. Kolejny przykład to Stepanie Twell. 14:54 na 5000m. Pracuje na uniwersytecie. Czasami praca może korzystnie odciągnąć Twoją uwagę i Ci pomóc, uważam, że biegacz powinien mieć jakieś inne zainteresowania.

Co jest dla Ciebie ważne u zawodnika ?

Jego nastawienie, zwłaszcza, kiedy zawodnik jest bez formy. Jeśli widzę, że zawodnik dał z siebie 110 % i ja to widzę, nawet jak nie pójdzie, to ja wiem, że będzie dobrym zawodnikiem. Formę zawodnika można łatwo zmienić, psychiki się tak szybko nie przebuduje. Dobry przykład to Paulina Kaczyńska na 5000m w Wolford w maju tego roku. Prowadziła do 3000m. Została doścignięta przez grupkę pościgową. Odstawała już od grupy na 40 m. Ale nie tylko, że wróciła to jeszcze wygrała. Widać, że ma charakter. Ważne, żeby była ciągłość.

To że Dominika wystartowała na Diamentowej Lidze to dzięki temu, że jakoś Cię tutaj znają?

Tak, na pewno. Ja tu położyłem głowę. Zawierzyli mi tutaj bardzo. Zresztą można powiedzieć, że Dominika wszędzie startowała na kredyt. W zeszłym roku w Birmingham, startowała w półmaratonie bez żadnych osiągnięć sportowych i wygrała. Wtedy w BBC ją zauważyli. Potem dzięki temu została zaproszona do Manchesteru na Great 10K. To jest jak gdyby efekt domina, trzeba wiedzieć, gdzie tego zawodnika wsadzić. 

dominikamarcin birmingham

Dominika Napieraj i Marcin Fudalej w Birmingham

Ale tą głowę położyłeś gwarantując, że co?

Że pobiegnie minimum na Igrzyska.

Minimum nie zrobiła, stracisz teraz głowę?

Na szczęście chyba nie, Rozmawiałem z organizatorem i przyznał, że bieg był zupełnie nienormalny, że Dominika nie jest jeszcze tej rangi zawodniczką, żeby brać na siebie prowadzenie biegu na takiej imprezie. Potem jak powstała ta Kenijsko-Australijska ucieczka, Dominika popełniła błąd, była zamknięta, one szybko odeszły i Dominika nie miała jak już ich dojść. Potem jak chyba na 900m do mety wymijała  Joe Pavey, wielkie nazwisko światowego biegania. Dominika miała nawet takie zawahanie, czy może ją wyprzedzać. Ile tam się w jej głowie kotłowało. Ale wiem, że pokazała się od dobrej strony i nikt nie żałuje zaproszenia jej.

dominika birmingham2

Dominika na prowadzeniu biegu na 5000m w Birmingham

Ale mówisz z taką łatwością, że: „gdyby tylko Dominika nie była zamknięta” podczas kiedy Dominika sama mówi, że chyba jest jeszcze za słaba na taki wynik. Gdybyś biegł z Bekele, to gdyby on nagle postanowił wejść na swoje normalne tempo to raczej byś się długo nie utrzymał.

No tak, ale to nie były takie zawodniczki, żeby Dominika nie mogła z nimi utrzymać tempa. Australijka Lacaze, biegała ostatnio kilka razy 15:41 – 15:43, ostatni raz w maju, znowu ta Etiopka Alemu, w zeszłym roku pobiegła 15:16, a teraz była tylko o dwie sekundy przed Dominiką. To były zawodniczki w jej zasięgu.

No i co dalej?

Za tydzień jest bieg na 10000m w Holandii, będziemy próbowali robić minimum na Igrzyska na 10000m.

To zabawne, bo rozmawiałem z Dominiką i powiedziała mi, że czuje się zmęczona i że odpuści ten bieg.

Oo, to widzisz, wiesz więcej ode mnie. Ale my jeszcze o tym nie rozmawialiśmy. Czasami tuż po biegu kiedy jakieś media przepytują zawodników to potem ciężko jest to okręcić. Pamiętasz jak Haile Gebselassie po maratonie w Nowym Jorku ogłosił, że kończy z bieganiem? Od razu wtedy Jos Hermens powiedział: „Porozmawiamy o tym za kilka dni”. Ale oczywiście najważniejsza jest decyzja zawodnika, jeśli Dominika uzna, że jest zmęczona to nie będzie ciśnienia.

Zawodnik jest zazwyczaj w tandemie z trenerem. Masz takie przypadki, że coś się między nimi nie układa? Co musiałoby się dziać, żebyś namawiał zawodnika do zmiany trenera.

Ja nigdy nie wyciągam wniosków po jednym sezonie. Zazwyczaj czekałbym cztery sezony. Ale ponieważ życie sportowca jest krótkie, najwyżej trzy sezony olimpijskie, to może po dwóch latach bym zaczął rozmawiać z zawodnikiem. Ale równolegle rozmawiam z trenerem. Zawodnika się pytam, jak by się zachował, jeśli przez dwa lata miałby dobrą dyspozycję a ja mu nie załatwiam dobrych mityngów? Wydaje mi się, że każdy rozsądny zawodnik by się ze mną pożegnał. To ciężki temat, ja jestem czasami takim negocjatorem pomiędzy zawodnikiem i trenerem. Czasami zawodnik mi więcej powie, niż trenerowi, czasami trener mi powie więcej. A ja te informacje muszę zachowywać dla siebie, nie chcę być stroną.

Myślisz, że przez to, że jesteś managerem jak by nie było angielskim jest Ci łatwiej załatwiać jakieś mityngi na miejscu?

Tak, na pewno. Oni znają mnie, widzą na co dzień, wiedzą, że nie jestem gościem który chce zarobić kasę i zaraz uciec, płacę podatki w Anglii, jestem jednym z nich.

Żałujesz czasami, że Twoja zawodnicza kariera nie została ukoronowana jakimiś olimpijskimi czy Mistrzowskimi laurami?

Zawsze chciałem jechać na Igrzyska, wydawało mi się, że mam talent, warunki. Ale zawsze coś przeszkadzało, a to kontuzja, a to jakieś inne kwestie. Ale staram się patrzeć na to globalnie. Ja nie pojechałem, zająłem się managerką. Ale może dzięki mnie pojedzie na Igrzyska 20 zawodników którym trzeba pomóc? Taka sztafeta pokoleń.

Dziękuję za rozmowę

mfudalej por

Zawodnicy których managerem jest Marcin Fudalej:

KOBIETY

Polska
Iwona Lewandowska (biegi długie)
Dominika Nowakowska (biegi długie)
Dominika Napieraj (biegi długie)
Paulina Kaczyńska (biegi długie)
Urszula Nęcka (biegi długie, przeszkody)
Mariola Ślusarczyk (biegi długie, przeszkody)
Karolina Polrola (biegi średniodystansowe)
Monika Halasa (biegi średniodystansowe)
Paulina Mikiewicz (biegi średniodystansowe)

Wielka Brytania
Katrina Wootton (biegi długie)
Laura Whittle (biegi długie)
Rachel Robinson (biegi długie)
Emily Stewart (biegi długie, przeszkody)

Kanada
Emily Tallen (biegi długie)

Rumunia
Daniela Cirlan (biegi długie)

Meżczyzni

Polska
Marcin Chabowski (biegi długie)
Jakub Nowak (biegi długie)
Marek Skorupa (biegi długie)
Damian Kabat (biegi długie)
Parszczyński Lukasz (biegi długie, przeszkody)
Lukasz Oślizlo (biegi długie, przeszkody)
Kamil Gurdak (biegi średniodystansowe)
Mateusz Borkowski (biegi średniodystansowe)
Szymon Krawczyk (biegi średniodystansowe)
Damian Czykier (110 ppł )
Michał Kula (110 ppł)

Wielka Brytania
John Beatie (biegi długie
Matt Bergin (biegi długie)

Węgry
Laszlo Gregor (biegi długie, przeszkody)

Finlandia
Janne Ukonmaaanaho (biegi długie, przeszkody)

Możliwość komentowania została wyłączona.