bekeleVlagatVkipchVfara sepia
10 kwietnia 2020 Krzysztof Brągiel Sport

Bekele vs Lagat vs Kipchoge vs Farah


Pod koniec kwietnia mieliśmy się emocjonować pojedynkiem Eliuda Kipchogego z Kenenisą Bekelem podczas London Marathon. Z wiadomych względów do starcia biegowych tytanów jednak nie dojdzie. Z pomocą przychodzi nam jednak historia i lekkoatletyczne mistrzostwa świata w Berlinie sprzed 11 lat. Wtedy na linii startu finałowego wyścigu na 5000 metrów stanęli nie tylko Kipchoge i Bekele, ale też Mo Farah i Bernard Lagat. Powiedzieć, że tamten bieg miał mocną stawkę, to jak stwierdzić, że liczby parzyste są podzielne przez dwa.

Obrońca tytułu z Mistrzostw Świata w Osace (2007) 35-letni Bernard Lagat. Rekordzista świata na 5000 metrów (12:37.35 z Hengelo 2004) Kenenisa Bekele. Niespodziewany mistrz świata na stadionową „piątkę” z 2003 roku – Eliud Kipchoge, który w pokonanym polu w Paryżu zostawił zarówno Bekelego, jak i Hichama El Guerrouja. Oraz Mo Farah, jeszcze wtedy bez specjalnych osiągnięć, ale już 2 lata później – mistrz świata i do dzisiaj zdobywca sześciu złotych krążków na czterech z rzędu lekkoatletycznych mundialach. W Berlinie spotkał się prawdziwy biegowy „Dream Team”.

„Jeśli jesteś mocny, chodź i spróbuj ze mną wygrać”

Dla Bernarda Lagata niemieckie mistrzostwa świata w 2009 roku były szansą na odkupienie win. Rok wcześniej podczas IO w Pekinie, reprezentant USA przegrał bowiem z kretesem zarówno na 1500 jak i na 5000 metrów. Niektórzy twierdzili wówczas, że nastał odpowiedni moment na to, żeby (już wtedy) starszawy Lagat powiesił swoje dwa medale olimpijskie nad kominkiem (brąz z Sydney oraz srebro z Aten) i przeszedł na sportową emeryturę. Sam zainteresowany miał jednak inny pomysł.

– Wiesz co mnie teraz najbardziej motywuje? To, że przez kontuzję nawet nie zbliżyłem się w Pekinie do pozycji medalowej. To było największe rozczarowanie w całej mojej karierze. W większości imprez mistrzowskich walczyłem o medale, tym razem nie zdobyłem żadnego krążka. Dlatego jestem zmotywowany, jak nigdy wcześniej, żeby sięgnąć w Berlinie po medal. Łatwiej jest mi wstawać codziennie rano, jeśli wiem jaki jest przede mną cel i czego chcę dokonać. Moją motywacją jest medal w Berlinie i mam nadzieję, że będzie to złoto – zapowiadał Lagat na kilka dni przed rozpoczęciem mistrzostw.

Urodzony w roku 1974 Kenijczyk (ale od 2005 roku reprezentujący USA) miał w walce o medale spotkać się z dużo młodszymi rywalami (Bekele ur. 1982, Kipchoge ur. 1984, Farah ur. 1983). Nie robiło to jednak na popularnym „Berniem” większego wrażenia.

– Jest wielu młodych zawodników, 10 czy 14 lat młodszych ode mnie. To młodzi faceci, ale ja wciąż powtarzam jedno – jeśli jesteś mocny, chodź i spróbuj ze mną wygrać. Ja wciąż jestem  twardy. Jeśli nie jesteś wystarczająco silny, wiedz, że nie wygrasz z Bernardem Lagatem. Wiek nie ma znaczenia – mówił bez udawanej skromności.

Młode wilczki na tropie starego lisa

W Berlinie głównym faworytem do zwycięstwa był oczywiście Kenenisa Bekele, rekordzista świata, podwójny mistrz olimpijski z Pekinu (gdzie triumfował nie tylko na 5000, ale też na 10000 m). Biegacz kompletny, gotowy na każde tempo, a jednocześnie dysponujący atomową końcówką. Dwukrotnie rozstrzygał olimpijskie wyścigi na 10000 metrów rozpędzając się na ostatnich 400 metrach do nieosiągalnych dla innych 53 sekund. Do stolicy Niemiec Bekele przyleciał jako lider światowych list na 5000 z czasem 12:56.23.

Eliud Kipchoge, który pewnie jeszcze wtedy nie planował łamania 2 godzin w maratonie, bardzo dobrze czuł się na stadionowe 12 i pół okrążenia. Ku zaskoczeniu wszystkich w roku 2003 okazał się lepszy na finiszu od dwóch biegowych rakiet – El Guerrouja i Bekelego, zdobywając złoto MŚ (bieg jest opisany na filmiku poniżej). 4 lata później w Osace musiał uznać wyższość Lagata, sięgając po srebro, a podczas IO w Pekinie, znowu przypadł mu srebrny krążek – złoto wyszarpał sobie na końcówce Kenenisa Bekele. We wszystkich tych wyścigach Kipchoge biegał bardzo czujnie, dobrze radząc sobie zarówno na dystansie, ale też w sprinterskich pojedynkach na ostatniej prostej.

https://youtube.com/watch?v=9MAuQw416Oc

 Mo Farah na tle dużo bardziej utytułowanych i szybszych rywali prezentował się 11 lat temu trochę jak ubogi krewny. W skali Europy już wtedy wyrastał co prawda na gwiazdę, – w marcu 2009 roku triumfując w halowych mistrzostwach Starego Kontynentu na 3000 metrów – ale wobec światowej czołówki to jeszcze nie był ten Farah co dziś. Mimo wszystko angielskie media upatrywały w pochodzącym z Somalii biegaczu nadziei na medal podczas berlińskich MŚ.

Przez półfinały czwórka pochodzących z Afryki długodystansowców przebrnęła bez problemów. Obydwa wyścigi rozgrywane były na końcówkę. Bekele wygrał swoją serię (13:19.77), Farah był zaś trzeci. W drugiej, nieco wolniejszej, Kipchoge przybiegł drugi, dwa miejsca przed Lagatem.

Bekele obsadził Lagata w znanej roli

23 sierpnia 2009 roku od samego początku finału, szpicy pilnował rekordzista świata na stadionową „piątkę” Kenenisa Bekele. Czujnie za jego plecami biegli Lagat i Kipchoge, natomiast Farah trzymał się ogona prowadzącej grupy. Bekele szarpał tempem, otwierając pierwszy kilometr w biedne 2:54, żeby drugi przebiec już na poziomie klasy średniej w 2:39. Na prawdziwą biegową burżuazję trzeba było jednak poczekać do ostatniego tysiączka.

Wcześniej próbę rozerwania gęstej czołówki podjął Eliud Kipchoge. Przyszły rekordzista świata w maratonie ewidentnie liczył, że jego pomysł podchwycą współziomki, jednak ani Chepkok ani Ebuya nie podali mu pomocnej… nogi. Kipchoge został więc szybko wchłonięty przez peleton i znów reżyserowaniem wydarzeń zajął się Bekele.

To, co tygrysy lubią najbardziej (czyli ściganko), zaczęło się na ostatnim okrążeniu. Najpierw kontakt z czołową grupą odnowił Farah. Później na Bekelego ponownie zaczął naciskać Kipchoge. Najmniej podatny na jakiekolwiek zmiany pozycji był natomiast stary lis Bernard Lagat, który konsekwentnie pilnował krawężnika, nie wdając się w najmniejsze nawet obieganie.

Na przeciwległej prostej Kipchoge napierał na Bekelego, ale na nic się to zdawało. Etiopczyk odpierał atak bez większego grymasu zmęczenia na twarzy. Do gry próbował włączyć się Farah, ale to nie był jeszcze ten słynny „Mobot”, którego poznaliśmy kilka lat później. Lagat wyczekiwał finiszowej setki i kiedy nadeszła, był tam, gdzie być powinien.

Ostatnie sto metrów mogło przypominać słynny pojedynek Lagata z El Guerroujem z IO w Atenach. Również tym razem Lagat zaatakował i na moment dosłownie o centymetry wyszedł przed Bekelego. Jeszcze do 30 metra przed linią mety sprawa zwycięstwa pozostawała otwarta. Raz  o czubek nosa z przodu był Kenenisa, chwilę później zdawało się, że to „Bernie” przechyla szalę zwycięstwa na swoją stronę. Ostatecznie to jednak Etiopczyk grzecznie powiedział Lagatowi „do widzenia” i zawinął się do mety o 0.34 sekundy szybciej z tytułem mistrza świata. Tytułem, który od 2007 roku należał do Lagata. Kipchoge i Farah nie wytrzymali ekspresowej końcówki (ostatni km w 2:24.88) finiszując odpowiednio na 5 i 7 miejscu. Ich złoty czas miał dopiero nadejść.

Bernard Lagat mimo że nie obronił mistrzostwa, mógł jednak zaliczyć swój berliński występ do udanych. 35 – letni Amerykanin pokazał, że wciąż ma patent na dużo młodszych rywali. 2 lata później w Deagu obronił tytuł wicemistrza świata na 5000 metrów, a jako 40 latek w Sopocie podczas HMŚ 2014 sięgnął po srebro na 3000 m. Przypomnijmy, że jeszcze w tym roku podczas amerykańskich trialsów w maratonie 46-letni Lagat finiszował osiemnasty z czasem 2:14:23, uzyskanym na wymagającej trasie, wytyczonej ulicami Atlanty.

Kenenisa Bekele kilka dni przed opisanym tu triumfem na 5000 dodał do swojej kolekcji zwycięstwo na 10000 metrów, stając się pierwszym człowiekiem w historii MŚ, który skompletował złoty dublet na obu dystansach. W kolejnych latach karierą genialnego Etiopczyka rządziły kontuzje. Odradzał się. Wracał. Po czym znowu zmuszony był zrobić sobie dłuższą przerwę. W 2014 roku zadebiutował w maratonie, wygrywając w Paryżu z rekordem trasy 2:05:04. Rok później nie ukończył maratonu w Dubaju. W 2016 natomiast pokazał się z rewelacyjnej strony w Berlinie, wygrywając z 2 wynikiem all-time 2:03:03. W kolejnych sezonach znowu częściej przy nazwisku Bekele widzieliśmy adnotację DNF niż konkretny wynik.

Aż wreszcie znowu wrócił i jesienią zeszłego roku zbliżył się do rekordu świata Eliuda Kipchoge na 2 sekundy, wygrywając Berlin Marathon w 2:01:41.

Maratoński pojedynek Bekele vs Kipchoge, na który czekał w tym roku cały biegowy świat, miał się odbyć 26 kwietnia. London Marathon w związku z epidemią został przełożony na 4 października. Teoretycznie jest zatem nadzieja, że jeszcze w tym roku do pojedynku Bekele vs Kipchoge jednak dojdzie.

Możliwość komentowania została wyłączona.

Krzysztof Brągiel
Krzysztof Brągiel

Biega od 1999 roku i nadal niczego nie wygrał. Absolwent II LO im. Mikołaja Kopernika w Kędzierzynie-Koźlu. Mieszka na Warmii. Najbardziej lubi startować na 800 metrów i leżeć na mecie.