13 sierpnia 2014 Redakcja Bieganie.pl Sport

Komplet polskich 800-metrowców pobiegnie w finale!


Imponującą prezentacją siły polskich 800-metrowców były półfinałowe biegi z udziałem Adama Kszczota, Artura Kuciapskiego i Marcina Lewandowskiego. Cała trójka pewnie awansowała do finału, w którym powalczą o trzy medale. Te, koloru złotego, wywalczyli już dziś m.in. Mo Farah, Dafne Schippers, James Dasaolu i Tiffany Porter oraz brązowy w konkursie rzutu dyskiem – Robert Urbanek.

kuciapski.jpg

Ze względu na silny wiatr sesja wieczorna drugiego dnia Mistrzostw Europy została przesunięta o godzinę. Nowy program zawodów oraz wietrzne warunki panujące w Zurychu nie przeszkodziły jednak naszym najlepszym zawodnikom w uzyskiwaniu dobrych wyników. 

Po raz kolejny znakomicie i szalenie obiecująco wypadli nasi 800-metrowcy. I pisząc o tym nie mamy na myśli tylko Adama Kszczota i Marcina Lewandowskiego, ale również Artura Kuciapskiego, który razem ze swoimi kolegami z reprezentacji zdołał uzyskać awans do finału!

Zawodnik AZS-AWF Warszawa swój awans zawdzięcza dobremu finiszowi. Od startu biegł spokojnie, starał się trzymać kontakt z rywalami, by w decydującym momencie móc zaatakować. Ten atak nastąpił na ok. 200 metrów do mety i przyniósł Polakowi pewny awans z drugiego miejsca z czasem zaledwie o 0.01 s słabszym od życiówki (1:46:04).

– Jestem bardzo szczęśliwy. Wejście do finału było moim marzeniem i ono się dzisiaj spełniło – powiedział po biegu Kuciapski. – Do finału pozostały dwa dni. Mam jeszcze czas, żeby się zregenerować i spokojnie do niego przygotować, choć ten dzisiejszy bieg był bardzo mocny. Jest fajnie, a może być jeszcze lepiej.

Kszczot i Lewandowski, którzy razem wystąpili w drugim półfinale, bieg rozegrali po profesorsku. Pierwsze okrążenie, podobnie jak Kuciapski, pokonali spokojnie, tuż za plecami prowadzącej dwójki, by na 200 m do mety mocniej zaatakować, wyjść na prowadzenie i w konsekwencji zająć dwie pierwsze pozycje.

koszczot_lewy.jpg

– Tempo biegu nie było wysokie – powiedział po biegu Marcin. – Bieg był spokojny, dzięki czemu zachowaliśmy więcej sił na finał. To jest turniej, trzeba być przygotowanym na 3 biegi, dlatego wolny bieg w półfinale to dla nas korzyść. 

W podobnym tonie wypowiadał się Adam: – Rywale nie chcieli dziś dyktować szybkiego tempa. To fajnie, bo nie musieliśmy niepotrzebnie tracić sił. Wystarczyło przyspieszyć na 200 m do mety i później kontrolować bieg by awansować do finału. 

Obaj pytani przez reportera TVP o swoje cele na finał odpowiedzieli, że celują w złoto. Czy któryś z nich stanie na najwyższym stopniu podium przekonamy się w piątek o godzinie 19:55. Wiadomo, że wysoka forma naszych średniodystansowców oraz ich bezbłędne biegi pod względem taktycznym zwiastują nam jeszcze sporo emocji.  

Pech Dobka

Kolejnym Polakiem, który pojawił się we wtorek na bieżni stadionu w Zurychu i z którego możemy być zadowoleni jest Patryk Dobek.

Podopieczny Krzysztofa Szałacha w świetnym stylu zaprezentował się w pierwszym biegu półfinałowym na 400 m ppł. 20-latek, który z dystansem płotkarskim mierzy się od niedawna, pobiegł bardzo dobrze plasując się na trzecim miejscu w swoim biegu z czasem 49.13 (rekord życiowy i 3 wynik na polskich listach wszech czasów).

patrykdobek

Niestety znakomity rezultat nie dał Polakowi awansu do najlepszej ósemki. Ten uzyskało po dwóch najlepszych zawodników z trzech biegów półfinałowych oraz dwóch płotkarzy z dwoma najlepszymi czasami – w tej sytuacji byli to Felix Franz (48.96) i Oskari Mörö (49.08). Do finału zabrakło więc naprawdę niewiele, ponieważ Varg Königsmark, który zajął drugie miejsce w serii Polaka uzyskał czas zaledwie o 0.01 s. lepszy. 

Cieszę się z rekordu życiowego, ale niestety podczas biegu popełniłem kilka błędów – powiedział po biegu nasz płotkarz. – W miejscu, w którym miałem zmienić rytm nie zrobiłem tego i możliwe, że przez to uciekły mi te 2 setne sekundy, które miały znaczenie w kontekście bezpośredniego awansu. Nie mam jeszcze takiego doświadczenia, żeby dobrze pokonywać wszystkie płotki.

Hołub i Krzewina finalistami na 400 m

Dobrze na bieżni Stadionu Letzigrund spisali się również mistrzowie Polski na 400 m – Małgorzata Hołub i Jakub Krzewina. Oboje zdołali uzyskać awans do biegów finałowych. 

Znakomity start zanotowała przede wszystkim Hołub, która w swoim biegu była bliska pokonania mistrzyni olimpijskiej z Pekinu – Christine Ohuruogu. Ostatecznie się nie udało, ale okazja do rewanżu będzie już w piątek, w finale.

Szczerze mówiąc po rozgrzewce, która trwała dwie godziny i gdy wciąż przesuwano godzinę naszego startu, sądziłam, że nic nie nabiegam. Byłam zdenerwowana, ale pewnie wszystkie dziewczyny miały takie same odczucia – powiedziała po biegu zadowolona Hołub. – Awans to finału to spełnienie moich marzeń. Jestem więc z tego bardzo zadowolona. 

holub.jpg

Bieg Krzewiny nie był już tak dobry, choć także zakończony happy endem. Polak swoją kwalifikację zawdzięcza szybkiemu biegowi i awansowi z czasem. 

– Oczywiście nie jestem zadowolony z tego biegu – mówi Krzewina. – Rozgrzewka była bardzo zła. Ciągłe zmiany godziny startu trochę mnie zdołowały. Sam bieg był trudny, wiatr utrudniał rywalizację, ale takie warunki miał każdy z nas. Liczę na to, że do finału uda mi się odpocząć i pobiegnę już lepiej.

Sztuka awansu nie udała się pozostałym naszym zawodnikom startującym a w półfinałach na 400 m – Justynie Święty, Rafałowi Omelce i Łukaszowi Krawczukowi. Cała trójka nie kończy jednak swojego udziału w tych mistrzostwach. Na wszystkich w równym stopniu liczmy w biegach sztafetowych na 4x 400 m. Oba nasze zespoły mają szanse na medale.

Farah z kolejnym tytułem mistrzowskim

Wtorek w Zurychu, poza dobrymi nowinami związanymi ze startami Polaków, przyniósł nam także rozstrzygnięcia w biegach finałowych na 100 m, 100 m przez płotki kobiet i 10000 m mężczyzn.

W najdłuższym biegu rozgrywanym na bieżni faworyt był jeden – Mo Farah. Mistrz olimpijski i mistrz świata od lat z powodzeniem radzi sobie z najlepszymi zawodnikami na świecie, więc można było oczekiwać, że wygrana na Mistrzostwach Europy przyjdzie mu z łatwością, tak chyba jednak nie było.

Bieg, jak można się było tego spodziewać, przez większość czasu nie był interesującym widowiskiem. Poza jednym atakiem Polata Kemboi Arikana, który już po 2 km próbował oderwać się od rywali, było spokojnie.

Dopiero na ósmym kilometrze zaczęły się pierwsze nieśmiałe przetasowania. Najpierw próbował podkręcić tempo Farah, potem Włoch Daniele Meucci, następnie Belg Bashir Abdi, jednak wciąż bez rozstrzygnięć. Decydujące były dopiero ostatnie 400 m. Na sygnał dzwonka tempo podkręcił Farah, a w ślad za nim poszli dwaj Turcy oraz drugi z Brytyjczyków Andy Vernon. 

Kiedy wydawało się, że taktyka Faraha znów przyniesie mu pewne zwycięstwo młody Turek, Ali Kaya próbował wyjść na prowadzenie. Atak ten został jednak szybko przez Faraha odparty, dzięki czemu Brytyjczyk mógł po raz kolejny cieszyć się ze zwycięstwa na imprezie mistrzowskiej. 

Dzięki ambitnej postawie srebrny medal wywalczył Andy Vernon, który na ostatnich metrach zdołał jeszcze wyprzedzić Turka. Ta sytuacja sprawiła, że powtórzy się scenariusz sprzed 4 lat, kiedy to dwie pierwsze pozycje także zajęli dwaj Brytyjczycy – Mo Farah i Chris Thompson.

W pozostałych trzech finałach także nie było większych niespodzianek. W sprincie kobiet na 100 m triumfowała Dafne Schippers przed Myriam Soumare. Na tym samym dystansie wśród mężczyzn wygrał Brytyjczyk James Dasaolu przed Christophem Lemaitrem, natomiast w biegu płotkarskim triumfowała Tiffany Porter przed Cindy Billaud.

Możliwość komentowania została wyłączona.