30 lipca 2019 Kuba Wiśniewski Sport

Nie patrzeć pod nogi – rozmowa z Zofią Dudek


W drugiej połowie lipca została mistrzynią Europy juniorek na 3000 m. Przez trzy czwarte roku mieszka i trenuje w USA. Jest poukładana poza stadionem i przypuszcza szalone szarże na tartanie. Z Zofią Dudek, 17-letnią biegaczką, która już na początku sportowej kariery zapisała się w historii polskiej i amerykańskiej lekkiej atletyki, rozmawiamy o treningach w Ann Arbour, mocnych i słabych stronach oraz pasjach pozasportowych.


Zrobiłaś furorę na Mistrzostwach Europy Juniorów w Borås, ale mam wrażenie, że jesteś bardziej znana w USA. Mieszkasz tam na co dzień. Kiedy w tym roku przyjechałaś do Polski?

Jestem tu od końca czerwca i pewnie zostanę do połowy sierpnia.

No to jak, w Stanach czujesz się bardziej znana niż w Polsce?

Generalnie nie czuję się znana ani w USA, ani w Polsce. W szkole wiele osób wie o tym, że nieźle biegam, mam nawet kilka rekordów szkoły. Natomiast wydaje mi się, że, szczególnie po tegorocznym sezonie, moje nazwisko stało się rozpoznawalne wśród biegaczy na poziomie licealnym.

Jak to się w ogóle stało, że zamieszkaliście z rodziną w Ann Arbor, pod Detroit?

Pierwszy raz wyjechałam do Ameryki będąc jeszcze uczennicą szkoły podstawowej. W sumie jeździliśmy tam kilka razy, w różne miejsca. Często się przeprowadzaliśmy. Było to głównie związane z pracą mojego taty, który jest ekonomistą. Teraz pracuje jako wykładowca na University of Michigan, właśnie w Ann Arbor, które jest położone pomiędzy wielkimi jeziorami. Michigan i Huron mają swój urok, ale niestety zazwyczaj tylko na początku wakacji mamy czas, aby je zobaczyć.

Masz skończone 17 lat, chodzisz w Ameryce do szkoły prze cały rok?

Tak. Uczęszczam do Pioneer High School. Mamy tam fajną bazę treningową, salę, stadion tartanowy, w pobliżu jest park. Kiedy trzeba, trenujemy na basenie albo w hali, ale raczej staramy się jak najwięcej trenować na zewnątrz. Mamy dobre warunki, przez cały rok. Możemy także korzystać cały czas z pomocy fizjoterapeutów.
Oczywiście na uczelni, gdzie pracuje tata, obiekty cechuje znacznie wyższy standard. W zespole sportowcy mają tam bieżnie antygrawitacyjne, kriokomorę. Chciałabym tam kiedyś studiować, ale to zależy od wielu czynników. Naturalnie, w pierwszej kolejności trzeba spełniać standardy akademickie, by zyskać szansę przyjęcia oraz ewentualnego stypendium…

dudekprzelaje.jpg

Na stronie statystycznej PZLA jako Twój polski trener widnieje Paweł Tarasiuk. Jak wygląda Wasza współpraca?

Z panem trenerem Pawłem Tarasiukiem trenuję od kilku lat. Naturalnie, gdy jestem w USA, biegam w drużynie szkolnej i tam pozostaję pod opieką trenerów amerykańskich: Nancy Shafer-Boudreau, Ian Forsytha i Briana Hockley’a. Oczywiście staram się komunikować ciągle z trenerem Tarasiukiem, pisać, jak mi idą treningi. Jak na razie udaje mi się odnosić korzyści ze współpracy z wieloma osobami – i cieszę się, że jestem osobą, która potrafi łączyć wkład kilku trenerów. Naturalnie, gdy w wakacje przyjeżdżam do Polski, to pan Tarasiuk mnie przejmuje. Wtedy z nim współpracuję.

Ok, a w Stanach non stop trenujesz bieganie? Jesteś w swojej grupie najsilniejsza?

Co do pierwszego pytania – tak, ja akurat tak – ze względu na to, że jestem w drużynie szkolnej. Jesienią mamy biegi przełajowe, do których przygotowujemy się od początku roku szkolnego, potem jest sezon halowy i na koniec mamy sezon na bieżni.
W stanie Michigan klimat jest podobny do polskiego – chociaż lata bywają nieco gorętsze niż w Polsce, a zimy surowe. Trenujemy przez cały rok: długodystansowcy zazwyczaj na dworze, nawet gdy całe miasto jest zasypane śniegiem. Natomiast sprinterzy na ogół w zimie trenują w szkole.
W naszej szkolnej drużynie biegowej, wliczając w to sprinty, jest około 40 dziewczyn, ale ja biegam w grupie mniej więcej 5-osobowej. Trenerzy tworzą także mniejsze podgrupy w zależności od wieku, zaawansowania, czy też trudności treningu, tak by każdy mógł trenować z zawodniczkami na podobnym poziomie sportowym.

druzynaUSA.jpg

Krążą historie, jak to się ciężko trenuje w USA i eksploatuje młode organizmy…

Rozpędzamy się stopniowo, to zależy od tego, w jakim momencie sezonu jesteśmy. Jesienią dużo biegamy w parku, więc te prędkości są mniejsze.

Jakie widzisz różnice w treningu juniorów między Stanami i Polską?

Myślę, że pod względem kilometrów jest podobnie, choć ja generalnie nie biegam dużo na jednym treningu. Najwyżej 7 mil, no maksymalnie 15 km. Treningi chyba są podobne jak w Polsce, ale widzę różnicę w tym, że gdy ćwiczymy na stadionie, to na pewno więcej treningów robimy w butach, a nie w kolcach.

O właśnie, w jakich butach biegasz? Masz już jakieś propozycje od producentów?

Nie jestem sponsorowana –  w Stanach dopóki nie jest się zawodowcem, to nie można być sponsorowanym jako uczeń czy student. Teraz biegam w New Balance, a kolce mam Saucony.

A jaki trening najbardziej lubisz?

Sama nie wiem, może takie schodki w dół: 600-500-400 w kilku seriach. Czasem biegane z tą samą prędkością, czasem coraz szybciej, czasem tak, by celem było utrzymanie tempa, w jakim będziemy na zawodach biegać milę.
Treningi mam pięć razy w tygodniu, zaczynam je zaraz po lekcjach. Wszystkie obiekty znajdują się przy samej szkole, więc nie muszę daleko jechać. Oprócz tego mamy często treningi w sobotę rano, albo właśnie wtedy jedziemy na zawody. Niedziela jest dniem odpoczynku.

Sam sezon startowy masz równie intensywny, co studentów? Patrzyłem na ich kalendarz i zawodów mają tam mnóstwo!

Generalnie zawsze mam trochę przerwy między przełajami, halą i bieżnią. W moim wypadku jest to z reguły przynajmniej tydzień odpoczynku. Potem zaczynamy spokojne przygotowania do następnej części sezonu. Na pewno mamy więcej startów niż w Polsce. Bieg  na mistrzostwach Europy był moim, chyba 20. startem w sezonie. Ponadto w Ameryce często startuję na kilka dystansów podczas jednych zawodów. Takim najcięższym połączeniem były z tego co pamiętam – aż cztery starty w ciągu dnia: w sztafecie 4×800, na 1600, 800, 3200 metrów. Oczywiście, jeżeli mam więcej niż jeden start, nie biegnę wszystkich dystansów na maksymalnym wysiłku, jedynie staram się zdobyć punkty dla szkoły. 

zosiastany.jpg

Startowałaś już na jakichś dłuższych dystansach? Chciałabyś spróbować?

Na razie na bieżni najdłużej biegałam dwie mile. Na przełajach miałam już wyścigi na 5 kilometrów. Chyba na razie wolę się jednak skupić i poprawić wyniki na 1500 metrów oraz trzy kilometry.

Do biegu w Borås zaraz przejdziemy, ale co uznajesz za swój największy tegoroczny sukces zanim zaczęły się mistrzostwa Europy juniorów?

Myślę że bieg podczas Brooks Invitational był jednym z moich największych sukcesów.

To były zawody międzyszkolne na szczeblu krajowym. Bieg można podejrzeć tutaj (link). Ustanowiłaś tam swoim 4:41.34 zdaje się trzeci w historii zawodów wynik na milę w swojej kategorii wiekowej?

Zgadza się. Sukcesem było też moje pierwsze złoto na mistrzostwach Polski w tym roku, dwa tygodnie po przylocie z Ameryki.

No dobrze, to wreszcie powiedz, jak wyglądał z Twojej perspektywy wyścig na 3000 metrów w finale na mistrzostwach Europy?

Starałam się nie nadkładać dystansu i być blisko czoła. Właściwie nie byłam pewna, czy będę miała wystarczająco dużo sił na finisz. Generalnie chciałam pobiec taktycznie podobnie, jak w eliminacjach.

No to równo to wyszło – 9:29 i 9.30 – dwie wygrane!

No tak, ale w połowie finału nie było widać, jakbym miała zająć jakieś czołowe miejsce (śmiech). Myślę, że jak moja rodzina to oglądała – też do końca nie wierzyli w moją wygraną. Ale wydaje się, że był to mój dobry bieg taktyczny. Przesuwałam się w tych momentach, kiedy było to dla mnie najkorzystniejsze.

Jakieś uwagi, gdy na siebie patrzysz na powtórkach? Widzisz swoje słabsze i mocne strony?

Generalnie muszę poćwiczyć nad pracą rąk. Patrzeć bardziej do góry – zdarza mi się mieć opuszczoną głowę (śmiech). Moją mocną stroną może być zapał i niepoddawanie się aż do końca.

Masz w tym roku już 2:10 na 800 m, 4:24 na 1500 m, no i to szwedzkie 9:29.82 na trójkę. Ale wróćmy do początku… Jak to się stało, że w ogóle zaczęłaś biegać? Pochodzisz z usportowionej rodziny?

Mam dwie siostry. Jedna jest półtora roku młodsza, druga ma 8 lat. Starsza z nich trenuje razem ze mną w drużynie szkolnej i u trenera Tarasiuka. Druga dopiero zaczyna swoją przygodę z bieganiem, a także trenuje akrobatykę i pływanie. Moi rodzice uprawiali trochę sportu w szkole, ale nigdy nie trenowali.
Będąc jeszcze w USA, któregoś dnia po egzaminach końcowych w szkole mieliśmy dodatkowe zajęcia. Pamiętam, że poproszono nas o wzięcie udziału w teście. Celem było przebiegnięcie jak najdłuższego dystansu w ciągu pół godziny. Jakoś to mi się spodobało i jak przyjechałam do Polski zapisałam się do klubu  MKS Syrena. Ale w sumie tak na poważnie zaczęłam trenować, gdy w siódmej klasie wyjechałam do Ameryki – czyli w wieku 13 lat. Wtedy zaczęłam trenować niemal codziennie, jak teraz. Po powrocie z USA w 2015 roku, wstąpiłam do MKS Polonii Warszawa i rozpoczęłam współpracę z trenerem Tarasiukiem.

Jakie masz plany na resztę wakacji? I gdzie widzisz się za kilka lat?

Teraz odpoczywam, czeka mnie jeszcze jeden luźniejszy tydzień. Potem w sierpniu zacznę przygotowania do kolejnego sezonu. Pojadę pewnie na obóz do Maróza na Mazurach. Co do dalszej przyszłości – naturalnie, chciałabym powtórzyć sukces już na młodzieżowych mistrzostwach Europy. Chciałabym też najpierw się zakwalifikować, a jak to się uda – dobrze wystąpić na mistrzostwach świata juniorów. W przyszłym roku na pewno planuję poprawić mój wynik życiowy na 3000 i 1500 metrów. No i dobrze wystąpić na mistrzostwach Polski.

Sprawiasz na mnie wrażenie bardzo wyważonej osoby. Z kolei w wywiadach dawanych po biegach tryskasz energią. Jaką jesteś osobą?

No, to zależy od sytuacji, po wygranych biegu oczywiście jestem entuzjastyczna. Ale raczej jestem rozważną osobą. Wiem, jakie są moje limity. Sport zabiera mi wiele czasu, ale jestem też w takiej szkolnej drużynie naukowej i w szkolnym chórze. Oprócz tego gram na fortepianie. Lubię czasem posłuchać Chopina czy Mozarta, a jeszcze lepiej ich zagrać. 

Fot. tytułowe Marta Gorczyńska

Możliwość komentowania została wyłączona.

Kuba Wiśniewski
Kuba Wiśniewski

Pisząc coś o sobie zwykle popada w przesadę. Medalista mistrzostw Polski w biegach długich, specjalizujący się przez lata w biegu na 3000 m z przeszkodami, obecnie próbuje swoich sił w biegach ulicznych i ultra. Absolwent MISH oraz WDiNP UW, dziennikarz piszący, spiker, trener biegaczy i współtwórca Tatra Running.